Skocz do zawartości


Zdjęcie

Zagadka z przeszłości


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
16 odpowiedzi w tym temacie

#1

Maraard.
  • Postów: 6
  • Tematów: 2
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Cześć.

Przez dzisiejszą pochmurną pogodę i nudnawy dzień zacząłem czytać historie opisywane przez użytkowników, w których mówią oni o tym jak to oni lub członkowie ich rodzin spotykali się ze zjawiskami paranormalnymi.

Gdyby nie te opowieści pewnie nie przypomniałbym sobie swojej, zwłaszcza, że znam ją tylko z opowiadań. Ale może przejdźmy do sedna.

Historia właściwa wydarzyła się jakieś 19-20 lat temu, gdy byłem jeszcze malutkim berbeciem, który ledwo wyszedł na ten świat z łona matki. Ale początki tego zdarzenia wydają się mieć miejsce kilkanaście, może nawet kilkadziesiąt lat wcześniej.

Gdy urodziłem się, moja mama mieszkała jeszcze u swojej mamy, gdyż zaszła w ciążę młodo i dopiero później wyprowadziła się do mojego ojca. Jest to dość istotny fakt, bo historia raczej ma związek z domem, w którym wtedy przebywałem (a do którego w wieku 14 lat powróciłem). Dom ten ma około 100 lat i jak to w przypadku takich domów bywa, różni ludzie na przestrzeni lat go zamieszkiwali. Najbardziej ciekawą osobą była kobieta, która zaszła w ciążę, urodziła dziecko, a później chodziła po ulicach z pustym wózkiem. Nie wiem co się stało z dzieckiem, sama kobieta prawdopodobnie nie żyje, bo nie była już wtedy młoda, a historię tą opowiedziała mojemu bratu prababcia. Co ciekawe, gdy ja ją o to zapytałem, na jej twarzy pojawił się dziwny grymas i powiedziała ze nie wie o co chodzi i żebym nie pytał jej o takie rzeczy. Zaciekawiła mnie ta sprawa, prababcia co prawda zawsze bardziej lubiła mojego młodszego brata, bo on jest lektorem, ja ateistą, a prababcia jak to starsza kobieta gorliwie wyznaje Pana Jezusa, ale nigdy nie odzywała się tak do mnie, chyba że powiedziałem jej coś niemiłego (a niestety jestem człowiekiem, u którego szczerość często graniczy z chamstwem). Samo więc nasuwa się pytanie dlaczego nie chciała mi powiedzieć czegoś, co powiedziała mojemu bratu. Myślę, że nie ma to raczej związku ze stopniem sympatii, jaką darzy mnie i brata, ale z czymś znacznie ciekawszym.

Wchodzimy już tutaj w sferę, która jak zwykle wywoła kontrowersje, sceptycy zaczną mnie zjadać, że wymyślam i że w ogóle po co to pisze. No właśnie, po co? Nie musicie mi wierzyć, mam to gdzieś, chcę tylko dowiedzieć się czegoś od ludzi, którzy znają się na sprawach paranormalnych lepiej od członków mojej rodziny. No ale, do sedna.

Był to dzień mojego chrztu. Po uroczystościach w kościele wszyscy, wraz oczywiście ze mną w wózeczku, udali się na "opijanie" mojego święta do domu mojej babci, czyli też domu, w którym mieszkałem. Mój wózek stał sobie spokojnie w centrum całego zamieszania, gdy nagle zaczął się bujać, tak, jakby ktoś bujał mnie do snu. W sumie normalna sprawa, prawda? Nie pomyślał tak jednak nikt, kto był wtedy w pomieszczeniu, ponieważ wózek zaczął bujać się sam. Babcia, która mi o tym opowiadała, mówiła, że wszyscy stali i się na to patrzyli, oniemiali z zaskoczenia. Po chwili wózek przestał się ruszać, a goście zaczęli normalnie rozmawiać i reszta przyjęcia minęła już w normalnej atmosferze.

Normalnie jestem dość sceptycznie nastawiony do takich opowieści, ale wątpię, żeby ludzie z mojej rodziny uknuli jakiś spisek, żeby mnie strollować, więc sądze raczej, iż jest to prawdziwe zdarzenie (zwłaszcza, że pytałem o to ludzi wtedy tam przebywających, każdego z osobna i każdy potwierdzał tą samą wersję wydarzeń).

To jeszcze nie wszystko. Nie wiem czy było więcej dziwnych zdarzeń, ale wiem jeszcze o jednym. Po samobujającym się wózku mało się nie udusiłem we własnym łóżeczku. Moją babcię obudził mój zduszony płacz, a gdy wstała przeraziła się, ponieważ zobaczyła moją główkę między szczebelkami łóżeczka, które... było wywrócone. Udało jej się wyciągnąć moją głowę spomiędzy szczebelków dopiero po wyciągnięciu jednego z nich.

Nie wiem czy jedno zdarzenie z drugim miało jakieś powiązanie, ale tak to wygląda. Dom mojej babci jest ogólnie dziwny, ponieważ gdy byłem już starszy (14-20 lat) wielokrotnie czułem zimny oddech na swojej szyi gdy kładłem się spać, słyszałem jakby coś chodziło po strychu (to zapewne kuna albo koty), albo tłukło się w kotłowni (co już jest ciężko wytłumaczyć, gdyż wejście do kotłowni znajduje się od zewnątrz, a drzwi są na noc zamykane na klucz).

Ogólnie to chciałbym wiedzieć, czy teoretycznie jest możliwe, żeby ta kobieta chciała "opiekować się mną" lub zrobić mi jakaś krzywdę Czy jest możliwe, że to ona wywróciła to łóżeczko i wepchnęła mi głowę między szczebelki, czy może kilkumiesięczne dziecko jakimś cudem samo je wywróciło. Nie piszcie tylko od razu, że kłamię, bo sam w 100 % pewny tego być nie mogę, uznajmy więc, że mówimy tu czysto teoretycznie, jakby to się nie zdarzyło (może dzięki temu unikniemy bezsensownych spin :) ) .

Zapraszam do dyskusji ;)


  • 0

#2

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

 

Ogólnie to chciałbym wiedzieć, czy teoretycznie jest możliwe, żeby ta kobieta chciała "opiekować się mną" lub zrobić mi jakaś krzywdę

Teoretycznie - wszystko jest możliwe, chociaż wywracanie dziecięcego łóżeczka do góry nogami i dopiero wtedy wkładanie głowy dziecka pomiędzy szczebelki tego łóżeczka jest dość kłopotliwe - nawet dla ducha. A z tego powodu - mało prawdopodobne.

Bo żeby to zrobić, trzeba by to łóżeczko ponownie podnosić, żeby się do tego dziecka dostać.

 

Prościej byłoby najpierw wcisnąć głowę dzieciaka pomiędzy szczebelki, a dopiero później wywracać łóżeczko do góry nogami (czego oczywiście nie polecam).

 

Chociaż, jak się zastanowić, to trudno znaleźć sens w takim działaniu, bo to w kwestii duszenia dziecka nic nie daje - szczególnie jeśli ma ono już i tak tą główkę pomiędzy szczebelki wciśniętą.

 

ach... Zapomniałbym.

Oczywiście nie da się wcisnąć głowy dziecka pomiędzy szczebelki łóżeczka dziecięcego, bez ryzyka zmiażdżenia mu kości czaszki - z bardzo prostego względu.

Otóż łóżeczka dziecięce są tak projektowane, żeby odległości pomiędzy szczebelkami były na tyle małe, żeby dziecko nie mogło wciskać pomiędzy nie główki.

 

Bo to mogłoby skutkować min. zbyt częstymi przypadkami zgonów (a co najmniej poważnych wypadków) wśród małych dzieci - min. na skutek uduszenia (lub też skręcenia karku).

A tego nie chcieliby ani rodzice, ani producenci łóżeczek.

Że o Państwowym Zakładzie Higieny (wydającym atesty na takie mebelki) nie wspomnę.

Z podobnego powodu, takim dzieciom nie daje się do zabawy np noży, czy urządzeń elektrycznych podpiętych do prądu.

 

O ile więc nie wyczuwasz bo bokach głowy nienaturalnych zgnieceń i zniekształceń czaszki, które na co dzień maskujesz dłuższymi włosami, to możesz śmiało uznać, że nie cała ta historia (opowiedziana ci przez babcię, czy tam rodziców) tak do końca zgodna jest z prawdą.


  • 0



#3

Maraard.
  • Postów: 6
  • Tematów: 2
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Śmieszne jest właśnie to, że mam troszkę dłuższe włosy, bo gdy mam krótsze to wygląda jakbym miał lekkie wodogłowie (o czym najlepszy kumpel nie daje mi zapomnieć). Mam po prostu jakby troszkę większą głowę z tyłu i jakby wyciągniętą trochę do tyłu. Nie jest to bardzo widoczne, trzeba się przyjrzeć. A co do łóżeczka to nie było wywalone na drugą stronę, tylko na bok. Nie wiem jak dokładnie, a niestety nie dowiem się, bo mam małe zatargi z babcią i nie rozmawiamy.


Użytkownik Maraard edytował ten post 03.07.2016 - 14:34

  • 0

#4

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Tu nie chodzi o kształt czaszki tylko jej zniekształcenia - tych rozumiem u siebie nie obserwujesz?

Tak, czy siak, skoro piszesz, że babci udało się wyciągnąć moją głowę spomiędzy szczebelków dopiero po wyciągnięciu jednego z nich, to znaczy ni mniej, ni więcej, że ta głowa była zbyt duża, by ją wcisnąć pomiędzy wspomniane szczebelki bez ryzyka jej uszkodzenia - to raz.

 

Dwa. Jeśli łóżeczko było przewrócone na bok, to ty musiałeś mieć głowę wciśniętą pomiędzy szczebelki tego boku, który był na górze - bo gdybyś miał ją wciśniętą pomiędzy szczebelki boku, który leżał na podłodze, to wtedy... tak - masz rację, wtedy nie moglibyśmy dziś rozmawiać, bo po prostu byś nie żył.

Albo miałbyś skręcony kark albo zmiażdżoną ciężarem łóżeczka głowę (choć najprawdopodobniej i jedno i drugie).

 

I to rodzi pewien problem.

Nie, nie chodzi mi o to, że, biorąc pod uwagę szerokość przeciętnego łóżeczka (czyli 60 cm) i wzrost przeciętnego dziecka płci męskiej do drugiego roku życia (zakładam, że nie byłeś wtedy starszy) - czyli 80 cm, najprawdopodobniej byś się udusił, bo mając głowę za szczebelkami, nie mógłbyś wisząc, dotykać podłogi.

Chodzi o coś zupełnie innego.

Otóż większość łóżeczek dziecięcych skonstruowanych jest tak, że można z nich zdemontować tylko 2-3 szczebelki. Reszta jest zamontowana na stałe do ramy boku.

Producenci przewidują bowiem, że dorastające dziecko, z czasem będzie z łóżeczka wychodziło. Wtedy wyjmuje się właśnie te 2-3 szczebelki i dzieciak może zarówno wychodzić jak i wchodzić do tego łóżeczka samodzielnie.

 

Jeśli więc piszesz, że babcia wyjęła szczebelki żeby ci uwolnić głowę, to szczęśliwie, duch musiał ją ci wcisnąć akurat pomiędzy te szczebelki, które można było wyjmować. Co więcej, musiał też przewrócić łóżeczko w odpowiednią stronę - bo inaczej babcia bez narzędzi typu piła nie byłaby w stanie zdemontować żadnego szczebelka.

Musiałaby je wycinać.

 

Jeszcze ciekawiej sytuacja się przedstawia, jeśli łóżeczko nie stało na środku pokoju, tylko przy ścianie - a coś mi się zdaje, że tak właśnie było.

Bo wtedy, rozumiesz, nie dałoby się go przewrócić w taki sposób, żeby te "wyjmowalne" szczebelki znalazły się w boku, który pozostał na górze - no chyba, żeby ktoś to łóżeczko obrócił najpierw wokół własnej osi.

I tu też powód jest dość banalny - zwykle bowiem tak się ustawia łóżeczka, że wspomniane"wyjmowalne" szczebelki, znajdują się od strony pokoju, a nie od ściany.

 

Widzisz więc sam, że to nie jest taka prosta sprawa z tą twoją historią.


  • 0



#5

Endinajla.

    Empatyczny Demon

  • Postów: 2169
  • Tematów: 162
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

W tym wózeczku , może ty sie ruszałeś i podrywałeś do tego wózek.  A jeśli chodzi o te szczebelki , to całkiem możliwe że, wsadziłeś tam główkę. Zależy jak szeroko były rozstawione i ile obwodu miała twoja główka wtedy :)


  • 0



#6

Maru.
  • Postów: 160
  • Tematów: 4
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

W starych domach podłogi robione są zazwyczaj z długich drewnianych desek, które łatwo się wyginają; stąd mogło się wziąć bujanie wózka.
Szczebelki w drewnianych łóżeczkach łatwo się wypaczają. Wierzę, że bez problemu mogłeś przełożyć przez nie głowę. :)


Użytkownik Maru edytował ten post 03.07.2016 - 17:29

  • 0



#7

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

 Zależy jak szeroko były rozstawione i ile obwodu miała twoja główka wtedy :)

 

Obecna norma dla łóżeczek niemowlęcych określa rozstaw szczebelków w zakresie: 

- rozstaw nie może być mniejszy niż 2,5 cm (tak, żeby nie uwięzła pomiędzy nimi rączka dziecka)

- rozstaw nie może być większy niż 6 cm (tak, żeby dziecko nie mogło przecisnąć miedzy nimi główki)

 

Dawniej normy były mniej wyśrubowane, więc te rozstawy były z pewnością większe ale nie do tego stopnia, żeby dziecko mogło przez nie przecisnąć głowę - bo jakby ją mogło przecisnąć, to bez problemu by się z łóżeczka wydostało. Nie sądzę żeby rozstaw szczebelków łóżeczek z lat dziewięćdziesiątych był większy niż max 12 cm (a być może nawet sporo mniejszy).

 

Musiałem edytować post, bo się zafiksowałem tym "obwodem głowy", a przecież większe znaczenie w tym wypadku ma nie tyle obwód czaszki a jej szerokość.

 

A tu rysunki z wymiarami współczesnych łóżeczek dla niemowląt (wymiary w milimetrach)


Użytkownik pishor edytował ten post 03.07.2016 - 17:49

  • 0



#8

Zaciekawiony.
  • Postów: 8137
  • Tematów: 85
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

 

Oczywiście nie da się wcisnąć głowy dziecka pomiędzy szczebelki łóżeczka dziecięcego, bez ryzyka zmiażdżenia mu kości czaszki - z bardzo prostego względu.

Otóż łóżeczka dziecięce są tak projektowane, żeby odległości pomiędzy szczebelkami były na tyle małe, żeby dziecko nie mogło wciskać pomiędzy nie główki.

Żebyś się nie zdziwił. Znajomi mieli taką sytuację, że dziecko utkwiło głową między szczebelkami i już mieli piłować szczebelki gdy zauważyli że dziecko można wyjąć od drugiej strony - brzuch i pierś były węższe od średnicy głowy i przechodziły między szczebelkami. I w taki zresztą sposób dziecko tam utkwiło. Problemem są też szczebelki wyprofilowane, to jest będące słupkami szerszymi u podstawy. Na dole prześwit jest za mały, ale u góry może być wystarczający. Wtedy dziecko stając na nóżkach może przecisnąć głowę u góry i nie móc jej wyjąc gdy obsunie się na dół.


  • 0



#9

Ana Mert.
  • Postów: 2348
  • Tematów: 19
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Zapominamy, że w tamtych czasach nie w każdy po narodzinach dziecka biegł do sklepu z artykułami dziecięcymi kupić łóżeczko spełniające "normy unijne".

Sama miałam łóżeczko zrobione własnoręcznie przez mojego dziadka, szczebelki rozstawione pi razy oko. Ale incydentów z nim nie było.

 

Za to mając 2,5 roku(!) zdołałam przewrócić na siebie całą meblościankę spinając się po niej. Leżała płasko na podłodze gdy mama przybiegła sprawdzić co to za raban. A ja miałam tyle szczęścia (bo raczej nie rozumu), że skończyło się na strachu. Bo zmieściłam się idealnie we wnęce pomiędzy półkami i nic mnie nie przytrzasnęło.

 

Niewykluczone, że i łóżeczko Maraarda było niewłaściwie zabezpieczone i przewrócił je własnym ciężarem wspinając się a rozklekotane szczeble sprawiły, że w trakcie upadku głowa zdołała się miedzy mini prześlizgnąć. Łóżeczko nie musiało w momencie przybycia babci leżeć płasko na podłodze - mogło zostać wyhamowane np. przez krawędź łóżka albo stojący obok mebel i wisiało po skosie, tak, że między nim a podłogą powstała wnęka zapobiegająca uderzeniu twarzą o podłogę i złamaniu karku. A babcia nie mogła wyjąć dziecka przez strach. Chciała szybko, szybko - a trzeba było metodycznie odnaleźć punkt w którym szczebelki rozchylają się.

Przy czym bardziej prawdopodobne jest, że wcale nie przecisnął przez nie głowy a ciało - jak wspomnieli poprzednicy. Powiedzmy, że się wspinał na barierkę, łóżeczko przewróciło się a on przeleciał przez szczebelki.Tu również coś mogło wyhamować upadek i pozostawić trójkątną lukę między łóżeczkiem a podłogą.

 

Nie wiemy w jakim wieku był Maraard gdy to się wydarzyło a już 1,5roczne dzieci potrafią wykonywać akrobacje godne profesjonalistów w cyrku, wykorzystując do tego meble. Ostatnio byłam w szoku widząc jak 2letnia córka znajomych na moich oczach przelazła przez barierkę łóżeczka, wyższego od niej. I przełaziła tak na zawołanie, w jedną i drugą stronę.


  • 0



#10

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Zapominamy, że w tamtych czasach nie w każdy po narodzinach dziecka biegł do sklepu z artykułami dziecięcymi kupić łóżeczko spełniające "normy unijne".

 

Zacytuję, co napisał autor

 

Historia właściwa wydarzyła się jakieś 19-20 lat temu, gdy byłem jeszcze malutkim berbeciem

2016 - 20 = 1996

 

W roku 1996 Polska rzeczywiście jeszcze nie była w Unii ale normy i atesty dotyczące mebli dla dzieci obowiązywały już wtedy.

Wiem, bo 1995 r sam kupowałem takie łóżeczko dla córki i właśnie na to, czy jest ono atestowane zwracałem uwagę.

Państwowy Zakład Higieny (wydający takie atesty) działa w Polsce od roku 1923, więc choć normy się zmieniają, to nie dajmy się zwariować, że to tylko wymysły unijne.

I umówmy się - to nie były lata 80-te kiedy zdobycie takiego łóżeczka graniczyło z cudem. W latach 90-tych (w ich drugiej połowie), za całkiem nieduże pieniądze można było kupić je bez najmniejszego problemu.

 

Oczywiście, możliwe jest, że było to łóżeczko np. przedwojenne albo ktoś je wykonał własnoręcznie "na oko" ale jakieś założenia przecież trzeba przyjąć.

Ja przyjąłem takie, a nie inne (i to jest też odpowiedź na wpis Zaciekawionego)

Od autora niewiele się dowiemy, bo z babcią jest "na bakier'' jak sam pisał, więc co nam innego pozostaje - zgadywać?

 

To kolejna historia z drugiej ręki, w przypadku której nie znamy podstawowych faktów, a co gorsza - osoba, która ja opowiada także ich nie zna, a mimo to, opowiadana ona jest w tonie wydarzenia niezwykłego.

O przekłamanie w takim przypadku i po tylu latach bardzo łatwo, tym bardziej jak się zdarzeń nie pamięta (tak jak tu) lub nie było ich świadkiem.

 

Przykład z wczoraj.

O godz. 23.00 z okna na parterze, obok mojego balkonu wypadł 23 letni chłopak - świadkiem tego była moja córka.

Jakieś 40 min później, jej znajomy, mieszkający blok dalej, na Facebooku czy tam innym Twitterze, napisał o chłopaku, który wypadł z trzeciego piętra, został opatrzony przez załogę karetki, po czym wrócił na melanż.

Że to niby Polska.

 

Skąd wiedział, że to nie był parter, a trzecie piętro?
Akurat wtedy, kiedy faktycznie załoga karetki badała tego, co wypadł - tamten przechodził obok niej i zatrzymał się zainteresowany zamieszaniem i jakaś kobieta przekazała mu informację o tym trzecim piętrze.

 

Wszystko, jak wspomniałem działo się na przestrzeni 40 minut, a my omawiamy tu zdarzenia sprzed 20 lat, opowiedziane autorowi również przez osoby trzecie.

Tak się właśnie rodzą przekłamania, które mogą pokazać najbanalniejszą nawet historię w zupełnie innym świetle.


Użytkownik pishor edytował ten post 03.07.2016 - 19:15

  • 1



#11

Staniq.

    In principio erat Verbum.

  • Postów: 6626
  • Tematów: 764
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 28
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

To tak jak w Radio Erewań - Czy to prawda, że na Placu Czerwonym rozdają samochody? Radio Erewań odpowiada: tak, to prawda, ale nie samochody, tylko rowery, nie na Placu Czerwonym, tylko w okolicach Dworca warszawskiego i nie rozdają, tylko kradną.

Bez poł litra nie razbieriosz....





#12

Ana Mert.
  • Postów: 2348
  • Tematów: 19
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

 

Zapominamy, że w tamtych czasach nie w każdy po narodzinach dziecka biegł do sklepu z artykułami dziecięcymi kupić łóżeczko spełniające "normy unijne".

 

Zacytuję, co napisał autor

 

Historia właściwa wydarzyła się jakieś 19-20 lat temu, gdy byłem jeszcze malutkim berbeciem

2016 - 20 = 1996

 

W roku 1996 Polska rzeczywiście jeszcze nie była w Unii ale normy i atesty dotyczące mebli dla dzieci obowiązywały już wtedy.

Wiem, bo 1995 r sam kupowałem takie łóżeczko dla córki i właśnie na to, czy jest ono atestowane zwracałem uwagę.

Państwowy Zakład Higieny (wydający takie atesty) działa w Polsce od roku 1923, więc choć normy się zmieniają, to nie dajmy się zwariować, że to tylko wymysły unijne.

I umówmy się - to nie były lata 80-te kiedy zdobycie takiego łóżeczka graniczyło z cudem. W latach 90-tych (w ich drugiej połowie), za całkiem nieduże pieniądze można było kupić je bez najmniejszego problemu.

Rzeczywiście, jestem o 8 lat starsza więc moje łóżeczko podchodziło jeszcze pod lata 80te. Co nie zmienia faktu, że łóżeczka często krążą w rodzinie i służą kolejnym dzieciom przez kilka lat. Zwłaszcza, jeżeli rodzina nie należy do najbogatszych.


  • 1



#13

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Czyli Twoje było to kolejkowe :D
Piękne czasy (mimo wszystko), choćby dlatego, że człowiek bardziej doceniał to co udało mu się z takim trudem zdobyć - i bardziej to szanował.


Co nie zmienia faktu, że łóżeczka często krążą w rodzinie i służą kolejnym dzieciom przez kilka lat. Zwłaszcza, jeżeli rodzina nie należy do najbogatszych.

No, tu - pełna zgoda. Znam to z autopsji.


  • 0



#14

Maraard.
  • Postów: 6
  • Tematów: 2
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Dzięki za odzew i w sumie chyba zgodzę się, że historia mogła być nieco podkoloryzowana przez moją babcię lub ja sam prawie się zabiłem.

 

W starych domach podłogi robione są zazwyczaj z długich drewnianych desek, które łatwo się wyginają; stąd mogło się wziąć bujanie wózka.
Szczebelki w drewnianych łóżeczkach łatwo się wypaczają. Wierzę, że bez problemu mogłeś przełożyć przez nie głowę. :)

 

Szczerze to też o tym myślałem, ale nie słyszałem już więcej o takich przypadkach, a raczej nie mówili by mi o tym konkretnym, gdyby takie rzeczy były tam na porządku dziennym, a raczej powinno by to się wydarzyć jeszcze przynajmniej raz, żeby była to wina podłogi.

 

A co do np. tego oddechu który czułem na szyi? Czy takie rzeczy czasami wam też się zdarzały? Dodam też, że czasami czuje jakby ktoś trzymał mnie za rękę tylko tak troszkę inaczej. Nie wiem czy zorientujecie się o co chodzi, bo sam za dobrze tego nie wyjaśnię, ale czuję tak jakby ktoś mnie leciutko złapał za rękę, a później to miejsce dodatkowo zaczyna leciutko piec

Proszę, tylko nie mówcie, że coś jest ze mną nie tak :(


  • 0

#15

Maru.
  • Postów: 160
  • Tematów: 4
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

A co do np. tego oddechu który czułem na szyi? 

 

Podświadomość ma ogromny arsenał możliwości, żeby robić świadomość w bambuko. ;)


  • 1




 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych