Napisano
01.10.2013 - 11:26
Witam państwa. Nazywam się Mateusz Sadowski, dwa miesiące temu zatrudniłem się w leśnictwie, konkretnie pracuję w Biebrzańskiem Parku Narodowym. Szczerze to nie jestem pewien czy post na tym forum w czymkolwiek mi pomoże, ale nie zaszkodzi spróbować. A więc zacznę od początku :
Jak już wspomniałem plus minus dwa miesiące temu zatrudniłem się w leśnictwie,na obszarze Biebrzańskiego Parku. Zostało nam zgłoszone że ktoś zaciera oznaczenia na drzewach, jako nowego wysłali mnie, żebym to sprawdził i w razie potrzeby przemalował. Tak więc 18 września, około 7 rano, podjechałem tam Quadem( tj służbowy wóz) i po chwili faktycznie znalazłem pozacierane znaki. Niby norma, tyle że kto w takim miejscu chciałbym się bawić w ten sposób? W pierwszej chwili nie zwróciłem na to uwagi, ale gdy zacząłem malować, farba delikatnie zaczęła wpływać jakby do środka drzewa, były tam płytkie wgłębienia, jakby ktoś rozcinał to delikatnie scyzorykiem, niby norma, ale wymagało by to strasznie dużo siły i jeszcze więcej czasu. No, w każdym razie już po robocie, rozejrzałem się trochę, i co dziwne takie same zadrapania były na drzewach nieoznaczonych. Około półtora metra nad ziemią, czyli na wysokości gdzie żadne zwierze nie sięga, chyba że jeleń porożem, ale on nie okalecza drzew w ten sposób, i tym bardziej nie tak gęsto w jednym obszarze. Niby nic dziwnego, ja też nic w tym nie widziałem aż nie znalazłem zdeformowanych śladów nie należących do niczego z czym miałem do czynienia. Coś jakby ludzka stopa, tylko wyraźnie przenosząca stój ciężar ciała na piętę, zamiast na przednią część stopy, dziwnym, wręcz bardzo dziwnym było to że duży palec był w wewnętrznej części stopy, w odstępie jakichś 5 cm, cały ślad miał około 15 cm długości, i nie licząc zakrzywionego palca jakieś od 7 do 10 szerokości, wyglądał naprawdę bardzo nienaturalnie, dziwne było też to że prowadził do jeziorka, a poźniej się urywał, mimo że jezioro jest otoczone z jednej strony piaskiem z domieszką gliny, która świetnie przechowuje takie właśnie ślady nie było śladów które prowadzą z powrotem, wnioskuje że poprostu to weszło do wody i wyszło gdzieś z innej strony.
Nie wspominałem o tym przełożonym,to mógł być głupi żart jakichś dzieciaków ale nie wyglądało na to, teraz mam poważny dylemat co się tutaj dzieje, ale to jeszcze nic bo poźniej natrafiliśmy z moim szefem na obchodzie na coś znacznie dziwniejszego.
Przy tym samym jeziorku przy którym ostatnim razem urywał się trop znalazłem martwą sarnę,cała była połamana i miejscami rozszarpana, ale nie było widać ubytków mięsa, zwyczajnie zatłuczona i zostawiona. Szef stwierdził że to nic nadzywyczajnego i czasami się to tutaj zdarza, ponoć ma był to robota zdziczałych psów, żaden ze mnie weterynasz, autopsji też nie przeprowadziliśmy ale ta sarna była połamana, wszystko mała powykrzywane, nie mówiąc już o tym że była podrapana. Niestety wtedy jeszcze nie przyszło mi do głowy żeby cokolwiek fotografować,zwyczajnie nie miałem ze sobą aparatu, teraz będę to wszystko uwieczniał. Śladów tym razem brak, zapewne jeśli jakieś były zostały wymyte przez deszcz, sporo go padało przez noc.
Co o tym sądzicie? Naprawdę nie liczę na jakieś piorunujące wnioski ale może kto ma jakiś pomysł, powiedzcie co sądzicie bo naprawdę nie wierzę żeby to były zdziczałe psy. Jeszcze się odezwę bo jestem pewien że natrafię na następne znaleziska .
Pozdrawiam, Mateusz.