Tak swoją drogą to zadziwiające jest że te wszystkie opisy porwań/kontaktów/wizyt na planecie kosmitów/tajemniczych przekazów z drugiego krańca Galaktyki wlewanych bezpośrednio do umysłu przykładowego Johna Smitha itp opisuje idylliczne, utopijne i idealne, rodem z bajki dla dzieci, społeczności nie znające wojen, chorób, pieniądza, władzy, zawiści, mieszkające w samowystarczalnych miastach, w zgodzie z przyrodą, wychowujących swoje dzieci na zasadzie "urodzę i społeczność Jasia wychowa". I dziwnym trafem te opisy przypominające nierealne w warunkach ziemskich różnego rodzaju komuny zaczęły wychodzić w świat w latach 60'-70' XX wieku, z krajów o, nazwijmy to, dużej tradycji hippisowskiej. Brak pieniądza- jesteśmy istniejącą milion lat cywilizacją- wprowadźmy sobie handel wymienny, a co... Znamy pińcet tysięcy innych cywilizacji w naszym ramieniu galaktyki- broń Boże nie wymyślajmy choćby łuku, tak na wszelki wypadek. To znaczy nie Boże, jesteśmy wszak idealną cywilizacją, opieramy się na rozwoju duchowym skierowanym w stronę kontaktu i jedności z Naturą a nie jakimś tam bóstwem.
Założę się że gdyby opisy Obcych pojawiały się np w XVI wieku- dowiadywalibyśmy się z nich że ich społeczeństwo to superidealna monarchia, Król jest wspaniały i, chociaż jest przedstawicielem rasy gadów to i tak ma długą, siwą brodę, taki jest mądry. Opisy z 2 tysiąclecia pne pewnie opisywałyby idealne społeczeństwo gdzie każdy ma 3 wielbłądy a król, dodatkowo do długiej, siwej brody, penisa po kolana. I cieszy go zabijanie wrogów, gwałcenie ich owiec, córek i sikanie do studni.
I te dziecinne oczywistości- "są starą cywilizacją/podróżują między gwiazdami więc na pewno są pokojowo nastawieni, inaczej zniszczyliby sami siebie już dawno". A czemu? A może prowadzili wojny ze sobą aż tu nagle okazało się że nie są sami. Otworzyły się niebiosa, na powierzchnię planety zaczęły spływać wrogie statki i nasi przykładowi obcy musieli wycelować swoje arsenały w niebo, dzięki temu przestali strzelać w siebie i skupili się na wrogu gdzieś, tam. Może w ich rejonie galaktyki istnieje masa innych cywilizacji? Może niektóre są (były) agresywne? Może kontakt z powodu odległości jest łatwiejszy niż w naszym Układzie, może dla nich wojenka to jak dla nas przelot z Ziemi na Marsa? Może żeby przeżyć musieli właśnie zniszczyć jedną, dwie, piętnaście innych cywilizacji i stwierdzili że pójdą, siłą rozpędu, dalej? Może to właśnie dało im powód do rozwinięcia technologii (lepiej uderzmy pierwsi zanim oni będą w stanie)? A może to fanatyczna rasa, modląca się do boga nakazującego im wyrżnięcie wszystkiego co żyje i nie oddycha tchawkami jak oni? I może, dzięki Bogu, nie wpadli jeszcze do nas bo istniejemy sobie gdzieś na skraju Drogi Mlecznej, jesteśmy co najwyżej tak ważni i "niebezpieczni" jak dajmy na to Haiti w okresie II wojny światowej. Czemu nikt nie zakłada że mogą być podobni do nas? Że niby w zachowaniu ludzkim jest nie wiadomo jaka nieprawidłowość w skali kosmicznej? Sorry ale bardziej jestem w stanie uwierzyć że agresja, wojny są (przynajmniej do momentu "dojrzenia") czymś typowym dla dowolnych istot we wszechświecie niż że Przestrzeń naszpikowana jest cywilizacjami nie znającymi wojny. Nawet z teorii.
No, ale na zachodzie dzieciarnia buntująca się (w sumie słusznie) przeciwko zaistniałemu i (jak najbardziej) niezbyt udanemu porządkowi społeczno- politycznemu odkryła magiczny i intrygujący świat komunizmu. Takiego czysto teoretycznego, nie mającego odpowiednika w rzeczywistości. Bez gułagów, więźniów politycznych, głodzenia na śmierć 20 mln pobratymców dla "wyższego dobra", wyzwalania bratnich narodów strzałami w potylicę. Tylko że obecnie ta dzieciarnia piastuje wysokie stanowiska w bankach, rządzie, korporacjach i jakoś nie odrzuca pieniądza na rzecz handlu wymiennego. i chociaż Wietnam był be kiedy miało się -naście lat, awantura na Bliskim Wschodzie jest już cacy kiedy się ma lat 60. A my, sądząc po tego rodzaju tematach na forach, do tej pory zbieramy żniwo naiwnych bredni które kto inny zasiał.