Według mnie, historia jest prawdziwa. Widać, że autorka jest emocjonalnie do tego nastawiona i te emocje opisała. W historiach zmyślonych brakuje odniesień do własnych przeżyć, i do samego siebie.
Cóż - każdy ma prawo do własnej oceny.
Ale... Gdyby tak przyjrzeć się tego typu historiom, opisywanym na forum, to praktycznie każda z nich nacechowana jest emocjami.
Gdyby oceniać ich prawdziwość, po "stopniu ich emocjonalności", to bardziej już uwierzyłbym w opowieść
duchu (sąsiedni wątek, już zamknięty, pt.
"Widziałem ducha") u którego emocje aż kipią. Pomijam kwestię, że tego się po prostu czytać nie da - ale emocje są i to niemałe.
Tego autorowi odmówić nie można.
Tutaj natomiast, jedyne emocje, które dostrzegam związane są ze śmiercią dziadka (dlatego też zacytowałem odpowiednie fragmenty) i uwielbieniem chrześnicy (tej dziewczynki, która ducha dostrzegła) wyrażającym się chociażby w nazywaniu jej z dużej litery. Mała, Chrześnica. Cała reszta napisana jest jak szkolne wypracowanie na temat dowolny.
Wstęp :
"Dzieci widzą duchy”. Zawsze intrygowało mnie to stwierdzenie, ale zarazem nie mogłam w to uwierzyć. Jak to jest możliwe?! Aż pewnego dnia...". Rozwinięcie
"Siedziałam wtedy przy biurku, odwrócona tyłem do niego..." i zakończenie
"Nie czuję strachu z powodu tych zjawisk. Czułam go tylko wtedy, gdy..."Bardzo to wszystko ładnie napisane, zgrabne i miło się czyta. Nauczycielka z języka polskiego bez wahania postawiłaby szóstkę.
Ale emocje? Emocje tu, są mniej więcej takie jak na grzybach...
Nie przekonuje mnie też argument, że "zapomniało mi się" - chodzi o to dziwne wyznanie miłości.
Zrozumiałbym, gdyby to było pisane na świeżo - pod wpływem emocji właśnie. Ale od opisanych zdarzeń upłynął już pewien czas. "Pewnego dnia", jak pisze autorka. Nie wczoraj, nie tydzień temu - pewnego dnia. Kiedyś. To brzmi jak opowieść zaczynająca się : Dawno, dawno temu... Ktoś, kto opisuje zdarzenia dziejące się "kiedyś", nie zapomina o tak istotnym fragmencie, jak niepokojący ton głosu małej dziewczynki (wskazujący na to, że to nie ona sama przemawiała) i nie przypomina sobie o tym dopiero po pierwszych, niezbyt pochlebnych komentarzach. nie zapomina z prostego powodu. Bo ma odpowiednią ilość czasu i potrzebny dystans, żeby to sobie w głowie poukładać.
Żeby była jasność.
Nie zamierzam nikogo przekonywać do mojego zdania. Kto chce - niech wierzy. Być może to ja się mylę. To co właśnie napisałem, jest tylko odpowiedzią na konkretny post i jej celem nie jest podważanie prawdomówności autorki tematu, a tylko polemika z argumentami przedstawionymi przez
Wszystko.