Skocz do zawartości


Zdjęcie

"Chimera" z Longinówki, Polska (1974)

chimera Longinówka Piotrków Trybunalski łódzkie

  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
12 odpowiedzi w tym temacie

#1

Legendarny..

    King of Nothing, Slave to No One

  • Postów: 964
  • Tematów: 187
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

"Niniejsza historia to niewątpliwie jedno z najbardziej oryginalnych otrzymanych przez nas zgłoszeń. Jest tak trudna w interpretacji, iż opinię o tym, co zdarzyło się latem 1974 r. w okolicach wsi Longinówka, każdy musi wyrobić sobie sam…"

 

Tego typu historie wymagają komentarza. Problem w tym, że nie wiadomo, jak właściwie się do nich odnieść. Utrwalona na nagraniu opowieść pochodzi od prawie 50-letniej kobiety, która jako dziecko zetknęła się z czymś „bliżej nieokreślonym”, a nawet trudnym do nazwania. Przeżycia bardzo głęboko zapadło w jej pamięć i jak mówi, mimo upływu lat co jakiś czas sukcesywnie wraca we wspomnieniach. Do zdarzenia doszło w okolicach wsi Longinówka k. Piotrkowa Trybunalskiego (łódzkie), latem, ok. roku 1974.

 

Z powodu upływu lat i braku innych świadków, zgłębianie tego przypadku nie daje wielkich możliwości manewru. Jak zapewnił syn świadek, opowieść – którą znał od bardzo dawna – nigdy nie uległa zmianom i przez lata była bardzo często wspominana przez jego matkę. Towarzyszyły jej silne emocje, bo jak przekonają się ci, którzy posłuchają nagrania, jest to naprawdę oryginalna sprawa – co najmniej z kilku względów.

 

Przypadek ten otwiera całe spektrum rozwiązań i pozostaje trudny w ocenie, stąd długie rozterki nad tym, w jakiej formie go zaprezentować. Choć niełatwo sklasyfikować tę sprawę, warto zwrócić uwagę na kryjący się w niej ładunek emocjonalny oraz pewne interesujące zbieżności.

 

Opowieść o „chimerze z Longinówki” to bowiem nie tylko relacja o zjawisku paranormalnym. To również historia, która swoją charakterystyką ociera się o demonologię ludową (co oczywiście w żadnym stopniu nie deprecjonuje jej prawdziwości). Warto zaznaczyć, że tereny dzisiejszego województwa łódzkiego to kopalnia ludowych wierzeń i opowieści o spotkaniach z istotami nadprzyrodzonymi – z diabłami Rokitą i Borutą włącznie.

 

Ludowe relacje o spotkaniach z „dziwadłami” z tego rejonu, w tym opowieści o „demonach polnych”, do których pewne podobieństwo nosi przypadek z Longinówki, zebrał prof. Bohdan Baranowski (1919 – 1993). Niezależnie od charakteru związków między nimi a prezentowaną historią, warto zauważyć, iż jest ona przykładem na to, że tego typu folklor „dzieje się” cały czas…

 

 

Nagranie w formie dźwiękowej, głos kobiety został zmodulowany, aby uniemożliwić jej identyfikację:

 

 

 

Źródło: INFRA


Użytkownik Legendarny. edytował ten post 07.08.2015 - 16:33

  • 3



#2

chodzewczapce.
  • Postów: 33
  • Tematów: 6
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

moze to jakaś małpa czy coś ? ta kobieta mówi o dlugim ogonie , twarzy podobnej do ludzkiej . 


  • 0

#3

MEfi..
  • Postów: 412
  • Tematów: 3
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Opis pasuje do:

http://pu.i.wp.pl/k,...Obraz_2_150.jpg


  • 0



#4

tomaszsmieszek7.
  • Postów: 2
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Ta Pani pochodzi ze wsi, zresztą tak jak ja, więc myślę że wie jak wygląda kuna czy łaska, moim zdaniem opis jej nie przypomina.

Wysłane z mojego SM-G357FZ przy użyciu Tapatalka
  • 0

#5

MEfi..
  • Postów: 412
  • Tematów: 3
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Ta pani doznała traumatycznego spotkania z dzikim stworzeniem w wieku kilku lat - to mogło i zapewne wpłynęło na opis tego zdarzenia po kilkudziesięciu latach...

Nie mówię że to na pewno kuna, ale po wysłuchaniu opisu to było pierwsze zwierzę które przyszło mi na myśl.


  • 0



#6

chodzewczapce.
  • Postów: 33
  • Tematów: 6
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Słuchajcie przeciez kuna nie ma ogona jak małpa ;) przyszło mi do głowy że może to wydra . tylko pozostaje kwestia słów które to coś powiedziało . zastanawiam sie czy wydry potrafią mówic :) 


ale w końcu ta pani była wtedy dzieckiem , a dzieci różne rzeczy sobie wyobrażają 


  • 0

#7

Ireth.
  • Postów: 123
  • Tematów: 7
  • Płeć:Nieokreślona
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Niedługo po wysłuchaniu tej relacji zdarzyło mi się zajrzeć do pewnej ksiązki odnośnie ludowych wierzeń polskich, jedna z ilustracji pasowałby do opisu:Zdjecie0085.jpg

 

Zdjecie00_sppxnar.jpg

 

(ilustracja pochodzi z ksiązki "Bestiariusz Słowiański", autorstwa Pawła Zycha i Witolda Vargasa). Zdjęcie nie najlepszej jakości, bo książeczka nei należy u mnie,a obecnie nie mam jej pożyczonej - toteż zdjęcie było na szybko robione telefonem (bo skaner okazał się być niesprawny). Nie mogę zatem podać opisu stwora bezpośrednio z e wspomnianej ksiązki, ale oto podobny opis znalezniony na stronie:

 

https://slowianowier...iekunczy-demon/

 

 

 

PŁONNIK

Zwykle w dziedzinie wierzeń działo się tak, że bogów pogańskiego panteonu z czasem degradowano do rzędu demonów i diabłów. Ów los spotkał także PŁONNIKA. Pierwotnie był to demon opiekuńczy, który chronił zboże. Płonnik znany jest również pod nazwą PLONNIKA lub PLONKA.

W starszych wyobrażeniach PŁONNIK jest ukazywany jako pół-człowiek i pół-diabeł. Ludzie w podaniach zaznaczali, że PŁONNIK zawsze chodzi na czarno odziany. Jedną stopę posiadał ludzką, a drugą psią. Na wsiach opowiadano, że w wigilię św. Jana, przed wschodem słońca, na ukos przechodzi przez łan zboża i sierpem wycina wąziutką ścieżynę. Płonnik idąc, zabierał z kłosów plon. W łanie natomiast miały pozostawać całe pasma o pustych kłosach.

Młodsze wyobrażenia przeniosły cechy PŁONNIKA na człowieka. W XIX wieku w północnej Wielkopolsce tym mianem nazywano człowieka bogatego, któremu idealnie się wszystko w gospodarstwie darzyło. Wówczas mówiono o nim, że „pszenica mu się ze strzechy sypie”. Często takiego bogatego gospodarza pomawiano o to, że zbiera plon z cudzych łanów. Miał postępować w ten sam sposób co demon PŁONNIK, więc przejął jego nazwę.

Źródło: T. Wróblewski, Demony i wyobrażenia demonologiczne.

 

W przytoczonej książce wspomniane jest że płonnik przybierał postać mitycznego stworzernia podobnego do psa, czy też pół psa- pół diabła.


Użytkownik Ireth edytował ten post 25.08.2015 - 05:59

  • 3

#8

Legendarny..

    King of Nothing, Slave to No One

  • Postów: 964
  • Tematów: 187
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Bardzo istotna i ciekawa informacja. A więc posunęliśmy się jednak do przodu w tej sprawie, bo teraz już wiemy z czym mamy do czynienia i że nie był to nonsensowny wymysł kobiety, tylko coś co nasi przodkowie mieli znać już od dawna i zostało to całkiem dobrze opisane, a opis kobiety jest z tym tak bardzo zgodny, że niemal na pewno chodzi właśnie o płonnika. Tak więc pozostają nam chyba tylko dwie racjonalne możliwości, więcej ich nie znajduję:

1. Kobieta, jako urodzona i wychowana na wsi zapewne nie raz miała styczność z polskim, wiejskim folklorem i ludowymi legendami i mitami. Nie musiała czytać żadnego bestiariusza, wystarczyło że mama opowiedziała jej kiedyś o płonniku w ramach bajki. Dlaczego kobieta nic o tym nie wspomina? Usłyszała kiedyś jako dziecko taką straszną bajkę o potworze buszującym w zbożu, bardzo się przestraszyła (chyba każdy pamięta jak takie rzeczy przeżywaliśmy za dziecka) i gdzieś w jej podświadomej pamięci się to wyryło, jednak świadome wspomnienia się ulotniły i na jakiś czas zapomniała. Do czasu aż pewnego razu szła samotnie drogą przecinającą pola, pośród wysokich zbóż. Być może nastąpiły jakieś okoliczności, o których nie pamięta lub sama nie była ich świadoma (człowiek bardzo wiele bodźców odbiera przez podświadomość) i zainicjowało to taki zapłon emocji, w tym strachu, oraz wspomnień - w tym wyryte gdzieś głęboko w pamięci, być może pozostające znowu poza zasięgiem świadomości wspomnienie o buszującym w zbożu demonie o którym mama kiedyś opowiadała. Zadziałała podświadomość i inne czynniki i bum. Może to z czym się spotkała było tylko halucynacją, projekcją tego niemiłego wspomnienia wywołaną przez silne emocje i jakieś zaburzenie percepcji. Wierzę, że kobieta mówi prawdę i rzeczywiście widziała to o czym opowiada, nie oznacza jednak, że musiało to być coś realnego, a halucynacje potrafią być bardzo realistyczne i nie dające się odróżnić od rzeczywistości. Trzeba zauważyć też, że wszelkie okoliczności takiemu zdarzeniu sprzyjały, była sama, w nieco odosobnionym miejscu, mogła się poczuć nieswojo, wszędzie dookoła wysokie zboże, a w nim miał właśnie grasować demon z opowiadań.

2. Kobieta rzeczywiście spotkała się z jakimś stworzeniem - nieskatalogowanym gatunkiem zwierzęcia lub jeszcze Bóg wie czym. W takim wypadku kwestią otwartą pozostawałoby to czy to coś rzeczywiście przemówiło do kobiety ludzkim głosem, bo o ile sama obserwacja tego mogła mieć miejsce naprawdę, o tyle niektóre fakty mogłyby być wciąż halucynacjami, wywołanymi przez silny strach i stres w wyniku spotkania się twarzą w twarz z nieznaym.
  • 0



#9

Ireth.
  • Postów: 123
  • Tematów: 7
  • Płeć:Nieokreślona
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Ja raczej skłaniam się ku bardziej racjonalnym wyjąsnieniom- dopiero gdy każde z nich zostanie obalone, przyjmuję tę drugą - bardziej nadprzyrodzoną opcję :) Moim zdaniem jest jakiś procent, czy też odsetek szansy by ta pani istotnie coś wówczas spotkała - może to był byt nadprzyrodozny? Albo jakieś zwierzę, którego się po prostu wystraszyła...a wiadomo jaka jest dziecięca wyobraźnia, wiele dopowiada, w tym szczegóły kóre wcale nei musiały mieć miejsca. Może faktycznie ów wyobraźnia podsycona była ludowymi opowieściami które kiedyś słyszała w dzieciństwie i umysł to podpasował odpowiednio.... albo po prostu ze strachu wykreowała postać (zniekształciła we wspomnieniach i przezyciach wizerunek jakiegoś zwierzęcia), tworząc obraz czegoś co po prostu przypadkiem odpowiada temu co znalazłam. Albo (co  dość częste) wspomnienie tego co zaszło czasem pojawiało się w jej snach - koszmarach i z czasem zatarło jej się we wspomnieniach co było prawdą, a co snem... zwłaszcza że wówczas była dzieckiem.Tego nie wiemy :)

 

Okazuje się jednak, że faktycznie opowieści o tego typu istotach są znane w polskim folklorze -zatem nei byłaby to jedyna relacja tej kobiety.... nawet jeśli sama wcześniej nie słyszała opowieści o płonku to jej relacja potwierdzałaby że jednak w ludowych opowieściach może kryć się ziarnko prawdy ;) Choć ja skłaniam się ku pierwszemu wyjaśnieniu.

 

 

Swoją drogą kilka lat temu także miałam do czynienia z pewnym zdarzeniem. Mam działkę w jednej z wsi w woj. łódzkim (pomiędzy Głownem, a Brzezinami). Moja działka znajduje się w takiej części wioski, która obecnie jest bardziej odludna - dawne centrum wsi stało się odludziem, a tam gdzie było odludzie stało sie centrum (odkąd wybudowano drogę asfaltową, ale to było na długo nim kupilismy działkę). Od mojego domku do najbliższych sąsiadów pozostaje kilkadziesiąt metrów (nie licząc działki wujostwa, która jest po drugiej stronie polnej drogi). Wokół pola, gdzie niegdzie ruiny gospodarstw, stojące czy to przy drodze czy też pośród pól..... Z jednej strony las, z drugiej....autostrada..... Kiedyś gdy ją budowano, wraz z koleżanką, która wpadła do mnie w odwiedziny poszłysmy na spacer polnymi drogami. Wracając (był lipiec ok godz 18) postanwoiłysmy przejśc przez taki pas nieużytków,  odgradzjący kilka do tej pory uprawianych pól.  Chwasty i trawy są tam dość wysokie, tak że prawie całe sylwetki zasłaniają, a polem nikt się nei interesuje od dawna (co najmniej 17 lat, odkąd mamy działkę...a mijesce to było raczej zostawione same sobie już wcześniej). No i my z ta koleżanką pod ten wieczór szłysmy na skróty przez te zapuszczone pole (wcześniej tego dnia też je przekraczałyśmy,zatem dla nas była to zwykła droga powrotna) i w pewnym momencie pośród gęstwiny traw usłyszałysmy coś.... jakby sapanie jakiegoś zwierzęcia, na początku może psa czy dzika....a potem głośne, cięzko stawiane kroki...W pewnym momencie słychać było jak to coś rusza w naszym kierunku, gdzieś spośród tych traw.... Rozpedzało się, a nad nami władzę przejął strach - bo przecież nei wiedziałysmy co zaraz zobaczymy. Cały czas to jakby biegło w naszą stronę, stapając ciezko i tak posapując. Wybiegłyśmy na  uprawiane pole (ziemniaków) i przebiegnąwszy je z rozpędu obejrzałyśmy się za siebie by spojrzeć czy to coś za nami nie biegnie. Nic nie widziałysmy.... Piszę o tym "coś" bo nie wiem co to było, choć podjrzewam,że to mógł być właśnie dzik, może gdy poczuł się bezpiecznie  zaprzestał pogoni? Albo coś innego, nei wiem...Tak jak pisałam staram się znaleźc zawsze racjonalne wyjaśnienie,bo uważam że wiele z paranomalnych opowieści czasem takei wyjaśnienei właśnie posiada..... :) Zatem zawsze gdy wspominamy tę historię czy ją komuś opowiadamy  tłumaczymy sobie że to był dzik.


Użytkownik Ireth edytował ten post 26.08.2015 - 13:14

  • 1

#10

Legendarny..

    King of Nothing, Slave to No One

  • Postów: 964
  • Tematów: 187
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Fajna opowiastka, wzbudza lekki dreszczyk ze względu na to, że nie wiadomo do końca co to było, bo nie zdołałyście tego ujrzeć. Wiadomo, że najprawdopodobniej był to dzik, co można wywnioskować po ciężkim tupaniu, one chyba właśnie tak się poruszają, usłyszałem nawet w głowie ten dźwięk, pewnie masz na myśli taki jak po uderzeniu pięścią czy jakimś tępym, masywnym przedmiotem w ziemię. Ale ze względu na to, że w końcu tego nie widziałyście zawsze pozostaje ten procent niepewności i tajemniczości. Nie staram się sugerować co innego mogłoby to być, po prostu fajna jest taka niewiadoma, tajemniczość, nieznane, do tego sprzyjające okoliczności miałyście - wieczór, odludna okolica, w pobliżu las i pola a dookoła ruiny starych domów - jest klimat, tylko ta autostrada trochę psuje, chociaż zależy w jakiej ona była odległości. Zawsze jak jestem na wsi w jakimś bardziej odludnym miejscu czy przejeżdżam rowerem przez las, zwłaszcza wieczorem, to jako entuzjasta takich klimatów mam zawsze cichą nadzieję, że spotka mnie coś dziwnego - w tym takim paranormalnym sensie :D . Chyba każda osoba mieszkająca od urodzenia na wsi z jaką się spotkałem miała do opowiedzenia przynajmniej jedną historyjkę czy anegdotkę na temat czegoś dziwnego z czym się kiedyś spotkała. Tam wszelakie dziwne rzeczy mają szerokie pole do ukrywania się przed wzrokiem ludzkim w lasach i innych odludnych miejscach i ukazywania się na moment "kiedy trzeba". Tam ten wiejski folklor jest wciąż żywy, nie tak bardzo jak dawniej ale jest.

Wracając do głównego tematu to też ciekawa i możliwa opcja, że mógł to być byt niematerialny. Sensowna mi się wydaje taka hipoteza mówiąca, że wiele z niewytłumaczalnych zjawisk jak tzw. duchy czy niektóre kryptydy mogą pochodzić z innych wymiarów, być rzeczami materialnymi w innych wymiarach i takimi "prześwitami" przenikającymi do naszego wymiaru. Choć to tylko hipoteza, ale sensownie tłumaczy dziwność, groteskowość i takie wyrwanie z kontekstu wielu tego typu zjawisk, a także nieuchwytność i szybkie pojawianie się i znikanie. Jeśli znajdziemy się w miejscu w którym znajduje się taka dziura międzywymiarowa i zobaczymy przykładowo takiego ducha, to równie dobrze on mógłby także zobaczyć nas i my bylibyśmy dla niego takim samym "duchem" w jego wymiarze. Może w innych rzeczywistościach wszelkiej maści duchy i kryptydy to normalni, materialni mieszkańcy tamtych światów którzy czasem widują nas jako duchy tak jak my ich. To by też tłumaczyło występujące interakcje pomiędzy obserwatorami a duchami i występującą u obydwu stron wzajemną świadomość swojego istnienia. To ciekawa i sensowna hipoteza, oni pojawiają się w naszym wymiarze jako niematerialne prześwity a my w ich, widzimy się wtedy nawzajem, a wszystko dzieje się gdy nastąpimy w naszym materialnym świecie na taką dziurę w nim przez którą prześwituje inny wymiar.

W każdym razie wiemy już, że kobieta spotkała coś co bardzo przypominało płonnika lub nim było. Kwestią otwartą pozostaje czy było to realne czy miało miejsce tylko w jej umyśle, a jeśli realne to czy było to materialne czy nie. I nie wiem czy się tego dowiemy.

Użytkownik Legendarny. edytował ten post 26.08.2015 - 19:55

  • 0



#11

Ireth.
  • Postów: 123
  • Tematów: 7
  • Płeć:Nieokreślona
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

 

Fajna opowiastka, wzbudza lekki dreszczyk ze względu na to, że nie wiadomo do końca co to było, bo nie zdołałyście tego ujrzeć. Wiadomo, że najprawdopodobniej był to dzik, co można wywnioskować po ciężkim tupaniu, one chyba właśnie tak się poruszają, usłyszałem nawet w głowie ten dźwięk, pewnie masz na myśli taki jak po uderzeniu pięścią czy jakimś tępym, masywnym przedmiotem w ziemię.

 

 

Tak, dokładnie tak :) Ale jak wspomniałam to był lipiec ok. 18 czyli jeszcze tak zupełnie ciemno nie było ;) A autostrada znajduje sie jakieś 200 metrów od działki  i tamtego miejsca. Wiem że w trakcie II Wojny przebiegała tam granica  Rzeszy, na polach gdzieś niedaleko rozstrzeliwano ludzi – z tego co się dowiedziałam kiedyś. Jak robiliśmy porządki na działce, tuż po zakupie to znaleźliśmy zakopane w ziemi łuski od karabinów z tamtego okresu. Dlaczego u nas na podwórku? Nie wiem… podobnie jak rozbierało się jedną ze ścian starej obory, (bo nasza działka stanowiła kiedyś siedlisko gospodarstwa) na garaż to znaleźliśmy zagrzebane w ścianie dwa pistolety. Nie były schowane we wnęce, ale ktoś je musiał wrzucić bezpośrednio w cement –zatem mocno zniszczone są. Też nei wiadomo kto i  czemu akurat tam je tam ukrył? 

Choć nie chciałbym przeżywać tego zdarzenia z „dzikiem”, ponownie, bo choć miałyśmy po dwadzieścia kilka lat to jednak człowiek się w takiej sytuacji boi, bo nie widzi przeciwnika, nie wie co mu zrobi i odruchem jest właśnie ucieczka. Bałyśmy się, że coś złego może się stać  - ale to wiadomo  nie musiało być nic nadprzyrodzonego co takie uczucia w nas wywoływało, tylko zwykły strach. Przyznaję, nie wiem co powinnam robić gdy goni mnie dzik – czy ucieczka jest właściwa czy robić lepiej coś co go odstraszy, ale  to pierwsze jest po prostu czymś naturalnym – w każdym razie cieszę się że to coś za nami nie wybiegło. Znajoma ze studiów pochodząca z okolic Łowicza opowiadała że kiedyś za czasów liceum też się czegoś wystraszyli – ale też nie jest właśnie pewna na ile coś było prawdziwe a na ile ze strachu sobie coś wmawiali. Wiem że też było już lato, ale później niż w moim przypadku, było ciemniej i szła ze znajomymi z jednej wioski do drugiej przez taki las…. I słyszeli jak coś za nimi łazi, obserwuje…. Jeden z kolegów myślała że znajomi z drugiej wioski im żarty robią to pobiegł za tym czymś gdy usłyszał, że „to” ucieka… Ponoć po dłuższej chwili wrócił do nich czymś wyraźnie przestraszony, mówił że chyba widział coś dziwnego. Na początku myśleli że chciał ich nastraszyć ale widzieli w jakim jest stanie, nastroju… zaczęli znów się czuć dziwnie, obserwowani ,coś słyszeli… niby coś widzieli ale do końca nie wiedzą coś…słyszeli odgłosy które ich przestraszyły bo nie potrafili ich rozróżnić…jak uciekali coś dziwnego w oddali im drogę przebiegło… ale wiadomo jak to wieczorem w lesie jest, nei wszystko się od początku rozpozna dobrze, albo nie rozpoznaje się – nie zna odgłosów wszystkich zwierząt i dopowiada sobie wiele rzeczy ze strachu.

 

 

 

Chyba każda osoba mieszkająca od urodzenia na wsi z jaką się spotkałem miała do opowiedzenia przynajmniej jedną historyjkę czy anegdotkę na temat czegoś dziwnego z czym się kiedyś spotkała. Tam wszelakie dziwne rzeczy mają szerokie pole do ukrywania się przed wzrokiem ludzkim w lasach i innych odludnych miejscach i ukazywania się na moment "kiedy trzeba". Tam ten wiejski folklor jest wciąż żywy, nie tak bardzo jak dawniej ale jest

Dokładnie tak, moja pochodząca z okolic Piątku (koło Łodzi) babcia opowiadała że mieli we wsi „czarownika”, ludzie się go bali bo  rzekomo zwierzęta  różnie reagowały na jego obecność, albo wpadały w panikę albo robiły się agresywne (głównie psy), czy też chorowały (krowy dawały mleko z krwią, co da się wytłumaczyć jakimś stanem zapalnym). Z innych, bardziej przyjemnych opowieści o nim wiem, że był po prostu zły… jako  człowiek, zwykły śmiertelnik – nie jako czarodziej. Z kolei mój chłopak opowiadał, że we wsi skąd jego babcia pochodziła ( z okolic Kalisza) mawili ludzie że też mają czarownicę, ponoć jakiekolwiek zwierzę się u niej nie rodziło, czy cielak czy pies czy królik – rodziło się martwe.  Mawiano że kobieta rzuca uroki, etc… ale to trzeba by  mamy chłopaka wypytać o tę kobietę bardziej…. Wiec jeśli nie istoty nadprzyrodzone to i w takich magów w folklorze na wsiach wierzono i brano za pewnik ich istnienie :)

 

 

Wracając do głównego tematu to też ciekawa i możliwa opcja, że mógł to być byt niematerialny. Sensowna mi się wydaje taka hipoteza mówiąca, że wiele z niewytłumaczalnych zjawisk jak tzw. duchy czy niektóre kryptydy mogą pochodzić z innych wymiarów, być rzeczami materialnymi w innych wymiarach i takimi "prześwitami" przenikającymi do naszego wymiaru.

 

 

Ciekawa hipoteza ,zwłaszcza jak piszesz te stwory mogą i nas postrzegać jako „zjawy” w swoim świecie :) ale jak jest naprawdę, też nie wiemy możemy tylko przypuszczać.  Podobnie jak możemy gdybać odnośnie wytłumaczenia tej całej historii z głównego tematu:)

 

Poza tym trzeba także pamiętać że ludzie na wsiach w dawnych wiekach często pracowali w polu latem w upalne letnie dni. Bardzo często też opowiadano sobie o tym że róznego rodzaju nadprzyrodzone byty miały atakować w samo południe….jak np. Południca….a pamiętajmy że w okolicach południa często są najwyższe temperatury i lepiej wówczas nei wychodzić z domu…teraz to wiemy, czym to grozi jakie są skutki i przyczyny…dawniej ludzie nei zdawali sobie z  naukowego wytłumaczenia o wyjaśniali wszystko po swojemu….. Więc wiele tego typu spotkań mogły to być halucynacje spowodowane udarem słonecznym ,podobnie jak  obolałe ciała, czy tymczasowy paraliż – folklor miał je przypisywać oddziaływaniu na człowieka mocy nadprzyrodzonych – podczas gdy z medycznego punktu widzenia te opisy ataków to skutki właśnie owego udaru, wynikającego zarówno z przebywania na słońcu w upalne dni, jak i połączenia tego faktu z samą ciężką pracą fizyczną na polu.


Użytkownik Ireth edytował ten post 26.08.2015 - 21:25

  • 0

#12

Boomboom123.
  • Postów: 10
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Czytając tę historię przypomnialo mi się jak moja babcia opowiadała o podobnym zdarzeniu. Będąc nastolatką pojechała na mazury do ciotki, która wysłała ją gdzieś na rowerze. Jadąc tak dróżką przez polanę czy jakiś lasek, babcia zobaczyła coś co opisała jako diabła, gdyż kompletnie nie przypominało żadnego stworzenia. Podobno wyskoczyło tuż przed nią, stało chwilę, ale babcia po chwili obserwacji uciekła przestraszona. To coś było czarne i poruszało się jak człowiek. Nie jestem w stanie ocenić na ile historia jest prawdziwa, ale babcia opowiada mi ją zawsze z wielkim przejęciem i strachem w głosie.
  • 0

#13

Vaqowsky.
  • Postów: 780
  • Tematów: 12
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

CHUPACABRA z Longinówki  :facepalm: 


Użytkownik Vaqowsky edytował ten post 13.05.2016 - 20:00

  • 0



Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych