Pierwszy raz słyszę o duchu prowadzącym rower. Jednakże czytając ten temat wpadła mi pewna myśl do głowy. Mianowicie może ktoś z Twojej wioski nosi podobne ubranie do ubrania domniemanego ducha? Z biegiem czasu nic nie rzuciło Ci się w oczy, idąc po chleb i mleko jak to przytoczyłaś?
Rozumiem Cię jak wielki strach wtedy przeżyłaś. Nasz umysł potrafi płatać najróżniejsze figle, i na dowód tego dam Ci przykład z mojego życia: Mój pokój ma okno na oświetloną ulicę, w sposób taki że chodnik, płot parku, słupy oświetlone są światłem. Którejś nocy zaniepokoił mnie jakiś hałas obok mojego domu, zbliżyłem się do okna i ujrzałem człowieka w szarych spodniach, białoczarnej bluzie skierowanego wprost na moje okno. Zupełnie jak gdyby mnie obserwował, czekał tylko aż podejdę i go ujrzę. I wiesz co? Dopiero po dłuższej chwili przetwarzania tego widoku zrozumiałem na co patrzę. Był to po prostu drewniany słup z betonową podstawą na którego ktoś musiał nakleić tamtego dnia ulotki, lecz gra światła, ułożenie, perspektywa, wszystko to złozyło się na to że pierwszym wrażeniem był obserwator patrzący się na mnie.
Pisząc tu tą opowiastkę chciałbym tylko zaznaczyć jak wcześniej wspomniałem. W nocy iluzje wypadają lepiej. Skoro przez jakiś czas na Twojej drodze nie było nic, a potem nagle wyskoczyła ta istota z rowerem to prawdopodobnie był to jakiś zalany w sztok człowiek, w końcu mieszkasz na wsi, wiec sama dobrze wiesz jakie panują realia. Każda wioska ma swoich prezesów pod sklepem, ale też ludzi którzy zwyczajnie przesadzą danego dnia i potem próbują znaleźć w rowach drzwi własnego domu. Mógł się na Ciebie wtedy popatrzeć, a z powodu alkoholu nie odezwał się, nie kontaktował, mógł nawet stwierdzić że coś mu się przesłyszało (myślmy w dwie strony, tak jak on był ledwo widoczny dla Ciebie, tak Ty dla niego, a pewnie nawet jeszcze mniej) i po prostu poszedł dalej. Powróciłaś może na tą drogę za dnia? ujrzałaś jakieś ślady? O ile jestem w stanie uwierzyć w duchy prowadzące rower, o tyle nie uwierze że chodzą przy tym zygzakiem. Masakra, rozpisałem się jak nigdy, tak czy inaczej pozdrawiam