Skocz do zawartości


Zdjęcie

Sen we śnie.


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
9 odpowiedzi w tym temacie

#1

Sajto.
  • Postów: 2
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Witam, od dawna praktykuję LD (jakieś 8 lat?) wychodziło mi to po mistrzowsku ale później przestało mnie to kręcić i przestałem tego używać, teraz co jakiś czas ów LD mam, lub na życzenie zanim pójdę spać. To co dzisiaj mnie spotkało przeszło wszystkie dziwne akcje jakie do tej pory miałem.

 

Po pracy usnałem na dokładnie 1,5h czyli coś koło pełnego cyklu. Miałem sen w którym nie byłem świadomy (pamiętam niemal całe sny także wiem, że świadomy nie byłem ani chwili). Trwał on jakąś godzinę, moze więcej (w odczuciu). W tym śnie położyłem się spać i zaraz była zmiana sceneri.

Drugi sen trwał jakieś 20 minut(w odczuciu) gdy zaczęło robić się dziwnie. Narastający szept, dziwne postacie i chodząca głowa (wtf? xD) w pewnym momencie poczułem ucisk i wszystko zaczęło wirować. Oczywiście pozornie nie mogłem oddychać i wg więc uznałem to za paraliż. Problem w tym, że paraliż trwa chwilę a w moim odczuciu trwało to jakieś 50 minut. Próbowałem wszystkiego co zawsze mi pomagało a mimo to jakaś siła wciągała mnie w jedno konkretne miejsce. Po jakiś 40 minutach próbowałem siłą wstać w ów śnie i przesiłować się z paraliżem. Po 10 minutach udało mi się i już myślałem, że się wybudziłem. Tylko przekręciłem głowę i widzę czarną sylwetkę i jechana od początku -.-

Kilka minut później już się wybudziłem, cały mokry, serce waliło mi lepiej niż po bieganiu.

 

Nie był to pierwszy raz kiedy sen próbował mnie "wciągnąć" i nie pozwalał wyjść. Podobną akcję miałem jakieś 2 lata temu gdzie przespałem jakieś 14 godzin i obudziła mnie osoba rzeczywista mocnym liściem na twarz (którego w sumie to nie odczułem xD).

 

Czy może być to jakaś choroba neurologiczna? Nie za bardzo wierzę w jakieś "energie" które przyczepiają się do nas podczas OOBE (bo słyszałem takie teorię) ale jeżeli ktoś miał podobne doświadczenie i coś wie to proszę o pomoc.

Dodam, że ów sen miał zbyt realne przesłanie prorocze i wątki nie były jak zwykle chaotyczne a ułożone co w moich snach jest raczej rzadkim zjawiskiem.

 

Proszę o pomoc doświadczonych kolegów z forum.


  • 1

#2

szczyglis.
  • Postów: 1174
  • Tematów: 23
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Choroba to raczej nie, ale z LD ciężko się "odkręcić".
Kiedyś, kilka dobrych lat temu bawiłem się w to około 2 lat, z dużymi sukcesami. Potem przestałem. Przestałem dlatego, że nie byłem w stanie już mieć normalnego snu i z automatu wyszarpywało mnie do świadomego snu. Potrafiłem podczas zasypiania tak podskoczyć na łóżku, że aż otwierałem oczy. Nie byłem po prostu w stanie już zwyczajnie jak kiedyś zasnąć. Do tego podobno podczas jednego z takich "zaśnięć" zaciskałem zęby tak mocno, że moja dziewczyna, która leżała obok obudziła mnie wystraszona, bo myślała, że połamię sobie zęby. Do tego oczywiście każda próba zaśnięcia kończyła się uściskiem głowy i często paraliżem. LD jest fajne, póki się tego chce. Problemy robią się, gdy się już tego nie chce, a przychodzi samo - niejako z automatu.

 

Sny we śnie miałem za to kilka razy, zarówno świadome jak i nieświadome. Te nieświadome to pikuś w porównaniu z tymi świadomymi. Pamiętam jakby to było wczoraj jak utknąłem we śnie i byłem przekonany, że nie dam rady się już z tego wyrwać, bo po każdym wybudzeniu (rzekomym) miałem restart i wiedziałem, że jestem uwięziony we śnie - taki dzień świstaka, którego byłem świadomy. To był prawdziwy hardcore. Ale to tylko raz było tak ekstremalnie.

 

Z innych hardcorowych sytuacji - raz miałem kilka snów w jednym. Śniłem, że śnię sen, w którym śnię, że śpię... To było tak zamotane, że już nie wiedziałem co jest prawdziwe, a co nie. Ale jakoś się w końcu wybudziłem, z każdego po koleji. Taka niby-incepcja, sen we śnie x2.


Użytkownik szczyglis edytował ten post 10.08.2015 - 19:16

  • 1



#3

hääel.
  • Postów: 38
  • Tematów: 6
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Cześć. Miałem podobne doświadczenia.

 

Czy może być to jakaś choroba neurologiczna? Nie za bardzo wierzę w jakieś "energie" które przyczepiają się do nas podczas OOBE (bo słyszałem takie teorię) ale jeżeli ktoś miał podobne doświadczenie i coś wie to proszę o pomoc.

Choroba neurologiczna to to nie jest. Może to być spowodowane nerwicą, ale nie musi. W przyczepiające się energie wierzę, ale to akurat nie ma znaczenia.

 

w pewnym momencie poczułem ucisk i wszystko zaczęło wirować. Oczywiście pozornie nie mogłem oddychać i wg więc uznałem to za paraliż. Problem w tym, że paraliż trwa chwilę a w moim odczuciu trwało to jakieś 50 minut. Próbowałem wszystkiego co zawsze mi pomagało a mimo to jakaś siła wciągała mnie w jedno konkretne miejsce. Po jakiś 40 minutach próbowałem siłą wstać w ów śnie i przesiłować się z paraliżem. Po 10 minutach udało mi się i już myślałem, że się wybudziłem. Tylko przekręciłem głowę i widzę czarną sylwetkę i jechana od początku -.-

Kilka minut później już się wybudziłem, cały mokry, serce waliło mi lepiej niż po bieganiu.

To był hardkorowy paraliż. Miewałem kiedyś takie co noc. W rzeczywistości nie trwało to 50 minut, najwyżej 5-10 minut. Wierz albo nie, ale zapamiętywanie wtedy działa inaczej. Oczywiście odczuwasz każdą minutę, jakby się działa naprawdę, ale to trwa znacznie krócej, niż Ci się subiektywnie wydaje. Jest tak dlatego, że co chwilę zasypiasz i się budzisz i pamięć co chwilę się resetuje.

 

To jedno z najbardziej przerażających przeżyć, jakie mogą się człowiekowi przytrafić. Kiedy ja to miałem, to leżałem w tym stanie często i po kilka godzin (subiektywnie) i przychodziły mi do głowy myśli, że już umarłem i tak właśnie wygląda życie po śmierci :).

 

Miałem wszystko identycznie jak Ty, łącznie z fałszywymi przebudzeniami.

 

Witam, od dawna praktykuję LD (jakieś 8 lat?) wychodziło mi to po mistrzowsku ale później przestało mnie to kręcić i przestałem tego używać, teraz co jakiś czas ów LD mam, lub na życzenie zanim pójdę spać. To co dzisiaj mnie spotkało przeszło wszystkie dziwne akcje jakie do tej pory miałem.

Moja droga była odwrotna. Najpierw miałem paraliże a potem zacząłem praktykować OOBE i LD, między innymi po to, żeby nauczyć się to kontrolować. Pomogło. Umiem się już z tego stanu obudzić.


  • 1

#4

jasnosc.
  • Postów: 52
  • Tematów: 3
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Raz mialem 7 LD pod rzad jednej nocy. Obudzilem sie ostatecznie z taka abstrakcja w glowie, ze... Dlatego dalem sobie z regularnym LD spokoj. Sny we snie tez mi sie zdazaly - to moze jest ciekawe ale jak sie zdaza raz na dlugi czas. Ale nie kilka razy jednej nocy :facepalm:

Jesli moge Ci udzielic jakiejs rady - to po prostu daj spokoj z wywolywaniem LD itd. na dluzszy czas. Samo sie ulozy. Przynajmniej u mnie tak zadzialalo. Jesli regularnie trenujesz to po pewnym czasie staje sie to rutynowe, mozg po prostu automatycznie w ten sposob "spi". Jesli codziennosc dodatkowo przysparza Ci sporo wrazen, niekoniecznie pozytywnych, to potem sa dokladnie takie efekty. Dodatkowo, jesli zdaza Ci sie degustowac jakies uzywki, tez sobie z tym daj spokoj na pare tygodni. Nie mysl o tym za duzo, nie roztrzasaj. To czesty efekt takich praktyk po prostu i z tym sie trzeba liczyc. Dlatego nikomu, kto z ciekawosci chce probowac, nie polecam takich rzeczy jak LD czy OOBE. Nie kazdy potrzebuje tego do rozwoju, nie kazdy musi byc super stabilny emocjonalnie itd. Podejdz do tego ze spokojem.


  • 0

#5

szczyglis.
  • Postów: 1174
  • Tematów: 23
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

 W rzeczywistości nie trwało to 50 minut, najwyżej 5-10 minut. Wierz albo nie, ale zapamiętywanie wtedy działa inaczej. Oczywiście odczuwasz każdą minutę, jakby się działa naprawdę, ale to trwa znacznie krócej, niż Ci się subiektywnie wydaje. Jest tak dlatego, że co chwilę zasypiasz i się budzisz i pamięć co chwilę się resetuje.

A co powiesz na to, że kiedyś śnił mi się cały tydzień życia?

Naprawdę, śniło mi się, że przeżyłem cały tydzień. Tyle to trwało we śnie - całe dnie, gdzie kładłem się spać, budziłem i tak mijały dni. W rzeczywistości, gdy się obudziłem okazało się, że spałem raptem z 6 godzin. Sen to zadziwiające zjawisko czasem.


  • 0



#6

jasnosc.
  • Postów: 52
  • Tematów: 3
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Szczyglis, chcesz powiedziec, ze we snie przerabiales mniej wiecej 1 dzien na godzine? Przezyles caly tydzien we snie, lacznie ze spaniem itd.? Masakra. Jak wygladalo przebudzenie po takim przezyciu?


  • 0

#7

Sajto.
  • Postów: 2
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Dziś jak doszedłem do siebie to tak sobie pomyślałem, że Nolan mógł trafnie ukazać sen w śnie w "Incepcji". Nigdy nie zdołałem pierwszym snem rozszerzyć aż tak postrzegania czasu. Zazwyczaj mam tak, że sen 7,5 godzinny trwa w moim odczuciu maksymalnie 30 minut. Tutaj była to prawie godzina a takie długie, dokładne i wyraźne sny nigdy mi się nie zdarzyły.

 

Druga sprawa. Ludzie opisują paraliż jako coś co dzieje się na jawie. Tzw otwieracie oczy i macie halucynacje, słyszycie dźwięki i tak dalej. Nigdy nie miałem paraliżu na jawie. Zawsze jeżeli mam paraliż to jest to we śnie. Gdy "przeniose" (nie wiem jak to wytłumaczyć?) się do ciała to paraliż ustępuję. Ten paraliż też był zupełnie inny, bo zawsze (zawsze zawsze) objawiał się narastającym dźwiękiem (którego nie potrafię do niczego porównać) i zawsze gdy taki paraliż trwał dłużej niż 5 minut (w odczuciu) to rozsadzało mi głowę. Tutaj nie było tego dźwięku tylko ten szept. Czy to normalne, że mózg tak nagle i gwałtownie zmienił postrzeganie/odczuwanie paraliżu przysennego?

Dodam, że zażywam dopalaczy/narkotyków i innych psychoaktywnych środków odurzających. Nie mam też traumatycznych przeżyć (a przynajmniej tak mi się wydaje).


  • 0

#8

jasnosc.
  • Postów: 52
  • Tematów: 3
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Domyslam sie, ze w przedostatnim zdaniu zapomniales dodac "nie" :)

Zmieniamy sie nieustannie z biegiem czasu. Nieraz zmiany sa dosc skokowe i pewne sprawy w ciagu krotkiego czasu potrafia sie wywrocic do gory nogami. Moze cos sie znaczaco zmienilo w Twoim zyciu ostatnio?


  • 0

#9

karbon.
  • Postów: 21
  • Tematów: 3
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Ja mialem troche inaczej. Zasypialem i zaraz mnie paralizowalo we snie. Zawsze sie pojawiala jakas istota, ktora powodowala ogromny strach i lek. Za wszelka cene probowalem sie wybudzic co bylo dosyc trudne. Bardzo czesto tez umieralem we snach, albo np ktos mnie postrzelil, dzgnal nozem i odczuwalem mega bol (zdarzalo sie tez ze jak rano wstalem to w miejscu tego postrzelenia byl siniak albo zadrapanie). Akurat najwiekszym problemem byly te paralize, bo to one powodowaly najwiekszy strach w snie. Same umieranie jest moze nieprzyjemne, ale nie powodowalo takiego leku. LD praktykowalem wiele lat, ale pomimo swiadomego snu o umieraniu itd cholernie ciezko bylo mi zmienic bieg wydarzen, ochronic sie w snie. Jednak najbardziej hardcorowym snem byla akcja gdize jakas istota (diabel moze) probowal wyrwac mi dusze. Przynajmniej ja to tak odczuwalem, jakby mi klatke rozrywalo i chcialo mnie wyciagnac z ciala. Nie wiem jak u Ciebie, ale ja wtedy chodzilem spac pozno wieczorem jak juz zazwyczaj padalem z nog. Chcialo mi sie spac juz o 24, ale na sile ciagnalem do 1-2. Pomoglo mi wczesniejsze chodzenie spac, jeszcze przed oczuwaniem takiej potrzeby. Wiele negatywnych doswiadczen, ktore mialem do tamtej pory znikly. Doslownie paralize zniknely od razu, czestotliwosc snow z umieraniem i odczuwaniem bolu przy roznych sytuacjach znaczaco zmalala. Przypadek typu sen we snie zdarzyl mi sie zaledwie raz badz dwa, ale bylo to fajne doswiadczenie. Zdarzalo mi sie tez, ze we snie raptem potrafilem porozumiewac sie w innym jezyku - wloskim, gdzie w rzeczywistosci nie umiem praktycznie zadnego slowka. Pewnie to byl tylko jakis wymysl umyslu i w rzeczywistosci to nie byl zaden jezzyk wloski. Badz co badz swiat snow jest niesamowity i jeszcze pewnie nie raz nas zaskoczy.


  • 0

#10

szczyglis.
  • Postów: 1174
  • Tematów: 23
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Pozwolę sobie przekleić mój post z forum FN, gdzie pisałem o zapętleniu swojego snu: http://www.forum.nau...php?f=27&t=4038

 

 

Opowiem Wam historię o epickim i naprawdę mocnym śnie jaki miałem kilka dni temu, było to LD, ale jakie!  :shock:  :mrgreen:
Do dziś jestem pod jego wrażeniem, bo był tak masakrycznie (dosłownie) realny, że wrył mi się w pamięć dość mocno.
Na początek pytanie: ile razy udało się Wam umierać w ciągu jednego snu? Pewnie raz i się budziliście.
U mnie było trochę inaczej - musiałem umrzeć jak najszybciej, żeby umrzeć mniej boleśniej i zamknąć błędny krąg.
Do rzeczy, postaram się to opowiedzieć jak najdokładniej, bo to zamotane było, a wiadomo, że sen logicznie opowiedzieć to jest sztuka. Oszczędzę jednak opisów, typu wyrywanie ze mnie flaków, czy kręgosłupa na żywca.

 

 

Pierwszy epizod: jestem w jakimś holu, na górze, to jakiś biurowiec, dużo szkła i schody (chyba ruchome) w dół. Ja jestem na jakimś 3 piętrze i wiem, że muszę dostać się na parter, by tam ochronić jakąś kobietę. Najpierw była to Naomi Watts, potem też jakaś znana kobieta. Zbiegam więc po tych schodach, mam świadomość, że przed czymś musimy uciec. Za pierwszym razem udaje mi się ją dorwać, zabieram ją, skaczemy do jakiejś niby-windy i tam utykamy, jest tam też wiele innych ludzi. Po chwili dobiegają ludzie, przed którymi wiem, że uciekamy i wiem, że nas zabiją. Za pierwszym razem jest to po strzale w glowę.

 

 

Możecie nie wierzyć, ale autentycznie czułem tą kulę w głowie, tą śmierć i byłem totalnie przerażony. Ten ból był taki...dziwny, niby nie duży, ale świadomość tego, że umierasz była bardziej bolesna. Dziwnie to opisywać, bo to nie był niby fizyczny ból (chociaż i ten był mocny), ale taki jakby bardziej duchowy, gdy czujesz, że "twoje JA" zanika, zapada się w ciemność i nicość.
Po chwili reset. Ta sama sytuacja, drugie podejście, może tym razem się uda ją uratować.
Podejść takich miałem z 5, ciągle zaczynając w tym samym miejscu, z tym samym celem i ciągle ginąć w jakiś mniej lub bardziej wymyślny sposób tam na dole. Jak w grze komputerowej - save/load, tyle tylko, że tutaj realnie. Po którejś z koleji śmierci (a bolały wszystkie), nagle ocknąłem się na jakimś odludziu w jakiejś chacie.

 

 

Od razu wiedziałem, miałem świadomość, że ludzie którzy tu są będą chcieli ponownie mnie zabić.
I tutaj dziwna sprawa - nagle zdałem sobie sprawę, że śnię i że wpadłem w pętlę snów i że za każdym razem, gdziekolwiek bym się nie "ocknął" oni będą chcieli mnie zabić i to w dość masakryczny sposób. Wiedziałem też, że po każdej mojej śmierci rozpocznie się kolejny "sen" z tym samym scenariuszem.
Pamiętam, gdy nagle byłem w scenerii rodem z filmu Hostel, wszędzie krew - ślizgałem się na tej krwi, nie mogłem ustać, tyle jej było, nagle dostałem maczetą w gardło. Realnie czułem, że umieram, czułem jak się wykrwawiam, jak znika mi świadomość.
Wierzcie lub nie, ale to było masakryczne uczucie, nie chciałem umierać, a w myślach miałem coś w stylu "a więc tak to jest jak się na śmierć wykrwawiasz..." Z każdą kolejną kroplą obraz coraz bardziej się ściemniał, trwało to chyba wieczność. Widok był makabryczny, zwłaszcza, że to była moja własna krew. BTW, krew, która wylatywała mi z tętnic na szyji była wręcz ciepła - to było tak realne, że czułem autentycznie ciepło tej krwi i coraz większe mdłości i coraz większe osłabienie w miarę, gdy coraz więcej jej wyciekało. Posoka ze mnie tryskała, z szyji, aż cała uleciała i blackout. Realizm był naprawdę niezły.

 

 

Po chwili kolejny reset, gdzieś na piętrze, wysoko dosyć, ale w pomieszczeniu i stado ludzi pędzących na mnie.
Ja wiedziałem, że postarają się oni, aby ta kolejna śmierć była masakryczna i bolesna i postanowiłem wyskoczyć za okno, żeby zabić się szybko, bo wiedziałem, że i tak mnie zabiją, że na tym ten sen polega i wymyśliłem sobie, że skacząc przez szybę zginę szybciej, bez cierpienia. Wyskoczyłem, zbijając w locie ciałem szybę, ale...
W locie, któryś z tych ludzi złapał mnie i wciągnął spowrotem, więc próbowałem chwycić kawałek wybitej szyby, żeby szybko podciąć sobie gardło, bo wiedziałem, że jeśli tego nie zrobię, to czeka mnie gorsza, torturowa śmierć. Obok leżały inne trupy, wypatroszone, we krwi, wiedziałem, że i mnie to na żywca czeka.

 

 

Nie udało mi się, zabrali mi ten kawałek szkła i zabili w okrutny sposób, krew była wszędzie, znowu bolało.
Potem kolejny reset i nagle zdałem sobie sprawę, że to będzie trwać bez końca i że nigdy się z tego nie obudzę, więc zabiłem się, już nie pamiętam w jaki sposób, ale zrobiłem to i znowu "obudzilem się" w innym miejscu.
Tym razem miałem poczucie, że udało mi się "wyjść z tego koła" i już będzie spokój. Pojawiło się kilka osób, byłem pewny, że to już koniec. Nagle nas zaatakowali, ale tym razem daliśmy radę, pokonaliśmy napastników.
Potem ktoś z nas powiedział, że trzeba to będzie kiedyś powtórzyć i tym razem już się naprawdę obudziłem.
Czemu o tym śnie piszę? Ano dlatego, że jak żyję, to jeszcze nie zdarzyło mi się coś tam zakręconego i bolesnego, bo czułem każdą z tych śmierci i wręcz czułem jak to jest jak się umiera.

 

To dziwne uczucie - takie bolesne wygaszanie świadomości, okropne mdłości (!) i straszna świadomość, że "ekran ci gaśnie" i już nic z tym nie zrobisz. To było tak realne, że ten sen absolutnie ląduje u mnie w TOP10.

Gdybym policzył, zginąłem w tym śnie jakieś 40 razy, opisałem tylko w skrócie. Przeżycie 100% realne, wiedziałem potem, że to LD, ale nie mogłem się z niego "wypętlić", naprawdę powiem Wam, że ostro ryjące banię. Gdy już się NAPRAWDĘ obudziłem i doszło do mnie, że to był tylko sen, to poczułem taką ulgę jak nigdy, bo autentycznie byłem w 100% przekonany, że to będzie trwać i trwać, a ten koszmar będzie sią ciągnął nawet po obudzeniu. Wiedziałem, że tylko śnię, ale wiedziałem też, że nigdy się z tego nie obudzę. No totalny koszmar, jak w najgorszym horrorze i wręcz już prawie się zacząłem z tym faktem godzić, myśląc sobie "no to będziemy walczyć do usranej śmierci, tej lub kolejnej" i wtedy się obudziłem. Aha - i w każdym z tych "snów" miałem pamięć o wszystkich poprzednich "snach" i wszystkich śmierciach jakimi do danego czasu zginąłem. Nie wiem jak to logicznie opisać, ale wiedziałem, że to sen, jednocześnie wiedziałem, że się nigdy nie obudzę, że to będzie trwać, pomieszanie z poplątaniem, ale kto choć raz miał LD ten wie jakie to potrafi być realne i zarazem irracjonalne.
A Wasz jaki rekord śmierci w jednym śnie?
Bo ja to chyba poginąłem na wszystkie możliwe sposoby w ciągu tego jednego snu i mi chyba starczy już na kilka lat takich wrażeń :)


Użytkownik szczyglis edytował ten post 12.08.2015 - 16:14

  • 0





Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych