Skocz do zawartości


Zdjęcie

Niesamowite odkrycie na Wyspie Wielkanocnej


  • Please log in to reply
21 replies to this topic

#16

Zaciekawiony.
  • Postów: 8137
  • Tematów: 85
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Ludzie chcą mieć miejsce gdzie można żyć. Odległość od najbliższych lądów ich tak mocno nie obchodzi, zwłaszcza jeśli na miejscu jedzenia jest dostatecznie dużo. Tak że akurat tłumaczenie "to musiało być miejsce kultu bo nikt nie mógł tam mieszkać, bo było wszędzie daleko" nie ma sensu. Nic nie przeszkadzało Wikingom zamieszkiwać Islandii gdzie warunki były na tyle ciężkie, że drewno sprowadzano z Norwegii, nic im nie przeszkadzało w zakładaniu kolonii na Grenlandii.


  • 0



#17

Koojoot.
  • Postów: 6
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Nigdzie nie napisalem, ze odleglosc byla jakimkolwiek problemem - wrecz przeciwnie. Chodzi o to, czy 15000 ludzi na terenie 150km2 jest w stanie za pomoca uprawy ziemi i hodowli zwierzat przetrwac (z ktorych to 150km2 jak powtarzam - nie wiemy jaki % nadaje sie do ww czynnosci) i czy jest to dla nich bardziej korzystny scenariusz niz osiedlenie sie na kontynencie (z ktorego pochodza).

 

Przestrzen zyciowa to raczej abstrakcja gdy mowa o Chile gdyz jest to kraj (nawet dzisiaj) o bardzo malym zageszczeniu ludzi i dobrych warunkach do zycia. Tak wiec maloprawodpodobnym jest ze ludzie ci wyemigrowali z przeludnienia panujacego w ich rodzinnych stronach.

 

Owszem wikingowie podbijali obce lady i wyspy ale poza tym prowadzili dalsze podboje i parli dalej. W przypadku Polinezyjczykow z Wysp Wielkanocnych sprawa ma sie jednak nieco inaczej. Jest to jedna i jedyna wyspa na swiecie, gdzie znajduja sie owe Moaie. Pozostalosci zarowno po wierzeniach jak i kulturze i sztuce wikingow zarowno w skandynawi, europie i wyspach brytyjskich jest mnostwo. Jesli faktycznie (w co watpie) jest tak jak mowisz i emigrowali szukajac cieplego miejsca do zalozenia domu to porownywanie ich z wikingami jest zupelnie nietrafione.


Użytkownik Koojoot edytował ten post 30.11.2015 - 05:30

  • 0

#18

skittles.
  • Postów: 1323
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

 

Zeby bylo jasne - ja nie watpie, ze wszystko to zrobili ludzie (bo juz czuje, ze ktos mi zaraz wepchnie w usta teorie o UFOMoaiach) - jedyne co mnie zastanawia, to czy ta wyspa moglaby pomiescic na stale populacje 15000 ludzi, wykarmic ich i zapewnic warunki zycia na tyle atrakcyjne, by nie chcieli przeniesc sie na lad (skoro jak juz ustalilismy - potrafili).

 

No ale ja właśnie nie jestem przekonany, że potrafili przenieść się na ląd. Co innego się gdzieś dostać, a co innego wrócić.

Weź też pod uwagę, że nawet jeżeli mieli super zdolności żeglarskie w VIII - XII wieku i udało im się wtedy bez problemu dotrzeć z lądu na wyspę, to po kilkuset latach rozwoju na wyspie, na której dalekomorskie żeglarstwo było całkowicie zbędne, mieszkańcy mogli zwyczajnie zatracić tę umiejętność. Tak więc nawet, jeżeli warunki życia na wyspie się pogorszyły, to mieszkańcy niekoniecznie mieli możliwość powrotu na stały ląd (tym bardziej, że na wyspie już wtedy prawdopodobnie brakowało materiałów do budowy wystarczającej ilości i jakości łodzi).


  • 0



#19

Koojoot.
  • Postów: 6
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

skittles sluszny argument, nie wzialem tego pod uwage. Jest to scenariusz bardzo prawdopodobny ale tez bardzo niepochlebny na mieszkancow Wysp Wielkanocnych. Skrajnie nieodpowiedzialne zachowanie i bezmyslne podejscie ale az ciezko sie nie zgodzic, ze brzmi to dosc logicznie i uklada sie w spojna calosc wraz z ich wymieraniem w pewnym okresie.


  • 0

#20

kpiarz.
  • Postów: 2233
  • Tematów: 388
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Są dowody genetyczne, że mieszkańcy Wyspy Wielkanocnej odwiedzali kontynent południowo-amerykański, a ściślej mówiąc, zawarli znajomość z ludem Botocudo.

 

Krótki artykuł z "Kopalni Wiedzy" :

 

Wyspa Wielkanocna, znana przede wszystkim z tajemniczych wielkich posągów, wydaje się odizolowana od świata zewnętrznego. Położona jest bowiem w odległości 2300 kilometrów od Ameryki Południowej i 1770 kilometrów od najbliższej wyspy. Jednak najnowsze badania genetyczne wykazały, że jej mieszkańcy nie żyli w izolacji. Z artykułu w Current Biology dowiadujemy się, że mieszkańcy Wyspy Wielkanocnej mieli kontakty z mieszkańcami Ameryki na setki lat przed przybyciem na Wyspę pierwszych Europejczyków w 1722 roku.

 

Kultura Wyspy Wielkanocnej, której znanymi dowodami są właśnie wielkie posągi, rozkwitała od około XIII wieku, a do XVI wieku upadła. Dane genetyczne zebrane od 27 tubylców dowodzą, że w tym czasie, a konkretnie pomiędzy XIV a XVI wiekiem dochodziło do mieszania się ludności Wyspy z mieszkańcami Ameryki Południowej. Odkrycie to „sugeruje istnienie migracji pomiędzy Polinezją a Amerykami” - mówi genetyk Anna-Sapfo Malaspinas z Uniwersytetu w Kopehadze, która stała na czele grupy badawczej.

 

Wydaje się bardziej prawdopodobne, że to ludzie z Rapa Nui podróżowali do Ameryki Południowej, przywozili stamtąd miejscowych i mieszali się z nimi - stwierdza Mark Stoneking, genetyk z Instytutu Antropologii Ewolucyjnej im. Maksa Plancka, który brał udział w powiązanych badaniach nad brazylijskim ludem Botocudo. Ciekawe, czy w kodzie genetycznym mieszkańców Ameryki Południowej znajdziemy jakieś ślady z Rapa Nui - dodaje.

 

Z przeprowadzonych badań wynika, że do mieszania się ludzi z Wyspy Wielkanocnej z mieszkańcami Ameryki Południowej dochodziło 19-23 generacji wstecz. Z Europejczykami zaczęli się oni mieszać znacznie później, prawdopodobnie dopiero w XIX wieku. Obecnie genom mieszkańców Rapa Nui to w 75% materiał z Polinezji, w 15% z Europy i w 10% z Ameryki.

 

Z Current Biology dowiadujemy się również, że badania wśród ludu Botocudo, znanego z wielkich drewnianych dysków noszonych w uszach i dolnych wargach, wykazały, iż dwie przechowywane przez nich stare czaszki pochodzą od Polinezyjczyków. W materiale genetycznym nie wykryto śladów mieszkańców Ameryki. Obecność tych ludzi na terenie dzisiejszej Brazylii stanowi zagadkę. Mogli tam się dostać albo lądując na zachodnim wybrzeżu i podróżując przez interior, albo też lądując na Ziemi Ognistej i podejmując podróż wzdłuż wschodniego wybrzeża. Tak czy inaczej była to niezwykła, wymagająca wielkiego wysiłku, wyprawa.

 

http://kopalniawiedz...lacja-DNA,21271

 

Aby było jeszcze ciekawiej, lud Botocudo, obecnie praktycznie wymarły / w 1980 roku żyło ok. 180 członków tego plemienia /, zamieszkiwał wschodnią część Brazylii. Nasuwa się więc pytanie, w jaki sposób doszło do spotkania przedstawicieli obu plemion ?  Prawdopodobnie już nigdy się tego nie dowiemy.

 

Lud Botocudo nosił charakterystyczne dyski w uszach i w dolnej wardze :

 

2dkzcc1.jpg

 

eba613.jpg

 

Ciekawe jest również DNA Botocudo, które są bardziej zbliżone do ludu Onge z Andamanów nad Zatoką Bengalską, Papuasów i rdzennych Australijczyków, niż do dzisiejszych Euroazjatów czy Indian.

 

http://przystaneknau...dian-z-amazonii

 

I na koniec taka mała dygresja : 

Czy szlachta Wyspy Wielkanocnej, słynni Długousi, obciążała uszy, wydłużając je maksymalnie, wzorem Indian Botocudo ?


  • 0



#21

skittles.
  • Postów: 1323
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Ciekawa sprawa, ale wychodzi na to, że nie wiadomo kto do kogo przypłynął. Choć mi wygląda to bardziej tak, jakby na wyspę przypadkowo dostali się indianie (wskazywać może na to jednorazowy stwierdzony przypadek krzyżowania). Szczerze mówiąc nie wiem czemu badaczom bardziej prawdopodobny wydaje się scenariusz, w którym mieszkańcy Rapa nui nagle postanawiają przywieźć trochę indian na wyspę, no ale może mają ku temu jakieś inne przesłanki.

Oj zawiłe są dzieje ludzkości..


Użytkownik skittles edytował ten post 02.12.2015 - 10:10

  • 0



#22

Zaciekawiony.
  • Postów: 8137
  • Tematów: 85
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Swoją drogą gdzieś czytałem rozważania czy aby rapanuiska arystokracja nie była innym ludem niż reszta mieszkańców. Wprawdzie język jest polinezyjski i nie ma obcych wpływów ale nie wyklucza to możliwości, że jakaś grupa z Ameryki przybyła na wyspę i ją podbiła lub osiedliła się wśród już istniejącej ludności a potomkowie zdobywców stworzyli małą grupę arystokracji, i mimo przyjęcia polinezyjskiej kultury i języka zachowywali jakąś odrębność.

 

Przekopiuję taki może nie nowy ale wciąż dobry artykuł:

 

Rapa Nui: zagłada raju
Wyspa Wielkanocna, zwana też Rapa Nui, to najbardziej odległe zamieszkane miejsce na Ziemi. Leży na Oceanie Spokojnym 3600 kilometrów na zachód od wybrzeży Ameryki Południowej. Od najbliższego zamieszkanego lądu – położonej na zachodzie maluteńkiej wyspy Pitcairn – dzieli ją 2075 km oceanu. Ma zaledwie 163 km kw. powierzchni i trzy wygasłe stożki wulkaniczne, którym zawdzięcza swoje istnienie. Dla świata odkrył ją holenderski żeglarz Jakub van Roggeveen, który dotarł do wyspy w niedzielę wielkanocną 1722 r. – stąd jej europejska nazwa.

 

Tajemnicze posągi
Tym co zrobiło na Holendrze największe wrażenie było ponad 230 kamiennych posągów, tzw. moai, ustawionych wokół wyspy na kamiennych platformach (ahu). Z wyjątkiem kilku wszystkie były zwrócone twarzami w głąb lądu. Wyglądały podobnie: kończyły się na wysokości brzucha, miały wydłużone głowy i uszy, ramiona przylegały ciasno do boków, a długie palce stykały się na brzuchu. Część miała na głowach potężne kamienne czapy wykonane ze skorii – czerwonej skały wulkanicznej i oczy z białego korala oraz czarnego obsydianu.

 

Według naukowców posągi najpewniej przedstawiają zmarłych wodzów. Większość została wykuta bazaltowymi narzędziami w wulkanicznym tufie przy kraterze Rano Raraku, a potem przetransportowana na wybrzeże odległe czasami nawet o ponad 10 kilometrów. W jaki sposób mieszkańcy Rapa Nui przesuwali ważące niekiedy 80 ton i mające 10 metrów wysokości posągi nie wiemy. Dotychczasowe hipotezy i doświadczenia nie dają przekonującej odpowiedzi. Najwyraźniej nie przychodziło im to jednak łatwo, gdyż wiele z ogółem wykutych ok. 900 moai porzucili po drodze. Niektóre niedokończone, jak 20-metrowy gigant o masie ponad 270 ton, na zawsze pozostały w kamieniołomie. Kamienne posągi można spotkać na innych wyspach Pacyfiku, ale nigdzie nie są one tak wielkie i tak liczne.

.

Raj zamieniony w piekło
W 1955 r. na Rapa Nui przybył norweski podróżnik Thor Heyerdahl. Przeprowadzone wtedy badania raczkującą dopiero metodą datowania radiowęglowego wykazały, że pierwsi ludzie przypłynęli na wyspę około 400 roku n.e., a 300 lat później dotarła na nią druga fala przybyszów. Opierając się na ustnej tradycji Thor Heyerdahl wierzył, że pierwsza fala imigrantów przybyła z Ameryki Południowej, a druga z Polinezji. Badania Norwega rozsławiły wyspę i znacznie zwiększyły zainteresowanie jej historią.

Wyniki pierwszych badań wskazywały, że początkowo życie na zagubionej na oceanie wyspie, którą mieszkańcy nazwali Te Pito O Te Henua – Pępek Świata, było idyllą. Okalające ją wody dostarczały ryb (m.in tuńczyka), gleba była dość żyzna by uprawiać np. bataty, a porastający wyspę, niewystępujący nigdzie indziej, gatunek wielkiej palmy, zapewniał budulec. Menu uzupełniały liczne na wyspie ptaki.

Około 1200 roku zaczęła się wielka eksplozja demograficzna, a na kamiennych platformach pojawiało się coraz więcej moai. Trzysta lat później w małym raju żyło 10, a według niektórych badaczy, nawet 20 tysięcy ludzi. Wycięli oni pod uprawy wszystkie drzewa i wkrótce gleba zaczęła jałowieć. W dodatku bez drewna nie mogli budować porządnych statków, więc skończyły się połowy na duże ryby. Pojawił się głód, a wraz z nim przyszła bezwzględna wojna. Według ustnej tradycji dochodziło nawet do kanibalizmu. Z raju wyspa stała się piekłem, z którego nie było jak uciec. W krótkim czasie liczba mieszkańców spadła do około 3 tysięcy.

Taka wersja wydarzeń dominowała przez ostatnie pół wieku. Szczególnie chętnie przytaczali ją ekolodzy, by pokazać straszliwe efekty nadmiernej eksploatacji zasobów naszej planety. Jeszcze dramatyczniej brzmiała wersja wedle której drzewa zniknęły, bo ogarnięci manią stawiania kamiennych posągów mieszkańcy wyspy wycięli je, by mieć kłody do transportowania moai. Najnowsze badania pokazują jednak, że te barwne opowieści o ludziach sprowadzających na siebie ekologiczną katastrofę, nie są całkiem zgodne z prawdą.

Problemy z datowaniem
Najszybciej padła teza Heyerdahla o imigrantach z Ameryki. Współczesne badania nad językiem, genetyką, roślinami i zwierzętami Rapa Nui wskazały, że jej rodowici mieszkańcy niewątpliwie pochodzą wyłącznie z Polinezji.

Zweryfikowana została też data ich przybycia. Badania metodą radiowęglową w latach 50. były niezbyt dokładne, gdyż naukowcy dopiero uczyli się jej używać. Kilka lat temu specjaliści ponownie przeanalizowali uzyskane wówczas wyniki i przesunęli datę pojawienia się człowieka na Rapa Nui na około 800 rok.

Dużo większą zmianę wprowadziły badania antropologa Terry'ego L. Hunta z hawajskiego Uniwersytetu Hawai’i-Manoa i archeologa Carla P. Lipo z Uniwersytetu Long Beach w Kalifornii. W latach 2004 i 2005 pobrali oni nowe próbki z plaży w zatoce Anakema (zdjęcie panoramiczne plaży), w której warstwy materiału archeologicznego zachowały się w doskonałym stanie.

Gdy otrzymali wyniki badania radiowęglowego zebranych próbek nie mogli w nie uwierzyć. Materiał pobrany z najstarszej warstwy, w której były ślady ludzkiej obecności (np. węgiel drzewny, kości sprowadzonych przez ludzi szczurów), pochodził z zaledwie 1200 roku. Początkowo naukowcy myśleli, że ich najstarsza warstwa nie pochodziła z początków ludzkiej bytności na wyspie. Byłoby to jednak dziwnie, gdyż pod nią nie było już żadnych śladów obecności człowieka. Tknięci przeczuciem Amerykanie przeprowadzili rygorystyczną selekcję starych wyników, odrzucając te, które budziły wątpliwości (np. mogły być zanieczyszczone i przez to wskazywać błędną datę). Po selekcji pozostały tylko próbki mające poniżej 800 lat. To oznacza, że ludzie pojawili się na Rapa Nui nie w 800 roku, ale dopiero około 1200 roku.

 

Badania Hunta i Lipo nie były pierwszymi, które wskazały, że najwcześniejsze ślady ludzkiej bytności na Rapa Nui pochodzą z początków XIII wieku. Już kilka lat wcześniej naukowcy ustalili, że lasy na Rapa Nui zaczęły szybko znikać dopiero około 1250-1280 roku. Jednak dopasowywali te wyniki do obowiązującej wersji wydarzeń, uznając, że brak śladów zanikania lasów przed 1200 rokiem jest skutkiem słabego zaludnienia wyspy w tym okresie.

Przesunięcie przybycia ludzi na 1200 rok oznacza, że nie było kilkusetletniego okresu powolnego rozwoju społeczności Rapa Nui. Zdaniem Hunta i Lipo Polinezyjczycy już w pierwszym, najpóźniej w drugim stuleciu od przybycia przystąpili do stawiania posągów. Wpierw małych, by z czasem porywać się na coraz większe. Zdaniem Amerykanów nie było też wielkiej eksplozji demograficznej. Grupka najpewniej kilkudziesięciu przybyszów rozrosła się do trzytysięcznej społeczności w około 150 lat i ten stan utrzymywał się aż do przybycia Europejczyków. W 1722 r. van Roggeveen napisał, że na wyspie żyło około dwóch-trzech tysięcy ludzi. Holender odnotował też, że byli dobrze odżywieni i zdrowi, a ziemia rodziła wielkie ilości dorodnych owoców.

.

Szczury niszczą lasy
Hunt i Lipo twierdzą też, że to nie ludzi należy oskarżać o zagładę lasów na Rapa Nui, ale polinezyjskie szczury. Ich zdaniem w latach 1200-1300 populacja tych przybyłych razem z ludźmi gryzoni szybko wzrosła. Nic w tym dziwnego. Poza człowiekiem nie miały na wyspie innego wroga, a żywności było dla nich w bród. W takich idealnych warunkach jedna para może w trzy lata rozmnożyć się w gigantyczne stado liczące 1,7 miliona gryzoni.

Zdaniem Hunta na Rapa Nui mogło ich żyć co najmniej 2 miliony. Jadły prawie wszystko, w tym owoce porastających wyspę wielkich palm. Dowodem na to są skorupy palmowych nasion znajdowane na Rapa Nui - prawie wszystkie noszą ślady gryzienia przez szczury. Ich umiłowanie do palmowych nasion spowodowało, że wypalane i wycinane pod uprawy lasy nie mogły się regenerować. Badania wykazały też, że przynajmniej w jednym miejscu palm zaczęło ubywać zanim ludzie wypalili tam las. Około 1650 roku Rapa Nui była już prawie całkowicie goła. Zniknięcie wielkich palm doprowadziło do znacznego spadku szczurzej populacji.

Rapa Nui nie jest jedynym miejscem, gdzie szczury doprowadziły do zagłady lasu. Na przykład na hawajskiej wyspie Oahu znaczne połacie lasu zniknęły jeszcze przed przybyciem ludzi. Badania wykluczyły, by doprowadziły do tego zmiany klimatyczne. Wykazały za to, że las zaczął znikać, gdy pojawiły się w tym rejonie polinezyjskie szczury.

 

Kto obalił moai?
Hunt i Lipo nie wspominają niestety o krwawych wojnach, które miały wybuchnąć na Rapa Nui, gdy zaczęło brakować żywności. Dowody na to, że miały miejsce są dość przyzwoite. Należą do nich opowieści autochtonów oraz pochodzące z XVII wieku szkielety ze śladami brutalnego pobicia i liczne ostrza z obsydianu – kruchego, ale szalenie ostrego szkliwa wulkanicznego.

Być może przyczyną wojen nie był brak żywności, ale ostre konflikty społeczne. Van Roggeveen jeszcze widział wszystkie moai stojące. Anglik James Cook, który dotarł na wyspę 52 lata później, zapisał, że większość posągów była obalona. Wedle ustnych tradycji był to efekt buntu tzw. krótkouchych przeciwko dominującym na wyspie długouchym, którzy zostali co do jednego wymordowani u podnóża wulkanu Paukatiki. Nie jest jasne, czy długousi byli inną grupą etniczną, czy też może arystokracją albo dominującym rodem. Możliwe, że to ich przedstawiały moai. Poszlaką są tutaj charakterystyczne długie uszy posągów.

 

I znów winni biali
Odkrycie przez świat przyniosło mieszkańcom Rapa Nui dużo większą katastrofę niż zniknięcie lasów. Pierwszym skrytym mordercą był przywleczony w XIX wieku przez Europejczyków syfilis.

W 1862 r. wyspę najechali peruwiańscy handlarze niewolników. Wywieźli ponad 1500 osób. Dzięki międzynarodowej interwencji uwolnili uprowadzonych po roku. Na Rapa Nui wróciło jednak tylko 15 – reszta zmarła w Peru. Razem z nimi na wyspę trafił wirus ospy, na który mieszkańcy nie byli odporni. Skutki epidemii były straszliwe. W 1877 r. żyło już tylko 111 osób.

Przybycie białego człowieka miało też fatalne skutki dla szczurów z Rapa Nui. Gdy na wyspie pojawiły się dużo groźniejsze europejskie szczury, pogromcy palm wyginęli.

.

Prawie całkowita zagłada mieszkańców Rapa Nui doprowadziła do utraty znacznej części przekazywanej ustnie tradycji. W niejasnych okolicznościach zaginęły też setki tabliczek z tajemniczym hieroglificznym pismem rongo rongo (na ilustracji obok) – jedynym znanym systemem pisma w Oceanii. Zostały tylko liczne tajemnice, nad którymi naukowcy będa się jeszcze długo głowić.

Obecnie na pokrytej głównie trawą Wyspie Wielkanocnej mieszka około 3800 ludzi. 60 proc. to potomkowie dawych mieszkańców. Rząd Chile, do którego wyspa należy od 1888 r., stara się ograniczyć migrację na Rapa Nui, by ocalić miejscową ludność przed wynarodowieniem. Trwają prace nad odczytaniem rongo rongo, które znamy z kilkudziesięciu ocalałych artefaktów rozrzuconych po całym świecie. Ponad 50 posągów znów stoi na platformach, dzięki naukowcom z wielu państw, w tym Polski.

http://archeowiesci....glada-raju.html


  • 0




 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych