Eurowizja co raz bardziej kontrowersyjna
Eurowizja schodzi kompletnie na psy. Niegdyś bardzo fajny konkurs, z fajnymi utworami i ciekawymi wykonawcami. Jeszcze kilka lat temu oglądałem, byłem fanem konkursu, raz nawet głosowałem ale teraz to przekształciło się w parodię. I to mówię pod każdym względem . Poziom jest co raz bardziej żenujący, pełno wokół całego konkursu rok w rok kontrowersji (aż za dużo jak na festiwal na taką skalę), a i na dokładkę poziom dobrego smaku, kultury i propagowania zboczeń też jest na marnym poziomie... Również "kolesiostwo" jest w tym konkursie nieodłącznym elementem (zresztą chyba zawsze było) - państwa od lat głosują podobnie, nie biorą po uwagę tak na prawdę utworów i występów ale niestety kierują się względami przyjaźni najczęściej sąsiadujących ze sobą krajów - kompletna głupota... Konkurs Eurowizji to wciąż świetny sposób na promocję dla europejskich artystów. Choć od lat króluje tam kicz i tandeta, muzyczne zmagania wciąż cieszą się dużą oglądalnością i zainteresowaniem. Nie dziwi więc fakt, iż niektórzy chcą się wyróżnić na tle innych uczestników - czasami aż za bardzo.
Kontrowersje tylko z tegorocznego konkursu:
Nieprawidłowości w głosowaniu oraz próby kupna głosów: Azerski prezydent İlham Əliyev zażądał wszczęcia dochodzenia w sprawie nieprawidłowości w podliczaniu głosów w finale Konkursu Piosenki Eurowizji. Według rosyjskich fanów festiwalu reprezentantka Rosji Dina Garipowa nie otrzymała od Azerbejdżanu dziesięciu punktów, które powinna dostać. Władze w Baku zapewniły, że nie mają pojęcia, jak doszło do incydentu. Azerski nadawca İctimai TV (İTV) zapewnił (na podstawie informacji od lokalnej firmy telekomunikacyjnej), że Rosja otrzymała drugie miejsce w krajowym głosowaniu. Rosyjski Minister Spraw Zagranicznych, Siergiej Ławrow oświadczył, że nie pozostawi tej sytuacji bez odpowiedzi. Podejrzewał również, że wyniki zostały sfałszowane. Obiecał współpracę nad sprawą z Elmarem Memmedyarovem, który pełnił podobną funkcję w Azerbejdżanie. Białoruski prezydent Alaksandr Łukaszenka również podejrzewał ingerencję w finałowe głosy, kiedy okazało się, że reprezentantka kraju (Alona Łanska) nie otrzymała ani jednego punktu od Rosji. Stwierdził, że sytuacja „pokazuje, w jakim stopniu konkurs jest nie tylko spolitycyzowany, ale sfałszowany. Po finale konkursu pojawiły się rówmież doniesienia, że głosy ormiańskiej diaspory w Holandii i Belgii na zespół Dorians nie zostały policzone dokładnie, przez co kraj nie otrzymał od nich żadnego punktu. Do organizatorów napłynęły także głosy niezadowolenia i oburzenia od fanów reprezentanta Litwy, Andriusa Pojavisa. Podobno litewscy emigranci w Wielkiej Brytanii, Irlandii i Norwegii nie mogli z powodu problemów technicznych oddać głosów na swego rodaka. Przed finałem festiwalu litewskie media opublikowały na serwisie YouTube krótki film z ukrytej kamery, który sugerował, że przedstawiciele Azerbejdżanu wręczyli Litwinom łapówkę za głosowanie na azerską propozycję „Hold Me” Fərida Məmmədova. Studenci opowiadali, że oferowano im 20 dolarów w zamian za kilkukrotnie wysyłanie SMS na azerskiego reprezentanta. Podczas konwersacji Azerzy mieli zaproponować przyznanie kart SIM, dzięki którym Litwini mieli oddać jak najwięcej głosów w ciągu 15 minut przeznaczonych na głosowanie. Rozmowa na filmie sugerowała, że podobne działania zorganizowano także w innych 15 krajach.
Homoseksualny pocałunek: Występ fińskiej reprezentantki Kristy Siegfrids wzbudził wiele kontrowersji wśród widzów, zwłaszcza z krajów społecznie konserwatywnych. Na koniec prezentacji utworu „Marry Me” piosenkarka pocałowała w usta jedną ze swoich chórzystek, co było szeroko komentowane w mediach jako pierwszy w historii konkursu „lesbijski pocałunek.
To było tytułem wstępu aby pokazać jak cały konkurs staje się pośmiewiskiem pod każdym względem. W ostatnich tygodniach wypłynęła kolejna kontrowersyjna i niesmaczna afera.
Działacze społeczni z Rosji i Białorusi domagają się bojkotu Eurowizji przez brodatego transwestytę
Jak podaje kanał telewizyjny Rosja 24, działacze społeczni z Rosji i Białorusi domagają się bojkotu konkursu piosenki Eurowizji, ponieważ w austriackim zespole występuje transwestyta Conchita Wurst (Thomas Neuwirth ). Działaczy w szczególności rozgniewał wygląd Conchity, który łączy kobiecość i męską brodę. Obywatele białoruscy w petycji na stronie change.org zażądali bojkotu konkursu „jako siedliska sodomii”. Akcje zbierania podpisów w Rosji z kolei, zainicjowali mieszkańcy Tweru. Wizerunek Conchity i związana z nim propaganda jest nie do przyjęcia dla rosyjskiego stylu życia. Pod tym stwierdzeniem podpisały się już setki osób.http://www.youtube.com/watch?v=WmL7m0by4UQ
Tymczasem Rosji i Białorusi grozi wykluczenie z konkursu i to na kilka lat. Zgodnie z zasadami Eurowizji wszyscy aktorzy na scenie są równi i krajom, którym to się nie podoba, nie muszą wysyłać swoich artystów. Conchita nie przejmuje się protestami. Zamierza wystąpić w Kopenhadze i wygrać konkurs. Austriak Thomas Neuwirth stał się kobietą w 2011 roku i przyjął nowe imię i nazwisko - Conchita Wurst . W wywiadzie powiedział, że urodził się w Kolumbii i wychował w Berlinie. To nie pierwszy transwestyta w historii Eurowizji. W 1998 festiwal wygrała Dana International z Izraela, a w 2002 Słowenia wysłała na konkurs trzyosobowy zespół transwestytów, ale grupa nie odniosła większego sukcesu.W rodzimym kraju artystki założono specjalny profil na Facebooku, który sprzeciwia się wysłaniu Conchity na Eurowizję - "NEIN zu Conchita Wurst beim Song Contest" lubi go już prawie 40 tysięcy osób. To jednak nie koniec. Białoruś już zapowiedziała, że zamierza wyciąć występ Austriaczki z oficjalnej transmisji Eurowizji. Powstała specjalna petycja, którą jeden z ministrów białoruskiego rządu poparł bardzo mocną deklaracją. Wydaje się, że Białorusini naprawdę nie zobaczą scenicznych popisów Wurst. "Popularny międzynarodowy konkurs Eurowizji zobaczą nasze dzieci, a wypełniony przez liberałów stał się wylęgarnią sodomii. Białoruś jako jeden z nielicznych krajów w Europie był w stanie podtrzymać normalne i zdrowe wartości rodzinne i wzajemne wsparcie między mężczyzną i kobietą" - czytamy w oświadczeniu, w którym pojawia się również zagrożenie rezygnacją z konkursu.
Granice dobrego smaku zostały już dawno przekroczone, a cała idea konkursu zeszła chyba na niższy plan. Staram się być tolerancyjny wobec homosiów itp ale nie gdy się z tym obnoszą i afiszują na cały świat.
Nie wspomnę już o poziomie naszych reprezentantów, których już na szczeblu eliminacyjnym w kraju mało kto zna. Są to "artyści" bez żadnej wyrazistości i talentu, a utwory są delikatnie mówiąc słabe i tandetne. Po sromotnych porażkach (i nic dziwnego) w ostatnich latach zrezygnowaliśmy na szczęście z udziału. A przecież mamy dziesiątki świetnych zespołów i wokalistów z fantastycznymi utworami. Ale może powód ich nieobecności w krajowych eliminacjach jest taki, że po prostu nie chcą brać udziału w tak zdeprawowanym konkursie, a i rozgłos już im nie jest szczególnie potrzebny. Dodatkowo co mnie chyba najbardziej frustruje to to, że nasi "artyści" jadą reprezentować Polskę, a od lat śpiewają po angielsku - i to się nazywa Eurowizja? W przypadku innych krajów nie jest to tak nagminne i często utwory są w ojczystym języku. Ostatni raz uczestniczyliśmy w 2011 roku, a reprezentowała nas Magdalena Tul z piosenką "Jestem". Wersję polską piosenki miała zastąpić anglojęzyczna wersja "First Class Ticket To Heaven". Z powodu niezadowolenia internautów Magdalena Tul postanowiła powrócić do pierwotnej wersji, którą przedstawiła w Krajowych Eliminacjach.
10 ostatnich lat Polski w konkursie Eurowizji. Oprócz roku 2008 i 2003 żaden z niżej wymienionych uczestników nie dostał się do finału:
2011 - Magdalena Tul - ostatnie, 19 miejsce w półfinale. Przed eurowizją nigdy wcześniej o niej nie słyszałem... Utwór miał zostać zaśpiewany po angielsku ale po protestach został we wersji Polskiej.
2010 - Marcin Mroziński - 13 miejsce na 17 możliwych w półfinale. Przed eurowizją nigdy wcześniej o nim nie słyszałem... Większość utworu w wersji angielskiej.
2009 - Lidia Kopania - 12 miejsce na 19 możliwych w półfinale. Przed eurowizją nigdy wcześniej o niej nie słyszałem... Utwór zaśpiewany po angielsku. Aczkolwiek wyjątkowo fajnie się zaprezentowała i rozczarowanie, że nie dostała się nawet do finału bo utwór był jednym z lepszych z całego konkursu w tym roku.
2008 - Isis Gee - dostałą "dziką kartę" w półfinale, w finale zajęła przedostatnie, 24 miejsce pomimo bardzo szerokiego rozgłosu i głosach iż jest faworytką całego konkursu. Przed eurowizją nigdy wcześniej o niej nie słyszałem... Utwór zaśpiewany po angielsku, aczkolwiek tak jak w przypadku Lidii Kopani był bardzo fajny, genialny głos jak i cały występ.
2007 - The Jet Set - 14 miejsce na 28 możliwych w półfinale. Przed eurowizją nigdy wcześniej o nich nie słyszałem... Utwór zaśpiewany po angielsku.
2006 - Ich Troje, Magda Femme, Justyna Majkowska feat. Real McCoy - 11 miejsce na 23 w półfinale. Ich Troje i Magdę Femme raczej każdy zna, utwór zaśpiewany przede wszystkim po polsku i angielsku i całkiem niezły.
2005 - Ivan & Delfin - 11 miejsce na 25 możliwych w półfinale. Swojego czasu każdy znał Ivan'a & Delfin'a z przebojem "Czarne oczy", aczkolwiek utwór zaprezentowany na Eurowizji był słaby, zaśpiewany w języku polskim, rosyjskim i ukraińskim.
2004 - Blue Cafe - 11 miejsce na 23 możliwe w półfinale. Popularny zespół w naszym kraju również nie sprostał, utwór w języku angielskim i hiszpańskim.
2003 - Ich Troje - 7 miejsce w finale z bardzo dobrym utworem w języku niemieckim, polskim i rosyjskim.