Znalazłam troszkę obszerniejszy materiał więc wrzucę do poczytania dla zaciekawionych 
Chilijska agencja CEFAA, podlegająca tamtejszym Siłom Powietrznym, opublikowała 9-minutowy materiał filmowy zarejestrowany przez załogę wojskowego helikoptera, która podczas dziennej misji patrolowej wzdłuż wybrzeża stołecznego regionu Metropolitana natknęła się na dziwny obiekt.
Należący do Chilijskiej Marynarki Wojennej śmigłowiec AS532 Cougar wyleciał na patrol wzdłuż skalistego wybrzeża na zachód od stolicy kraju. W skład załogi wchodził doświadczony pilot oraz technik, który podczas lotu miał przetestować kamerę termowizyjną. Była 13:52, kiedy na horyzoncie zaobserwował on niespodziewanie inną maszynę.
Obiekt poruszał się równolegle do helikoptera, na podobnej co on wysokości (ok. 1400 m) i z podobną prędkością (ok. 200 km/h). Przelatując nad oceanem, pozostawał widoczny nieuzbrojonym okiem dla obu członków załogi, mimo że znajdował się w odległości 55-65 km od śmigłowca. Niedługo po jego zaobserwowaniu technik włączył kamerę WESCAM MX-15 HD, używaną przez wojsko do celów rozpoznawczych.
Świadkowie stwierdzili, że obiekt obserwowany gołym okiem wydawał się podłużny. Więcej szczegółów ujawniło nagranie, na którym widać, że był to owal z parą "świateł". Wkrótce po jego zauważeniu pilot skontaktował się z dwoma najbliższymi stacjami radarowymi (w tym jedną z Santiago), by zgłosić nierozpoznaną aktywność w przestrzeni powietrznej. Kontrolerzy odpowiedzieli jednak, że nie widzą na radarach innych maszyn wojskowych ani cywilnych. Jak się okazało, radar pokładowy śmigłowca również nie wykrył UFO.
Próbując ustalić, co to, pilot helikoptera starał się nawiązać z niezidentyfikowanym obiektem łączność radiową, ale nie uzyskał odpowiedzi. Nie ścigał go jednak. Po kilku minutach podjął decyzję o zakończeniu misji i zawrócił do bazy, a obiekt w tamtym czasie zaczął znikać świadkom z pola widzenia.
W sumie udało się zarejestrować 9 minut i 12 sekund nagrania, na którym pojawia się tajemniczy obiekt. Obraz z kamery termowizyjnej pokazuje, że dwa jasne punkty emitowały ciepło i miały temperaturę ok. 50 stopni Celsjusza. Nie były one jednak częścią układu wydechowego zagadkowej maszyny, gdyż zdaniem obserwatorów ich umiejscowienie "nie współgrało" z kierunkiem lotu UFO, a "gazy" (być może spaliny) wydostawały się z zupełnie innej strony.
To UFO – twierdzą eksperci
Incydent z udziałem załogi helikoptera został natychmiast zgłoszony Siłom Powietrznym, a te przekazały go do komitetu CEFAA, który rozpoczął śledztwo. Film zdecydowano się upublicznić dopiero po zakończeniu analiz, mimo że badane zdarzenie miało miejsce w listopadzie 2014 r.
CEFAA (skrót od hiszp. Komitet badań nad niezidentyfikowanymi zjawiskami powietrznymi) powstał w 1997 r., a po tymczasowym "zawieszeniu" został reaktywowany w 2009. Jego zadaniem jest analizowanie doniesień o niewyjaśnionych incydentach w powietrzu, które mogą stwarzać zagrożenie dla ruchu lotniczego. Osoby zgłaszające swe relacje do komitetu to często piloci i operatorzy radarów.
Śledztwo w sprawie zdarzenia z 2014 r. rozpoczęto od przesłuchania jego świadków oraz przeanalizowania nagrania, które poddano ocenie cywilnych oraz wojskowych specjalistów z różnych dziedzin – od meteorologii po technologie lotnicze, którym koniec końców nie udało się jednak ustalić, co to było.
– Nie wiemy, co to mogło być, ale możemy powiedzieć, czym to z pewnością nie było – powiedział gen. Ricardo Bermúdez, który kieruje działaniami CEFAA.
Choć zazwyczaj przypadki zgłaszane komitetowi dają się wytłumaczyć błędnym rozpoznaniem balonów, satelitów czy samolotów, niedawno opublikowany incydent należy do elitarnego grona 3 procent zgłoszeń, które nie znalazły racjonalnego wyjaśnienia.
Badając sprawę, Chilijczycy zasięgnęli też opinii ekspertów z Francji, z siostrzanej organizacji GEIPAN. Jedna z hipotez postawionych przez tamtejszych specjalistów mówiła, że załoga helikoptera mogła źle rozpoznać samolot podchodzący do lądowania w Santiago, jednak ta możliwość została szybko wykluczona. Wykluczono również, by incydent został spowodowany przez balon meteorologiczny lub cywilny dron, a Marynarka Wojenna ustami jednego z admirałów zaprzeczyła, by w tamtym czasie w regionie odbywały się jakiekolwiek ćwiczenia wojskowe. Odrzucono także możliwość, by sfilmowany obiekt był pojazdem szpiegowskim należącym do obcego państwa.
Inne rozwiązanie zasugerował astrofizyk Luis Barrera, według którego za obserwację załogi helikoptera mógł odpowiadać kosmiczny śmieć (np. fragment rakiety), który nie spłonął w atmosferze i niewysoko nad ziemią uwolnił skompresowane gazy. Hipotezę tę jednak odrzucono, gdyż pojemnik pod ciśnieniem nie leciałby poziomo i zostałby wcześniej rozerwany w powietrzu.
Wojskowi specjaliści od analizy obrazu orzekli, że nagranie jest autentyczne i przedstawia materialny, trójwymiarowy obiekt kontrolujący swój ruch, odbijający światło i emitujący "jakąś formę energii". Wykluczyli, aby było to stado ptaków, paralotnia, balon lub dron, zaś Alberto Vergara – główny analityk komitetu, orzekł, że obiekt spełnia wszelkie kryteria, by uznać go za "prawdziwe UFO".
Ekspertów najbardziej zaciekawiły dwie rzeczy – to, że obiekt nie był widoczny na radarze i to, że na nagraniu widać, jak wyrzuca on z siebie wspomnianą "energię" w postaci gorącego gazu lub płynu. Wyrzuty miały miejsce dwukrotnie, krótko po sobie i wprawiły specjalistów w osłupienie. Barrera, przyglądając się nagraniu ustalił, że podczas pierwszej emisji "spalin" obiekt wyrzucił materiał z dwóch różnych stron, a powstałe smugi następnie połączyły się w powietrzu.
Nowojorska dziennikarka Leslie Kean, która upubliczniła nagranie z Chile na portalu "Huffington Post" uznaje, że to jeden z najciekawszych przypadków ufologicznych w ostatnich latach pokazujący, że do tego tematu należy podchodzić z pełną powagą. Kean od lat zbiera materiały od pilotów oraz wysokich rangą urzędników i wojskowych, którzy podzielają jej pogląd na temat niezidentyfikowanych obiektów.
Przypadek z listopada 2014 to nie jedyny interesujący incydent, jakim w ostatnich latach zajmowała się CEFAA. W 2013 r. górnicy z kopalni miedzi Collahuasi położonej na wysokości 4,3 tys. m. n.p.m. zaobserwowali w biały dzień manewry metalicznego dysku. Obiekt widziało w sumie 35 osób. Mierzące kilka metrów średnicy UFO wydawało się być sterowane w inteligentny sposób i powtarzało w powietrzu określony schemat ruchów, pozostając widocznym przez ok. dwie godziny. Wykonano kilka zdjęć, a eksperci z CEFAA uznali to zdarzenie za niewytłumaczalne.
W sprawie chilijskiego UFO pozostają pewne otwarte kwestie. Czym był ten obiekt i do kogo należał? Czy to rzeczywiście przybysze z kosmosu czy raczej zaawansowana wojskowa technologia, do której nikt nie chce się przyznać? Jakkolwiek jest, mały kraj z Ameryki Południowej pokazał, że przy odrobinie dobrej woli można badać zagadkę UFO, czym zawstydził mocarstwa, które od dekad utrzymują w tej sprawie zastanawiającą zmowę milczenia.
źródło
