Cześć, nazywam się Krzysiek i mam 23 lata
Nie wiedziałem czy wrzucić ten temat do działu o zdrowiu czy tego więc w razie czego proszę
o przeniesienie do odpowiedniego. Jest to jedyne forum na którym uważam, że mogę się z wami tym podzielić, nigdy nie było mi łatwo otworzyć się przed kimkolwiek emocjonalnie może Wy mi pomożecie lub cokolwiek doradzicie.
Od dzieciństwa w moim życiu przewijają się różne problemy ze zdrowiem fizycznym (zaczynając
od problemów z kręgosłupem, trądzikiem, problemy z jelitami, obecnie bólem mięśni nóg) jak
i psychicznym (traumy, lęki z dzieciństwa, przeszłość która ciągle wraca i pewne związane z
nią wspomnienia). Wygląda to tak, że jak udaje mi się uporać z jednym problemem pojawia się
następny, czuję się jakbym miał pineskę w stopie która cały czas mnie uwiera i nie mogę się
jej pozbyć, może te moje 'problemy' są banalne i sobie je wyolbrzymiam lub je wmawiam ale
zepsuły mi większą część mojego życia i naprawdę chciałbym żebym to sobie wszystko
wymyślał ale czuję, ze to coś na głębszym poziomie.
W trakcie ostatnich 3 lat zacząłem interesować się wszystkim co jest związane ze zdrowiem,
dietą, medycyną, rozwojem duchowym aby poskładać moje ciało jak i duszę do 'kupy'.
Zmieniłem swoje życie diametralnie zaczynając od zmiany nastawienia, nauczyłem się i wciąż się uczę w jaki sposób działa moje ciało i psychika, odstawiłem całkowicie alkohol, papierosy, zmieniłem nawyki żywienia (dieta wege, w 95% warzywa + owoce, polecam lekturę metoda doktora Gersona)znalazłem pasję w życiu w której się realizuję i nie mam problemów finansowych.Obecnie pracuję 10-12h dziennie przy komputerze, śpiąc dziennie po 6h uprawiając sporty mając pełny zapas energiii, dzieki zmianie w nawykach żywieniowych nie mam już praktycznie żadnych problemów ze zdrowiem, zawsze staram się pomagać rodzinie i znajomym w każdej kwestii i dziele się z nimi dobrymi rzeczami w wieku 19 lat stałem się niezależny finansowo i sam pomagałem swojej rodzinie jeżeli była taka potrzeba. wszystko pozornie jest ok bo kto
pisząc takie rzeczy wyżej może mieć jakiekolwiek problemy.
Po uporaniu się samemu z podrażnieniem jelit, (po tym jak przez jakieś 2 lata nic z naturalnych rzeczy mi nie pomogło, postanowiłem leczenia trądziku paroma lekami np. izotekiem który totalnie wyniszczył mi układ immunologiczny i zacząłem mieć problemy z 'wypróznianiem' w takim sensie,że miałem dni gdzie byłem w stanie chodzić do wc po np.10-15 razy mając wciąż uczucienie niepełnego wypróżnienia się, kał we krwi itp, stąd zainteresowanie rożnymi dietami bo cokolwiek zjadłem powodowało podrażnienia jelit) nasiliły się bóle nóg, a konkretnie łydek które mi towarzyszą mi praktycznie od dzieciństwa ale obecnie się bardzo nasiliły,mianowicie czuję ciężkie nogi, tzw betnowe buciki, mam ciężki ch o d i parę osób już mi mówiło, że dziwnie chodze (nienaturalnie), do tego stopnia to mi przeszkadza ze coraz częściej wolę zamknąć się w domu niż wyjść gdziekolwiek bo jest to zajebiście niekomfortowe. Czuje się jakby cały ból psychiczny, te lęki traumy czy whatever pojawiały się właśnie w moich nogach i nie miały ujścia, wszystko w życiu układa mi się dość ok i nigdy nie miałem tak naprawdę powodów do narzekania i tego nie robię, ale czuję cały czas ten podskórny nie wiem jak to określić, ból który cały czas i nie mogę nic z nim zrobić,trafiłem na takie pojęcie jak : http://pl.wikipedia....ki/Hipochondria niby pasuje ale nie uważam, żebym to wszystko sobie w jakiś sposób wyolbrzymiał skoro przez dlugi czas siłowałem się z tymi problemami zdrowotnymi i sobie tego nie wymyśliłem. Jestem prawie przekonany, że to wszystko co mi się przytrafia jest wynikiem paru sytuacji z dzieciństwa po których niezle sobie zryłem psychę, ale nie jestem do końca pewny.
Po słuchaniu przez dłuższy czas audycji hiperprzestrzeni radia na fali (polecam z całego
serca, wszystkie audycji są genialne nie tylko ta) jestem zdecydowany na spróbowanie
kuracji takimi rzeczami jak psylocybina, lsd czy ayahuasca jeżeli sam się z tym nie uporam
mam zamiar posunąć się krok dalej po zagłębieniu się 100% w temat o tych substancji i
czuję, że to jest moja ostatnia deska ratunku ale staram się nie nastawiać na nic bo wiadomo jak to w życiu bywa .
Mam nadzieję, że nie zrozumiecie mnie źle. Nie żale się nikomu ani na nic nie narzekam, akceptuję to co los mi przynosi ale pomimo tego, nie znaczy to, że nie mogę zmieniać rzeczy które mi przeszkadzają w życiu. Zakładając ten temat i przybliżając wam tą historię mam nadzieję, że pomożecie mi może znaleźć brakujący element w układance, czy dacie jakiekolwiek rady, a może ktoś z was podobnie się czuję, uczucie bycia zamkniętym w bańce która nie może pęknąć bo nie wiem czy to ja jestem w pewnym sensie nienormalny czy każdy z was czuje się podobnie w pewnym stopniu.Nam nadzieję, że nie potraktujecie tego jako prowokację czy trolling, nigdy nie umiałem podzielić się z nikim tymi moimi 'problemami' i się przed kimś otworzyc, ludzie mają wystarczająco swoich problemów dlatego łatwiej było mi napisać tutaj.
Użytkownik krzysiek90 edytował ten post 22.02.2014 - 01:04