Witam. Mam nadzieję, że to dobry dział, bo niestety na odpowiedniejszy się nie natknęłam.
Od lat zaglądam na to forum, jednak czytałam tylko Wasze wypowiedzi, byłam zwykłym, biernym obserwatorem. Cóż, sytuacja mnie zmusiła, założyłam konto i muszę Wam coś opowiedzieć, potrzebuję porady, jakiegoś wyjaśnienia, racjonalnego, bądź i nie... W moim domu lub w mojej rodzinie dzieje się coś złego, albo jest to zwyczajnie nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Zawsze stawiałam na to drugie, bo jestem sceptyczna względem takich "nadprzyrodzonych" rzeczy, ale niestety dzieje się coraz więcej takich zdarzeń, które zaczęły wzbudzać we mnie wątpliwości... Jednakże może zacznę od początku, żeby wszystko było jasne, choć moje wypowiedzi mogą być troche chaotyczne, ale chcę zobrazować tę sytuację.
Ogólnie rzecz biorąc, pochodzę z małego miasteczka. Mieszka w niej taki człowiek, nazwijmy go XYZ, który od dawna był postrzegany jako ten zły - często robił komuś na złość, kradł, naprawdę nieprzyjemny typek, źle mu z oczu patrzyło. Mówią, że jego matka była czarownicą, miała długie, siwe włosy, którymi szorowała po podłodze i mieszała w swoim kotle - wydaje mi się to przerysowaną wizją, ale powtarzam, co zasłyszałam. Podobno zajmowała się wszelkiego rodzaju gusłami, czarami i tego typu podobnymi rzeczami.
Mój dziadek od strony ojca dożył pewnego wieku, ale do sędziwego, to było mu daleko. Ciągle cierpiał na jakieś choroby. To samo z moją babcią, również od strony ojca. Co najciekawsze - umarli w tym samym wieku. Potem zaczęły się problemy zdrowotne mojego ojca, potem mojej matki, jak i moje. Dziwny zbieg okoliczności, prawda?
Ojciec był na wysokim stanowisku, nie powiodło mu się, naprawdę jest uczciwym człowiekiem i potrafi prosperować firmą, ale złośliwi zwalili go ze stołka. Ludzie, którym ufał, zwyczajnie chcieli sie dorobić jego kosztem. Zaczęły się małe problemy finansowe, ale żyliśmy nadal na normalnym poziomie, tylko trochę gorszym, niż wcześniej. Także materialne sprawy dziwnym trafem też się w jakiś sposób nagle zawaliły.
Uczucia między rodzicami się bardzo ochłodziły przez te lata, ale wiele małżeństw tak ma, ale być może ma to jakiś związek...
Matka zaczęła doznawać paraliżów sennych, czasem czuje czyjąś obecność... Raz spała w innym pomieszczeniu w domu, niż zazwyczaj, to potem cały dzień bolał ją tyłek, że tak się wyrażę - to mi przypomniało poniekąd działania Inkuba. Innym razem znalazła coś owiniętego jakąś sierścią w pobliżu naszego domu, tak właśnie, jakby ktoś odprawiał gusła. Wzięła to, ale nie bezpośrednio do rąk i spaliła z dala od naszego domu. Dzień później pod krzyżem leżał jakiś chłop (?!) - dla wyjaśnienia stoi dość niedaleko naszego domu taki ogromny krzyż - potem próbował się dobijać do naszego domu, oczywiście nikt mu nie otworzył. I jeszcze jak spała z ojcem, to obrócił się do niej i widziała oczy nie mojego ojca, tylko tego człowieka XYZ. Niby.
Ja sama zaś miałam coś w stylu załamania psychicznego. Mniej więcej w tym czasie zaczęłam dokonywać bardzo złych wyborów w życiu, choć wewnętrzna intuicja mówiła mi, że robię duży błąd, którego żałować - i tak właśnie było. A ja tylko chciałam dobrze, naprawdę. Moją dobrą wolę oraz dziecięcą naiwność wykorzystywano przeciwko mnie. Próbowano mnie szykanować, ośmieszać, mnie to zbytnio nie obchodziło, ale fakt jest faktem. Teraz ufam swojej intuicji i nic złego się nie dzieje w tym kierunku, chyba, że ktoś przypomni sobie moje "grzeszki" przeszłości. Jak mówiłam, czepiają się mnie też przeróżne choroby i już po prostu męczy mnie ta sytuacja.
Wracając do tego człowieka XYZ, któremu źle z oczu patrzyło - nie jest to zbyt bogaty człowiek, zawsze chodził po ludziach, aby trochę sobie dorobić. Pewnego dnia mój ojciec odmówił mu, bo już miał kogoś do pomocy. No cóż, odszedł. A potem się zaczęło... Wieczorami jeździł rowerem podrzucał nam na nasz chodnik jakieś rzeczy, zabawki dziecięce, szklanki, talerze, pod krzyżem leżał kalkulator - tak jakby chciał zasugerować, że moja matka puszcza się za pieniądze. Chociaż to jest tylko mój domysł jego działań (oczywiście moja mama takich rzeczy nie robi). To były częste incydenty, sprawa w koncu zakończyła się w sądzie z niekorzyścią dla niego. On teraz zaczął chorować... Czyżby karma powracała?
PS. Teraz są święta, więc wróciłam do rodzinnego domu. Pierwszej nocy tak strasznie się bałam... dawno czegoś takiego nie odczułam, a naprawdę jestem odporna na strach. Teraz przed zmrokiem biorę sobie coś na uspokojenie.
Powiedzcie, proszę, co o tym wszystkim sądzicie. Byłabym wdzięczna za jakiekolwiek wsparcie, pomoc, wyjaśnienie.