Szukają go mieszkańcy, Polski Związek Wędkarski i policja. Oficjalny komunikat wydał Urząd Miejski w Strzegomiu. I nie jest to żart, choć brzmi absurdalnie: czy w stawie w Rusku zamieszkał aligator albo inne groźne zwierzę?
Na mieszkańców okolicy padł strach. - Gdyby to były tylko słowa tej dziewczyny - mówią nam w wydziale gospodarki komunalnej i ochrony środowiska w Strzegomiu. - Ale zwierzę widziały jeszcze dwie inne osoby.
Jak mówi nam pracownik wydziału, na brzegu świadkowie znaleźli też dziwne ślady.
Z kolei rzecznik Urzędu Miejskiego w Strzegomiu Grażyna Kuczer mówi o aligatorze. Dlatego władze sprawy nie bagatelizują. Powiadomiono policję, Polski Związek Wędkarski i Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska.
Może to duża ryba?
Na policji są ostrożni. - Zgłoszenie przyjęliśmy i rozmawiamy z Polskim Związkiem Wędkarskim - mówi Magdalena Ząbek z Komendy Powiatowej Policji w Świdnicy.
Pani rzecznik trudno jednak ukryć dystans do zdarzenia. - Może to była po prostu jakaś duża ryba - mówi. - W tym stawie są szczupaki.
Polski Związek Wędkarski ma z kolei hipotezę, że staw w Rusku mógł zamieszkać bóbr lub wydra. Prowadzona jest obserwacja zbiornika, a urząd rozkleił komunikaty z ostrzeżeniem.
- Dzwoniłam do ogrodu zoologicznego we Wrocławiu. Powiedziano mi, że to jak najbardziej możliwe, iż ktoś wypuścił krokodyla do wody - mówi pracownica wydziału gospodarki komunalnej. Taki przypadek zdarzył się już dwa lata temu. Tyle że gada wyciągnięto wtedy z Warty.
Siedem lat temu w dolnośląskich lasach trwały z kolei poszukiwania dużego kota, prawdopodobnie pumy. Wtedy Nadleśnictwo Świdnica wydało zakaz wstępu do lasu i zwołano sztab kryzysowy.
Wydumany stwór?
- Problem z tak zwanymi gatunkami inwazyjnymi w Polsce istnieje i nie dotyczy on tylko fauny, ale również flory - mówi Jan Dzięcielski nadleśniczy ze Świdnicy. - Przykładów jest wiele, m.in. szop pracz, norka amerykańska, żółwie czerwonolice. W czasie wakacji co rusz słyszymy o pumach, małpach (dwa lata temu w Bielawie miały rzekomo poturbować dwóch wyrostków) czy niedźwiedziach. To wszystko tematy, które już przerabiałem na stanowisku nadleśniczego, a dotyczyły naszego regionu.
Wszystkie zgłoszone przypadki się nie potwierdzały. Mimo to działały na wyobraźnię okolicznych mieszkańców, jak również ogólnopolskich mediów.
- Czy w tym przypadku mamy również do czynienia z wydumanym stworem? - zastanawia się Dzięcielski. - Nie wiem, ale znając życie, skończą się wakacje i skończą się też historie o kolejnych grasujących wielkich kotach po ulicach miast czy lasach. Jednak mimo mojego sceptycznego podejścia zawsze zalecam daleko idącą ostrożność. Nigdy do końca nie wiemy, co ludzie hodują w domach i kiedy im się to znudzi i postanowią wyrzucić danego stwora do lasu czy wody.