Piszę , bo chciałabym się z wami podzielić czymś co mnie ostatnio spotkało. Pewnie zaczniecie tłumaczyć to w jakiś racjonalny sposób. Od razu mówię:
- Horrorów w ostatnie dni nie oglądałam.
- Schizofrenii nie mam. Psychicznie jestem zdrowa.
- To co piszę to prawda.
Nic nie spadało z półek , żarówy nie mrugały, nic nie stukało, bo u mnie zdarza się to często i ani ja , ani moja rodzina już nie zwracamy na to uwagi. Przywykliśmy do tych dziwnych zjawisk. Czasami goście się wystraszą, ale jak dowiadują się, że to nic strasznego, też się przyzwyczajają.
Jednak...
Jakieś trzy dni temu, w nocy, jeszcze miałam zapalone światło , kątem oka zauważyłam jak coś czarnego zsuwa mi się za łóżko. Nic na łóżku w tym kolorze nie miałam, ale odstawiłam łóżko i nic tam za nim nie było. Pomyślałam , że zmęczona jestem i nic sobie z tego nie robiłam.
Jednak dziś w nocy zdarzyło się coś dziwnego. Leżałam na boku i śniłam. To był chyba LD. Jakiś wysoki , szczupły blondyn, w wieku może 25 lat, odziany w jasno dżinsowe spodnie i białego T-shirta z jakimś pomarańczowo- żółtym obrazkiem, mówił coś do mnie, miał gadanego.... i nagle , coś to wszytko zakłóciło. To coś to ciężki , głośny oddech mężczyzny? psa?, jak te postacie ze slasherów w maskach gazowych na twarzy. Było to tak głośne , że sen pękł jak bańka mydlana. Otworzyłam oczy, było ciemno. Leżałam na boku , na łóżku i dalej słyszałam ten głośny demoniczny oddech. Czułam , że cokolwiek to jest, leży na moim łóżku, za moimi plecami i raczej patrzy na mnie bo słyszałam jak oddycha. Byłam , całkowicie obudzona. Paraliż senny to nie był , bo mogłam się poruszać. Wiecie... Ja w demony nie wierzę, ale... to było pierwsze co przyszło mi na myśl! Bałam się spojrzeć za siebie. Byłam świadoma tego , że rodzice już śpią, a ja w moim pokoju jestem sama. Po chwili ten oddech ucichł i nastąpiła cisza..... Dopiero wtedy się odwróciłam. Nic raczej tam nie było. Spojrzałam w telefon , była godzina 2:00. Już nie kładłam się na bok , ale usnęłam leżąc na wznak. To dyszenie nie mogło być snem , bo mnie z tego snu obudziło.
Psa już nie mam. Duch Shadow'a ( mojego labradorka) mnie nawiedził? To chyba byłoby jedyne słuszne rozwiązanie , bo demony nie istnieją. Tak sądzę.
Przed snem o niczym nie myślałam, no prawie o niczym - Zastanawiałam się czy reinkarnacja na prawdę istnieje i czy jeszcze kiedyś spotkam na swojej drodze Shadow'a.
A co wy o tym sądzicie? Dziwne co nie?