Skocz do zawartości


Zdjęcie

Wielka krowa III Rzeszy


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
7 odpowiedzi w tym temacie

#1

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

3 metry długości i 2 metry wysokości w kłębie.

Waga: 800 do 1000 kg.

Potężny kark, masywna klatka piersiowa, olbrzymie i ostro zakończone rogi rozrastające się ku bokom - takie zwierzę budzi grozę i szacunek.

Choć ostatni tur, żyjący na ziemiach polskich, padł w 1627 roku, marzenie o tym, by wskrzesić do życia ten symbol siły i wytrzymałości nie umiera.

 

Heck.jpg

 

Ekologiczna III Rzesza

Choć brzmi to może groteskowo, ekologia dla hitlerowców była sprawą pierwszorzędnej wagi. Obsesja czystości rasy nie dotyczyła jednak wyłącznie ludzi: także kraina zwierząt była dla twórców III Rzeszy niezwykle ważnym elementem tworzenia nowego, „doskonałego” świata. Jednym z ulubieńców Hitlera był Lutz Heck – przed wybuchem wojny pełniący funkcję dyrektora berlińskiego ZOO, oraz jego brat Heinz, zarządzający Ogrodem Zoologicznym im. Hellabruna w Monachium. Całkowite oddanie braci idei hitleryzmu szybko pozwoliło im zająć kluczowe stanowiska w otoczeniu Wodza.

 

W latach 30. Lutz Heck bywał częstym gościem w Polsce. Odwiedzał warszawski ogród zoologiczny, bywał w Białowieży, gdzie wielokrotnie zwiedzał puszczę. We wrześniu 1939, tuż po zbombardowaniu, warszawskie ZOO trafiło pod „kuratelę” Hecka. Zwierzęta, które przeżyły wojenny atak (zarówno te z Warszawy, jak i innych polskich rezerwatów oraz naukowych placówek badawczych) zostały wywiezione na tereny Niemiec. Naukowiec zoolog przekonał swoich przełożonych, że drogą eksperymentu doprowadzi do odrodzenia zwierzęcia, które nie bez przyczyny uznawane było za najlepszy symbol Rzeszy.

 

Nowy Lepszy Tur

Marzenie o odrestaurowaniu wybitego trzysta lat wcześniej gatunku nie opuszczało braci Heck od połowy lat 20. XX wieku. Od dziesięciu lat już pracowali z Eugeniuszem Fischerem, dyrektorem Instytutu Antropologii, Genetyki i Eugeniki Instytutu Cesarza Wilhelma w Berlinie. Na kartach historii Fischer wsławił się „naukowymi” teoriami o wyższości ras, pracami nad sterylizacją i eutanazją; był doradcą do spraw czystości rasy, w swoim instytucie wyszkolił m.in. Josefa Mengele. Pomiędzy światem ludzi a zwierząt postawił niecodzienną paralelę – uważał, że udomowienie ras zwierzęcych obniżyło ich „piękno, dobro i braterstwo” i to samo dotyczyć musi człowieka, który w swym krwiobiegu nosi piętno innej, „gorszej” rasy. Ożywienie mitycznego tura miało być więc w istocie symbolicznym aktem odrodzenia Nowego Człowieka.

 

W niemieckiej mitologii tur od zawsze reprezentował siłę, moc i nadludzką wytrzymałość. Ekranizujący XII-wieczną narodową sagę film Fritza Langa „Nibelungi” z 1924 roku był ulubionym obrazem Goebbelsa, sam Hitler zaś podobno regularnie płakał podczas kinowych seansów. Powoływani na nowo do niemieckiej świadomości bohaterowie mitycznych Nibelungów święcą tryumfy, do końca lojalni w swej zemście i bezgranicznej wierności wobec wielkiego wodza, a główny bohater sagi wyposażony jest w budzące grozę turze rogi. Sam Lang stanowczo odciął się od hitlerowskich interpretacji swego dzieła, w 1933 roku opuścił ojczyznę i osiadł w Stanach Zjednoczonych (gdzie szybko zyskał miano doskonałego reżysera), jednak bohater jego filmu, Zygfryd, na całą dekadę stał się żywym uosobieniem nieubłaganej mocy i brutalnej siły.

 

Heck próby wykreowania tura podjął już w 1927 roku. Usiłował krzyżować żubra z bizonem amerykańskim, z Kanady sprowadzał także bizony i doprowadzał je do krzyżówek z udomowionym bydłem. Osobistą sympatią darzył Hecka Goering – zapalony myśliwy, który naukowcowi do badań oddał rezerwat w Schorfheide. Tam metodą krzyżówek wstecznych prowadzono próby uzyskania z różnych ras formy pożądanej. Eksperymentowano z hiszpańskim, używanym do corridy dzikim bydłem, z dzikim bydłem z Camargue (delta Rodanu), bydłem z kantonu Vaud (tzw. walecznymi krowami), zrabowanymi jeszcze z Polski kucykami szetlandzkimi oraz końmi arabskimi i Przewalskiego. Wykorzystywane było również długowłose bydło szkockie i węgierskie bydło stepowe. Byki żubrów kojarzone były z krowami bizonów amerykańskich; tak otrzymana krzyżówka dalej parowana była z żubrami bykami, tak aby w powstałej mieszance zwiększyć „zawartość żubra w żubrze”.

 

Chorowite mutanty

Efekt jednak daleki był zadowalającego. W wyniku krzyżówek Heck otrzymał ostatecznie chorowite, wymagające dokarmiania zimą stadko zwierząt, przypominające tura z wyglądu (choć o znacznie krótszych rogach), jednak o kruchych kościach, pozbawione siły i umiejętności przetrwania. Dziwaczny (choć nie dorównujący fantazją pomysłowi hitlerowców wysłania ekspedycji naukowej do Tybetu w poszukiwania praprzodków rasy aryjskiej) pomysł okazał się fiaskiem: jednym z wielu, z jakimi po przegranej wojnie musiały zmierzyć się Niemcy.

 

Mimo to pomysł restytucji tura nie upadł. Pierwszy raz podniesiony już w 1835 roku, w opublikowanym w czasopiśmie "Przyjaciel ludu czyli tygodnik potrzebnych i pożytecznych wiadomości" artykule anonimowego autora, powrócił w Polsce w 2006 roku. Naukowcy z Katedry Biochemii i Biotechnologii Akademii Rolniczej w Poznaniu oraz Instytutu Genetyki Człowieka PAN zainicjowali wówczas powstanie Polskiej Fundacji Odtworzenia Tura (PFOT), która przy pomocy DNA z eksponatów muzealnych (a konkretnie - z materiałów genetycznych, pobranych ze szczątków kopalnych) zamierza przywrócić zwierzę polskim puszczom. Że jest to możliwe, przekonują doświadczenia naukowców z innych krajów. Tzw. klonowanie ratunkowe powiodło się już kilka razy. W 2001 roku do lasów europejskiego na Sardynii, Korsyce i Cyprze powrócił muflon (Ovis orientalis musimon), zaś amerykańska firma Advanced Cell Technologies z powodzeniem „ożywiła” gatunek azjatyckiego gaura (Bos gaurus) oraz bantenga (Bos javanicus). Nadal próbuje się też odtworzyć wymarły niemal dziesięć lat temu gatunek hiszpańskiej kozicy bucardo (Capra pyrenaica pyrenaica). Jak ocenić te eksperymenty? Oby dla powstających w ten sposób zwierząt nie zabrakło miejsca w istniejących warunkach przyrodniczych.

 

źródło

 

 

a jako bonusik - taka oto informacja ze stycznia 2015r.

 

 

Krowy rasy Heck, wyhodowanej w III Rzeszy, zbyt agresywne dla rolników

 

Brytyjskie media informują o smutnym końcu ponad 20 agresywnych krów z rasy wyhodowanej w III Rzeszy na zamówienie Hermanna Goeringa. Właściciel krów, farmer z zachodniej Anglii, musiał pozbyć się większości stada, które wykazywało mordercze zapędy godne swego pochodzenia.

 

Derek Gow z hrabstwa Devon sprowadził 30 długorogich krów i byków rasy Heck z rezerwatu przyrody w Holandii. Ta rasa, to próba odtworzenia wymarłych turów, na które miał ochotę polować Hermann Goering. Na jego polecenie dwaj nazistowscy genetycy, Heinz i Lutz Heck dokonali krzyżówek starych ras bydła z Węgier, Korsyki, Szkocji i Hiszpanii, eliminując cechy udomowionych krów. Naziści popierali ten projekt z pobudek ideologicznych, stawiając na uzyskanie takich cech jak odwaga i bojowość. Nie udało im się tylko osiągnąć rozmiarów tura i bydło rasy Heck jest normalnej wielkości.

 

Ale jak mówił dziennikarzom Derek Gow:

-"Miałem już do czynienia z wieloma gatunkami zwierząt, lecz te były najbardziej agresywne ze wszystkich. Atakowały ludzi przy każdej sposobności, próbowały wręcz zabijać."

Farmer chciał odesłać krowy do Holandii, ale rezerwat odmówił ich przyjęcia. Nie pozostało mu więc nic innego, jak przerobić większość na hamburgery i kiełbaski, pozostawiając tylko 6 najmniej zajadłych. Reporterzy bardzo chwalili przysmaki z nazistowskich krów.

 

źródło

 

 


  • 3



#2

skittles.
  • Postów: 1323
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

 

W 2001 roku do lasów europejskiego na Sardynii, Korsyce i Cyprze powrócił muflon (Ovis orientalis musimon), zaś amerykańska firma Advanced Cell Technologies z powodzeniem „ożywiła” gatunek azjatyckiego gaura (Bos gaurus) oraz bantenga (Bos javanicus).

Nie do końca rozumiem, żaden z tych gatunków nie wyginął, więc na jakiej zasadzie miałyby być "ożywiane"? ;) Sporo dzikich muflonów nawet w Polsce żyje przecież.


  • 0



#3

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Może chodzi o to, że muflony "wyginęły" na Sardynii, Korsyce i Cyprze?

"Ożywianie" dotyczy wszak azjatyckiego gaura (Bos gaurus) oraz bantenga (Bos javanicus) i może dotyczyć zatrzymania spadku populacji - stąd cudzysłów.


  • 0



#4

skittles.
  • Postów: 1323
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

 

Może chodzi o to, że muflony "wyginęły" na Sardynii, Korsyce i Cyprze?

 

Ale w takim razie w grę wchodzi co najwyżej reintrodukcja wspomagana w jakiś sposób bioinżynierią. Podobnie gaur i banteng. Nie bardzo wiem na czym to ożywianie polegało, ale z Turem byłoby zdecydowanie ciężej - chociażby dlatego, że... wyginął ;)

 

Choć szanse oczywiście są, wyginął stosunkowo niedawno więc zachowany materiał genetyczny jest pewnie ciągle względnie dobrej jakości, a i pełno mamy pod ręką blisko spokrewnionych z turem zwierząt w postaci bydła domowego.

 

Zastanawiam się tylko jak hitlerowcy chcieli uzyskać Tura z krzyżówek żubra z bizonem. No ale, oni różne dziwne pomysły mieli...


  • 0



#5

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

 

Choć szanse oczywiście są, wyginął stosunkowo niedawno więc zachowany materiał genetyczny jest pewnie ciągle względnie dobrej jakości, a i pełno mamy pod ręką blisko spokrewnionych z turem zwierząt w postaci bydła domowego.

Zastanawiam się w takim razie dlaczego nada Tury nie hasają po Białowieży?

Mimo tego, ze od jakiegoś juz czasu, co i rusz słyszy się o próbach ich "wskrzeszenia"?

 

Info z 2010r.

 

Wrócą tury do natury?

 

Naukowcy próbują wskrzesić wymarłe przed 400 laty zwierzę.

Scenariusz „Parku jurajskiego” do niedawna wydawał się jedynie chwytliwym wymysłem pisarzy i filmowców. Dziś idea wskrzeszania wymarłych zwierząt nabiera realnych kształtów. Także w Polsce. Naukowcy z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu oraz Instytutu Genetyki Człowieka PAN kilka lat temu postanowili przywrócić do życia tury, zamieszkujące knieje przed setkami lat. Badania są już na tyle zaawansowane, że uczeni jeszcze w tym roku mają zamiar wszczepić pierwsze fragmenty turzego DNA myszom, aby się przekonać, czy geny wymarłego zwierzęcia są aktywne. Jeśli próba się powiedzie, za 20-30 lat tur powróci do polskich lasów. Jak duża jest na to szansa, dyskutują właśnie naukowcy na pierwszej na świecie międzynarodowej konferencji poświęconej odtwarzaniu gatunków zwierząt wymarłych i zagrożonych wyginięciem. Odbywa się ona w Jastrzębcu koło Warszawy.

 

Turów w polskich lasach nikt nie widział od prawie 400 lat. Dzięki zachowanym opisom i rycinom wiemy, jak wyglądały. Były to ogromne zwierzęta: długość od głowy do ogona wynosiła ok. trzech metrów, wysokość w kłębie 1,6 metra, a waga dochodziła do jednej tony. Miały brunatnoczarną sierść z jasną pręgą na grzbiecie oraz kędzierzawą głowę. Były podobne do współczesnych dużych ras bydła. Przypuszcza się nawet, że wszystkie gatunki hodowanych dziś krów pochodzą od turów udomowionych 9-10 tys. lat temu. Wtedy jeszcze zwierzęta te występowały w lasach Europy powszechnie. Zaczęły ginąć pod koniec pierwszego tysiąclecia naszej ery. W XIV wieku tury występowały jedynie na Mazowszu.

Nie wiadomo, co spowodowało tak gwałtowne kurczenie się populacji tego gatunku. Możliwe, że przyczynił się do tego rozwój rolnictwa i karczowanie lasów, w których żyły zwierzęta, albo nieznana dziś choroba wirusowa czy pasożytnicza. W 1523 roku król Zygmunt Stary wprowadził ustawę o ograniczeniu polowań na tury. Nic to jednak nie dało. W 1627 roku w Puszczy Jaktorowskiej padła ostatnia krowa tego gatunku.

 

Pierwsi na pomysł ożywienia tura wpadli Niemcy. W 1931 roku bracia Heck, dyrektorzy ogrodów zoologicznych w Berlinie i Monachium, próbowali odtworzyć tura drogą krzyżowania prymitywnych gatunków bydła (hiszpańskie dzikie bydło, długowłose bydło szkockie i węgierskie bydło stepowe), które zachowało niektóre cechy bydła dzikiego. Niemcy uznali, że jeżeli w drodze sztucznej selekcji będą wzmacniali takie cechy jak ciemne umaszczenie czy podobną do tura krzywiznę rogów, otrzymają w końcu tura – a przynajmniej zwierzę do niego zbliżone. Oczywiście dziś żaden naukowiec nie nazwałby tej krzyżówki turem. Bracia Heck wyhodowane w Berlinie pseudotury wypuścili na wolność m.in. do Puszczy Białowieskiej. Tam jednak nie przetrwały. Dziś w ogrodach zoologicznych żyją pojedyncze ich osobniki, nazywane bydłem Hecka.

 

To, co nie udało się braciom Heck, dziś dzięki rozwojowi metod sekwencjonowania DNA oraz klonowania okazuje się całkiem realne. Na razie jednak klonowanie wykorzystuje się do wskrzeszenia zwierząt, które wymarły bardzo niedawno. Zaawansowane są np. prace nad sklonowaniem hiszpańskiej kozicy bucardo, której ostatni przedstawiciel padł osiem lat temu, oraz wilka tasmańskiego wymarłego w 1936 roku.

 

Odtwarzanie zwierząt wymarłych niedawno jest znacznie łatwiejsze niż tych, które zniknęły przed wiekami. U nich DNA jest zazwyczaj nienaruszone i można z niego odczytać pełen kod genetyczny. Przy próbach ożywienia gatunków wymarłych przed kilkuset czy kilku tysiącami lat pozyskanie genów sprawia badaczom ogromną trudność. Po śmierci zwierzęcia zachodzą bowiem procesy – począwszy od rozkładu komórek przez bakterie po mineralizację i modyfikację chemiczną – które niszczą łańcuch DNA.

 

Problemem są także zanieczyszczenia informacją genetyczną innych organizmów. W materiale z kości zwierzęcia kopalnego można znaleźć DNA różnych bakterii, które brały udział w procesie rozkładu, a nawet geny samego badacza, który na przykład dotknął preparatu ręką i zostawił na nim fragmenty naskórka czy pot. Dzieła zniszczenia kopalnego materiału genetycznego dopełnia proces konserwacji, podczas którego wyjaławia się i myje skamieniałe kości, zmieniając często ich pH i wypłukując sól.

 

Na takie właśnie przeszkody natknęli się badacze próbujący pozyskać kod genetyczny tura. – Kości tego zwierzęcia nigdy nie były zbyt starannie przechowywane, poddawano je też brutalnej z naszego punktu widzenia konserwacji. Materiał genetyczny, który z nich wyodrębniliśmy, jest więc mocno poszatkowany. Najlepsze preparaty DNA udało nam się uzyskać z zębów oraz możdżeni, na których osadzone były rogi – mówi prof. Ryszard Słomski z Instytutu Genetyki Człowieka PAN w Poznaniu. Aby DNA było jak najmniej uszkodzone i zanieczyszczone, badacze pobierali je z wnętrza zębów i możdżeni, a następnie w sterylnych warunkach rozcierali na pył. Z tak przygotowanych preparatów można dopiero wyodrębnić i odczytać kod genetyczny tura.

 

Dziś naukowcy już odczytali poszczególne fragmenty nici DNA tura. Gotowe umieścili w swoistej „przechowalni” – w komórkach bakterii E.coli, gdzie bezpiecznie przetrwają nawet wiele lat. – Mozolnie odczytujemy poszczególne fragmenty genomu. Niestety, dziś nie potrafimy jeszcze ułożyć z nich pełnego kodu, bo nie wiemy, jak dopasować do siebie kawałki łańcucha DNA w prawidłowej kolejności w chromosomach – tłumaczy prof. Słomski.

 

Oczywiście naukowcy mają pewne tropy. Porównują DNA tura z DNA żyjącego dziś bydła domowego oraz dzikiego, między innymi bawołów gaura oraz bantenga. Dzięki ich genom wiadomo – ale tylko mniej więcej – jak ułożone były geny tura.

 

Kiedy już uda się poskładać DNA w całość i odtworzyć budowę chromosomów, nadejdzie czas na wyszukanie najbliższego krewniaka tura. Odnalezienie go jest niezwykle ważne, bo samica najbliżej spokrewnionego gatunku będzie niezbędna w procesie klonowania – po pierwsze, jako dawczyni jaja, do którego zostaną wszczepione geny tura, po drugie – jako matka zastępcza nosząca ciążę ze sklonowanym turzątkiem. Jakiego gatunku będzie ta samica, jeszcze nie wiadomo. Odpowiedź ma przynieść badanie genów tura i porównywanie ich z genami żyjących zwierząt. – Dziś po wstępnych analizach wydaje się, że najbliższym krewniakiem tura jest azjatycki gaur – mówi prof. Słomski. Być może jednak tura urodzi zwykła krowa domowa. Czy jest wystarczająco spokrewniona z turem, pokażą dalsze badania.
Naukowcy planują, że z jądra komórki jajowej wybranej samicy usuną geny, a w to miejsce wszczepią geny tura. Nikt jednak jeszcze nie próbował takiego sposobu klonowania. Stosowana dzisiaj metoda zakłada transfer całego jądra komórkowego wraz z materiałem genetycznym. Jednak w przypadku tura się nie sprawdzi, bo naukowcy nie będą dysponować nienaruszonym jądrem komórkowym, a jedynie samym odtworzonym łańcuchem DNA, które mają wszczepić do jądra komórkowego.

 

Jeśli taki transfer się powiedzie, naukowców czeka następna trudność. Na razie nie wiedzą bowiem, co zrobić, by organizm na przykład krowy przyjął jajeczko z genami tura i pozwolił mu się rozwijać. Próby takiego klonowania, zwanego międzygatunkowym (samica jednego gatunku nosi w sobie zarodek z genami obcego gatunku), są już co prawda na świecie podejmowane, jednak dotyczą gatunków żyjących i bardzo blisko ze sobą spokrewnionych, np. zarodek dzikiego kota nubijskiego rozwija się w macicy samicy kota domowego, mającego niemal identyczne geny. A mimo to niewiele tych prób kończy się sukcesem. Ciąże się nie rozwijają albo na świat przychodzą zwierzęta z wadami. Na przykład naukowcom z Hiszpanii udało się doprowadzić do urodzenia przez zwykłą kozę klonu wymarłej kozicy bucardo, ale małe tuż po urodzeniu zmarło z powodu niewydolności płuc.

 

Nawet jeżeli wszczepienie zarodka okaże się sukcesem i narodzi się zwierzę zdolne do życia, nie wiadomo także, co wyjdzie z takiego klonowania. Być może efektem będzie tylko dziwaczna krzyżówka tura z krową, która w dodatku wcale nie wystarczy do odtworzenia gatunku. Do tego potrzeba bowiem genetycznej różnorodności, której nie są w stanie zapewnić geny jednego tylko kopalnego osobnika.

 

Problemy mogą pojawić się także wtedy, kiedy sklonowane tury przyjdą na świat. – Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jakie konsekwencje będzie miało wprowadzenie tura do dzisiejszych lasów – mówi Paweł Średziński z WWF. – Od czasu, kiedy zniknęły tury, człowiek bardzo przekształcił środowisko, lasy przecięła gęsta sieć dróg, powstały nowe miasta i wsie. Dziś z trudem, poza Bieszczadami i Podlasiem, znajdujemy miejsce dla żubra. Dla tak dużego roślinożercy jak tur w Polsce po prostu nie ma miejsca.

 

Nie tylko ekolodzy mają wątpliwości. Wielu naukowców zastanawia się, czy skoro po drodze jest tyle komplikacji, a rezultat badań tak odległy i niepewny, warto poświęcać czas i siły na wskrzeszenie wymarłego ssaka. Genetycy odtwarzający jego genom, założyciele Polskiej Fundacji Odtworzenia Tura, nie mają jednak wątpliwości, że praca, którą dziś wykonują hobbystycznie, ma sens. Upatrują go jednak nie tyle w samym przywróceniu do życia zwierzęcia, ile w rozwoju badań, które do tego prowadzą. Analizy genetyczne pozwolą prześledzić drzewo genealogiczne dzisiejszego bydła domowego oraz dowiedzieć się, dlaczego tury wymarły. Badania DNA tura mogą także przynieść nowe odkrycia w inżynierii genetycznej i biotechnologii. Kto wie, czy dzięki misternym manipulacjom genetycznym, łataniu i sklejaniu turzego DNA nie dowiemy się, jak naprawiać wadliwe geny także u człowieka.
Prace polskich naukowców mogą przysłużyć się ratowaniu zagrożonych gatunków. Będzie można wskrzeszać zwierzęta, które znikną z powierzchni Ziemi, stosując sposoby opracowane przy odtwarzaniu tura. – Chociażby dlatego warto nad nimi pracować – uważa prof. Słomski.
Jeżeli takie metody powstaną, nie będziemy już musieli się obawiać, że nasze wnuki zobaczą pandę wielką czy goryla tylko na obrazkach, jak my dzisiaj oglądamy tura. Aby jednak nie oglądały jedynie nędznych stad klonów w ogrodach zoologicznych, trzeba poznać przyczyny wymierania gatunków. Wskrzeszanie będzie miało bowiem sens tylko wtedy, gdy nauczymy się przywracać zwierzęta ich naturalnemu środowisku.

źródło

 

 

Wynikałoby z tego, że sprawa nie jest aż tak prosta jak mogłoby się wydawać.


  • 0



#6

Panjuzek.
  • Postów: 2804
  • Tematów: 20
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

 

3 metry długości i 2 metry wysokości w kłębie.

Waga: 800 do 1000 kg.

Potężny kark, masywna klatka piersiowa, olbrzymie i ostro zakończone rogi rozrastające się ku bokom - takie zwierzę budzi grozę i szacunek.

 

 Skoro dla rzeszy niemieckiej, to był taki symbol, to co powiecie na "Belgian Blue"

ten_byk_wyglda_jak_ywa_gra_samych_mini_p

 

 

 To dopiero jest moc.

Wprawdzie bez ideologii (chyba) Ale rasa ta powstała niewiele później.

 

 

Historia gatunku krowy znanego jako „Belgian Blue” sięga połowy XX wieku. Jego hodowla służy wyłącznie jednemu, co zresztą nietrudno wywnioskować oglądając poniższy film. Ilość mięsa pozyskiwanego z bydła tego gatunku sprawia, że jest on niezwykle cenny i pożądany przez hodowców. Mimo, że hodowla Belgian Blue jest zgodna ze wszystkimi normami i przepisami, patrząc na groteskowo zdeformowane ciało poniższego byka, można mieć wątpliwości co do strony etycznej i humanitarnej hodowania tego gatunku.

http://wiemy.to/post...etycznych-.html


  • 1



#7

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Co można powiedzieć? - KAWAŁ DRANIA :D

Jakby go jeszcze nauczyć "pięć piw" zamawiać, to normalnie - strach się bać :D


  • 2



#8

skittles.
  • Postów: 1323
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

"Wskrzeszenie" Tura to tylko kwestia czasu. Problem moim zdaniem jest innego rodzaju - a mianowicie, gdzie je wsiedlić? Aktualnie nie ma w Polsce (i prawdopodobnie w Europie także) miejsca, które byłoby zdolne do ich przyjęcia. To wielki roślinożerca zajmujący mniej więcej tę samą pozycję w łańcuchu troficznym co żubr. Wszystkie większe kompleksy leśne Polski zdolne do utrzymania takiego zwierzęcia są już obsadzone żubrami w ilościach, które nie raz nawet przekraczają pojemność siedliska (stąd potrzeba dokarmiania żubra i prowadzone odstrzały). Na Tura po prostu nie ma już miejsca, a pojawia się kolejny problem. O ile żubry są duże, ale stosunkowo mało agresywne i stroniące od ludzi, o tyle Tury słynęły ze swej agresji względem człowieka, co z wiadomych powodów jest mało pożądane...Tym bardziej, że nie ma u nas w kraju terenów "dziewiczych" - każdy skrawek każdego lasu jest w ten czy inny sposób przez nas penetrowany, więc wejście sobie w drogę człowieka i Tura byłoby tylko kwestią czasu.


  • 0





Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych