Skocz do zawartości


Zdjęcie

Latające humanoidy z Polski

latające humanoidy Polska bliskie spotkania

  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
6 odpowiedzi w tym temacie

#1

Legendarny..

    King of Nothing, Slave to No One

  • Postów: 964
  • Tematów: 187
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Oto pięć ciekawych relacji dotyczących spotkań z tajemniczymi humanoidami w Polsce, mających miejsce na przestrzeni wielu lat (1969-2012) i w wielu miejscach kraju. Wszystkie z nich łączy jedna szczególna cecha - humanoidy miały ponoć latać.

 

 

humanoid.JPG

 

 

1. Pościg za latającym humanoidem na Dolnym Śląsku. Lasów, 1969 r.

 

Jesienią 1969 r. grupka młodych ludzi wracających do wsi Lasów z kina w Pieńsku, zauważyła stojącą obok drogi postać. Księżyc oświecał jej szarą twarz pozbawioną wyrazu i ciało, które spowijała błękitnawa mgiełka. Niewiele myśląc, chłopcy rzucili się w pogoń za istotą zauważając, że ucieka przed nimi sunąc tuż nad ziemią i manewrując nad zaroślami. W pewnym momencie humanoid wleciał pod wiadukt i…

 

 

humanoid3.JPG

 

 

Była wczesna jesień 1969 r. w spokojnym zakątku przy granicy PRL i NRD. Świat żył jeszcze pierwszą wyprawą człowieka na Księżyc. Zdawało się, że był to wstęp do wielkiej kosmicznej epopei, ale jak się okazało, do prawdziwie niesamowitych zdarzeń doszło na Ziemi, dokładniej mówiąc między Pieńskiem a Lasowem na Dolnym Śląsku.

 

Choć do polskiej epopei spotkań z humanoidami (którą charakteryzowały przypadki z Emilcina, Przyrodnicy, Goliny, Chałup i innych miejscowości) była jeszcze niemalże dekada wydarzenie, o którym mowa to typowy przypadek o „wysokim stopniu dziwności”. Doszło do niego jesienią 1969 r., najprawdopodobniej między godziną 21:00 a 22:00. Choć pan Marian Borodzicz, główny świadek, nie zapamiętał dziennej daty, wszystkie inne szczegóły bardzo mocno utrwaliły się w jego pamięci. Z pięciu ludzi, którzy tamtej nocy wdali się w pościg za jaśniejącą postacią, żyje trzech. Jak twierdzi mężczyzna, jeden ze świadków (który pamięta to zajście jako tako) mieszka dziś w Szczecinie, zaś u drugiego wszelkie ślady wspomnień powoli zaciera alkohol.

 

Zdarzenie to rozegrało między wsią Lasów a miejscowością Pieńsk (dziś stolicą granicznego powiatu w województwie dolnośląskim), na polnej drodze prowadzącej w stronę wiaduktu, za którym rozciągały się pola.

 

Obcy przy dębie

 

Pięcioro młodych mężczyzn wracało tej nocy z kina. Jak mówi pan Marian, noc była pogodna, księżycowa. Nie pamięta, o czym wówczas rozmawiali, kiedy niespodziewanie ich uwagę zwróciła postać stojąca przy rosnącym na niewielkim wzniesieniu dębie. Mierzyła ok. 170 cm wzrostu i budową ciała przypominała człowieka. Zdawała się uważnie ich obserwować. Pan Marian przypomina sobie, że księżyc oświetlał szarą i pociągłą twarz istoty, na której nie można było dopatrzyć się żadnych szczegółów.

 

 

humanoid4.JPG

Pod widocznym z lewej strony drzewem pan Marian i cztery inne osoby mieli zauważyć dziwną postać.

 

 

- Stało się to podczas powrotu z Pieńska, gdzie byliśmy w kinie, do naszej wsi Lasów – mówi pan Marian. To właśnie wtedy spotkaliśmy tą dziwną, bo o nietypowym wyglądzie postać. Wzrostem podobna do nas (około 170 cm), szara „nieczytelna” twarz, z wyraźnie odznaczającą się częścią „twarzową” i szyjną. Głowę „otaczała” bardzo delikatna żółtawa „poświata”. Natomiast dolne partie tej postaci były „osłonięte” bardzo delikatnym odcieniem błękitu. Co bardzo dziwne, kolory jasne, widoczne dla oka, nie „emitowały” światła poza siebie. Dokładniej, nie oświetlały ziemi i przeszkód „mijanych” (małe pojedyncze krzaczki) przez tą Istotę.

 

Wkrótce potem, w przypływie młodzieńczej fantazji, pan Marian wskoczył na górkę, lecz istota nie poruszyła się. Chwilę później zaczęła się jednak oddalać. Jak się okazało humanoid, którego otaczała delikatna świetlista powłoka, poruszał się nad ziemią i bardzo sprawie manewrując między przeszkodami w postaci zarośli, cały czas utrzymując stałą odległość między nim a „grupą pościgową”. Po chwili istota przyspieszyła. Jak zauważył świadek, w powietrzu poruszała się bezszelestnie, nie utrzymując ponadto widzianej wcześniej otoczki. Niebawem, znalazła się pod wiaduktem i w tym czasie zniknęła świadkom z oczu.

 

- W jej zachowaniu można było zauważyć z jak wielkim zainteresowaniem się nam przygląda – dodaje mężczyzna. Może w wyniku napięcia, a być może aby pokazać „kto tu rządzi”, rzuciłem się w pogoń za „nieznanym”, a moi koledzy za mną. Pościg po otwartym polu w kierunku „torowiska”. Istota nagle skręca w prawo, poprzez pojedyncze malutkie drzewka i krzaczki, które są „omijane” w dość niezwykły sposób (nie dotknięta żadna gałązka) dzięki „płynności” istoty, w przy całkowitej ciszy. Zauważyć muszę , że podczas „pościgu” czytelność kolorów podkreślających kształty (jasno żółty i błękitny) była prawie niezauważalna , natomiast powiem prawdę, dominował kolor szary, który nadal nadawał jej kształt i jej „położenie”. Po „przyśpieszeniu” i „ostrym” skręcie w lewo zginęła nam pod malutkim wiaduktem kolejowym…

 

 

humanoid5.JPG

Łączka po której ścigana miała być istota aż do zniknięcia w pobliżu widocznego w tle nasypu.

 

 

humanoid7.JPG

Przejście pod wiaduktem w pobliżu którego miała zniknąć istota.

 

 

Historia ta została na stałe w pamięci pana Mariana Borodzicza. Przez wiele lat dzielił się on tą opowieścią z innymi, nie znajdując zadowalającej odpowiedzi. Choć trudno taką zaoferować, mężczyzna twierdził, iż pewien dyskomfort sprawiały mu wyjaśnienia wiążące jego przeżycie z doznaniem natury religijnej, co kłóciło się z jego światopoglądem. Zupełnie inaczej patrzył na sens swego spotkania w połączeniu z hipotezami na temat UFO i przybyszów z kosmosu, o których głośno zrobiło się kilka lat później, m.in. w związku ze sprawą Jana Wolskiego. Mężczyzna nigdy też nie stronił od opowiadania o swym przeżyciu, pewien jego realności. Zwidów i przywidzeń nie chce się przecież atakować, a jeśli już, to raczej nie uciekają one sunąc na ziemią…

 

- Całe zajście, w którym braliśmy udział, w początkowej fazie, niewątpliwie przypisywaliśmy treściom religijnym, by w miarę upływu lat (a co za tym idzie, w wyniku nazwę to „ewolucji” młodzieńczych wówczas poglądów) skłonić się bardziej w stronę nauki, postępu i cywilizacji. Podboje kosmosu, nowe technologie i jej osiągnięcia, przybliżanie wszechświata człowiekowi... Opisywane często bardzo wiarygodne spotkania z istotami, przeloty i lądowania UFO bywają podważane i negowane przez „niedowiarków”, ale ja i moi „byli” i obecni żyjący koledzy będziemy zawsze wierzyć. Bo żeby wierzyć w życie na innych odległych planetach, trzeba to „nieznane” spotkać „twarzą w twarz”, ale niekoniecznie stosować nieudane pościgi – dodał.

 

 

humanoid6.JPG

Zewnętrzny wygląd istoty. Jak zauważa świadek, kolory rysunku nie oddają w pełni barw światła otaczającego istotę, które wydawało się być bardziej eteryczne.

 

 

Latający humanoidzi a paraludzie

 

Od czasów powojennych zgromadzono w Polsce wiele relacji na temat bliskich spotkań z humanoidalnymi istotami, którym nie towarzyszyła równoczesna obserwacja niezidentyfikowanego obiektu latającego (UFO). Choć zdarzenia te bywają podciągane i rozpatrywane w terminach ufologicznych, nikt nie wysunął zadowalającej alternatywnej koncepcji tłumaczącej ich pochodzenie. Sytuacji nie ułatwia zadziwiająca różnorodność tych doniesień, co uniemożliwia stworzenie optymalnych scenariuszy i hipotez. Nikt nie wie, jak wiele z tych historii zostało nieopowiedzianych lub podciągniętych pod opowieści o spotkaniach z duchami i straszydłami, z którymi kto wie, łączy je dość dużo.

 

W ciągu ostatniego okresu zarejestrowano kilka innych zdarzeń podobnych do tego, co widziano w 1969 r. w pobliżu Pieńska. Późną jesienią 2000 r. dwóch młodych ludzi (z których jeden wykonuje dziś szanowany zawód) zauważyło w okolicach miejscowości Koniewo (warmińsko – mazurskie) „przelot” dziwnej postaci. Jak mówią świadkowie, którzy wracali nocą do swej miejscowości, na tle lasu zauważyli oni lecącą „bokiem” długowłosą postać, której manifestacji towarzyszyły dochodzące z lasu głośne przeraźliwe dźwięki.

Równie enigmatyczny charakter miało inne bliskie spotkanie z humanoidem, do którego doszło w 2008 r. w Bornem Sulinowie (zachodniopomorskie) i którego świadkiem była 71-letnia mieszkanka Szczecinka. Jak twierdzi, podczas spaceru po byłej jednostce, zobaczyła ona zbliżający się w powietrzu kształt przypominający rosłego mężczyznę, który minął ją i wleciał między las. W czasie spotkania kobieta odczuwała symptomy przypominające paraliż (być może wynikające ze strachu).

 

Kolejnych obserwacji humanoidów posiadających zdolność lotu dokonano w Gliniku na Podkarpaciu (2002) oraz w Niemojkowie. Drugi z przypadków miał szczególnie intrygujący i dwuznaczny charakter, gdyż zaobserwowany „obiekt-stwór” posiadał pewne cechy humanoidalne, ale zdawał się być wykonany z metalu. Tej dziwnej obserwacji dokonał 7 sierpnia 1991 r. rolnik, który wyszedł na pole, aby wyprowadzić krowy. Kiedy zbliżył się do „obiektu” zauważył, że te przypomina wielką „sowę” o okrągłych „płaskich” oczach, w których zgodnie z ruchem wskazówek zegara wirowały czarne źrenice. Pomiędzy nimi znajdował się brązowy wypust, który przypominał nos.

Korpus „stwora” pokrywały lśniące w słońcu, najprawdopodobniej metalowe, łuski. Po pewnym czasie obiekt wzniósł się na ok. 30 m. w górę, potem o mniej więcej drugiej tyle, a na koniec oddalił się lotem poziomym w kierunku sąsiedniej miejscowości. Zdarzenie o podobnym przebiegu, jednak dość kontrowersyjne i trudne w jednoznacznej ocenie miało miejsce w 2004 r. w Lelowie k. Częstochowy.

Wszystkie te historie oprócz tego, że napotykane istoty posiadały zdolność unoszenia się w powietrzu nie wiąże zasadniczo nic. Każda z nich wyraźnie różniła się wyglądem i zachowaniem, co wpływało na przebieg obserwacji. Jeszcze jedną łączącą je cechą jest też jednak fakt, iż dochodziło do nich na odludziu i całkiem znienacka. Gdyby świadkowie znaleźli się w tym miejscu chwilę wcześniej lub później lub gdyby zmienili drogę, z pewnością nie mieliby możliwości uczestniczenia w tych dość surrealistycznych scenariuszach.

Jakby nie patrzeć, z naszego punktu widzenia spotkania te nie mają żadnego określonego sensu. W większości przypadków latające humanoidy oprócz wzbudzania w ludziach przestrachu nie zdają się wykonywać żadnych czynności, których moglibyśmy spodziewać się po przedstawicielach cywilizacji zdolnych do eksploracji obcych planet. Ponieważ w ich przypadkach nie zaobserwowano obecności pojazdów latających czy nawet rodzaju „osobistego napędu”, kwestią otwartą pozostaje ich pochodzenie.

 

Można zasugerować, że tego typu spotkania nie zaczęły się w połowie XX w., lecz znane są ludzkości od dawna, a utrwalone zostały w wierzeniach i niektórych ludowych opowieściach. Urodzony w 1632 r. mieszczański pisarz Jakub Kazimierz Haur w swoim dziele nt. ekonomii, zawarł anegdotę o lecącym w powietrzu „chłopie” niesionym przez złe moce, którego niegdyś na Rusi widział pewien pan. Czy inne podobne opowieści uznawane za legendy, mogą zawierać w sobie elementy historii jak ta, której udziałem był Marian Borodzicz? 

Nie da się zaprzeczyć, że istota spotkana przez grupkę chłopców w 1969 r. przez innych mogłaby być uznana za świętego lub anioła (nadludzka forma, posiadanie aureoli). Pozostaje także zadać sobie pytanie, w jakim stopniu podobne historie dopasowywane są do panujących w danym okresie przekonań i wizji świata. Gdyby historia z 1969 r. wydarzyła się na początku wieku lub wcześniej, z pewnością upatrywałoby w niej albo spotkania z duchem, albo ze świętym. W drugiej połowie XX w., wraz z rozpoczęciem ery lotów w kosmos, wyjaśnienia zaczęły oscylować wokół kwestii życia w kosmosie, zaś dziś coraz częściej mówi się o przybyszach z paralelnych światów czy nawet „niewidocznych” mieszkańcach naszej rzeczywistości.

 

W zetknięciu z tymi wszystkim niezwykłościami i skomplikowanymi, prawdziwym zaskoczeniem jest postawa pana Mariana Borodzicza, który nie bojąc się nieprzychylnych komentarzy (często będących jedyną bronią przeciwko trudnym i niewytłumaczalnym sprawom), mówi o swym doświadczeniu w sposób otwarty i przekonywujący. Sceptycy zarzucający mu uleganie omamom muszą pamiętać, że przewidzenia zwykle nie uciekają przed pięcioma goniącymi je młodymi ludźmi…

 

 

2. Latający humanoid w Koniewie, 2000 r.

 

W 2000 r. w Koniewie (warmińsko-mazurskie) dwaj świadkowie obserwowali przedziwne zajście. Jeden z nich, pełniący bardzo odpowiedzialny społecznie zawód twierdzi, że nie mogło być to nic co da się wytłumaczyć w sposób konwencjonalny.

 

 

Mariusza poznałem kilka lat temu. Łączy nas wspólna pasja, czyli piłka nożna oraz internetowa gra Managerzone. Kiedy zaczynałem przygodę z grą to właśnie on okazał się moim przewodnikiem i pomocnikiem w poznawaniu jej tajników - w ten sposób się zaprzyjaźniliśmy.

 

Mariusz pracuje w Olsztynie, studiuje w Gdańsku. Mieliśmy okazje spotkać się w czasie zorganizowanego przez niego zlotu fanów w Koniewie k. Lidzbarka Warmińskiego. Dotąd nigdy nie rozmawialiśmy o zjawiskach paranormalnych; tak naprawdę dopiero niedawno powiedziałem mu o tym, że tym się pasjonuję. Właśnie po tym, będąc w Koniewie usłyszałem od Mariusza niezwykłą historię, o której postanowiłem, kilkanaście tygodni później porozmawiać z nim szczegółowo tak, aby przedstawić ją czytelnikom.

 

Rozmowa

 

- Mariusz, postaraj się jeszcze raz dokładnie opowiedzieć mi  historię, która przydarzyła ci się kilka lat temu.

 

- Był to jeden z wielu wieczorów, po którym wracałem od kumpla z Koniewa (wieś oddalona od Lidzbarka Warmińskiego o ok. 6 km). Jeździła nas ogromna paczka osób - kto mógł i miał czas zawsze tam jeździł. Mniej więcej w połowie drogi między miastem a tą wsią jest dolina, w której są dwa ostre zakręty otoczone niewielkim laskiem. Tego wieczoru wracaliśmy we dwóch z kolegą. Był to okres przedzimowy, ale śniegu jeszcze nie było. Godzina około 23:00. Wracaliśmy rowerami. Rozmowa toczyła się jak dziś pamiętam o tym, że kolega z osiedla w piwnicy otworzył siłownię i że będzie można tam pochodzić. Wjechaliśmy na prostą dojeżdżając do tej doliny. Mimo, iż pora była późna, księżyc świecił bardzo mocno tak, że było naprawdę wszystko widać.

 

Po ok. 70 – 100 metrach tak jakby w jednym momencie coś kazało nam obojgu spojrzeć w prawą stronę. Jechaliśmy jeszcze wolno, gdy nagle wzdłuż ściany lasu uwidoczniła się lecąca postać. Postać, którą widać było nad wyraz dobrze! Leciała bokiem twarzą odwrócona w naszą stronę. Wtedy zatrzymaliśmy rowery. Kolega bez chwili namysłu odwrócił rower i jak każdy normalnie reagujący człowiek zaczął wiać! Ja nie wierze w duchy, nigdy zresztą nie interesowało mnie to za bardzo. Dlatego szukałem racjonalnego wytłumaczenia co to może być. Z duszą na ramieniu przez kilka, może kilkanaście sekund, w ciszy skupiłem swój wzrok i słuch na tym niezwykłym zdarzeniu. Ku mojemu przerażeniu z lasu dobiegały straszliwe dźwięki. Straszny huk nawet nie wiem do czego można to porównać. Wtedy juz żałowałem, że nie spierniczyłem jak kolega od razu. Uwierz, że odwróciłem rower i z płaczem naciskałem tak mocno na pedały, by tylko dogonić kolegę, który po tych kilkunastu sekundach znikł już z zasięgu mojego wzroku. Dogoniłem go dopiero przed wioską. Wróciwszy do kolegi poprosiliśmy jego mamę, by nas odwiozła do domu samochodem.

 

 

humanoid9.JPG

Miejsce, gdzie miała pojawić się postać

 

 

- Wróciliście tą samą drogą?

 

- Tak, tą samą drogą wróciliśmy, jednak nic tam już nie ujrzeliśmy. Automatycznie nasunął mi się pomysł, by zawsze kiedy wracamy wieczorem z tej wioski przechodząc bądź przejeżdżając, mieć zawsze jakieś jasne światło np. latarkę.

 

- Spróbuj opisać postać, którą widziałeś. Jak wyglądała, czy była w coś ubrana, czy mogłeś rozpoznać płeć, czy ta postać była na jakimś pojeździe?

 

- Postać widać było bardzo dobrze! Leciała bokiem twarzą odwrócona w naszą stronę. Miała długie włosy i około 1,5 -2 metrów wysokości. Wyleciała tak jakby nad drogę i zniknęła w gałęziach drzew. Nie była na żadnym pojeździe, lewitowała lecąc w pozycji leżącej na boku głową do przodu. Była to szara postać, twarzy nie było widać, nie dam rady określić jakiej była płci. W co była ubrana? Hmm... dobre pytanie, odległość około 100 metrów, szara postać, nie jestem chyba w stanie na to pytanie odpowiedzieć. Było widać dokładnie obrysy ciała oraz to, że miała długie włosy. Wiem jeszcze jedno, nie pamiętam, aby było widać konkretne zakończenie tej postaci czyli stopy. Cała postać była szara tak jakby cień....

 

- Była jednak realna, tak? To nie była jakaś projekcja?

 

- Realna, namacalna. Była to realna materia, poruszająca się, żadna projekcja.

 

- Jaka była Twoja pierwsza myśl, gdy to zobaczyłeś?

 

- Mówiłem do siebie spokojnie, spokojnie wyczekaj to „złudzenie” na pewno za chwilę da się to racjonalnie wytłumaczyć. Czasem tak jest, że jak się coś szybko zobaczy to różnie może zostać zinterpretowane, dlatego zapadła moja decyzja o pozostaniu i skupieniu się. Potem już złudzeń nie było i myślałem tylko o tym, by jak najszybciej dotrzeć do kumpla.

 

- Postaraj się teraz skupić na tym dźwięku. Do czego to było podobne? Huk? Grzmot?

 

- Hmmm to był na pewno huk. Ciężko jest to opisać, bardziej potrafię to naśladować niż opisać do czego było to podobne.

 

- Może trzaski?

 

- Nie trzaski, huk potężny, huk który cichł i zaczynał się na nowo.

 

- Może coś jak samolot?

 

- Nie, nie, nie. Tak jakby, nie wiem, komin przewalony runął o ziemie i sam ten huk - to coś takiego.

 

- Widzisz powiązanie między postacią i jej ruchem a dźwiękiem?

 

- Powiązanie? Nie, nie widzę żadnego. Wtedy tam na miejscu nie było to dla mnie ważne, liczyło się tylko szybkie oddalenie się. Później kiedy się nad tym zastanawiałem nie odnajduję niczego poza jednym... strachem.

 

- Ile to mogło trwać? Minuta? Dwie?

 

- Łącznie z nasłuchiwaniem troszkę mniej niż minuta.

 

- Twój kolega też widział tę postać?

 

- Tak.

 

- Ale uciekł od razu tak?

 

- Ta postać przeleciała dość szybko, jakieś 3-6 sekund. On od razu po tym zawrócił i wiał.

 

- Czekaj, więc Ty zostałeś i patrzyłeś, na co?

 

- Nie patrzyłem, bo ta postać zniknęła między gałęziami drzew. Ja wyciszyłem się, zatrzymałem oddech i nasłuchiwałem.

 

- Ale zostałeś, więc patrzyłeś na drzewa i słyszałeś ten dźwięk, tak?

 

- Skupiłem się na tym lasku i usłyszałem ten dźwięk.

 

- Słuchaj… po tym jak o tym gadaliśmy wysłałem Ci ten film z Meksyku z latającym humanoidem, powiedziałeś później, że "spadłeś z krzesła", czy to było coś takiego?

 

- Nie. Spadłem z krzesła, bo ci ludzie nagrali coś co mnie przeraziło i wstrząsnęło, kiedy pomyślałem jak bym to ja to widział na żywo to...

 

- Ale Ty widziałeś coś jeszcze bardziej niezwykłego!

 

- Ciężko mi się odnieść czy bardziej niezwykłe było to co ja widziałem. Wiem, że widziałem, ja to bardzo przeżyłem na miejscu i później. To dla mnie najbardziej niezwykła i przerażająca chwila w życiu.

 

- Kiedy to było? Ile miałeś wtedy lat?

 

- Mniej więcej była to późna jesień 2000 roku, miałem wtedy lat 17. Kolega mój jest 5 lat starszy ode mnie więc miał wówczas lat 22.

 

- Mariusz, wiem że z tym miejscem wiążą się różne lokalne legendy, opowiedz historię tego miejsca.

 

- W lesie tym są ruiny jakiegoś domu. Ludzie z tej wioski, starzy mieszkańcy, mówią że mieszkało tam młode małżeństwo, które zostało zastrzelone przez Niemców.

 

- Mówiło się o różnych dziwnych zdarzeniach w tym miejscu, tak?

 

- Jeden mieszkaniec tej wioski opowiadał mi, że wracając wieczorem słyszał odgłos ostrzenia kosy osełką. Faktem jest też, że dwoje mieszkańców wioski zabiło się właśnie dokładnie w tym miejscu jadąc samochodem.

 

- Ty miałeś też inne niezwykłe doświadczenia związane z tym miejscem, tak mówiłeś.

 

- Jechaliśmy z kumplami do domu, też późno było, z naprzeciwka wyjechało nam światło – motor, więc nie wzbudziło to rewelacji w nas - dziwnie się zrobiło kiedy motor ten przejechał obok nas nie wydając żadnego dźwięku, nic, nawet dźwięk bieżnika o asfalt słychać było w rowerach, a tam nic. Motor ten dalej pojechał przy zapalonym świetle jadąc pod górę zupełnie bez głosu.

 

- Zniknął?

 

- Zatrzymywaliśmy się tam często na papierosa w dzień, ponieważ była to mniej więcej połowa drogi, to takie rzeczy jak spadająca gałąź z drzewa na kogoś z nas czy zerwanie się raptem silnego wiatru po pewnym czasie już nikogo nie dziwiła. Tak, pojechał dalej ze światłem bez głosu.

 

- Ktoś był na tym motorze?

 

- Tak, postać w kasku. Normalny człowiek na normalnym motorze. Mi się wydaje, że był to motor typu WSK, ale lampa była duża jak od ETZ 150.

 

- Powiedz mi więc jak sobie to wszystko tłumaczysz? Przecież musieliście to wszystko obgadywać, przeżywać?

 

- Coś czego zupełnie się nie spodziewałem i nigdy nie przypuszczałem, że coś podobnego mnie spotka. Dla mnie było to zobaczeniem czegoś niezwykłego co wywołało we mnie strach i lęk. Odcisnęło się w mojej psychice, bo panicznie się wtedy bałem. Na tyle, że kiedy rozmawiamy o tym w środku czuje niepokój...

 

 

3. Latający humanoid w Manasterzu, 2005 r.

 

„Któregoś dnia, podczas prac przydomowych, zauważyliśmy na niebie coś, co przypominało człowieka” - rozpoczyna swą relację o zagadkowej latającej istocie pani Anna z Manasterza. Jak udało się ustalić Arkowi Miazdze, humanoid pikował w dół w stronę niewielkiego lasu. Wszystko działo się na oczach siedmiu świadków. Dwoje postanowiło ruszyć na poszukiwania „rozbitka”…

 

 

O tej niezwykle ciekawej sprawie dowiedziałem się w lutym 2014 r. od 18-letniej mieszkanki Manasterza leżącego ok. 30 km na południe od Rzeszowa. W 2005 r. w towarzystwie członków rodziny obserwowała ona zagadkową postać opadającą w kierunku pobliskiego zagajnika. Od tego czasu próbowała odpowiedzieć sobie na pytanie, co to było. Inni świadkowie nie byli już jednak tak chętni do dzielenia się swoimi przeżyciami…

 

Do zdarzenia doszło w połowie października 2005 r., po zachodzie słońca, gdy na dworze robiła się szarówka. Kilka osób wykonywało wówczas przydomowe czynności. Wśród nich była kilkuletnia Anna. Nie wiadomo, kto jako pierwszy zauważył dziwną postać, jednak wkrótce uwagę wszystkich siedmiu świadków przykuł opadający ku ziemi „obiekt”.

 

Pani Anna opisuje to następująco:

 

„Mieszkam niedaleko małego lasku. Któregoś dnia, podczas prac przydomowych, zauważyliśmy na niebie ‘coś’, co przypominało człowieka (miało głowę i kończyny), ale leciało - a raczej spadało - bardzo powoli w kierunku ziemi (nie miało żadnego spadochronu czy czegoś w tym stylu). Oprócz tego obracało się wokół własnej osi, równie wolno.

 

Niestety, takie to były czasy, że nie każdy miał super aparat w telefonie, dlatego nikt tego nie uwiecznił. Było dość daleko, więc nawet dziś byłoby to jedynie maleńką kropką na zdjęciu. Według mnie jakieś 50 m. od ziemi to było, ale co do tego mamy różne wersje. Niektórzy twierdzą, że jakieś 10 m. nad drzewami.”

 

Z początkowych ustaleń Pani Anny wynikało, że istota mogła znajdować się nawet w odległości 1-2 km, co jednak jest mało prawdopodobne. Przy takim dystansie trudno byłoby jej dostrzec zapamiętane szczegóły. Korzystając z aplikacji Google Earth ustaliliśmy, że rzeczywista odległość obserwatorów od istoty wynosiła ok. 300 m. w linii prostej.

 

Postać była ciemnego koloru i mogła mieć ok. 180 cm wzrostu. Co ciekawe, opadała bardzo „płynnie”, zataczając koła (pełen obrót zajmował jej ok. 10 s.). Istota miała dobrze widoczne kończyny oraz głowę, która zdawała się lekko przechylona na bok. Świadkowie, z racji odległości, nie dostrzegli innych szczegółów jej wyglądu, w tym ubrania. Humanoid nie wykonywał też żadnych ruchów rękoma czy nogami.

 

 

humanoid2.jpg

 

 

Opadanie postaci trwało ok. 3 min. Potem dwóch członków rodziny Pani Anny udało się w to miejsce, by odnaleźć „rozbitka”, ale niczego tam nie znaleźli.

 

„Było ciemno, a oni nie mieli latarki. Nie znaleźli tam nic. Mieli tylko wrażenie, że coś chce ich stamtąd odpędzić, że nie powinni tam być. Tak mi opowiadali po powrocie” - relacjonowała.

 

 

humanoid1.jpg

 

 

To w zasadzie wszystko, co udało mi się ustalić na temat tego enigmatycznego zdarzenia. Analizując tę obserwację od strony krytycznej można uznać, że wywołał ją balon-zabawka zniesiony przez wiatr. Osobiście takie wyjaśnienie mnie nie satysfakcjonuje, głównie ze względu na bardzo płynny ruch obiektu w dół. Po drugie, para obserwatorów udała się potem na miejsce zdarzenia, ale niczego nie znalazła.

 

Okolica, gdzie doszło do obserwacji do dość odludny teren. Domy są tam porozrzucane w dość dużej odległości od siebie. Co ciekawe, o podobnych obserwacjach unoszących się w powietrzu postaci donoszono z nieodległego, słynnego Glinika k. Ropczyc, nazywanego "strefą anomalną".

 

 

4. Latający humanoid w Bornem Sulinowie, 2008 r.

 

W marcu 2008 r. 71-lenia mieszkanka Szczecinka wraz z mężem wybrała się do lasu w okolice Bornego Sulinowa. Niespodziewanie w pobliżu ruin zabudowań wojskowych ujrzała unoszącą się postać, a właściwie jej zarys. Mglista sylwetka otoczona białym konturem unosiła się tuż nad nią. Kobieta nie mogła się ruszyć… Po chwili rzuciła się do ucieczki.

 

 

Do zdarzenia doszło w marcu 2008 r. (prawdopodobnie 23 lub 30), lecz ustalenie dokładnej daty po pół roku od tych wydarzeń stanowiło dla pani Izydory pewną trudność. Świadek pamiętała jednak,że była to niedziela. Zdarzenie miało miejsce w ruinach poradzieckiej bazy wojskowej. Tego dnia 71-letnia Izydora K. ze Szczecinka wraz z mężem udała się na weekendową wycieczkę. Po zaparkowaniu samochodu małżonkowie rozeszli się: mąż skierował się do lasu, podczas gdy ona, ruszyła powoli w stronę ruin. Wszystko rozegrało się ok. 13-14.

 

Po krótkim spacerze kobieta postanowiła wrócić do samochodu. Niespodziewanie chwilę potem ujrzała unoszącą się w powietrzu postać, a właściwie jej zarys. Jak wspominała, była to masywna, mglista sylwetka człowieka unosząca się kilka metrów nad ziemią. Pani Izydora mogła jednak odróżnić jej kształt z powodu wyraźnego, jasnego konturu.

 

Świadek stanęła jak sparaliżowana i nie mogła wydać z siebie głosu. Istota w pewnym momencie znajdowała się tuż nad nią, „w odległości dwóch kroków". Sylwetka wisiała nieruchomo z rozłożonymi rękoma („jakby do lotu" - jak opisała to pani Izydora). Po chwili kobieta zdołała odejść kilka metrów w kierunku stojącego nieopodal samochodu. Kiedy znalazła się przy nim spostrzegła, że postać ruszyła, powoli zbliżając się w jej kierunku. Niebawem po raz kolejny przemknęła nad kobietą niknąc gdzieś w lesie. Pani Izydora pośpiesznie zawołała męża prosząc go o powrót do domu. Nie powiedziała jednak, co zobaczyła. Sprawa wydała się dopiero po dwóch dniach.

 

 

humanoid8.jpg

Luźna rekonstrukcja zdarzenia

 

 

Wygląd istoty

 

Dla jej opisania pani Izydora używała słowa „mężczyzna". Jak dodała, mimo braku widocznych szczegółów, mglista postać sprawiała wrażenie rosłej i silnie zbudowanej; jej wzrost kobieta oceniła na ok. 2 m. Istota poruszała się z rozłożonymi rękoma na wysokości kilku metrów nad ziemią. Ruch był płynny, nie towarzyszył mu żaden dźwięk. Według kobiety, postać wydawała się być „mgłą" otoczoną białym, dobrze widocznym konturem.

 

Czas obserwacji wynosił kilka minut, choć trudno go dokładnie określić. Uwagę zwraca również szczegół dotyczący dziwnego samopoczucia i osłabienia. Kobieta nie potrafi wytłumaczyć skąd się ono wzięło i czy wynikało ze strachu przed humanoidem. Podobnie rzecz ma się z uczuciem paraliżu, które było na tyle silne, że nie pozwalało jej zawołać męża, który przebywał niedaleko. Dziwne samopoczucie ustąpiło, gdy istota zniknęła w koronach drzew. Kobieta tuż po obserwacji nie powiedziała najbliższym, że widziała „latającego człowieka". Bała się reakcji. Po dwóch dniach zdecydowała się jednak przyznać, że widziała „zjawę". Sprawą zainteresował się jej syn, Piotr, który zgłosił przypadek.

 

Sześć miesięcy później, w czasie rejestracji przypadku, kobieta nadal dobrze pamiętała to wydarzenie i żywo je relacjonowała. Jak mówiła, nigdy wcześniej nie spotkała się z żadnym niewytłumaczalnym zjawiskiem; próba wyjaśnienia zajścia z marca przychodziła jej z dużym trudem. Mimo podejścia do sprawy z wielką otwartością, bała się wracać w miejsce, które przedtem wraz z mężem tak często odwiedzała.

 

Co to było?

 

Trudno udzielić wyjaśnień, które byłyby wiążące i satysfakcjonujące. Możemy natomiast wskazać na pewne ciekawe szczegóły. Zjawisko tzw. latających humanoidów stawia przed nami wiele pytań. W przypadku z Bornego Sulinowa interesujący pozostaje wygląd istoty, jej bezdźwięczność oraz możliwy wpływ na samopoczucie obserwatorki. Sprawa jest o tyle dziwna, że trudno w tym przypadku o możliwe konwencjonalne wyjaśnienia. Gdyby był to przezroczysty balon w kształcie człowieka, który nie wiadomo skąd mógł zapętać się w ten rejon, z pewnością w czasie kilku minut obserwacji pani Izydora zauważyłaby to. Trudno również wytłumaczyć sprawę przewidzeniem. Nadmieńmy, że przez cały czas świadek pozostawała świadoma, a chwilowa ekscytacja i paraliż nie wpłynęły zbytnio na jej zdolności percepcyjne.

 

 

5. Spotkanie z humanoidem pod Iłżą, 2012 r.

 

Incydent miał miejsce 4 grudnia 2012 r., przed godziną 17. Wracającej do domu młodej kobiecie drogę przecięła dziwna postać, która sunęła tuż nad ziemią. Była niska, miała gruszkowatą głowę osadzoną na długiej szyi oraz chude kończyny. Co ciekawe, wokół jej pasa znajdowała się „obręcz” z kilkoma światłami, które rozbłysnęły w reakcji na pojawienie się kobiety…

 

 

humanoid10.jpg

 

 

4 grudnia 2012 r., ok. 16:45, dwudziestokilkuletnia mieszkanka miejscowości Błaziny Górne* (gm. Iłża, woj. mazowieckie) wróciła do domu w stanie szoku i podenerwowania. O tym, co zaszło, tak pisała w liście, który nadszedł na adres naszej redakcji 9 grudnia: „Wracałam pieszo od koleżanki. Droga oświetlona była latarniami ulicznymi. Nie było nikogo poza mną, tzn. nikt nie przechodził i nie jechał żaden samochód. W pewnym momencie zauważyłam jakiś ruch. W odległości ok. 5 m., z prawej strony, zauważyłam dziwną istotę. To coś wyszło z posesji, obok której przechodziłam” - pisała kobieta.

 

„Było wzrostu ok. metra, głowa była w kształcie ‘cebulki’. Miało wątłą budowę ciała, poruszało się z mojej prawej strony do lewej, przecinając drogę. Moją uwagę przyciągnęło to, że poruszało nogami, ale nie dotykało podłoża, tylko unosiło się parę centymetrów nad nim. Istota miała na sobie coś w rodzaju pasa z czterema punktami świetlnymi - z przodu, z tyłu i po bokach. Bardzo się przestraszyłam i zaklęłam głośno. W tym momencie światła na pasie rozbłysły żółtym światłem, a istota bardzo szybko znikła po drugiej stronie drogi” - relacjonowała kobieta.

 

Przebieg zdarzenia

 

Z zarejestrowanej rozmowy z panią X (której inicjały i wiek zdecydowaliśmy się utajnić) i jej mężem wynikało, że we wtorek, 4 grudnia, kobieta wróciła do domu w stanie silnego zdenerwowania twierdząc, że zetknęła się z dziwną istotą. Zdarzenie rozegrało się dość szybko, ale odległość między kobietą a humanoidem pozwoliła (mimo panującej szarówki) dostrzec kilka znamiennych szczegółów jego wyglądu.

 

„Uszłam może połowę drogi, może nie, i w pewnym momencie zauważyłam właśnie taką istotę. Najpierw rzuciła mi się w oczy cała postura. Istota była niewysoka - niewiele ponad metr miała. Przechodziła przez drogę. Wyszła ‘z płotu’ pewnego pana - tj. z posesji konkretnego pana, przechodząc przez drogę, gdzie znajduje się dom tego samego pana, tj. jego syna, ale jest niezamieszkały - po prostu stoi dom i nic więcej. Tam zamiast ogrodzenia są takie choinki, leszczyny, trochę drzew.

 

To coś wyszło z ogrodzenia, przechodząc przez drogę, najpierw wolniej, potem przyspieszyło. Na początku rzuciła mi się w oczy cała postura, a głównie mogą uwagę przykuły ruszające się nogi, ale bez stóp i ten pas czteropunktowy, który ‘zauważył’ mnie i błysnął. No ja, kurcze, przestraszyłam się bardzo, zaklęłam i uciekłam. Do samego domu.”

 

Wygląd istoty

 

Humanoid mierzył niewiele ponad metr wzrostu i zdawał się poruszać niewysoko nad ziemią w odległości co najmniej 5 m. od kobiety. Jego sylwetka była ciemna, przez co nie dostrzegła ona innych szczegółów jego wyglądu (np. oczu, twarzy czy palców). Wyraźnie widać było jednak gruszkowatą głowę osadzoną na długiej szyi, dużą w stosunku do reszty ciała, a także chude nogi i ręce. Co ciekawe, według opisu istota nie posiadała stóp, a jej nogi kończyły się - jak określiła świadek - „zaokrągleniem”.

 

Dolne kończyny istoty wydawały się być w ruchu. Pani X określiła, że sprawiały wrażenie „kroczenia”, choć istota nie dotykała nimi podłoża. Charakterystycznym i najlepiej widocznym elementem jej „wyposażenia” pozostawał „pas”, a właściwie obręcz dookoła talii humanoida zawierająca cztery światła, które w momencie konfrontacji z kobietą stały się jaśniejsze (miały kolor żołto - pomarańczowy). Już wtedy stało się dla niej jasne, że nie zaobserwowała nic, co mogłoby mieć racjonalne wyjaśnienie.

 

 

humanoid11.JPG

Rysunek wykonany przez panią X przedstawiający postać oraz zagadkową obręcz ze światłami.

 

 

Po powrocie do domu kobieta opowiedziała o tym mężowi, który choć początkowo chciał udać się na miejsce zdarzenia, zrezygnował z tego pomysłu. Obserwacja humanoida trwała bardzo krótko. Ponieważ kobiet uciekła (co nie dziwi), trudno powiedzieć, co działo się z istotą potem. Incydentowi nie towarzyszyły żadne dźwięki ani anomalne zjawiska, o których często wspominają świadkowie bliskich spotkań (tj. paraliż, strach etc.). Pani X nie zaobserwowała też żadnych świateł ani niezidentyfikowanych obiektów, które mogłyby być związane z tym zajściem.

 

Przypadek spod Iłży to kolejne zaskakujące spotkanie z humanoidem, które otrzymaliśmy w ostatnich latach. Charakterystyczny wygląd istoty (wątła postura, niski wzrost, gruszkowata głowa) nasuwa skojarzenia z innymi przypadkami natury ufologicznej, choć trudno ferować jakiekolwiek wyroki w kwestii natury tego zjawiska. Tajemniczości sprawie dodaje „pas”, który trudno utożsamić z jakimkolwiek konwencjonalnym przedmiotem.

 

Choć pani X nie zaobserwowała w pobliżu pojazdu UFO można przyjąć, że wspomniana przez nią „obręcz” może stanowić „element technologiczny” tego spotkania (czy mógł być to rodzaj „osobistego napędu”?). Na chwilę obecną nie wiadomo, czy istota była widziana przez innych mieszkańców wsi. Zdecydowaliśmy, iż głosowa relacja, personalia kobiety, a także kilka innych szczegółów (m.in. dokładne miejsce obserwacji), pozostaną do naszej wiadomości (nie wiadomo z jaką reakcją sprawa spotka się wśród lokalnej społeczności, choć dość łatwo to przewidzieć).

 

Incydent z Iłży wpisuje się w serię relacji o humanoidach, które otrzymaliśmy w ciągu ostatnich lat. Chodzi o spotkania z istotami unoszącymi się nad ziemią, które zaobserwowano k. Pieńska (1969), w Koniewie (2000) czy Bornem Sulinowie (2008). Wszystkie historie łączy to, że świadkowie mieli szansę obserwowania istot z bardzo bliskiej odległości, co wykluczało możliwość pomyłki. Nie podejmujemy się oceny, czym są te stworzenia, ani skąd pochodzą. Oczywiście rodzi to ogrom pytań, bo jak widać, ktoś dokonuje „rekonesansu” tuż pod naszymi nosami…

 

 

 

Źródło (tekst i fotografie): INFRA

 

źródło (1)

źródło (2)

źródło (3)

źródło (4)

źródło (5)


Użytkownik Legendarny. edytował ten post 31.05.2016 - 22:31

  • 1



#2

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

było

Ale to nie tylko to, bo przynajmniej jeszcze jeden temat o polskich "fruwaczach" tez był.


Użytkownik pishor edytował ten post 22.08.2015 - 19:07

  • 1



#3

Legendarny..

    King of Nothing, Slave to No One

  • Postów: 964
  • Tematów: 187
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Widziałem, szukałem (zawsze szukam, zanim coś wrzucę) i o wrzuconym przez Ciebie temacie wiem. Tam jest tylko jedna relacja z Lasowa, a ja tutaj dałem pięć i pozostałych czterech nie mogłem tutaj znaleźć (a jeśli było ale autor dał taki tytuł, że się nie da znaleźć po słowach kluczowych, to nie szkodzi wrzucić jeszcze raz). Zebrałem wszystkie jakie znalazłem i tą z Lasowa dorzuciłem, żeby było wszystko zebrane do kupy.


  • 0



#4

Dager.
  • Postów: 3079
  • Tematów: 64
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Poza opisem pierwszego przypadku, pozostałe są mi nieznane, lecz to bardzo ciekawe relacje.


  • 0



#5

Wszystko.
  • Postów: 10021
  • Tematów: 74
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 1
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

 

Postać widać było bardzo dobrze! Leciała bokiem twarzą odwrócona w naszą stronę. Miała długie włosy i około 1,5 -2 metrów wysokości.

Tak,oczywiście. Było dobrze widać o 23 w nocy, w zimie, na leśnej szosie. Na pewno.
 

 

jeden z nich, pełniący bardzo odpowiedzialny społecznie zawód

 

Tzn. jaki? dróżnik to też odpowiedzialny społecznie zawód bo jak szlabanu nie zamknie to ktoś może wjechać pod pociąg. Poza tym skoro wtedy miał 17 lat to nie pełnił żadnego zawodu super odpowiedzialnego.


Użytkownik Wszystko edytował ten post 22.08.2015 - 20:41

  • -2



#6

ir0nm0nk3y.
  • Postów: 17
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Ciekawe. Kto wie co dokładnie widzieli..z drugiej strony ciężko uwierzyć w takie historie dopóki samemu nie natrafi się na takie zjawisko (mi się jeszcze nie zdarzyło:))
Czytając ten artykuł przypomniałem sobie jednak historię sprzed wielu lat. świadkami byli moja ciocia i wujek. Wieczorem wyszli przed dom i około 50 m od nich na drodze (dodam że oświetlona była dobrze, bo byłem tam wiele razy) widzieli postać przemieszczającą się po niej. Mówili że sunęła nad ziemią.
  • 1

#7

BassKat.
  • Postów: 172
  • Tematów: 50
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Jako ze moj typ osobowsci to INTP to bardzo chcialbym logicznego wyjasnienia tego zjawiska, skoro to nie plotki to co to moze byc? Duchy?
  • 0




Inne tematy z jednym lub większą liczbą słów kluczowych: latające, humanoidy, Polska, bliskie, spotkania

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych