Otoż sprawa ma się następująco - ide sobie chodznikiem na jednej ulicy w moim miescie, niedaleko warszawy. Kilka tam samohoduf pszejeżdza, pare domuf stoi, i wogule spoko 2 na 10. no i sprawa ma sie tak że widze nagle na chodnikó tramfaj, który jezdzi prosto na mnie - wiec ide do niego mowie mu ze ma stond spadać albo solo, on nie reaguje - no to solo wiec biore rozped i ostro sie w niego wbijam... a tu on znika,....
Czy ktoś może to wyjasnic??????
sory ze tak mało opisałem, ale musze sie uczyć na matme na czwartek...
Kronikarz