Cześć!
Chcę wam opowiedzieć pewną historię, mój życiowy horror... co o niej myślicie?
Od jakiegoś czasu gdy poznałem dziewczynę (przez internet nie pamiętam gdzie dokładnie), która gadała na okrągło o duchach i że coś ją tam nawiedza, czułem się nieswojo... chodziłem do szkoły ale przez rozmowy z nią kładłem się późno spać, rozmawialiśmy o duchach itp. (mam ciary jak o tym teraz myślę) zainteresowałem się tymi paranormalnymi zjawiskami, oglądałem filmy, czytałem fora, przeglądałem zdjęcia... Z czasem się opamiętałem bo się po prostu przestraszyłem i bałem tego co robię... (wiedziałem że o tym nie można nawet myśleć) zerwałem kontakt z tą dziewczyną, przerażała mnie... Lubiłem spędzać czas do późna z kumplem na skypie, grając w gry.. po jakimś czasie szykując się do spania po rozmowie i grze pomiędzy 00:00 a 3:00 godziną, jeszcze przy słuchaniu muzyki słyszałem jakieś trzaski poza pokojem.. myślałem, że to myszy zapieprzają po strychu bo nieraz tak było, ale to się zaczęło powtarzać nawet jak spałem... budziłem się po nocach i to słyszałem.. byłem przerażony, włączałem lampkę nocną na noc i tv aby grał, abym się nie bał... z czasem to się uspokoiło.. ale po 2 tygodniach przed godziną 3:00 w nocy pamiętam jak wczoraj, słuchałem głośno muzyki na słuchawkach.. nagle coś walnęło w pokoju obok, jakby ktoś w drzwi uderzył, słuchawki same mi z łba spadły, słucham co się tam dzieję i słyszę jak się drzwi w sąsiednim pokoju otwierają (przez niego muszę chodzić, na dół) czułem obecność czegoś w tym pokoju.. usłyszałem kroki do okna, to było tuż za ścianą... w tamtym momencie myślałem że to mój tata, zacząłem pokrzykiwać "tata?", "mama"? w tym momencie zaczęło to iść w kierunku moich drzwi do pokoju.. słyszałem kroki... zacząłem drzeć mordę "pomocy" wzywałem rodziców, modliłem się.. skakałem po podłodze bo pokój rodziców był pod moim... ciągle słyszałem jak podłoga pod moimi drzwiami się uginała, skrzypiała.. byłem przerażony już chciałem przez okno wyskakiwać ale nagle usłyszałem że ktoś biegnie z dołu po schodach do mnie.. to był mój tato... gdy wszedł do pokoju i spytał co się stało to powiedziałem że "coś" tu było... cały zbladł.. spałem potem z rodzicami w jednym pokoju nie mogłem iść do siebie bo się bałem... opowiedziałem to rodzinie... i przez przypadek dowiedział się o tym pewien człowiek (nieważne kto nazwę go XXX) on nigdy nie był w naszym domu ale opisał go w szczegółach, nawet najmniejsze zmiany przed dzień zdarzenia których sam nawet nie wiedziałem...przekazał nam informacje że w domu była dusza kobiety i mężczyzny który był okrutny i nie pozwalał tej kobiecie opuścić tego domu... XXX oczyścił dom a tego faceta wygnał, kobietę uwolnił... jej dusza poszła do nieba a faceta błąkała się po wsi do święta prawosławnych do 8 stycznia potem miał opuścić ten świat... XXX nie chciał powiedzieć co u mnie było... polecił mi nosić biały pentagram i matkę boską na łańcuszku i dużo modlitwy, od tamtej pory śpię spokojnie.
Oto moja historia to wszystko działo się gdy miałem 19 lat. Nic nie jest wymyślone.
Nie możesz sobie usuwać naszych przypisów ! Zapoznaj się z regulaminem.
edycja:
ultimate