Nie ma co się poddawać emocjom. Temat napisany może nie tyle co w sposób prowokacyjny, a przynajmniej w moim odczuciu, pogardliwy.
Myślę, że mogę się wypowiedzieć.
Jestem ateistą, nie wierzący, jak zwał tak zwał. Wierzę w siebie. Ochrzczony w prawosławnej cerkwi w Rosji (bez mojej zgody, gdybym miał wybór, to i tego bym nie zrobił). Komunii świętej nie przyjąłem i innych ważnych, od strony katolickiej, święceń też nie. Do kościoła nie chodzę, nigdy się nie wyspowiadałem itd. W rodzinie, nigdy nie obchodziliśmy Wigilii, ani świąt prawosławnych. Był za to Nowy Rok. Wtedy była choinka, był dziadek mróz i prezenty. Bez oprawki religijnej. W czasie świąt Bożego Narodzenia zawsze gdzieś jeździliśmy, np. w góry, Parki Narodowe, cokolwiek byle nie siedzieć przy stole. W dzieciństwie nie było mi przykro kiedy widziałem choinkę w sklepie, kiedy rówieśnicy dostawali prezenty na komunie, a w czasie lekcji religii miałem godzinę dla siebie.
Teraz kiedy jestem już dorosły, święta są dla mnie trochę udręką. Głównie przez pozamykane sklepy. Choinkę mam w tym roku chyba najfajniejszą z całego życia. Z dziewczyną zrobiliśmy sobie prezenty. Będą krewetki, wino, świeczki. Nie jest mi smutno, przykro, nie jestem samotny.
Szanuje wszystkich i ich wybory. Nikomu nie narzucam swojego sposobu życia.
Kocham swoich bliskich przez cały rok.
Nie muszę udawać dzisiaj super szczęśliwego.
A jak wytłumaczę to swojemu dziecku ? Na początek opowiem mu na czym polega religia chrześcijańska i pozwolę mu, aby sam wybrał czy chce być katolikiem i czy chce obchodzić święta Bożego Narodzenia.
Jestem pewien, że wybierze dobrze..
Aha, pytanie do autora tematu - Jeżeli nie sami lub rodzice, to kto ma nas "zateizować", TY ?
Użytkownik Mastiff edytował ten post 24.12.2014 - 16:35