Skocz do zawartości


Zdjęcie

O seryjnych morderczyniach


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
Brak odpowiedzi do tego tematu

#1

Kronikarz Przedwiecznych.

    Ten znienawidzony

  • Postów: 2247
  • Tematów: 272
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 8
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Wydawałoby się, że kobiety, z natury delikatne, nie są zdolne do popełniania okrutnych zbrodni. Jeśli już, to najwyżej w afekcie, pod wpływem silnego wzburzenia, zaś mężczyźni są na tyle brutalni by planować popełniać umyślne morderstwa. Okazuje się jednak, że historia kryminalistyki zna spore grono seryjnych morderczyń.

 

Joanne Dennehy

 

2qjk560.jpg

 

31-letnia Joanne Dennehy była mieszkanką angielskiego miasta Peterborough. Miała dwójkę dzieci, wiodła zwyczajne życie. Pewnego dnia, zupełnie nieoczekiwanie, poczuła "pragnienie krwi". Bez żadnego powodu zasztyletowała trzech mężczyzn. Bardzo dobrze znała swoje ofiary, jak twierdzą śledczy dzięki temu mogła blisko do nich podejść i dokonać zabójstwa. Trzy pierwsze morderstwa pozwoliły jej się wprawić i nabrać odwagi. W kilka dni później Joanne postanowiła wyruszyć w podróż, która miała stać się jej krwawym szlakiem. Dotarła do miasta Hereford, gdzie w ciągu dziewięciu minut zabiła kolejne dwie, przypadkowe osoby. Jednak okazała się bardzo słaba w zacieraniu śladów, bo policja bardzo szybko ją zatrzymała. Podczas procesu morderczyni zeznała, że pierwszego morderstwa dokonała dla zabawy, po prostu czuła, że tego potrzebuje. Potem, jak sama przyznała "zasmakowała w zabijaniu" i nie mogła się powstrzymać. Sąd uznał ją za w pełni poczytalną i skazał na dożywocie bez prawa do wcześniejszego zwolnienia.

 

Jeanne Weber

 

2wf65jt.jpg

 

Francuzka Jeanne Weber była seryjną morderczynią, która w ciągu kilku lat zabiła kilkanaścioro dzieci. Co ciekawe, przez wszystkie te lata miała wyjątkowe szczęście wyślizgiwać się wymiarowi sprawiedliwości, mimo, że wszystko wskazywało na jej winę. Dokładnie nie wiadomo ile dzieci padło ofiarami Weber, śledczym udało się udowodnić jedynie część zarzutów. Seria popełnionych przez nią morderstw zaczęła się w 1905 roku, kiedy zmarło dwoje dzieci samej Weber, jednakże na początku XX wieku nagła śmierć małych dzieci nie była rzadkością, więc uznano, że zmarły z przyczyn naturalnych. Wkrótce potem morderczyni opiekowała się dwiema córkami swojej szwagierki, jak zeznała, najmłodsza nagle poczuła się źle i straciła przytomność. Zanim przyjechał lekarz, dziecko już nie żyło. Najdziwniejsze jest to, że lekarz zwrócił uwagę na czerwone ślady na szyi dziewczynki, jednak nie powiązał ich z przyczyną śmierci. Po kilku tygodniach starsza siostra zmarłej również udusiła się będąc pod opieką ciotki. I tym razem nie zwróciło to uwagi lekarza, który o śmierć obwinił "konwulsje".

Rodzina w dalszym ciągu ufała Jeanne i nadal powierzała jej opiekę nad dziećmi. Kiedy zajmowała się inną krewną, 7-letnią Germaine, ta nagle dostała ciężkiego ataku kaszlu, który miał spowodować wystąpienie krwawych śladów na szyi. Germaine przeżyła, jednak następnego dnia, kiedy znów przebywała razem z ciotką Jeanne "kaszel" powrócił i dziecka nie udało się uratować. Lekarze przeprowadzający sekcję stwierdzili, że Germaine zmarła na dyfteryt, który jest chorobą zakaźną, dlatego kiedy po kilku dniach zmarł również jej brat, stwierdzono, że w rodzinie panuje epidemia tej choroby.

Po raz pierwszy Jeanne złapano na gorącym uczynku miesiąc po tych wydarzeniach. Członkowie rodziny nakryli ją kiedy dusiła kolejne dziecko. Wezwano policję, jednak kiedy doszło do procesu, okazało się, że adwokat był geniuszem, udało mu się przekonać sędziego, że wszystkie tajemnicze zgony dzieci były nieszczęśliwymi wypadkami, spowodowanymi przez choroby, zaś w ostatnim przypadku Jeanne próbowała ratować dziecko wykonując masaż szyi. To w prost nieprawdopodobne, że sędzia uwierzył i uznał Weber za niewinną.

Rok później, morderczyni pod zmienionym nazwiskiem (jako pani Moulinet) znów opiekowała się dziećmi, tym razem już w domach obcych ludzi. Pewnego dnia kolejne dziecko będące pod jej opieką nagle zmarło. Lekarzy nic nie zaniepokoiło. W ciągu kolejnych lat Weber pracowała w szpitalu dziecięcym, gdzie kolejne zabójstwa były "tuszowane" przez rozmaite choroby. Szczęście opuściło ją w 1908 roku, kiedy w końcu odkryto jej zbrodnie, morderczyni uciekła, jednak złapano ją po kilku miesiącach, gdy znów próbowała zabić powierzone jej opiece dziecko i skazano na zamknięcie w zakładzie dla umysłowo chorych. Dziesięć lat później Jeanne Weber powiesiła się.

 

Maria Catherina Swanenburg

 

315gweg.jpg

 

Ta Holenderka jest najprawdopodobniej niechlubną rekordzistką świata w kategorii morderstw popełnionych przez kobiety. Choć udowodniono jej około setki zabójstw, podejrzewa się, że jej ofiar było znacznie więcej. Z całą pewnością była psychopatką, ale jej główny motyw stanowiły pieniądze, otrzymywane jako spadki po ofiarach lub polisy ubezpieczeniowe.
Maria Catherina Swanenburg była bardzo lubianą osobą, nazywano ją miłosierną opiekunką, gdyż jawiła się wszystkim jako cierpliwa, dobra osoba, która poświęcała się opiece nad chorymi. Jeśli ktoś choruje, to wiadomo, że pomimo najlepszej opieki jego stan może się pogorszyć, dlatego nikt nie zwrócił uwagi na to, że podopieczni Marii umierają. Jej metodą było podawanie trucizny w małych dawkach, by nie wzbudzać niczyich podejrzeń. Tak było do roku 1883, kiedy zatrzymano ją za próbę otrucia rodziny Frankhuizenów - Maria albo się pomyliła i podała truciznę wszystkim członkom rodziny, albo była już tak zuchwała, że myślała, że nikt się nie zorientuje, że zdrowi ludzie zdradzają objawy identyczne co chorzy. Jak wykazało śledztwo, Maria mogła podać truciznę 102 osobom, w tym kilkunastu członkom własnej rodziny. Niektórzy mieli szczęście i przeżyli, jednak powodowało to u nich nieodwracalne pogorszenie się zdrowia.

Ostatecznie w roku 1885 sąd uznał ją winną trzech morderstw i skazał na dożywocie. Anioł, który okazał się być aniołem śmierci, zmarł w więzieniu w roku 1915.

 

Ivanova i Olga Tamarin

 

Ivanova i jej córka Olga żyły na początku XX wieku w San Francisco, gdzie wyemigrowały z terenów dzisiejszej Estonii. W 1912 roku policja odkryła w ich domu kilkadziesiąt poćwiartowanych, częściowo zjedzonych ludzkich ciał. Oprócz tego makabrycznego znaleziska, śledczy odkryli również spora ilość zegarków, portfeli i części garderoby, najczęściej męskiej.

17-letnia Olga stanowiła przynętę, udając prostytutkę, wabiła mężczyzn do swojego domu, tam w podłodze jednego z pokoi była ukryta zapadnia, przez którą ofiary wpadały do piwnicy, wypełnionej najróżniejszymi narzędziami tortur. Kobiety nie zadowalały się samym zabijaniem ofiar i kanibalizmem, wygląda na to, że również je torturowały. Podczas procesu przyznały się do zabicia 40 osób, niestety do dziś nie zachowała się informacja na temat kary, jaką im zasądzono.

Dana Sue Gray

 

Nic nie zapowiadało, że Dana Sue Gray zostanie kiedyś seryjną morderczynią. Jako nastolatka wiodła normalne życie, uprawiała sport i odnosiła w nim spore sukcesy. Była bardzo popularna i lubiana. Ukończyła szkołę pielęgniarską i pracowała w zawodzie. Była doceniana przez przełożonych, którzy nie kryli podziwu wobec tego jak Dana poświęca się dla pacjentów. Pod koniec lat 80-tych XX Dana poznała swojego przyszłego męża, zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia i w roku 1990 wzięli ślub. Niedługo potem urodził im się syn.

Niestety szczęście nie trwało długo, William, mąż Dany, co prawda zarabiał nieźle, jednak przepuszczał niemal każdą sumę, jaka wpadła mu w ręce. W końcu żona nie wytrzymała i zażądała rozwodu. Okazało się jednak, że życie samotnej matki jest ciężkie. Zwłaszcza, że Dana uzależniła się od zakupów, postanowiła więc sobie "dorobić". Kobieta w sumie napadła na cztery staruszki, za każdym razem wykazywała się niezrozumiałą wręcz brutalnością. Jej ofiary konały w okrutnych męczarniach, zaś morderczyni zabierała im gotówkę i karty kredytowe. To, że jedna z ofiar przeżyła i była w stanie opisać sprawczynię, zakrawa na prawdziwy cud. Jej zeznania oraz ślad pozostawiony przez płatności skradzionymi kartami sprawiły, że policja nie miała trudności z zatrzymaniem sprawczyni.

Dana początkowo wszystkiego się wyparła, jednak kiedy policja przedstawiała jej kolejne dowody, zrozumiała, że idąc w zaparte może doprowadzić do skazania jej na śmierć i postanowiła się przyznać. Następnie próbowała udawać chorą psychicznie, ale sąd nie dał temu wiary. Ostatecznie, skazano ją na dożywocie, które odbywa w więzieniu dla kobiet w Kalifornii.

 

Aileen Wuornos

 

i3fpew.jpg

 

Jeśli widzieliście słynny film "Monster" z Charlize Theron, to z pewnością wiecie o kim teraz będzie mowa. Aileen Wuornos nigdy nie było dane zaznać normalnego życia. W dzieciństwie została opuszczona przez matkę, skazana na ojca - zboczeńca, który w końcu trafił do więzienia, gdzie popełnił samobójstwo. Wtedy to opiekę nad nią przejęli dziadkowie, którzy jednak nie podołali obowiązkom i wkrótce wyrzucili 15-letnią Aileen z domu. Jedyną szansą na przetrwanie była dla niej prostytucja. Do przełomu lat 80-tych i 90-tych XX wieku, była notowana za drobne przestępstwa, takie jak kradzieże, wymuszenia. Jednak wkrótce miało się to zmienić.
Aileen zamieszkała ze swoją kochanką, jedyną osobą, której przez całe życie na niej zależało. Jednak nie potrafiła się pozbyć nabytej przez lata nienawiści do mężczyzn. Jak sama przyznała, pomiędzy grudniem 1989 a wrześniem 1990 dokonała siedmiu zabójstw, jednak twierdziła, że za każdym razem robiła to w obronie własnej. Sędziowie nie uwierzyli, dowodem obciążającym były jej odciski palców pozostawione na portfelach ofiar. Zrabowane przy okazji pieniądze wydawała na życie swoje i swojej partnerki.
Ława przysięgłych uznała ją winną sześciu morderstw. Ciała siódmej ofiary nigdy nie odnaleziono. Wuornos skazano na śmierć, wyrok został wykonany w 2002 roku.

 

Marie Delphine Lalaurie

 

11tu7op.jpg

 

Marie Delphine Lalaurie jest pierwszą seryjną morderczynią notowaną w historii Stanów Zjednoczonych. Żyła w pierwszej połowie XIX wieku, już za jej życia mawiało się o brutalnym traktowaniu przez nią niewolników. Pierwsze pogłoski pojawiły się w roku 1833, kiedy sąsiad zobaczył 12-letniego niewolnika, który zabił się skacząc z dachu domu Lalaurie, kiedy uciekał przed swoją panią. Państwo Lalaurie zostali ukarani grzywną w wysokości 300 dolarów, sąd postanowił również o odebraniu im wszystkich niewolników. Jednak wkrótce potem wykupili ich od nowych właścicieli, korzystając z pomocy podstawionego pośrednika.

Rok po tym wydarzeniu w rezydencji wybuchł pożar. Kiedy strażacy weszli do środka, zastali 70-letnią kucharkę, przykutą łańcuchem do pieca. Udało się ją uratować, jednak to co wyznała było wstrząsające. Kobieta przyznała się do podłożenia ognia, powiedziała, że zrobiła to bo wolała umrzeć niż zostać ukaraną za jakieś wcześniejsze przewinienie. Opowiedziała, że niewolnicy, którzy popadli w niełaskę pani Lalaurie, byli za karę zabierani do pokoju na poddaszu, z którego nigdy nie wracali. Kiedy policja wkroczyła do domu, na poddaszu odkryto pokój wypełniony najróżniejszymi narzędziami tortur. Siedmioro niewolników było okropnie okaleczonych, zaś w ogrodzie znaleziono szczątki ponad setki ludzi. Ich kości nosiły ślady ciężkich, w wielu przypadkach śmiertelnych tortur.
Chociaż w owych czasach niewolnicy nie byli zwykle traktowani jak ludzie, ogrom zbrodni przeraził społeczeństwo. Lincz wisiał w powietrzu, więc państwo Lalaurie postanowili zabrać ze sobą pieniądze i uciec. Niestety udało im się uniknąć sprawiedliwości. Plotka głosi, że uciekli do Francji, zaś sama Marie zmarła w Paryżu w latach 40-tych XIX wieku.

 

Źródło: http://nicpon.perkun...920&Itemid=1485


  • 0





Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych