Skocz do zawartości


Zdjęcie

Londyńskie duchy


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
Brak odpowiedzi do tego tematu

#1

Staniq.

    In principio erat Verbum.

  • Postów: 6626
  • Tematów: 764
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 28
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Nasze otępiałe telewizją oczy nie bardzo co prawda potrafią już je wypatrzeć, ale jak pogańscy przodkowie zapalamy na grobach świeczki, żeby błąkające się bezdomne duchy obłaskawić. Najbardziej uparte nadal jednak straszą. W Anglii takich pełno.

 

Są duchy z dobrego i gorszego towarzystwa. Szlachetnie urodzone częściej spotkasz w zamkach i pałacach, duchy rabusiów i morderców kręcą się zwykle w miejscach swoich dawnych zbrodni albo koło szubienicy.

 

Wisielcy z Tyburn

 

W Londynie przez stulecia szubienica stała na granicach miasta, w Tyburn, koło dzisiejszego Marble Arch, dokładniej na Connaught Place. Któregoś ranka 1678 roku znaleziono ją nie wiedzieć jaką siłą zwaloną na ziemię. Rozeszła się pogłoska, że to robota duchów, niezliczonych potępionych dusz straconych tu skazańców. Pod szubienicą, nieraz widywano je nocą.

 

250px-Tyburn_tree.jpg  

fot/wikipedia

 

Znaleźli się zresztą świadkowie, którzy kilka dni wcześniej widzieli o północy widmo jednego z ukręconą głową. Siedział okrakiem na poprzecznej szubienicznej belce i coś przy niej majstrował. Ponoć skrzeczał przy tym okropnie utyskując na ludzi, którzy dla leczniczych czy magicznych celów odcięli jego zewłokowi lewą dłoń i członek. Trzeba było wystawić nową szubienicę. Służyła potem przez lata, do 1783 roku pomnażając widmowe zastępy.

 

220px-Tyburn_Tree_memorial_plaque2.JPG

fot/wikipedia

 

Bywało, że umarlak straszył nawet zanim został duchem. Tak było z powieszoną tu w XVII wieku morderczynią Annie Green. Jej ciało kupił dla chirurgicznych wprawek i anatomicznych badań londyński medyk William Petty. Czekała go nie lada niespodzianka. Pod skalpelem morderczyni ożyła nagle i z wrzaskiem zerwała się na równe nogi, tak że biedny anatom zemdlał z wrażenia. Kat najwyraźniej spartaczył robotę. Annie, choć w letargu, swą egzekucję przeżyła. Pewniejsza śmierć pod toporem lub mieczem kata.

 

Widma w Tower

 

Wiele wysoko urodzonych głów spadło na zieloną trawę dziedzińca w Tower. To jedno z popularniejszych miejsc nie tylko wśród londyńskich turystów, ale i wśród tutejszych duchów. Warownia przez wieki służyła za więzienie dla oskarżonych o zdradę stanu. Nawet w czasie ostatniej wojny.

 

Tower_of_london_from_swissre.jpg

fot/wikipedia

 

Towarzystwo Badań Parapsychicznych w roku 1954 odnotowało relacje strażnika, który pewnego dnia na kwadrans przed północą zaobserwował smugę białego dymu, ulatniającą się z gardzieli starej armaty. Zaniepokojony niebezpieczeństwem pożaru chciał z początku zawołać kolegów, ale smuga zamieniła się w chmurę, a ta przybierając niewyraźne ludzkie kształty zaczęła się doń z ciemności przybliżać. Stracił wtedy głowę, rzucił latarkę i zaczął uciekać.

 

Czyj to był duch, nie wiadomo. Pełno się tu ich kręci. Zresztą nie tylko duchów ludzi, bo na przykład w okolicach wieży Świętego Marcina widuje się czasami blade widmo olbrzymiego niedźwiedzia, a inni mówią o dziwnych zapachach zwierzęcego potu. To pewno pamiątki po mieszczącym się tu kiedyś królewskim zwierzyńcu.

 

 Anna Boleyn
Najsłynniejszym duchem Tower jest druga małżonka Henryka VIII - Anna Boleyn. Za sprawą sześciu palców u dłoni jeszcze za życia uchodziła, zdaniem niektórych, za czarownicę. Faktycznie udało się jej oczarować króla, chociaż nie na długo. Po kilku latach sekretnych spotkań, a potem małżeństwa, gdy nie przyniosła mu żywego męskiego potomka znalazł wymówkę i w 1536 roku wydał rozkaz jej ścięcia.

 

Śniada piękność do dziś lubi się pokazywać, choć rzadko z obciętą głową. Ducha jej widywano też w Hampton Court. Tam straszy też, biegając po korytarzach, ostatnia żona tego samego króla, Katherine Howard.
W Tower widywano ducha Anny Boleyn nie tylko na zielonym dziedzińcu, gdzie straciła głowę, ale i w królewskiej kaplicy, w Białej Wieży zamku.

 

 Milcząca procesja widm
Raport z XIX wieku donosi, że kapitan straży zdziwiony pewnej nocy bladym, pełgającym światłem sączącym się przez okna zamkniętej kaplicy, postanowił zajrzeć do środka. Przez uchylone drzwi przerażony ujrzał kroczącą w milczeniu i zupełnej ciszy procesję dam i zbrojnych rycerzy. Prowadziła ich kobieta, w której rysach strażnik rozpoznał znaną mu z portretu Anne Boleyn. Na dźwięk padających na kamienną posadzkę kluczy, wszystko w oka mgnieniu znikło.

 

Duch jednak wielokrotnie jeszcze tu później powracał. W roku 1864 doprowadził do wojskowego trybunału, na którym nieomalże skazano innego strażnika za niedopełnienie obowiązków służby. Nawet bagnetem nie potrafił on zatrzymać tajemniczej białej damy, która nie wiedzieć skąd zjawiła się przed wejściem do Queen’s Mouse, i która, jak później zapewniano, znów była duchem sześciopalczastej Anny. Zeznania dwóch innych wartowników, którzy całe to zajście widzieli z okna Krwawej Wieży sprawiły, że sprawę niefortunnego starcia ducha ze strażnikiem ostatecznie wyciszono.

 

 Nocne spacery korsarza

W Krwawej Wieży Tower oskarżony o zdradę za króla Jakuba trzynaście lat spędził Sir Walter Raleigh. Teraz też tu straszy. Gdy był więziony, dla podtrzymania zdrowia codziennie odbywał krótki spacer, aż 13 października 1618 roku poprowadzono go na dłuższy, ale już ostatni, do Westminsteru, gdzie dzielnego żeglarza skrócono o głowę. Wrócił do Tower jako widmo. Dalej po nocach tu spaceruje, choć nie sądzę, żeby to już robił dla zdrowia.

 

Londyńskie mumie

 

O duchach Tower można by opowiadać bez końca. W Londynie moc jeszcze innych, ale niektórzy nieboszczycy straszą tu też inaczej. Po bibliotece Londyńskiego Uniwersytetu przechadza się na przykład mumia jednego z jej fundatorów, Sir Jeremiego Benthama. Lubiłem się tam w czasie studiów zaszywać między półkami na długie godziny, ale nigdy go chyba jako ducha nie spotkałem. Pewien nie jestem, bo w bibliotekach wszyscy trochę jak widma.

 

177px-Jeremy_Bentham_by_Henry_William_Pickersgill_detail.jpg

fot/wikipedia

 

Do dziś natomiast pamiętam niesamowite wrażenie, jakie zrobiło na mnie jego siedzące w fotelu zmumifikowane ciało. Po śmierci czcigodny Jeremiasz kazał się umieścić w szklanej gablocie nieopodal wejścia do uniwersyteckiego budynku.

 

36A4E8A100000578-3711063-image-a-172_1469636295165.jpg

fot/google

 

Wszystko w intencji reklamowania tej szczególnie nowoczesnej w roku 1832 i pożytecznej jego zdaniem formy pochowku. Nawet kiedy ze swej szklanej gabloty nie wyłazi, by nocą przekładać książki z miejsca na miejsce i tak całkiem w niej straszny.

 

Złowieszczy sarkofag

 

Nieopodal, w British Museum, więcej jeszcze wysuszonych i zmumifikowanych ciał, ale sarkofagowa trumna po jednym z nich zdobyła sobie jeszcze gorszą reputacje. Ten muzealny obiekt zinwentaryzowany pod numerem 22452 – to malowana trumienna skrzynia kapłanki z Teb, uważanej kiedyś za egipską księżniczkę. Dziś sądzi się, że należała raczej do nieznanej z imienia świątynnej śpiewaczki w przybytku Boga Słońca Amona-Ra z czasów XXI dynastii, koło 1000 roku przed Chrystusem.

 

Trumna piękna, ale jak twierdzi wielu ciąży na niej tajemnicza klątwa. Następnego dnia, zaraz po tym jak bogaty angielski turysta kupił ją w Tebach od lokalnych rabusiów starożytnych grobów, na polowaniu na kaczki eksplodowała mu strzelba. Poważnie zranił rękę. Powiecie przypadek, ale niedługo potem zaginął jego towarzysz podróży. Podobno utonął.

 

Zanim Anglik z trumną dotarł do Kairu w ranę wdała się gangrena i całą rękę trzeba było amputować. Przesądny, czy może tylko rozsądny Anglik nie czekał dłużej, przy pierwszej okazji odsprzedał sarkofag. Wieść niesie, że kolejni trzej jej właściciele zginęli w niewyjaśnionych okolicznościach.

 

 Ostrzeżenia jasnowidza
Kiedy kolejny, już w Anglii w roku 1888, szukał w jej sprawie porady u znanego jasnowidza, ten wyczuł ponoć dziwne emanacje płynące od malowanego pudła z wizerunkiem twarzy Egipcjanki. Nakazał też kolekcjonerowi, by jak najszybciej przeklętej trumny się pozbył. Coś kryć się musiało w tym ostrzeżeniu, bo fotograf pracujący na usługach kolejnego nabywcy zmarł nazajutrz po zrobieniu zdjęcia tego niezwykłego przedmiotu. Twarz egipskiej kapłanki była ponoć dziwnie zmieniona na fotografii, posępna i pełna nienawiści, inna niż na oryginalnym malowidle.

 

Dalszy ciąg przypadków związanych z obiektem nr 22452 zawiera też fenomeny typu działań poltergeista - wszystkie szklane obiekty w domu wiktoriańskiej damy nie wiedzieć czemu tłuką się w noc po nabyciu przez nią sarkofagu. Niedługo potem umierają oba jej ukochane koty i pies. Ona sama zapada na zdrowiu. Ratunkiem okazuje się odsprzedanie „skarbu” do British Museum.

 

Dotąd tu tę skrzynię przechowują, ale lista nieszczęść, jakie na innych sprowadza na tym się nie kończy. Niektórzy twierdzą, że podróżująca z wystawą do Nowego Jorku trumna związana była jakoś z katastrofą Titanica, a później, w roku 1916, z zatonięciem HMS Hampshire.

 

Czegoż to ludzie nie opowiadają... Sir Ernest Budge, słynny znawca magii egipskiej, kurator działu Starożytnego Egiptu w British Museum, miał podobno zaklinać się (choć nie pozwolił tego powtarzać nikomu), że Egipcjanka pośrednio przyczyniła się do wybuchu I wojny światowej.

 

 Czy egzorcyzmy pomogą?
Trudno mi w to uwierzyć, ale też dziwi wieść, że lekceważąc naukowy sceptycyzm i rezerwę 12 stycznia 1921 roku uznano za konieczne, by w British Museum, w Sali Egipskiej nr 1 odprawić nad trumną kapłanki specjalne egzorcyzmy. Nie wiem czy poskutkowały. Kiedy niepewny, pamiętając los XIX-wiecznego fotografa chciałem ten niezwykły obiekt sfotografować do artykułu w Gońcu, w miejscu gdzie kiedyś go widziałem odkryłem małą karteczkę z informacją „Obiekt czasowo usunięty w celu dokumentacji fotograficznej”.

 

 Może uznano, że lepiej na zimne dmuchać, ze Złym nie igrać i Przeklętą Trumnę na czas jakiś głęboko w muzealne podziemia schować.

Andrzej Maria Borkowski

 

Źródło: goniec_logo.gif







Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych