Głównym argumentem przemawiającym za turystyczną wyższością Machu Picchu nad Marcahuasi jest fakt, że to pierwsze jest dziełem człowieka – czego niestety nie możemy powiedzieć o kamiennym płaskowyżu Marcuahuasi.
W staroandyjskim języku keczua, którym posługują się rdzenne ludu Ameryki Południowej (w Peru to język urzędowy, drugi po hiszpańskim) istnieje takie pojęcie jak waca (huaca). Waca to miejsce święte lub święta rzecz, najczęściej pochodzenia naturalnego, np. góry, jaskinie, wulkany, źródła wody, itd. – a także naturalne głazy, olbrzymie kamienie, czasem jakieś zwierzę lub drzewo; czasem ‘zwykły’ kamyk o dziwnym kształcie.
Takim waca jest najprawdopodobniej Marcuahuasi (a na pewno kilka z jego skalnych ‘monumentów’) – jest miejscem świętym, ale pochodzenia naturalnego. Niestety, ale wszystko wskazuje na to, że formy tych wspaniałych granitowych skał są wynikiem erozji… Ich antropomorficzne i zoomorficzne kształty pewnością były zauważone także przez starożytnych mieszkańców tych terenów – i to było przyczyną założenia w pobliżu osady (prawdopodobnie o charakterze kultowym). To człowiek zastał przyrodę, ‘odnalazł’ w niej ludzkie i zwierzęce kształty – ostatecznie uznając to za obecność ‘świętości’.
Oto jak wygląda np. ‘lew’ (zaklasyfikowany tak przez niektórych współczesnych badaczy) ze skalnego płaskowyżu Marcuahuasi:
Doprawdy trzeba dużej wyobraźni aby doszukać się tam lwa. Tym bardziej jeśli spojrzymy na wyroby sztuki olmeckiej (sięgającej grubo ponad 1000 p.n.e) z czasów Mezoameryki, przedstawiających jaguary:
Inne przykłady z płaskowyżu.
Żółw:
To jest ciekawe – niektórzy współcześni zwolennicy doszukują się w tej formacji skalnej wyprostowanego hipopotama:
A inni (z ekipy telewizyjnej o charakterze hm... 'edukacyjnym') egipskiej bogini Tawaret:
Ta sama stacja utożsamia z wielbłądem inną skałę – anatomiczna niepoprawność jest tak rażąca, że aż trudno uważać by człowiek z And z premedytacją stworzył „wielbłąda”, który przypomina siebie dopiero gdy obrysuje się go liniami w Photoshopie i doda szczegóły pysku. Jeśli zasłonilibyście jego głowę kciukiem to za nic nie pomyślelibyście że to wielbłąd:
Podsumowując – niektóre formy skalne rzeczywiście można kojarzyć antropomorficznie (szczególnie profile), niektóre pewnie zoomorficznie. I na pewno były tak kojarzone również w czasach gdy tereny te były zamieszkane. Ale ‘stworzyła’ je przyroda. Z kolei doszukiwanie się w masywach skalnych zwierząt z innych kontynentów jest - delikatnie mówiąc - bardzo mocno naciągane.
_________________________________________________
Zastawiające jest, dlaczego, mając taką rewelację turystyczną odkrytą już jakiś czas temu, rząd Peru nie kwapi się udostępnieniem dla zwiedzających. W dzisiejszych czasach, przy dzisiejszej technologii i organizacji, nie jest problemem zorganizowanie odpowiednich wycieczek do trudno dostępnych miejsc.
Być może, chodzi o to, ze monumentalne rzeźby zostały wykonane wiele tysięcy lat temu, a więc wykonała ją już dawno zaginiona cywilizacja, która nie wchodzi w kanon oficjalnej historii Ameryki Płd.
Jak to? Jest przecież oficjalna, peruwiańska strona internetowa, która prowadzi zapisy i organizuje wycieczki na płaskowyż Marcahuasi. Jest tam masa rad i wskazówek co do noclegów, pól namiotowych, itp.
marcahuasi.com
To, że cieszy się małą popularnością to nie spiskowa teoria dziejów, tylko fakt iż jest to przedsięwzięcie kosztowne, wyczerpujące – a na miejscu okazuje się, że rozczarowujące. Bo co innego ezoteryczne książki XX-wiecznych odkrywców (Daniel Ruzo), oraz podobne strony internetowe, a co innego rzeczywistość.
Raptem okazuje się bowiem, że trzeba spędzić tam cały dzień w ciężkich warunkach atmosferycznych dreptając w kółko i czekając aż odpowiednie światło słoneczne i odpowiednia pozycja względem skały ukaże w niej jakąś twarz czy zwierzę, które w najlepszym wypadku będzie wykazywać pewne podobieństwo lecz w większości przypadków będzie nieprawdopodobnie naciągane.