Hej!
Było to około 20 lat temu - ja, kuzynka i nasz kumpel mieliśmy wtedy po jakieś 4-6 lat. Dom na wsi, lato. Okno otwarte na oścież. Wszyscy leżymy na podłodze brzuchem do dołu i coś tam czytamy / bawimy się klockami. Ale generalnie była lekka zamuła bo było za ciepło i nic się nie chciało. Nasz wzrok był zwrócony ku podłodze gdy nagle podnieśliśmy głowy i zobaczyliśmy unoszące się w oknie coś w stylu komarzycy. To coś było jak z innego świata - bardzo duże, zajmowało całe okno. Bezszelestne, nie wydawało żadnego dźwięku. Przekoloryzowane, nasycenie kolorów i same kolory jak z bajki. Straszne - miało ślepia jak u muchy. I przede wszystkim żywe...
Patrzyliśmy na to przez dłuższy moment i ruszyliśmy biegiem po rodziców. Do teraz pamiętam jak ich "przyspieszamy" ciągnięciem za ręce... Oczywiście komarzycy już nie było. Rodzice mimo, że nic nie zobaczyli, do dziś pamiętają sytuację, a więc musieliśmy być wtedy przekonujący.
Zastanawiam się co by było gdyby poddać teraz naszą trójkę (każdy z osobna) hipnozie czy jakiemuś regresingowi.