Do mnie też często wracają beznadziejne chwile z życia. Ja byłam upokarzana przez całe niemal swoje dzieciństwo, co wyrobiło dla mnie samej strasznie niską samoocenę w czasach teraźniejszych. Jako dziecko, od kiedy pamiętam zawsze byłam jak chłopaczek. Krótkie włosy, dresy, ganianie za piłką czy po płotach z kolegami. Z tego powodu zawsze znalazły się osoby, które mnie poniżały, wyzywały i nie lubili mnie tylko dla tego, że jestem dziewczyną, a wyglądam jak chłopak. W drodze dorastania te chłopięce zwyczaje ode mnie odeszły. Zapuściłam włosy, zaczęłam chodzić na dyskoteki, ubierać krótkie spódniczki, bo figurę miałam fajną. Ale niestety, to wszystko co mnie po drodze spotkało wyrobiło u mnie strasznie niską samoocenę. Dzisiaj krytykę przyjmuje "po męsku" na klatę i mam na to
********, ale to tylko dla tego, że jestem już dorosła i słowa ludzi głupszych ode mnie po prostu do mnie nie trafiają.
Najgorzej jak nękanie, czy krytyka i poniżanie jest praktykowana właśnie na dzieciach, które dopiero kształtują swoje mniemanie o sobie i charakter. Co niestety teraz także mnie dotyczy, a właściwie mojego synka. Jako matka z ogromnym bólem serca patrzę lub słucham tego co zrobili bądź powiedzieli "koledzy" z przedszkola na syna. Tak... dzieci w przedszkolu są już tak strasznie zawistne. Nie wiem czy jest to zwykła kwestia charakteru dzieci czy też może beznadziejne wychowanie wyniesione z domu, gdzie rodzice nie tłumaczą, że nie należy być takim w stosunku do innych. Już nie raz podczas ubierania się w szatni słyszałam teksty innych chłopców "A mamo to jest Filip, ale ja go nie lubię", matka? zero reakcji, nawet nie zapyta dlaczego jej syn nie lubi mojego, tak jakby to było zupełnie normalne. Ja swojemu tłumaczę, że nawet jak kogoś nie lubi to niech o tym nie mówi głośno bo to brzydko i tak się nie robi.
Ostatnio, dokładnie w zeszły czwartek pojechałam po dzieci jak zwykle do przedszkola i synek do mnie mówi, że jakiś chłopiec miał urodziny. Ja z takim przejęciem, no wiecie jak do dziecka (że fajnie) " oo to na pewno miał cukierki", a synek do mnie "tak, ale ja nie dostałem bo on mnie nie lubi i mnie nie poczęstował".....Mnie normalnie zamurowało, dosłownie jakby mi ktoś w mordę strzelił. Miałam zamiar iść z tym do "Pani" ale nie poszłam, syn sam nie poszedł się poskarżyć (mój mądry chłopczyk) więc ja nie będę latać z głupim cukierkiem. I tak od września idzie do zerówki do szkoły, bo go przenosimy z przedszkola. Ale nieźle matka wychowuje sobie dziecko, jeżeli już w przedszkolu dzieci są tak zawistne i bezuczuciowe. Pani przedszkolanka nawet nie wiedziała o tym, że inne dzieci po kryjomu wyzywają mi mojego syna, jej po prostu nie przyszło do głowy, że tak małe dzieci potrafią być już aż tak przykre.
Ufff rozpisałam się chyba coś. Po prostu musiałam gdzieś to z siebie wylać, bo wygadanie się mamie <-- dziwnie to zabrzmiało
, już mi nie wystarcza.
/Connor