Witam.
W październiku ubiegłego roku wraz z chłopakiem i dzieckiem wynajęliśmy mieszkanie. Wszystko było spoko, do czasu. Zrobiliśmy małą parapetówkę, a rano znaleźliśmy powieszonego na sznurku od rolet szklanego łabędzia. Sprawdzałam, nie da się nieumyślnie tak tego zrobić. Pytałam o to ludzi, którzy u nas byli- oni tego nie zrobili.
Od pewnego czasu zaczynają znikać nam rzeczy, które leżą na wierzchu. To trochę wkurzające, chociaż śmiejemy się, że dopóki nic nas nie straszy, jest dobrze. Tylko ja mam momenty, w których czuję się bardzo dziwnie. Mam na myśli odczuwanie czegoś, co jestem w stanie wyczuć, ale nie jestem w stanie tego zobaczyć. To takie uczucie, jakby to coś żywiło się moim strachem, ale nie chciało się pokazać. Kilkakrotnie miałam takie "spotkanie" z kimś z "drugiej strony lustra", nie było to, rzecz jasna, przeze mnie prowokowane, ale wiem, kto mnie odwiedził. Mam też sposób na blokowanie takich odwiedzin, ale czasem to jest zbyt silne na zablokowanie i podczas próby zablokowania po prostu mnie dekoncentruje i nic mi z tego nie wychodzi.
Nie jestem paranoiczką.
Nie jestem schizofrenikiem.
Wierzę w takie rzeczy, odkąd byłam świadkiem kilku takich pożegnań z bliskimi, którzy ostatni raz wpadli do mnie napsocić i odeszli. Przykłady? Ok, przykłady są najlepsze. Dziadek po swojej śmierci przyszedł do naszego domu i zrzucił fiołki alpejskie z parapetu na korytarzu. Uprzedzając pytania: nie było minimalnych szans na przeciąg w tym miejscu, a dziadek kupił je moim rodzicom, więc to był jego sposób na pożegnanie się z nami.
Mam dla Was filmik, który nagrał kilka dni temu mój chłopak. Nagranie bez flesza, w domu był z dzieckiem (i królikiem ), nikt nie byłby w stanie puszczać zajączków czy czegoś, dla wywoływania takich efektów. Często udaje się nam nagrywać takie rzeczy w tym pokoju.
Klaskanie...?
Drugim tematem, jakim chciałam się podzielić, a raczej poradzić, jest... Klaskanie w mieszkaniu, w którym mieszkają moi bracia. W okolicach północy lub bliżej pierwszej nad ranem, słychać klaskanie. W sumie jedno klapnięcie. W mieszkaniu pod nimi mój chłopak też się z tym spotkał- został tak wybudzony ze snu. W tym drugim mieszkaniu w zeszłym roku zmarła jedna osoba (starsza kobieta, długa choroba, nic nagłego). Ogólnie ten dom, o którym piszę, pamięta czasy wojny. Idąc od braci na dół, zawsze czuję, że muszę biec po schodach- nie umiem tego racjonalnie wytłumaczyć. Muszę i koniec. To taki niepokój, jakby ktoś (coś?), chciało, żebym się bała.
Czy możecie mi pomóc "zdiagnozować" te dwa problemy? Liczę się z tym, że możecie napisać, że powinnam się położyć do szpitala, ale długo zwlekałam z napisaniem posta i mam wrażenie, że dobrze trafiłam.
Pozdrawiam serdecznie wszystkich wierzących w inne sprawy niż "Jest jeden Bóg"
Wish_You_Were_Here
Użytkownik Wish_You_Were_Here edytował ten post 26.02.2015 - 14:25