Skocz do zawartości


Zdjęcie

SPRING HEELED JACK


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
6 odpowiedzi w tym temacie

#1

Gagatek.
  • Postów: 233
  • Tematów: 17
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Jeśli temat juz był to mozecie mnie kill ;-) wpisałem w ta wyszukiwarke...nie znalazłem to robie new topic :mrgreen:


Nikt nie wie tak na prawdę, kiedy historia ta miała swój początek. Sięga ponoć, jak twierdzą niektórzy daleko w przeszłość, ku pierwszej dekadzie XIX wieku. Wtedy ponoć w Sheffield pojawiła się istota zwana Park Ghost, która oddając długie skoki pozostawała nieuchwytna. Dziwnych skaczących ludzi widywano także w 1817 roku, jednakże szerszą uwagę relacje te przyciągnęły dopiero w dwadzieścia lat potem, kiedy to miał miejsce pierwszy oficjalny atak Spring Heeled Jacka.

Legenda o nim żyje do dziś, twierdzi się nawet, że on sam wciąż pozostaje aktywny. Nie wiadomo, kim tak naprawdę był lub kim jest. Opisywano go na różne sposoby, najczęściej jako człowieka o szpiczastym nosie i zaostrzonych uszach, oczach lśniących jak dwa węgielki i płomiennym oddechu, który zdolny jest w jakiś sposób oddawać skoki wzwyż i w dal dochodzące nawet do 10 metrów. W jego przenikliwym, demonicznym spojrzeniu płonął ponoć żywy ogień a jego diabelski śmiech dzwonił w uszach ofiar bardzo długo. Dwa raporty mówią, iż potrafił porozumiewać się po angielsku, jednak jego głos był wielce nienaturalny i głęboki. Według niektórych, jego dłonie były zimne jak trupie a na końcach palców u rąk miał (własne albo przytwierdzone metalowe szpony). Na głowie nosił hełm albo maskę. Pod długą czarną peleryną znajdował się obcisły, lśniący strój, najczęściej koloru białego lecz widywano także czarny. Na nim gdzieś miał być umieszczony symbol przypominający literę „W”. Inni mówią, iż był ponoć wcielonym diabłem o takiejże aparycji - szpiczastej bródce i wąsikach, z rogami na głowie. Pojawiał się też jako mlecznobiały byk, biały niedźwiedź lub wielka małpa. Widziano też jak kroczy w mosiężnej lub wypolerowanej, żelaznej zbroi. Czy więc to był Szatan sam w sobie czy może jedynie plotka, wyrosła na przesądach i folklorze, która wśród ludzi wywołała masową histerię?

We wrześniu 1837 roku w Londynie, człowiek powracający do domu nocą, zobaczył kogoś przeskakującego z łatwością przez około trzymetrowe cmentarne ogrodzenie. Ów jegomość mający szpiczasty noc i skrzące się oczy wylądował na drodze człowieka, stając z nim oko w oko. W niedługi czas potem ktoś podobny zaatakował czteroosobową grupę, złożoną z trzech kobiet i jednego mężczyzny. Wszyscy uciekli, jedynie Polly Adams została w tyle. Spring Heeled Jacka dopadł ją, zdzierając z niej górne ubranie, po czym pochwycił jej piersi i zaczął drapać po brzuchu, zostawiając ją w końcu nieprzytomną i krwawiącą. Znaleziona przez policjanta, swego napastnika opisała jako istotę iście diabelską.

W październiku tego roku, służąca o imieniu Mary Stevens szła do domu swych pracodawców na Lavender Hill, wracając od swych rodziców mieszkających w Battersea. Kiedy przechodziła Clapham Common, ktoś wyskoczył, mocno objął ją ramionami i pocałował w twarz. Kiedy krzyknęła - uciekł. Chwilę potem ludzie przybyli na miejsce, ale jego już nie było. Szukano bez skutku; znikł jakby rozpłynął się w powietrzu.

Następnego dnia pojawił się ponownie w pobliżu domu Mary Stevens. Wyskoczył naprzeciw jadącego wozu i pesząc konie doprowadził do utraty kontroli nad nim i zderzenia, w wyniku którego woźnica został ciężko ranny. Zniknął z miejsca zdarzenia z niebywałą łatwością przeskakując ponad trzymetrową ścianą. Wkrótce potem, niedaleko Clapham Church zaczepił pewną kobietę, pozostawiając po sobie tym razem fizyczny ślad obecności, gdyż odkryto dwa ślady stóp - głębokie na ponad 7 cm. Głębokość śladu wskazywać mogła na pewien rodzaj sprężynowego urządzenia umieszczonego w jego butach.

9 stycznia roku 1838 Lord Mayor Londynu, Sir John Cowan odkrył na zebraniu w Mansion House treść listu jaki otrzymał kilka dni wcześniej. Wstrzymywał się z jego publikacją, oczekując jak twierdził większej liczby informacji o sprawie. Informator, który nie chcąc szkodzić sobie, podpisał się jako mieszkaniec Peckham twierdził, iż w wyniku pewnego zakładu ludzie z wyższych sfer przebrani za diabła, ducha i niedźwiedzia wyruszyli w drogę po podmiejskich okolicach Londynu, dopuszczając się tam wielu niecnych czynów. Ze strachu wielu ludzi miało oszaleć, na co mieszkaniec Peckham podał przykład służącej, która otworzywszy drzwi i ujrzawszy straszliwą istotę nigdy już zapewne nie dojdzie do siebie. Dziwił się on również dlaczego sprawa pozostaje w ukryciu, gdyż wiadomo o niej już od dość długiego czasu. Choć osobiście Lord Mayor do informacji tych odnosił się sceptycznie, jeden człowiek przysłuchujący się wszystkiemu rzekł, iż doniesienia te są prawdziwe. Zarówno „The Times” jak i inne gazety poruszyły ten temat następnego dnia. Dzień potem, 11 stycznia Lord Mayor przed zgromadzonym tłumem pokazał stos listów jakie otrzymał z różnych części Londynu, z których znaczna część zawierała podobne doniesienia i skargi na owe głupie żarty. Tak ogromna ilość listów świadczyła, iż Spring Heeled Jack znany już był bardzo dobrze wśród mieszkańców Londynu i okolic.

W jednym z nich donoszono, ze kilka młodych kobiet z Hammersmith zostało ranionych a kilka innych przestraszonych przez istotę, która na swych palcach miała pazury. Kolejny zapewnił, że w Stockwell, Brixton, Camberwell i Vauxhal kilku ludzi zmarło ze strachu. Jeszcze inny donosił, iż Spring Heeled Jack widziany był w Lewisham i Blackheath ale nawet policjanci byli za bardzo wystraszeni by działać. Lord Mayor uważał, że wszystko jest wielką przesadą i było to niemożliwe by „duch czynił diabelskie popisy na ziemi”. Tak więc znany już powszechnie, okrzyknięty wrogiem publicznym i mętom społeczną, Spring Heeled Jack rozpoczął swe żniwo, czyniąc swe ataki częstszymi i coraz bardziej śmiałymi.

Grupy ochotników przetrząsały Londyn w poszukiwaniu wichrzyciela odpowiedzialnego za owe ataki. Nawet Admirał Edward Codrington i Artur Wellesley - Duke Wellington dołączyli do poszukiwań. Ten drugi, mający wtedy ponad 70 - lat uzbrojony, przemierzał ponoć konno wieczorami ulice Londynu pragnąc Spring Heeled Jackowi wymierzyć sprawiedliwość. Niektórzy twierdzą, iż spotkał go nawet kilkakrotnie na swej drodze. W takiej atmosferze rodziła się legenda o Spring Heeled Jacku podsycana relacjami wielu przesądnych a czasem żadnych rozgłosu osób. Gazety donosiły o coraz to nowych, śmielszych i bardziej przerażających przypadkach.

Wieczorem 20 lutego 1838 roku, 18 - letnia Lucy Scales lub jak niektóre źródła podają Squires i jej siostra Margaret wracały do domu od swego brata, rzeźnika mieszkającego w Limehouse. Kiedy mijały Green Dragon Alley, z cienia wyskoczyła mroczna istota i niebieskim ogniem buchnęła w twarz Lucy. Ona upadła oślepiona, jednak nie wiadomo czy oślepienie owo było tymczasowe, stałe czy wynikłe z chwilowego zamroczenia. Napastnik uciekł.

Dwa dni później, wieczorem, 22 lutego 1838 roku, Jane Alsop, także 18 - latka usłyszała, iż ktoś dobija się do drzwi jej domu na Bearhind Lane w Bow, we wschodnim Londynie. Po drugiej stronie stał mężczyzna, owinięty czarną peleryną, przypominający funkcjonariusza policji.

Rzekł do niej: „Jestem policjantem. Na Boga, przynieś światło, gdyż złapaliśmy Spring Heeled Jacka na dróżce”. Jane, która mieszkała ze swymi dwiema siostrami i ojcem poszła po świecę. Kiedy podawała mu ją, blask padł na jego twarz i okazało się, że ów mężczyzna to nie policjant, lecz Spring Heeled Jack sam w sobie, o oczach żarzących się jak dwa węgle. Ponoć zrzucił pelerynę i buchnął jej ze swych ust niebieskawymi i białymi językami ognia w twarz. Dziewczyna chciała uciec do domu, jednak ten chwycił ją mocno za włosy szponowatymi palcami i nimi drzeć zaczął na niej ubranie. Sara, jej siostra, która usłyszała krzyki zdołała wciągnąć ją z powrotem do domu. Niektóre źródła podają, iż pojawiła się cała rodzina. Spring Heeled Jack walił jeszcze przez jakiś czas w drzwi a potem ulotnił się.

Następnego dnia na Turner Street ktoś zapukał do domu niejakiego pana Ashworta. Otworzył służący chłopiec, który od nieznajomego dowiedział się, iż ten życzy się widzieć z właścicielem domu. Kiedy odwrócił się, zobaczył, że to nikt inny jak Spring Heeled Jack. Poznawszy go, uczynił hałas zwracając uwagę wszystkich wokół. Zmieszany Jack odburknął coś tylko i pomachał pięścią przed nosem chłopca a potem zniknął ponad domami. Młodzieniec spostrzegł, gdy Jack odwracał się, że ma on pod peleryną widoczny symbol, jakby herb, przypominający literę „W”. Wskazywało to, iż rzeczywiście, mógł to być ktoś z wyższych sfer a jednym z głównych podejrzanych był Henry de La Poer Beresford, Markiz Waterford. Wątpliwa sława Spring Heeled Jacka rosła wraz z atakami, które przybierały na sile i obejmowały coraz to większy obszar. Był na językach wszystkich, na szpaltach gazet, stał się nawet bohaterem wielu utworów literackich i ich teatralnych inscenizacji. Z następnym rokiem ataki osłabły na częstości; jego aktywność ograniczyła się do sporadycznych napaści. Potem jednak powrócił znów lecz, jak twierdzą niektórzy, tak naprawdę, Jack nigdy nigdzie nie zniknął.

Obszar jego występowania powiększył się znacznie, z czasem obejmując całą Anglię, przez którą ponownie przetaczała się fala jego obserwacji. Widywano go w Northamptonshire i Hampshire, gdzie występował pod postacią diabła, z rogami na głowie i ognistymi oczyma. We wschodniej Anglii obwiniano go za ataki na wozy pocztowe. W 1845 roku na Jacob Island, pośród dzielnicy slumsów, uwiecznionej przez Dickensa w Oliverze Twiście, wydarzyła się makabryczna historia. Jack zaczaił się na 13 - letnią prostytutkę, Marię Davis na wąskim moście ponad Folly Ditch. Plunął jej ogniem w twarz i, jak twierdzą świadkowie strącił w mulisty odmęt, gdzie nieszczęsna utonęła. Policja wydobyła zwłoki twierdząc jednak, iż mógł to być raczej nieszczęśliwy wypadek. Świadkowie twierdzili co innego i wiedzieli swoje. Ponoć tydzień potem, kiedy czając się na kolejną ofiarę zmuszony został do ucieczki znów odkrył ponoć symbol, który nosił pod spodem.

Na początku lat 70 - tych XIX wieku znów zaczął pokazywać się w Londynie będąc równocześnie widywanym także w innych, odległych miejscach. W listopadzie 1872 według „News of the World” Londyn znajdował się w stanie wielkiego poruszenia z powodu „Peckham Ghost”, innej tajemniczej istoty o równie dziwnej aparycji. Wielu sądzi, iż był to w rzeczywistości Spring Heeled Jack, skrywający się pod innym imieniem. Z Caistor pochodzą doniesienia o Jacku, który poruszał się po mieście skacząc z dachu na dach. Jeden z najsławniejszych incydentów z jego udziałem miał miejsce w 1877 kiedy pojawił się przed grupą żołnierzy w obozie Aldershot North. John Regan, który wówczas stał na warcie usłyszał hałas jakby ciągniętych po drodze metalowych przedmiotów. Postanowił sprawdzić to, jednak nie znalazłszy niczego podejrzanego, wrócił na posterunek. Wtedy to Jack skoczył na niego i jak to czynił zwykle ze swych ust plunął mu w twarz ogniem. Inni wartownicy przybiegli natychmiast usłyszawszy wrzaski. Strzelali ponoć do niego, lecz kule zdawały się nie czynić mu krzywdy. Niektórzy zaś twierdzą, że nie miały takiego prawa, gdyż wartownicy używali ślepych naboi. Ofiara opisała napastnika jako wysokiego, muskularnego mężczyznę w hełmie, o zimnych jak trup rękach. W jakiś miesiąc po tym zdarzeniu, kiedy fala spotka z nim przetaczała się przez cały kraj pojawił się w Lincolnshire, gdzie otoczono go i otworzono ogień. Mieszkańcy twierdzą, ze kule nie imały się go, wydając takie dźwięki jak gdyby uderzały w metalowy przedmiot. W styczniu 1879 woźnica przejeżdżał przez most, kiedy Spring Heeled Jack skoczył na jednego konia.

Niektórzy twierdzą, ze po raz ostatni widziany był w 1904 roku, od pierwszego ataku minęło więc 67 lat a biorąc pod uwagę wcześniejsze źródła, wiele, wiele więcej. We wrześniu tego roku pojawił się w Everton na wieży kościoła St. Francis Xaviers na Salisbury Street. Obserwujący to zdarzenie widzieli, jak spada stamtąd i myśląc, że być może popełnił samobójstwo pospieszyli w kierunku miejsca, gdzie spodziewali się go znaleźć martwego. Jednak zamiast zwłok odnaleźli odzianego na biało mężczyznę, ubranego w jajowaty hełm, który wzniósł swe ręce, zaśmiał się dziwacznie i zniknął ponad pobliskimi budynkami.

Kule nie mogły zabić i niektórzy twierdzą, że czas również. Zgodnie z owymi głosami, Spring Heeled Jack wcale nie zniknął, lecz dożył naszych czasów, można rzec nawet - mając się całkiem dobrze. Od 1904 widziano go ponoć kolejny raz w 1920 na Central Railway Station w Londynie. Co więcej, doniesienia o spotkaniach z podobną istotą zaczęły dochodzić z drugiej strony oceanu. Już w czerwcu 1880 w Louisville w Kentucku widziano istotę mającą ostro zakończone uszy, długi nos i palce, ubraną w pelerynę i lśniący uniform. Ów ktoś zaczepił ponoć kobietę, zdarł z niej następnie ubranie a następnie niebieskim płomieniem, który wydobywał się z jego ust strzelił jej w twarz. Z okolic Cape Cod w Massachusetts pochodzi wiele relacji o podobnych stworzeniach. Czy to Spring Heeled Jack powrócił, kto wie? Może to już ktoś zupełnie inny...

W 1938 roku w Provincetown w Massachusetts mieszkańcy napotykali dziwną istotę mierzącą więcej niż 2 metry wzrostu, z ostro zakończonymi uszami i żarzącymi się oczyma. Ponoć pluł w twarze swych ofiar niebieskawym płomieniem i potrafił skakać na niespotykaną odległość - jeden farmer zeznał, iż widział jak jednym skokiem ów ktoś pokonał 3 metrowe ogrodzenie. W nocy, 31 października tego roku kilkoro dzieci widziało dziwną, ciemną istotę. Były przerażone tym, co widziały, jednakże rodzice zapewnili ich, ze był to widocznie żart z okazji Halloween. Którejś nocy, drugiego tygodnia listopada roku 1938 Maria Costa będąc na Commercial Street niedaleko ratusza w Provincetown przygotowywała się do przejścia na drugą stronę. Zobaczyła wkrótce dziwną postać znajdującą się w cieniu. Owo coś skoczyło na nią rozpościerając przy tym swą pelerynę niczym skrzydła. Ponad nią rysowała się sylwetka wielkiej, ciemnej istoty z płonącymi jak węgle oczyma. Maria zamarła i zaczęła krzyczeć. To co zanotowała ponadto, to dźwięk jaki stworzenie emitowało brzęcząc ponoć niczym ogromny owad.

W niedługi czas potem pies Charlesa Farleya zaczął szczekać, osaczając wyraźnie coś na podwórzu. Farley wyszedł z fuzją w dłoni i stanął naprzeciw czarnego potwora z czymś wyglądającym jak długie, srebrne uszy. Myśląc, że to dzikie zwierzę strzelił, jednakże /w przeciwieństwie do dzikiego zwierzęcia/ to coś zaśmiało się piekielnie i przeskoczyło ponad dwumetrowym ogrodzeniem. W tym samym czasie miejscowi chłopcy powracający z biblioteki widzieli stworzenie, które niebieskim płomieniem buchnęło w ich twarze.

Podobny widmowy napastnik terroryzowal niewielkie miasto w Illinois w 1944 roku. Byl nieuchwytny a wladze twierdzily, pomimo wielosci swiadków i pozostawionych przez niego sladów, iz nie istnieje. Byl to Mad Gasser z Matoon, którego pierwszy atak mial miejsce 31 sierpnia 1944 roku. Ów jegomosc do domów swych niczego nie spodziewajacych sie ofiar wpuszczal paralizujacy gaz, nieustalona substancje o slodkawej woni, która powodowala omdlenia, obezwladnienie i mdlosci. Wydarzenia te wzbudzily wielki poploch i sensacje w miescie. Okazalo sie, ze ów wichrzyciel to ubrana na czarno osoba /przypuszcza sie, ze kobieta/, która pomimo wielu wysilków pozostala nieuchwytna.

W 1953 roku trojgu swiadkom z Houston ukazal sie dziwny czlowiek posiadajacy skrzydla albo ubrany w peleryne, bardzo wysokiego wzrostu. W chwile potem jednak zniknal, rozplynal sie w powietrzu jakby nigdy nic. Nastepnie w koronach drzew slyszec sie dal dziwny odglos emitowany przez torpedowaty, jasny obiekt.

W 1973 roku w Sheffield w Anglii pewna kobieta powracala noca do domu wraz ze swym chlopakiem, kiedy ujrzeli nieopodal ciemna sylwetka. Zauwazyli dwa okragle, czerwone swiatelka, które zblizaly sie do nich powoli. Ku swemu wielkiemu przerazeniu okazalo sie, ze sa to oczy dziwnej istoty. Oboje widzac ja zaczeli uciekac, kiedy chlopak poczul uderzenie w plecy. Odwrócil sie i zobaczyl lezacy na ziemi przedmiot, przypominajaca widly. Podniósl to, po czym udali sie do domu, kontaktujac sie z Policja. Inni swiadkowie mówili o mierzacym ponad dwa metry wzrostu, dziwnym, ubranym w czern czlowieku o czerwonych, swidrujacych oczach. Inna kobieta widziala ponoc, jak porusza sie on po dachach, oddajac skoki na odleglosc prawie 10 metrów. Wielce ja to przestraszylo. Stworzenie, o którym zaczelo robic sie glosno gonione bylo nawet przez policjantów, lecz zdazylo umknac zasadzce.

Latem roku 1986 na pograniczu Anglii i Walii czlowiek o nazwisku Marshall widzial odziana na czarno istote, która poruszala sie w dlugich skokach. Ów ktos, gdy zblizyl sie uderzyl czlowieka tak mocno, iz czerwony slad na jego policzku widoczny byl jeszcze przez jakis czas. W Teksasie, w Plano, w roku 1979 kilkunastu swiadków widzialo na boisku szkolnym, dwu lub nawet trzymetrowa istote, o dlugich, zaostrzonych uszach, która poruszala sie w sposób, przypominajacy kroki astronautów na ksiezycu. Jednym z innych, sławnych skrzydlatych stworzeń o czerwonych ślepiach jest Mothman, słynny Człowiek - Ćma z Point Pleasant, widziany pierwszy raz 12 listopada 1966 roku niedaleko Clendenin w Zachodniej Wirginii. Pięciu mężczyzn pracujących na cmentarzu, widziało wówczas coś co przypominało brązowego człowieka, który wzniósł się z kępy drzew. Coraz więcej relacji o jego spotkaniu napływało a doniesienia te zelektryzowały region. Mothman był skrzydlatym stworzeniem, wydającym wysokie, piszczące dźwięki, którego charakteryzowały wielkie, okrągłe i hipnotyzujące czerwone oczy. Pewne podobieństwa do Spring Heeled Jacka zatem istnieją - tyle tylko, że Mothman, w przeciwieństwie do niego był znacznie mniej ludzki /choć też ponoć słyszano lub telepatycznie odebrano od niego przekaz/. Stworzenie, które napadło na Marię Costa i wydawało brzęczące dźwięki mogło być zarówno Spring Heeled Jackiem lub Mothmanem...Oczywiście równie dobrze czymś zupełnie, zupełnie innym.

Kolejna istota to Chupacabras z Portoryko, które według doniesień charakteryzuje się świecącymi, czerwonymi oczyma, posiada skrzydła oraz tak jak Jack porusza się w długich skokach. Problem w tym, ze mierzy znacznie mniej niż on a wyglądem swym i zwyczajami tym bardziej nie przypomina człowieka.

Istnieje jeszcze jedno zdarzenie, które niektórzy wiążą ze Spring Heeled Jackiem. 8 lutego roku 1855 w Devon, w ponad trzydziestu różnych miejscach pojawiły się na śniegu dziwne ślady stóp, z których każdy mierzył około 8.5 centymetra długości. Przypominały ośle kopyta a ich ślady odnajdywano wszędzie - ten, który zostawił je przemierzał dachy, wysokie ściany czy stogi siana. Sprawa opisana w numerze „The Times” 16 lutego tego roku wywołała wśród ludzi niemałą konsternację. Cała trudność związana ze sprawą polega na tym, iż z czasem Jack wrósł głęboko w folklor, stając się bohaterem bardzo popularnym. Stał się synonimem ulicznych złodziei, którzy tak jak on czaili się na ofiary i uciekali tak szybko, jak tylko się da. Matki zaczęły straszyć nim dzieci starając się wymusić na nich lepsze zachowanie. Spring Heeled Jack obrastał legendą. Coś podobnego miało miejsce także w Polsce, kiedy informowano o jegomościu w czarnym samochodzie, który porywać miał dzieci. Legenda ta wróciła całkiem niedawno i niektóre z gazet donosiły o obserwacji mężczyzny poruszającego się czarnym samochodem pozbawionym klamek, którego obwiniano o jawne przyczynienie się do kilku samobójstw.

Powróćmy jednak do Spring Heeled Jacka. Zaistniał on bohater wielu popularnych utworów literackich i sztuk o raczej marnej kondycji. W „Spring - Heeled Jack, the terror of London” z 1840, Thomas Haines ukazał go jako zdradzonego narzeczonego, który z tej racji mści się teraz na kobietach. W sztuce W.G. Willsa „The Curse of the Wraydons” był on szpiegiem Napoleona Bonapartego. W 1863 ukazała się następna sztuka „Spring-Heel'd Jack: or, The Felon's Wrongs” autorstwa Fredericka Hazeltona a dwadzieścia dwa lata potem „Spring-Heel Jack; or, The Masked Mystery of the Tower” autorstwa Thomasa Monstery.

Niektórzy zakładali, że jest wcielonym diabłem a jeszcze inni, że duchem przywołanym z innego wymiaru. Jednakże inna teoria, przeciwstawiająca się założeniom, że Jack był jedynie postacią legendarną zakłada, iż był pozaziemską istotą, która w jakiś sposób - przypadkowo lub celowo znalazła się na Ziemi. Tłumaczyłoby to wiele z jego niesamowitych zdolności a także to, iż znajdował się w wielu miejscach naraz. Wszystkie doniesienia zarówno z Wielkiej Brytanii jak i z USA, łączy podobny wygląd tajemniczych istot, sposób zachowania i poruszania się. Pozaziemskie wytłumaczenie pasowałoby również do tego, iż kosmici pojawiali się wiele razy, będąc zdolnym pokonywać znaczne odległości. Jaki jednak byłby jej cel w straszeniu i atakowaniu ludzi. Uważano jednakże racjonalnie, iż jest on wielce przesadzonymi I ubarwionymi opowieściami żądnych sensacji ludzi lub religijnych fanatyków. Jeśli już mówiono o jego ludzkim pochodzeniu, to wskazywało, że istnieje wielu, którzy postanowili z różnych sposobów zostać Spring Heeled Jackami, czy to dla rabunku, z powodu dewiacji czy po prostu dla czystej zabawy. W 1845 raporty dochodziły z Ealing i Hanwell, w zachodnim Londynie, gdzie widziano straszą istotę, która nie dość, że przeskakiwała nad żywopłotami i ogrodzeniami to piszczała i jęczała kiedy szła. Lecz ponoć stał za tym rzeźnik z Brentford.

Głosy, które pojawiły się wcześniej, mówiły, że stoi za tym zapewne ktoś z wyższych sfer. Lord Mayor oskarżył o wszystko grupę młodych
arystokratów, którzy wywołali całą sprawę w wyniku pewnego zakładu. Początkowo głównym podejrzanym był Henry de La Poer Beresford, trzeci Markiz Waterford, irlandzki szlachcic, „szalony markiz” jak go zwano. Ten ekscentryk, nieracjonalnie się zachowujący, lubujący się w rozbojach i brutalnych żartach, który pogardzał kobietami przez niektórych uważany jest za Spring Heeled Jacka, lub za tego, kto dał początek legendzie. Późniejsze relacje, iż nosi on na sobie symbol przypominający literę „W” mogłyby pasować. W 1842 Markiz Waterford ożenił się i osiadł w Curraghmore House w Irlandii, gdzie wiódł ponoć przykładne życie, aż do czasu gdzie zmarł w 1859, spadłszy z konia.

Jeżeli za poszczególnymi atakami rzeczywiście mógł kryć się markiz, to znalazł on potem kontynuatorów swego dzieła. Od czasu jego śmierci widywano Jacka przez 50, a niektórzy twierdzą, że nawet prawie 150 lat. Ci, którzy widzą w nim człowieka, jako przyczynę jego nienaturalnych zdolności podają mechanizm umieszczony w butach, który pozwalał mu na oddawanie takich skoków. Plucie ogniem opanować miał ćwicząc się jako połykacz ognia. Nadmienić należy, iż na potrzeby wojny Armia Niemiecka skonstruowała skaczące urządzenie, które jednak w 85% prób okazało się nieużytecznym powodując złamania kostek i nóg osób je testujących. Teoria nie jest zbyt wiarygodna. Pamiętać trzeba, że pierwsze wypadki miały miejsce na początku wieku XIX, kiedy zapewne podobnego urządzenia nie udałoby się również skonstruować.

Podczas XX wieku zapomniano o Spring Heeled Jacku, jednakże zainteresowanie jego sylwetką powraca - komiksy, piosenki a nawet amerykańska grupa SKA. Na jego temat pojawiło się wiele teorii - od człowieka, poprzez kosmitę do samego diabła. Przez 80 lat ktoś, o naturze Wolanda z powieści Bułhakowa czerpał przyjemność z ataków na Bogu ducha winnych ludzi, lecz kto to był /lub kto to jest/, nie wiadomo do dziś.


Serwis NPN

Piotr Cielebiaś

Źródło: Materiały własne.
24 Jun 2005 by NPN
  • 0

#2

QLIG.
  • Postów: 531
  • Tematów: 5
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Dwa raporty mówią, iż potrafił porozumiewać się po angielsku, jednak jego głos był wielce nienaturalny i głęboki. Według niektórych, jego dłonie były zimne jak trupie a na końcach palców u rąk miał (własne albo przytwierdzone metalowe szpony). Na głowie nosił hełm albo maskę. Pod długą czarną peleryną znajdował się obcisły, lśniący strój, najczęściej koloru białego lecz widywano także czarny. Na nim gdzieś miał być umieszczony symbol przypominający literę „W”. Inni mówią, iż był ponoć wcielonym diabłem o takiejże aparycji - szpiczastej bródce i wąsikach, z rogami na głowie. Pojawiał się też jako mlecznobiały byk, biały niedźwiedź lub wielka małpa. Widziano też jak kroczy w mosiężnej lub wypolerowanej, żelaznej zbroi.

Po tym cytacie mam dosyć :P Gdyby nie to,szło by jeszcze uwierzyć...Chociaż nie wiem...
  • 0

#3

Raziel.
  • Postów: 405
  • Tematów: 6
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Tak mnie ten cytat tez przekonuje bardziej w kierunku bardziej sceptycznym heh to brzmi jak jakis tani SF :papapa:
  • 0

#4

pandemia.
  • Postów: 440
  • Tematów: 21
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

ha!!! To jest tak zwana URBAN LEGEND !!!

Ja sam znam jedną: O kamieniu diabelskim koło Starachowic. :mrgreen:
  • 0

#5

Wydra.
  • Postów: 1
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Przedstaw ją nam bliżej.
  • 0

#6

Malkav.
  • Postów: 34
  • Tematów: 2
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Taki miejscowy Freddy Kreuger. Jak dla mnie to chora zabawa, z pokolenia na pokolenie.
  • 0

#7

waziu.
  • Postów: 66
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Pewnie pojawił sie przebrany akrobata raz czy dwa razy i później rozrosła sie legenda...
A to są pewnie zwykłe brednie tak jak o wilkołakach itp... :smile: :smile:
  • 0



Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych