Przepraszam za "odkopania tematu" sprzed miesiąca. Wiem, że chłodne racjonalne umysły traktują tutejsze wpisy jako ciekawostki, krótką twórczość literackiej grozy lub bardziej nowoczesną wersję "klechd domowych" i pewnie w wielu przypadkach macie rację. Wielu pewnie nigdy nie uwierzy, dopóki samemu nie doświadczy czegoś "nie z tego świata". Swego czasu sam interesowałem się zjawiskami paranormalnymi, okultyzmem i parapsychologią. Niestety, bywa tak, że nasze zainteresowanie tym, co niewyjaśnione, może na nas ściągnąć zainteresowanie tego, który za tym stoi. Moje problemy się skończyły, ale przeglądam czasem to forum w poszukiwaniu ludzi, który albo już napytali sobie biedy, albo zaraz to zrobią. I tak trafiłem na tą historię.
Jeśli to, co piszesz, nie jest zmyślone, musisz jak najszybciej zerwać z jasnowidztwem i wróżbiarstwem. Po kolei:
W kogo/co wierzysz?
Nie uwierzę, że jesteś ateistką, bo skoro wierzysz we wróżby, to wierzysz, że poza naszym wymiarem istnieją jakiekolwiek byty, których nie jesteśmy w stanie ogarnąć umysłem - nawet jeżeli są to "tylko" duchy zmarłych. Kto według Ciebie jest "po drugiej stronie zasłony"? Energia? Dobre/złe duchy?
Z kim komunikujesz się za pośrednictwem kart?
Jaki mechanizm według Ciebie sprawia, że karty są w stanie przepowiedzieć Ci przyszłość? Kto "manipuluje" kartami tak, by odpowiadały na Twoje pytania? Twoja podświadomość? Jakiś czynnik losowy?
Ile rzeczy, które przepowiedziały Ci karty faktycznie się spełniło?
Jeżeli niewiele lub zero, dlaczego dalej się w to bawisz? Jeżeli jednak bywa, że się spełniają, jak z reguły wyglądają? Jak się toczą losy ludzi, którym wróżyłaś? Czy wiodą szczęśliwe życie i umierają w "pogodnej starości" bez życiowych dramatów? Czy popadają w nałogi, rozwodzą się, tracą prace, dotyka ich samotność, zrywają jakieś ważne więzi rodzinne, mają problemy ze zdrowiem? Czy częściej przepowiadasz dobre, czy złe rzeczy?
Dlaczego znaki, które otrzymujesz i to, co czytasz z kart, nigdy nie jest przekazane "dosłownie"?
Dlaczego sny są mętne i posługują się metaforami? Dlaczego przedstawiają jakieś ogólnikowe wizje, po których nie jesteś w stanie stwierdzić w 100% kogo i czego mogą dotyczyć?
Jak się czujesz wróżąc?
Czy jesteś spokojna nie tylko podczas wróżby, ale i po niej? Czy dotykają Cię nieuzasadnione lęki? Czy czujesz czasami, ze coś jest "nie tak", ale nie potrafisz doprecyzować, co dokładnie? Czy mimowolnie czujesz swoim ciałem/umysłem, że brakuje Ci czegoś niesprecyzowanego w przestrzeni wokół Ciebie, lub też jest w niej obecne coś, czego nie powinno w niej być, ale czego nie potrafisz doświadczyć zmysłami?
Wiem, że zostanę okrzyknięty reprezentantem ciemnogrodu i jak tylko wplotę w tą wiadomość wątki religijne, wielu przestanie ją czytać, uśmiechnie się pobłażliwie, albo pokusi się o sarkazm... Ale jeśli choć jednej osobie dam do myślenia, to warto się na to wszystko wystawić.
Wierzę w Boga i Szatana. Jestem chrześcijaninem, należę do Kościoła Rzymsko-Katolickiego. Nie twierdzę, że to jedyna słuszna droga życiowa, bo "rzymsko-katolicki" Bóg chrześcijan jest tym samym Bogiem, co Bóg Żydów, Zielonoświątkowców, Prawosławnych i wszystkich, którzy uznają Stary Testament. Każdy z odłamów różni się postrzeganiem niektórych spraw wiary, jednak pozostaje zgodny co do faktu istnienia Boga i Szatana.
Kilka lat temu w moim życiu zadziały się niepokojące rzeczy. Początkowe fazy zamieściłem nawet na tym forum, licząc, że znajdę tu pomoc. Nie chcę się tu rozpisywać o mnie. Zmierzam tylko do tego, że w wyniku tamtych wydarzeń, zrozumiałem, u kogo i gdzie szukać pomocy... I z tej perspektywy odpiszę na Twój post.
*************************************************
Po pierwsze. Żaden człowiek nigdy nie był w stanie sam z siebie przewidzieć przyszłości. Ani w Biblii, ani nigdzie indziej nie ma opisanych przypadków, gdzie ktoś sam z siebie był w stanie wykrzesać cokolwiek "nadprzyrodzonego". Wierząc w Boga, trzeba też zdać sobie sprawę, że nikt oprócz Niego nie zna przyszłości. Nikt. Skąd więc proroctwa, wizje, objawienia, wróżby etc.?
Są zasadniczo dwie metody "poznania przyszłości":
1. Nie sposób nie zauważyć, że lwią część Biblii stanowią proroctwa i objawienia: większość Starego Testamentu, fragmenty Ewangelii, Apokalipsa. Część z nich jest spisana całkiem dosłownie, część natomiast stanowi swoistą metaforę: dostosowaną do poziomu wiedzy i rozwoju cywilizacji w czasach proroków, która mimo swojej "niedosłowności" i tak zmierza do jasno sprecyzowanego celu (np. wezwanie do nawrócenia, pokrzepienie serc etc.). Kościół uznaje, że dar prorokowania nie wygasł i niektórzy ludzie wciąż otrzymują objawienia. Każdy z takich przypadków jest szczegółowo badany pod trzema aspektami:
- ze względu na cel (objawienie/proroctwo nie może istnieć samo dla siebie, ani nie może skupiać się na czymś banalnym - musi w jakiś sposób przysłużyć się "Bożej Chwale");
- ze względu na osobę (kto otrzymał dar i przede wszystkim: jak się czuł w trakcie i po). Znamienne dla Bożych objawień jest uczucie bojaźni - nie przerażenie, nie groza, nie niepokój - w trakcie objawienia i błogość/spokój po objawieniu. Nie każdy może otrzymać ten dar i nie można popadać w obsesję na punkcie pragnienia prorokowania.
- ze względu na jasność proroctwa. Nie musi stanowić szczegółowego zapisu dotyczącego przyszłych wydarzeń. Chodzi tylko o to, żeby nie był mętny jak słowa wyroczni w Delfach i nie zostawiał miejsca na swobodne i różnorakie interpretacje.
2. W drugiej metodzie nie ma mowy o proroctwie/objawieniu. "Dar" jasnowidzenia i skuteczność wróżbiarstwa nigdy nie pochodzą od Boga (kogoś, kto wie, jaka będzie przyszłość), a od Złego (kogoś, kto się domyśla, jaka przyszłość może być). Trzeba to oddać Szatanowi, że jest nie tylko zwodzicielem, ale i naprawdę dobrym obserwatorem. To dlatego wie, co jest naszą słabością i jakie pokusy nam podrzucać, żebyśmy im ulegali - dzięki obserwacji zna nas niemal na wylot. Podobnie jest z otaczającym nas światem - Szatan obserwuje, wyciąga wnioski i najzwyczajniej w świecie logicznie i matematycznie przewiduje, jakie mogą być następstwa procesów, które właśnie mają miejsce. A jeśli jego przewidywania się nie sprawdzą? Zawsze może im trochę pomóc. I być może dla niektórych nie byłoby w tym nic złego, ale to jeszcze nie koniec. O ile pierwsza metoda jest zupełnie "za darmo", o tyle druga ZAWSZE ma swoją cenę. O wiele za wysoką.
Swego czasu posługiwałem jako wsparcie u egzorcysty diecezjalnego (przytrzymanie egzorcyzmowanej osoby, modlitwa za kapłana w trakcie egzorcyzmów). Nigdy nie byłem "wtajemniczany" w 100% sprawy, ale często znałem dostatecznie dużo szczegółów, by wiedzieć z czym mamy do czynienia. Zdarzały się przypadki osób, które zawierały różnorakie pakty z Diabłem: jedne chciały jasnowidzić, inne chciały uzdrawiać, jeszcze inne chciały być bogate lub znaleźć miłość. Przez pewien czas żyło się im naprawdę sielsko, a potem trzeba było za to zapłacić: mąż kobiety, która chciała prawdziwej miłości, zaczął pić, przegrał ich pieniądze w karty, bił ją i ostatecznie musiała od niego uciec; łatwy dorobkiewicz po kilku latach zachorował na raka i szybkie przerzuty nie pozwoliły mu długo nacieszyć się majątkiem; osoby "uzdrawiane" przez cudownego uzdrowiciela łapały choroby groźniejsze niż te, z których je wyciągnięto; mężczyzna, który "jasnowidził" zaczął doświadczać obecności i dręczenia przez nadprzyrodzone siły (nie jakieś poltergeisty rodem z amerykańskich horrorów, ale przywidzenia, podejrzane zapachy, cienie, głosy, złowrogie znaki, niepokojące sny, dziwne smsy/telefony/maile itd.).
Tą ceną może być też Twoje stopniowo pogarszające się samopoczucie. Wrócę do mojego wcześniejszego pytania: jak się czujesz, gdy wróżysz? Błogo, spokojnie? Jesteś wyciszona, może nawet odprężona? Zaciekawiona tym, co robisz? Jestem pewien, że tak. Twój spokój może zmącić tylko to, co zobaczysz w kartach.
A jak się czujesz po wróżeniu, gdy wracasz do swojej normalnej codzienności? Przygotowujesz posiłki, krzątasz się po domu, kładziesz do spania? Czy ogarniają Cię czasem niewyjaśnione obawy? Czy myślisz z lękiem o sprawach, którymi w normalnych okolicznościach nawet nie zaprzątałabyś sobie głowy? Czujesz jakieś dziwny niepokój?
To jest temat rzeka i poruszyłem tu tylko kilka wątków. Na Twoim miejscu, porozmawiałbym o Twoim przypadku z księdzem - z żadnym samozwańczym domorosłym egzorcystą, bioenergoterapeutą, radiestetą itp. Jakkolwiek w Polsce można nie ufać Kościołowi (bo afery pedofilskie, bo luksusy, bo polityka), to tylko tam można uzyskać prawdziwą pomoc.
I pamiętaj, że tu nie chodzi tylko o to, żeby Ciebie nie dosięgnął żaden "Zły Duch". To może się "rozlać" także na tych, którym wróżysz i na Twoją rodzinę (nawet jeżeli nijak nie mieli do czynienia z okultyzmem).
-------
Edit:
I jeszcze tylko: Argument, że ktoś bawi się we wróżby albo np. wywołuje duchy tylko dla zabawy, nie jest żadnym argumentem. Złe duchy odczytują to jako zaproszenie do kontaktu i będą go próbowały nawiązać bez względu na to, czy Ty faktycznie tego chcesz. Posłużę się trywialnym przykładem: jeśli w USA wejdziesz z zabawkowym pistoletem do banku, masz bardzo duże szanse na to, że potraktują Cię prawdziwą bronią i może Cię nie uratować nawet rozpaczliwy krzyk, że to wszystko tylko tak dla zabawy - z banku już raczej na spokojnie nie wyjdziesz i w najlepszym razie po prostu wywloką Cię w kajdankach. Tutaj to działa podobnie, choć może efekt nie będzie taki natychmiastowy.
Użytkownik Special K edytował ten post 07.08.2015 - 11:42