Skocz do zawartości


Zdjęcie

Zakazane zabawy...


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
78 odpowiedzi w tym temacie

#16

appausu.
  • Postów: 20
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

@Kassiopeia
No dobra, taki mam pogląd. Boli cię to? Siedź sobie dalej na tyłku i ciesz się, że dzieciakom zabrania się normalnie bawić. Ja z kolei cieszę się, jeżeli te dzieciaki odrywają się od komputera i radują życiem, zamiast wylewać żale w internetach. Bo ja tego nie robię - wyrażam normalnie swoje zdanie na ten temat. Ale widocznie jeszcze za mało wiem o życiu, bo widocznie w ostatnich latach wychowuje się dzieciaki na ludzi, którzy w wieku 30 lat nie będą w stanie się ruszyć przez zastanie, bo tak mówią wielkie głowy w TV i Internecie.

Możesz zabraniać swoim dzieciom wychodzić na podwórko. Ja tego nie zrobię. Jest OK - ale jeżeli u góry władze za nas decydują o tym (i nie tylko), to już nie jest OK.

Użytkownik appausu edytował ten post 17.07.2013 - 17:31

  • 0

#17

Kassiopeia.
  • Postów: 17
  • Tematów: 1
  • Płeć:Kobieta
Reputacja Zła
Reputacja

Napisano

Ja nie będę mieć dzieci.
  • 1

#18

Mika’el.
  • Postów: 810
  • Tematów: 34
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja Zła
Reputacja

Napisano

Kolejny temat, a ja się zastanawiam, skąd inspiracje bierze kolega do pisania, no podziw.

Wpiszę się, bo w kwestii na bieżąco ze spostrzeżeniami. Dokładnie to dziś właśnie widziałem górkę usypaną pod "tor saneczkowy" na terenie przedszkola i zdziwiła mnie fantazja twórcza wynikająca najprawdopodobniej z nad gorliwości, to badziewie idioty w miejscu gdzie dziecko siada na saneczki było o-palikowane i o-sznurowane, zapewne o kły-lwa dla dobra.
...albo to wpajanie terroru od małego i przyswajanie do wytycznych?

Ale tak się czasem zastanawiam, dokąd ten świat zmierza? ...bla bla bla... Jakoś chyba wyrośliśmy na ludzi.


Tego się nie da udowodnić, bo "po owocach poznacie", a kto się bez mrugnięcia pochwali, no może wszystko, tylko czy aby i czym?

Świat zmierza tam gdzie powinien, czy ktoś tego chce, czy też nie i nie my tu pierwsi z podobnymi, ale nie wiadomo, czy nie ostatni, więc może warto nam stwarzać pozór normalności, bo jak czytam forumek, to wszędzie sam bek nad rozlanym, no prawie wszędzie...:mrgreen:


Lubie cię dziadu z UK czytać, wiedziałeś?
  • 1

#19

frosti.
  • Postów: 654
  • Tematów: 3
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Widzę, że opinie na forum są podzielone.

Ja się dołączę co do tego zbijaka, że jak miało się pecha to silniejsze/starsze dzieci waliły innym tymi piłkami po głowie co nie tyle co powodowało fizyczny ból, ale o wiele większe psychiczne szkody.

Podobnie z berkiem i liskiem, jak się "bawiło" w to z starszymi/sprawniejszymi dziećmi i nie dało rady się nadążyć to można było zostać wyśmianym i odrzuconym przez grupę, do tego starszak mógł nieźle dowalić podczas berka, co znowu powodowało olbrzymie szkody psychiczne przede wszystkim.

Wychwalana tutaj bitwa na śnieżki - tak wszystko ładnie i fajnie - ale akurat osobiście widziałem skutki wypadku, w 5-ątej klasie podstawówki jeden chłopak rzucił w głowę drugiemu śnieżką w której specjalnie bądź przez nieuwagę znalazł się kawałek lodu. Chłopak został trafiony w oko i do dzisiaj widzi jednym okiem na zielono (uszkodzenie postrzegania kolorów), a rodzice dziecka które w niego rzuciło mają sądowy nakaz płacić mu do końca życia rentę. Wszystko przez "fajową" zabawę w bitwę na śnieżki.

Superbohaterowie - tu też osobiście widziałem fatalne skutki jak w podstawówce starszak założył wrestlingowego nelsona i przydusił młodszego kolegę.
Indianie i kowboje - mogą pojawić się olbrzymie (dla dzieci) konflikty typu "trafiłem cię!" "wcale mnie nie trafiłeś!"

Dołączam się też do postu użytkownika Kassiopeia, że takie "zabawy" to są dobre dla dziecka które ma wyrosnąć na fizycznego robotnika albo na szeregowca, ale w obecnym cywilizowanym, zautomatyzowanym i zrobotyzowanym świecie, dla znacznej części dzieci te "zabawy" będą szkodliwe i dobrze, że się ich zakazuje.
  • 0

#20

Corinis.
  • Postów: 39
  • Tematów: 3
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Dobrze że chowanego nie zakazali :D
  • 0

#21

erebeuzet.
  • Postów: 865
  • Tematów: 31
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Wypadki chodzą po ludziach...
  • 1

#22

avlp.
  • Postów: 9
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Wszystko to prawda, niektóre zabawy są niebezpieczne dla zdrowia i mogą powodować poważne urazy psychiczne. Podobnie jak nauka twierdzenia pitagorasa, albo rysowanie swojej rodziny. Ale żeby administracyjnie tego zakazywać... Jak zwykle socjalizm bohatersko pokonuje problemy nieznane w żadnym innym ustroju.
  • 2

#23

kapuchy.
  • Postów: 591
  • Tematów: 10
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

ból, strach, niebezpieczeństwo w tych (i innych) grach i zabawach są takim samym elementem wychowawczym i kształtującym osobowość jak nagroda, uczucie, poczucie bezpieczeństwa. Żeby nauczyć się omijać niebezpieczeństwa, trzeba się nauczyć je omijać. I chyba lepiej dostać parę razy piłką w zbijaku i nauczyć się uchylać, niż nie umieć tego i zaliczyć kamieniem np od jakiegoś chuligana.
Te zabawy rozwijają i fizycznie i psychicznie, uczą przewidywania, planowania, rozwijają fizycznie itd.
Ale lepiej wychować społeczeństwo niezrównoważonych psychicznie niedorozwojów, bojących się własnego cienie, bo takimi o wiele łatwiej się rządzi...
ten świat musi się zawalić z hukiem, bo poziom kretyństwa zaczyna sięgać granicy absurdu.
  • 2

#24

Mischakel.

    Ataman

  • Postów: 762
  • Tematów: 17
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Polityczna poprawność rozszerza się jak zaraza na wszystkie sfery życia codziennego.
  • 0

#25

appausu.
  • Postów: 20
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

No i dokładnie chodzi mi o to, o czym napisało 5 użytkowników nade mną, a o czym spieram się z @Kassiopeia. Rozumiem, że nie wszyscy mogą pochwalać takie zabawy - ale z lasu się one nie wzięły. Uczą pewnych zachowań oraz rozwijają. Jeżeli będziemy wychowywać pociechy na społeczne niedołęgi, to boję się o swoją emeryturę. Jasne, że znajdzie się odsetek wypadków czy urazów w trakcie zabaw, ale do jasnej ciasnej - każdego dnia zdarzają się wypadki i nikt temu nie zapobiegnie. Trzymając dzieci pod psychologicznym kloszem odetniemy je w końcu od rzeczywistości. Ale o to chyba chodzi politykom, niestety...
  • 0

#26

manitoris.
  • Postów: 790
  • Tematów: 4
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Bez przesady! za moich czasow (a stary kon jestem 29 lat ;) ) w szkole tez zakazywali zabawy w ganianego i nieraz komus nauczyciel ucho wytargal za bieganie po korytarzach.. w placowkach gdzie w razie wypadku opiekun bedzie obwiniony to dla swojej wygody zawsze zakazywali wszystkiego co potencjalnie moze czyms grozic..
  • 0

#27

Staniq.

    In principio erat Verbum.

  • Postów: 6626
  • Tematów: 764
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 28
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

appausu@
Tu chodzi prawdopodobnie o coś zupełnie innego. O pieniądze. Kiedy chodziłem do szkoły, często jako chłopak odnosiłem różne kontuzje związane z "byciem chłopakiem" - zwichnięta ręka, wykręcona kostka, rozbite kolana czy łokcie i różnego rodzaju rozcięcia troskliwie leczone później przez mamę. Dzisiaj, po takich kontuzjach szkoła może się spodziewać sprawy w sądzie o odszkodowanie. Nie przypominam sobie, aby za mojej młodości takie coś miało miejsce.

Tomorrow@
Wiedziałem... bo czytasz.



#28

Box.
  • Postów: 225
  • Tematów: 9
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Tak naprawdę to w każdej zabawie, czy grze, można znaleźć elementy groźne dla zdrowia, czy życia.
W podstawówce sam byłem świadkiem jak chłopaka z czwartej klasy na zawodach wywiozła karetka, bo tak dostał piłką w głowę, że nie wstał z murawy o własnych siłach. Podobnie rzecz się miała w gimnazjum, tyle że tu było już o wiele lżej - dziewczyna na międzyszkolnym meczu złamała sobie palec. Złamanie otwarte nie wpłynęło dobrze na jej wizerunek, a na pewno przekreśliło karierę na kilka dobrych miesięcy.

Jednakże takimi zakazami nigdy nigdzie nie dojdziemy, bo zakazany owoc smakuje jeszcze lepiej. Uważam, że w dobie Internetu i wielu "sympatycznych" gier komputerowych, te dzieci są bardziej narażone na niebezpieczeństwo, niżby były na boisku, czy podczas zabawy w berka. Jestem za całkowitą separacją przedszkolaków i dzieci w wieku szkoły podstawowej od komputera i Internetu, bo to jest największa zmora i wysysacz wolnego czasu, kreatywności i inteligencji.
  • 0

#29

Robakatorianin.
  • Postów: 1732
  • Tematów: 41
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 1
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Całą pierwszą klasę gimnazjum oraz oczywiście 5. i 6. nie uczestniczyłam w grach z piłką, zresztą nie tylko ja. Uczestniczenie ograniczało się do stania i unikania piłki we wszelki sposób. Przez zbijaka. Po prostu się tej piłki bałam, nieważne, czy to koszykówka, siatkówka, 3 kroki czy tunel (w którym też była agresja; jedynie w palanta dało się grać). Dopiero w 2. gimnazjum zaczęłam grać normalnie w siatkówkę i w piłkę ręczną (jako 5 podań) nie uciekając.

Przecież w siatkówce i ręcznej są znacznie mocniejsze i bardziej bolesne piłki-nie kumam...

Dla niektórych to była okazja do wyżycia się i rzucania tylko w nielubiane osoby - oni mieli jeszcze gorzej.

Jak ktoś chce się wyżyć na upatrzonej ofierze to każdy pretekst jest dobry-nie musi wcale grać czy uczestniczyć w WF aby być prześladowanym.

I bardzo słusznie - zakazać durnowatych zabaw w cholerę. W erze Internetu i telewizji nie widzę sensu w chowaniu małych barbarzyńców tłukących się po głowach piłeczkami. Co oni, do buszu mają iść polować na zwierzynę i walczyć o przywództwo w stadzie? Nie, jak dorosną to zajmą swoje miejsce w cywilizowanym społeczeństwie. Teraz się myśli, a nie robi. Przestańcie żyć złudzeniami. Robotników nawet już nie będzie trzeba, bo wszystko się zaraz zautomatyzuje.

Tak automatycznie mi się skojarzyła scena z "Żołnierzy z kosmosu"...gdy blondynek narzeka na treningu fizycznym, zajęcia z nożem itp. Gdera że po co to wszystko skoro wystarczy wcisnąć przycisk i armia nieprzyjaciela zmienia się w pył...
Trener przybił mu rękę nożem do ściany i kazał mu teraz wcisnąć przycisk.
Do pełnej automatyzacji w tym stuleciu nie dojdzie, za dużo zysków i kontroli by umknęło. Nawet informatycy którzy stawiają serwery muszą fizycznie pracować. Samą klawiaturą wszystkiego nie wykonasz. Trzeba przebić się przez ścianę, przybić listwy z kablami, dołożyć dodatkowe pary, przymocować modem-a to superglu nie zrobi.

Jak już koniecznie musicie, to uczcie zabaw przygotowujących do interakcji społecznych - słyszę potem o studentach, którzy w McDonaldzie burgery składają za psie pieniądze, a nawet nie wiedzą, co to związek zawodowy. No tak - mięsień chodził, a móżdżek spał. Zgodnie z planem liberałów.

Nasze szkolnictwo jest niedostosowane. Za dużo absolwentów z określonego kierunku nie znajdzie pracy bo w zawodzie jej nie znajdzie, wtedy łapie co leci.

Chyba, że według Ciebie trzeba młodzież spędzać na boiskach i przez sporty kształtować w nich postawę moralną, coby się potem nie łajdaczyły, ale era Komsomołu już się skończyła; nikt nie potrzebuje, żebyś go życia uczył.

Oczywiście, po co pouczać i wymuszać cokolwiek na młodzieży-przecież oni wiedzą lepiej...

Większość komputerowych gier wieloosobowych uczy współpracy, rywalizacji i pozwala zawiązywać więzi z innymi dziećmi. Zapomniałeś dodać, że według Ciebie nauka tych wartości ma się odbywać w błocie, na dworze i z patykiem w łapie, bo Ty tak robiłeś, więc tak jest słusznie.

Sprawdzonych i skutecznych metod nie ma potrzeby zmieniać w imię fałszywego postępu psychologicznego.

Zapewne dla Ciebie lekiem na całe zło cywilizacji jest kurtka i wyobraźnia, ale to tak nie działa.

Wyręczanie dzieciaka z myślenia, przewidywania oraz analizy tym bardziej nie jest.

Kaleki to jest jest Twój argument. Mam stacjonarny tryb życia, niespecjalnie zdrowo się odżywiam, raczę się hojnie piwem, nigdy nie uprawiam sportu ani nie ćwiczę. Jednocześnie moja waga jest nawet niższa od przeciętnej a mnie nie męczą żadne choroby ni kalectwa, które uniemożliwiałyby mi normalną egzystencję w świecie i podejmowanie takich aktywności, jakie chce podejmować. Więc Ty nie będziesz mi mówić, czego potrzebuję, bo nic Ci do tego.

Przypuszczam że jesteś dorosły-więc możesz sobie żyć jak chcesz. Sięgając pamięcią wstecz-patrząc na obecną młodzież, zauważyłeś znacznie zwiększoną ilość otyłości, nadwagi, wady postawy? Lekarze zauważyli.

Tym bardziej, że niewykluczone, iż są na tym świecie ludzie, którzy chcieliby zostać grubaskami z WALL-E - popatrz, ilu jest na świecie chorobliwie otyłych, którzy żyją i mają się dobrze ze swoim losem. Ich też chcesz uszczęśliwić swoją filozofią życia?

Są szczęśliwi, muszą być szczęśliwi czy stwarzają takie pozory?

Podobnie z berkiem i liskiem, jak się "bawiło" w to z starszymi/sprawniejszymi dziećmi i nie dało rady się nadążyć to można było zostać wyśmianym i odrzuconym przez grupę, do tego starszak mógł nieźle dowalić podczas berka, co znowu powodowało olbrzymie szkody psychiczne przede wszystkim.

Wykluczenie i upokorzenie może nastąpić w każdej grze, zabawie czy okazji. Z każdej gry można zrobić hazard lub okazje do znęcania się. Czy to będą bierki, kapsle, pokemony. Większość gier lub zabaw może powodować urazy-nawet gra w Piotrusia.

Wychwalana tutaj bitwa na śnieżki - tak wszystko ładnie i fajnie - ale akurat osobiście widziałem skutki wypadku, w 5-ątej klasie podstawówki jeden chłopak rzucił w głowę drugiemu śnieżką w której specjalnie bądź przez nieuwagę znalazł się kawałek lodu. Chłopak został trafiony w oko i do dzisiaj widzi jednym okiem na zielono (uszkodzenie postrzegania kolorów), a rodzice dziecka które w niego rzuciło mają sądowy nakaz płacić mu do końca życia rentę. Wszystko przez "fajową" zabawę w bitwę na śnieżki.

Zwykłe potknięcie się podczas jakiejkolwiek innej zabawy może skutkować zadrapaniem oka paznokciem kolegi-jeden przypadek nie demonizuje całości.

Indianie i kowboje - mogą pojawić się olbrzymie (dla dzieci) konflikty typu "trafiłem cię!" "wcale mnie nie trafiłeś!"


A w grach komputerowych to nie ma takich konfliktów? Wykorzystywanie kodów, korzystanie z podpowiedzi i luk w grze...

Dołączam się też do postu użytkownika Kassiopeia, że takie "zabawy" to są dobre dla dziecka które ma wyrosnąć na fizycznego robotnika albo na szeregowca, ale w obecnym cywilizowanym, zautomatyzowanym i zrobotyzowanym świecie, dla znacznej części dzieci te "zabawy" będą szkodliwe i dobrze, że się ich zakazuje.

Najlepiej owinąć dzieciaka w klimatyzowany kokon i niech się turla do szkoły...
Jak będzie miał problem ze zdrowiem-pigułka, problem zz samopoczuciem-pigułka, problem z akceptacją-pigułka...

Trzymając dzieci pod psychologicznym kloszem odetniemy je w końcu od rzeczywistości. Ale o to chyba chodzi politykom, niestety...

A w rzeczywistości autosava nie włączymy....

Jak wszyscy wrzucają to i ja wrzucę przykład z życia:
Podczas skoku w dal skoczek pozrywał sobie więzadła w kolanie i kostce-dlaczego? Kolce wbiły się w deskę będącą linią graniczną a że była już nadwyrężona to dołączyła się do skoczka. Zatem zakazujemy sportów lekkoatletycznych! Przecież FIFA czy jakaś CD olimpiada jest lepsza!

Podobnie jak niektórzy byłem wychowywany na innych grach i zabawach, bardziej twórczych-jak wojna, latanie z wykrzywionym kijem imitującym broń lub:
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika

Młodszym użytkownikom polecam przeczytanie poniższego i zastanowienie się nad biadoleniem jak to im źle i nie dobrze bo piłeczka komuś kuku zrobiła a kolega mi język pokazał. Najlepiej uśiąś przed pecetem lub pograć sobie w niezwykle twórcze kancho.

Pamiętam takie obrazy z własnego dziecinstwa, pamietam nasze zabawy niekontrolowane przez zapracowanych dorosłych. Wydaje się, że minęły wieki, a zmiany zaszły w ciągu naszego zycia. Mimo niedostatku, pracy ponad dziecięce możliwości ludzie z nas wyrośli. Wierzę w magiczną siłę rodzicielskiej milości. Potrafi zastąpić wszelkie niedostatki. I siłę chłopskiego uporu przekazywanego chyba w genach. Jan Maziejuk, znany słupski fotografik, opowiada o swoim dzieciństwie.


- Najpierw od czasu do czasu, zastępując starszych braci Antka lub Heńka, a po śmierci matki obowiązkowo pełniłem obowiązki potrzódki. Od połowy maja, kiedy zaczynano wypas, do połowy października wstawałem około piątej rano, pakowałem do płóciennej torby dwa jajka na twardo, kawałek zasolonej słoniny i chleba, blaszankę kawy zbożowej i szedłem za krowim ogonem. Właściwie za dwoma, bo w gospodarstwie były zazwyczaj dwie krowy. Wieczorem razem z pastuchem zganiałem bydło do wsi, około 80 krów i cieląt. Latem nie było kłopotu, ale w czasie nauki albo opuszczałem lekcje, albo pomagałem zagnać krowy na odległe pastwisko, wracałem do domu i biegłem do Witulina do szkoły. Co to była za nauka, gdy nogi bolały i spać się chciało. Mimo to pamiętam i z sympatią wspominam moją szkołę w Witulinie, której historia sięga XIX wieku.

- Długi letni dzień na pastwisku trzeba było wypełnić. Nie zabierałem książek, czytanie nie było moją mocną stroną. Byłem natomiast mistrzem w łowieniu ryb różnymi metodami. W dołach po wydobyciu torfu tworzyły się wodne zastoiny. Wystarczyło zamącić wodę, a ryby wypływały za powietrzem. Trzeba było zręcznie zarzucić wiklinowy kosz i wyciągnąć. Najczęściej były w nim karasie, czasem lin lub szczupak. Na posiłek dla rodziny w sam raz.

Później, szczerze opowiada pan Janek, łowiliśmy inaczej.

W 44. gdy przetoczył się front, znajdowaliśmy porzuconą broń, głównie granaty niemieckie i rosyjskie i pancerfausty. Były wszędzie, najwięcej na starym unickim cmentarzu w Terebeli, na którego skraju doszło do starcia. Obok cmentarza gościńcem ganialiśmy krowy na pastwisko. Starałem się tylko, żeby nikt z domowników nie wiedział, jak się zabawiam. Dopuściłem do tajemnicy Heńka, ale mama nic nie mogła wiedzieć. Nad Klukówką do spłonki przywiązywałem długi sznur. Granat przymocowany do kija wbijałem w dno rzeki i na brzegu czekałem. Gdy przepływała ławica ryb, szarpnąłem za sznurek i następował wybuch. Ryby razem z wodą wyrzucało na brzeg, wtedy wskakiwałem do wody, zbierałem pozostałe, by woda ich nie poniosła. Robiliśmy to z Heńkiem, który na brzegu zbierał ryby, bo tylko do tego się nadawał.

-Z powodzeniem łowiliśmy kłomlą na Kulkówce. Już jako dorosły próbowałem łowić kłomlą z bratankiem. Emocje były takie same, ale połów skromniejszy - dodaje pan Janek.

-Tak wiem, to było kłusownictwo, ale dzięki temu nie cierpieliśmy głodu. Teraz myślę, że sposób w jaki nas, biednych ludzi traktowano, też w porządku nie był. Musieliśmy sobie radzić, najpierw z chorobą mamy, a po jej śmierci, sami sobie. Miałem wtedy tylko 11 lat.

Kłusowaliśmy nie tylko na ryby. Gdy przychodziła zima, chodziliśmy z Antkiem na zające i kuropatwy. Heniek się do tego nie nadawał, zresztą mieszkał później w internacie w Leśnej, bo uczył się na nauczyciela w tamtejszym liceum.

Ptactwa i zajęcy było pod dostatkiem. Mój sposób był prosty. Z długiego włosia z końskiego ogona robiłem przesuwające się oczko. Końcówkę przybijałem do deski. Ustawiałem wnyk w polu, gdzie gromadziły się ptaki, które wcześniej zanęciłem plewami. Z samego rana biegłem, by wyprzedzić bezpańskie psy. Zwykle w sidłach znajdowałem kilka ptaków. Był to dla nas ratunek na przednówku. Pamiętam trudny przednówek 1948 roku. Miałem niecałe 10 lat. Mama prosiła, bym schwytał chociaż wronę. Niestety, to duże i silne ptaki. Zrywały moje sidła. A mama słabła z dnia na dzień.

Kiedy wspominam tamten czas, myślę o własnych synach i wnukach. Czasem narzekają, wtedy opowiadam im o naszym dzieciństwie, jak sobie radziliśmy i jakie były nasze zabawy.

- Często graliśmy w palanta na dużym podwórku u Kawków. Gdzie tylko było więcej miejsca dla kilku osób, rozgrywaliśmy pilkiera, urządzaliśmy dwa ognie, siatkówkę, rozgrywki w piłkę nożną. Najbardziej lubiłem jazdę fajerką. Potrzebny był odpowiednio wygięty drut, który trzymał koło w pionie. Każda ścieżka się nadawała do jazdy i wyścigów. Później robiliśmy wyścigi obręczami starych rowerów. Wystarczył mocny leszczynowy kij, trochę sprytu i wyczucie równowagi. A ile było przy tym radości!



  • 2

#30

Staniq.

    In principio erat Verbum.

  • Postów: 6626
  • Tematów: 764
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 28
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Brytyjczycy są nie lepsi. W ich przepisach znajduje się też dużo bzdur. Ale jest światełko w tunelu, ponieważ HSE ( Health and Safety Executive ) dopatrzyło się idiotycznych przepisów BHP dotyczących dorosłych i dzieci.
Na pierwszy ogień zamierzają zlikwidować zapisy takie jak:
- Dzieci w przedszkolach i szkołach nie mogą grać w tradycyjną brytyjską grę conkers, która polega na tym, że dwie osoby mają nawinięty na sznurek kasztan i uderzają nimi o siebie. Conkers jest dopuszczony tylko i wyłącznie wtedy, jeśli dzieci mają na sobie specjalne ochronne gogle.
- Jedzenie waty cukrowej na patyku zagraża życiu - na patyk można się nadziać, przebić klatkę piersiową i doprowadzić do śmierci.
- Pracownicy biurowi nie mogą wieszać ozdób bożonarodzeniowych.
- Artyści ćwiczący na trapezie mogą wykonywać swoją pracę tylko i wyłącznie w kaskach.
- Popularna na Wyspach gra dla dzieci pin-the-tail-on-the-donkey, polegająca na przypinaniu osiołkowi ogona została uznana za bezpośrednie zagrożenie życia i zdrowia dzieci.
- Wiszące kosze z kwiatami zagrażają zdrowiu i życiu, ponieważ przechodząc obok można sobie obić głowę.
- Pracownicy biurowi nie mogą nosić na nogach klapek typu japonki.
- Świeżo upieczeni absolwenci nie mogą rzucać do góry swoich czapek.

Jest tego duuuuzo więcej, ale dobre i tyle...




 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych