Witam.
Jest to mój pierwszy post na forum, tak więc dzień dobry wszystkim. Założyłem konto ponieważ już sam nie wiem co mam myśleć ani jakie działania podjąć. Odrazu na samym początku proszę tylko i wyłącznie o poważne wypowiedzi osób, które faktycznie w tym temacie mogą coś powiedzieć. Druga rzecz, którą chciałbym podkreślić: nie używam narkotyków, więc takie wytłumaczenie sprawy jest nie poprawne, a zależy mi na jak najszerszym spectrum możliwości. Sytuacja jest w stu procentach prawdziwa, i piszę tutaj nie po to aby nakręcić fałszywą dyskusję o niczym, ale po to aby zasięgnąć rady. Dziękuje wam za ewentualna pomoc.
Sytuacja miała miejsce jakiś czas temu. SIedząc samotnie w pokoju korzystałem z komputera. Ciepły letni dzień. Czułem się bardzo dobrze, zupełnie jak codzień. ( jestem z natury osobą bardzo zdrową i odporną, więc bardzo rzadko choruję, nie biorę leków, nie mam dolegliwości, pełna profeska zdrowotna ). I w pewnym momencie następuje to dziwne uczucie, jakbym słyszał cichutki głos w uszach/głowe/wewnątrz. Nie był to głos odrazu, było to bardziej melodyjne buczenie o stałej bardzo szybkiej i rytmicznej intonacji. Powiem szczerze, że poczułęm bardzo nieswojo, jednak też odczułęm swego rodzaju podniecenie/zaciekawienie co się dzieje. Całe moje ciało skupiło się automatycznie, na tym dzwięku, który wraz ze wzrostem koncentracji na nim stawał się coraz bardziej podobny do " i tutaj nie wiem jak to opisać bo było to coś w rodzaju bardzo szybkiej, rytmicznej mowy, coś jak nasza mowa tylko przyspieszona ( uwaga: nie przyspieszona jak przyspieszona taśma filmowa, tylko przyspieszona i urytmiczniona w bardzo dziwny i trudny do zrozumienia sposób, jednak dało się usłuchać w tym jakiś sens i składnie ). Naprawde trudno mi to opisać słowami. Najlepsze dopiero się zaczyna. Nie wiem ile czasu minęło, na czole wystąpiły mi poty a łydki ( siedziałem na krześle ) były spięte jakby były ze stali, nie byłem w stanie się poruszyć. Nagle ( nie wiem ile czasu minęło) od łydek uderzyła w moje ciało bardzo dziwna wibracja, który postępowała na całe ciało. Zacząłem odczuwać ją w całym sobie, a z gardła zaczęło mi się wydobywać dziwne gardłowe buczenie, którego nigdy nie słyszałem. Narastało i narastało, ręce automatycznie powędrowały do blatu na którym się zacisnęły i nie mgłem go puścić. Wibracja krążyła tak jakby w moich żyłach, czyłem szum ciśnienia krwi w głowe i przyspieszony przepływ tejże krwi w żyłach. Najciekawsze jest to, że intonacja, która szumiała i nadawała rytm całej wibracji stała się wyraźniejsza tylko na moment i wtedy ( nie jestem w 100 % pewien, ale był to zwrot zniekształcony i przyspieszony o brzmieni : "weś się przebij". Nie potrafię przyrzecz, że był on w 100 % taki jak go odebrałem, ale tak to brzmiało. I teraz epicentrum tego wszystkiego: wtedy gdy to miało miejsce, parę tygdni temu w kuliminacyjnym momencie tego zdrzenia wiem, że coś zrozumiałem. Doszedłem do bardzo strasznego i bardzo intesywnego wniosku, któy sam uderzył moją świadomość. Najlepsze jest to, że świadomość tego odczucia zaczęła słabnąc i słabnąć i gdy wibracja ustała to nie potrafiłem sobie przypomnieć co to była za konkluzja. Wibracja nie była nieprzyjemna, wręcz przeciwnie, chciałem dalej brnąć w intensywność tego zjawiska, ale zaczęła mi tak jakby przeciekać przez palce, słabła, słabła, spinałem łydki jak tylko mogłem, ale słabła aż w końcu ustała zupełnie. Ostatnim szczegółem, któy jeszcze był namacalny były moje żyły. Tak żyły. Zauważyłem to niechcący, gdy popatrzyłem na swoje ramiona. Żyły pokryte były guzkami na całej długości, coś jakby roszerzenie żyły w równomiernych odstępach. Nie na nie tylko jakby te guzki wkomponowane był w jej strukturę. Zapytacie się dlaczego tego nie uwieczniłem? Uwierzcie mi byłem tak roztrzęsiony, że nawet nie myślałem o aparacie. Guzki zniknęłym parę chwil po ustaniu wibracji. Szum w głowe i dziwna intonacja była już ledwo odczuwalna, aż zupełnie zanikła.
Czy pozostawiło to jakiś ślad. Jeden. Często spoglądając w chmury, ślady pary na szybe, strukturę drewna dostrzegam dziwne kształty, tak jakby dziwnych istot złożonych ze tekstur i kształtów innych kształtów ( kurde nie wiem jak to opisać ). NIgdy tego nie miałem, a po tym często tak mam. Ostatnio spoglądając w niebo dostrzegłem nazwijmy to "coś" złożone z chmur ale kształy były tak perfekcyjnie dopasowane, że było widać żyły na rękach tej istoty i sutki na klatce piersiowej ( oczywiście w odrealnionych kształtach ale z pewnym porządkiem ),najdrobniejsze szczegóły anatomi, no poprostu ja model w rozdzielczości 4k. Najlepsze jest to gdy chce uchwycić to co widze na fotografi, to nie mogę tego dostrzec. Czasem usilnie staram się coś dostrzec i nie działa....
Dobrze. Dziękuje tym, któzy to przeczytali i spróbują to poddać swojemu doświadczeniu, może ktoś miał coś podobnego. Odnosze wrażenie, że ta sytuacja jakoś mnie odmieniła, coś we mnie się przełamało, i powiem szczerze, że chciałbym to zgłębić, chciałbym dowiedzieć się czy było to coś ważnego czy może jednak nie. Jeżeli jest na tym forum doświadczony hipnotyzer, mógłbym się zgodzić na próbę odtworzenia tego stanu, który przeżyłem, może jest na to jakiś sposób. Tak jakby, ta rzeczywistość, która mnie otacza przestała dawać radość, bo czuje, że jest coś więcej. TO co napisałem jest jak najbardziej szczere. Szukam odpowiedź na moje pytanie. Dziękuje za wszelaką pomoc.
I.