No więc tak. Jako małe dziecko miałem zdiagnozowany zespół Aspergera (podobno nie reagowałem normalnie na bodźce typu hałas, szeleszczenie gazetą). Do tego byłem "niegrzecznym" dzieckiem, jednak nie ograniczało się to do agresji. Mimo to z niewiadomego mi powodu rodzice podawali mi Haloperidol. Nie pamiętam, jak długo go brałem, ale później też jako dziecko brałem Rispolept, który, jak sama mama mówiła, "działał tak jakbym nic nie brał". W szkole było normalnie, bawiłem się z dziećmi, nie byłem odmieńcem, tylko byłem trochę agresywny. Jednak w szkole było kilku gorszych ode mnie. Potem wszedł nauczyciel wspomagający i się zaczęło prześladowanie. Jak tylko się odwrócił to wszyscy mi dokuczali. Jak wszedłem w okres dojrzewania to chyba nic nie brałem, jednak wskutek dojrzewania stałem się silniejszy a wskutek prześladowań miałem stres i dużo negatywnych emocji, więc byłem jeszcze bardziej agresywny. Najpierw wszedł Rispolept, nie działał. Potem Zolafren, to samo. Pernazinum, -//-. Ketrel, nic. Lekarz powiedział, że nie mogę tak często zmieniać leków i zalecił brać go dłużej, jednak było coraz gorzej. Złożyły się trzy sytuacje - prześladowania w szkole, częste zmiany leków i patologia w rodzinie (zakończona rozwodem). I wtedy się zaczęło.
Coraz więcej agresji, tiki które się potem przerodziły w zespół Tourette'a (niezdiagnozowany, jednak objawy dokładnie identyczne) i pogorszenie w nauce. I pierwsza hospitalizacja.
Hospitalizowany byłem chyba z 5 czy 6 razy w ciągu około 4 lat. Za każdym razym po drobnym (raz poważniejszym) rozróbku. Na początku byłem praktycznie zdrowy jeśli chodzi o agresję, wyglądało to jakby wynikała ona ze złego charakteru. Potem przestałem innych atakować i atakowałem tylko mamę (podświadomość się mściła za to że [mama] zabrała mi ojca?). Ataki były sporadyczne, średnio raz na pół roku. Przed pierwszą hospitalizacją miałem takie poglądy filozoficzne (czy może religijne) że wszelkie zło pochodzi od demonów i jak mnie w szpitalu spytali czemu to zrobiłem to powiedziałem że mi "demon kazał", chodziło mi o atak umysłowy a oni to odebrali jako "słyszenie głosów". Schizofrenia paranoidalna. Zauważyłem, że na wypisach i wpisach piszą o zupełnie innych objawach, tak że jakby połączyć pojedynczy wpis i wypis z tej samej hospitalizacji to by niewiele objawów się pokrywało.
Leki na schizofrenię przepisywano mi różne:
- Depakine Chrono
- Tegretol
- Rispolept
- Haloperidol
- Clonazepamum
- Triapidal
- Zolafren
- Pernazinum
- Ketrel
- Solian
- Zipragen/Zeldox
- Fluanxol
- Abilify
- Klozapol
- Clopixol Depot
w różnych kombinacjach
Objawy mam takie:
- nie chce mi się nic robić, mam zainteresowania ale nie chce mi się robić nawet tego co mnie interesuje
- dręczą mnie różne myśli, np. że w każdej chwili się może coś złego stać, np. może mi się komputer zepsuć, może mnie dziewczyna zdradzić, mogą mnie wyrzucić z grupy na facebooku (bezpodstawne obawy)
- bezpodstawne napady lęków, zwykle w nocy jak zasypiam lub się obudzę
-
- niewyraźna mowa (to raczej od leków, bo zanim zacząłem je brać tego nie miałem)
- skoki nastroju
- nie akceptuję siebie jako człowieka (robię wszystko, żeby udowodnić sobie, że jestem wilkołakiem/wampirem/elfem/orkiem/dużym krasnoludem, jednak mimo tych wysiłków czuję że jestem człowiekiem i jest mi z tym źle)
- często nie cieszę się z niczego
Schizofrenia nie była jedyną diagnozą od czasu pierwszej hospitalizacji, raz miałem afektywną dwubiegunówkę i brałem fluoksetynę, która wprawdzie pomogła trochę, ale jak na każdych lekach 1 agresja i szpital.
Dodam jeszcze, że do tej pory mam uczucie, że mama zabrała mi ojca i że jestem przez nią niepełnie wychowany (na kobietę).
Teraz biorę RISPOLEPT, Abilify i Depakine Chrono i z agresją jest dobrze, to znaczy brak, komunikacja niewerbalna działa up&running mama mówi że działa dlatego, że biorę te leki, ale według mnie to raczej dlatego, że nie biorę innych.
Chciałbym, żeby ktoś po moich objawach i być może stylu pisania spróbował mi powiedzieć, co mi jest.
Użytkownik Edhel edytował ten post 18.08.2013 - 23:51