Nic
Zaciekawiony prosze nie trollowac
Heh, podczas weekendu myslalem troche co by tu naskrobać
Jak widac pisanie nie przyszło łatwo, wrecz przeciwnie.
Jak już mówiłem nie wszystko mogę powiedzieć.
Udało mi się trochę dziś napisać dla was, to narazie skrawki, bedzie tego znacznie wiecej, mozecie czytac i wnioskowac co zechcecie, niestety czas nie pozwala mi narazie na wiecej, ale prosze.
Moje dzieciństwo i związki z magią
Wychowałem się w tzw szeroko "pogaństwie" nie jak wiekszosc ludzi w spoleczenstwie chrzescijanskim, laickim czy jakimkolwiek innym, bez żadnego wpływu religijnego
Nie w zadnej puszczy ani w rejonach 3-go świata, ale w sercu pewnego miasta (nazwy nie zdradze)
Dlatego moje wychowanie czy osobowosc dziedziczona wraz z moimi przodkami ma duży wpływ na to kim tak naprawdę jestem.
Spoleczenstwo w formie jakiej znacie jest dla mnie tworem masowego prania mozgu przez religje, rzadze ludzkie, chec zdobycia wladzy oraz powszechne intrygi zaczynające się na poziomie jednostki a nie władzy. Rozłożone zostało to na setki lat, przenikneło kulture, media, przeożyło się na sposoby życia, uznawania tego co jest normalne i nienormalne. Spoleczenstwo to nie tylko jest wypadkową zbiegów okolicznosci i decyzjii pojedynczych jednostek, ale jest rownież kierowane przez ogromną siłę pieniądza, a także elity. Elity te kontrolują wszystkie światowe religje, kontrolują was- spoleczenstwo. Tak było przez stulecia aż do dziś i nic naprawdę się nie zmieniło, zmieniły się tylko sposoby. Kiedyś o tym więcej napisze, to rowniez jest temat obszerny.
Dziecinstwo zas spedzilem z dala od tej niewidzialnej klatki unoszącej się nad narodami.
Dzieki czemu zachowałem przez wszystkie te lata doskonale czysty punkt widzenia i mozliwosc obserwacjii zmian, szeregow zdarzen. To stanowi mój naturalny punkt obrony. Ale nie zawsze było kolorowo, w życiu przeżyłem sytuacje i rzeczy ktore możecie przyrownać tylko i wyłacznie do filmów typu Matrix czy Incepcja. A wiec wasz swiat a moj swiat rozni sie znacznie, mam silną świadomość o tym.
W dziecinstwie mieszkałem w skromnym drewnianym domku zupełnie/niezupelnie ukrytym przed światem, ponieważ umiejscowiony on był w można to powiedzieć "zagajniku", dzis to miejsce nazywam potocznie Milowym Lasem, ono nie znajdowało się w innym wymiarze jak w wymiarze Ziemskim. Miejsce to nie istnieje już od 21 lat.
Jest wiec dla mnie jedynie symbolem starego świata, ktory uległ zniszczeniu. Zlepkiem wspomnien przypominających bardziej fikcję literacką niż realne wydarzenia czy miejsce. Dlatego na poczatku w moim wątku użyłem słowa "wyrwanie", to nie nastąpiło nigdy nagle i nie nastąpiło nigdy całkowicie, choć pewnym osobom zależało, zalezy i będzie zalezało na tym. Ponieważ wszystko co potrzebne jest zmagazynowane w moim sercu i wspomnieniach. Komu, dlaczego, po co zalezy na tym i jakie mogą być echa/ konsekwencje to również temat bardzo długi i obszerny, który muszę poruszyć dopiero później. Są to rzeczy bardzo zawiłe i niezbedny do nich jest wstep poprzez zrozumienie i połaczenie faktów i wydarzeń. Chce abyście zrozumieli swoją naturę i punkt w jakim jestescie... co was otacza i gdzie się znajdujecie.
Pisze wam o rzeczach prywatnych i rzeczach ktore mogą stanowić podstawe do unicestwienia mojej osoby przez pewne grupy, lub do ukrytych i silniejszych działań.
Możesz w to wierzyć lub nie, ale pamietaj ze jesli mowie prawde bedziesz moralnie wspolodpowiedzialny za konsekwencje swoich czynów.
Jako, że okres ten to moje wczesne dziecinstwo zdaj sobie sprawe- sprawy o ktorych bede mowil beda polowiczne i jedynie szczatkami wspomnien.
"Milowy Las" był miejscem ciekawym, pełnym energii zawartej w naturze oraz w otaczającym świecie, świat poza tym miejscem nie był mi w żadnym stopniu znany, ani w formie widzialnej ani w formie doniesien/opowiesci wiec w zadnej.
Aura tego miejsca była to potezna energia, energia ta zaś napedzana byla wnetrzem duszy ludzkiej, tak jak przedmiot nabiera mocy kiedy stanowi on dla kogos wspomnienie, wtedy przedmiot ten ma moc w duszy człowieka. Tak samo było również w domu, zaś dom był ciepłym i cudownym miejscem o jeszcze cudniejszej aurze.
W takim swiecie pozbawionym tego co zewnetrzne wypelnionym calkowicie urokiem, miloscia i silna energią rzeczą naturalną było to iż jako dziecko potrafiłem bawić się w przywoływanie burzy, czy nawet w przenikanie świadomości zwierzat, dlatego że byłem bardzo czuły na unoszące się w powietrzu energie i dobrze je rozumiałem.
W domu zaś nigdy nie było żadnych gości, rowniez w poblizu domu nigdy nie widziałem żywej duszy, tak naprawde nie pamietam aby ktokolwiek i czegokolwiek mi zabraniał/uczyl/tłumaczył. Mimo to jako bardzo male dziecko pamietam, ze z domu wychodzilem czesto obserwowac nature. Prawdopodobnie było to gdzies miedzy 1-2 rokiem życia. Zaś w domu mieszkałem jedynie z matką, a jeszcze innym domownikiem był biały kot z rudymi plamkami. Czesto sypiał w łózku lub tez chodził po domu, był to niezwykle inteligenty kot. Czesto spedzał czas z matką przy roznych zajeciach, lubiał przygladac się roznego rodzaju czynnosciom, czasami obserwował pogodę za oknem. Mniej wiecej tylko tak moge sobie skojarzyc pewne krotkie obrazy, wiem że w pewnym sensie był to kot magiczny, dlatego że bardzo silnie wyczuwał intencje ludzkie. Matka zas jako obraz w mojej glowie pozostała idealem kobiety, naprawde piekna o wspanialych oczach i wlosach, w oczach jej zaś było mnostwo energii i słow, nigdy nie pamietam aby zwracala sie do mnie, przewaznie porozumiewalismy sie bez słow.Ciezko mi sobie przypomnieć jakikolwiek jej obraz.włąsnie poza jednym gdy raz pochylona nad moim łóżkiem zaczęła coś szeptać, było to jakiegoś wieczora.
Nie pamietam uczucia głodu, ani biedy, ani nie pamietam abym kiedykolwiek czymś się żywił lub ktokolwiek w domu. Było mnostwo ciekawych rzeczy od drobiazgów po jakieś nieznane przedmioty, ale nic z tego nie jestem w stanie spamietać ani porownac do czegokolwiek na chwile obecną.
Obrazy z tego czasu są dla mnie zamglone, nie pamietam tez abym miał jakiekolwiek inne zdolnosci, pozatym, że bardzo lubiałem wyprawiać burze i słyszeć pierwsze krople deszczu spadające na ziemie, tak samo jak uwielbiałem błyski piorunów, czułem wtedy taki ogromny spokoj.
Ingerencja
Był pewien dziwny dzień, koło wieczora, wczesniej zaszła ogromna mgła i było całkowicie już ciemno. W powietrzu zas zaczała się unosic zła energia iż nagle poczulem jak energia miejsca i moja słabnie ustepujac. W przeciagu kilku minut mgła ustąpiła, byłem sam w domu wraz z kotem, kot zaś był poddenerwowany i zaniepokojony, pamietam ze złapał coś w zęby i wyszedl przez okno, nastepnie pobiegl w jakies krzaki by po chwili wrocic, zaś ja zaciekawiony tym byłem i spogladalem w okno dalej w strone sciezki. Słyszałem po chwili dziwne głosy, głosy ludzkie tak jakby ktoś cos omawiał nieopodal, to było może jakieś 20 m. W powietrzu unosila sie tak prymitywna energia iż było to dla mnie odczuwalne, że coś złego sie dzieje. Pamietam, że byłem wtedy bardzo zdenerwowany i to sie uzewnetrznilo ze mnie w formie znow burzy, tylko wyplynelo samo ze mnie, chcac czy niechcac. Już nie było słychać żadnych głosów i tak przez dłuższy czas nic się nie działo.
Po jakims czasie trudno powiedziec jakim, do domu wrocila Matka, gdy bawilem sie z kotem w roznego rodzaju smieszne sztuczki. Przytulila mnie i glaskala, ona tez byla zaniepokojona ale nie dawala po sobie poznac. Kot potem przebywal z Matką, ciezko mi wytlumaczyc, ale to bylo normalne ze cos razem robia, rozmawiaja czy wskazują, trudne w opisie, czasem co chwile wstawala i wyrzucala kilka kartek papieru w ogien, a kot czasami czegos szukal i wyciagal jakies male rupiecie, ja pamietam ze obserwowalem sciezke i burze. Błyskało się a ja widzialem sylwetki kilkunastu ludzi ktorzy jakby ze soba rozmawiali jeszcze o czyms, a potem zaczeli spiewac, czyli slyszalem melodie, bo tak naprawde nic a nic nie rozumialem z tego. Ten dzien dobrze pamietam, poniewaz to był dziwny dzien.
Ten cały, nazwijmy to "orszak" zaczal zblizac sie podazajac sciezka do naszych dzwii. Wszystkie swiece w domu zostały zgaszone, choc bylo jasno, swiatlo z kominka, oraz noc byla jasna i czasem byly blyski, kot lezal na lozku i patrzyl sie w dzwii. Ja zas patrzylem sie na zblizajace sylwetki, byli to ludzie, nic mnie to a nic nie zdziwilo, poza tym jak byli ubrani i ze mieli roznego rodzaju przedmioty, jedna osoba nosila na rekach jakies ksiazki. Tych ludzi bylo sporo 7-8 osob, byly tez napewno 2-3 kobiety ale nie pamietam. Na przodzie zas, az mi sie chce w tym momencie smiac szedl facet w dziwnym stroju, mowie z punktu widzenia dziecka, zas z punktu widzenia terazniejszego jestem w stanie wskazac, kto po co i dlaczego.
Wiec szedl sobie facet z dziwnym przedmiotem w rece, wystawionym naprzeciw, cos przypominajacego dwa patyki na krzyz. No dokladnie to był krzyz, sporej wielkosci bo dosyc ten obrazek w glowie zapamietalem.
Zas w oddali bylo widac wiecej sylwetek stojacych w tym samym miejscu. Wcale sie nie balem, nie bylem jednoczesnie ciekawy tych ludzi, zreszta byla tak uroczysta burza, a burze zawsze mnie uspokajają, te ktore sam potrafilem wzniecic cechowaly sie gwaltownoscią i trwały w nieskonczonosc.
Rozleglo sie pukanie do dzwii, a nastepnie skrzypanie otwieranych dzwii, pamietam ze kocur machal wtedy spokojnie ogonem na lozku jak gdyby sie wyluzowywal, to bylo troche zabawne jak na niego. On tez sie spogladal i dal mi znac w stylu- chodz posiedzimy tu, ciezko to wytlumaczyc ale to dosyc naturalne dla mnie bylo.
Cdn.