Cześć, jako że wczoraj przed snem wydarzyło się to coś dziwnego, to dzisiaj zanim zasnę, chce jeszcze się dowiedzieć czym to może być spowodowane. A była to godzina jakoś przed 3, pamiętam że się rozjaśniało, w sumie, teraz jak to pisze, też się rozjaśnia... Wskoczyłem zmęczony pod kołdrę, ustawiłem budzik i zamknąłem oczy z próbą zaśnięcia. Zaczęła mnie uwierać noga i chciałem zmienić pozycja, ale nie mogłem się ruszyć. Zaczęło dzwonić mi w uszach, otworzyłem oczy, tak mogłem otworzyć oczy. Górną część pola widzenia była przyciemniona, po prostu widziałem tylko okno przed moim łóżkiem, a sufit przyciemniony był, jakbym miał plamę na oku. Miałem otwartą buzię i mocno oddychałem. Dostałem gęsiej skórki i się trochę przestraszyłem, chciałem się ruszyć, ale zupełnie nie mogłem i bałem się, jakbym miał sobie coś złamać. Spróbowałem zamknąć oczy i nie walczyć z tym, ale wraz z zamknięciem oczu znowu zaczęło mi dzwonić w uszach, musiałem otworzyć i w końcu przeszło. Szybko się zerwałem, przemyślałem, czy to sen i kolejna próba. To samo, nie mogę się ruszać, oddycham mocno z jęzorem na wierzchu i widzę tylko okno. Czekałem aż to przejdzie i próbowałem się ruszyć, bez skutku. Po jakieś, może minucie-dwie przestało. Poleciałem do pokoju rodziców obok, zobaczyłem czy śpią, czy ich nie obudziłem przypadkiem, czy te bicie nie było gdzieś w domu. Wróciłem do pokoju i zasnąłem, bez trudu. W dodatku jak zamknąłem oczy i mi dzwoniło, to słyszałem jeszcze taki dźwięk jak próbujemy zamknąć mocno powieki, przypominający, laser (?). Wiecie może co to wszystko mogło być? Z tego co wiem podczas bezdechu nie można otworzyć oczu, chyba.... A no i nic nie uciskało mi klatki, chyba... lub nikt.