Skocz do zawartości


Zdjęcie

Obudzeni


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
2 odpowiedzi w tym temacie

#1

Ejael.
  • Postów: 1261
  • Tematów: 56
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Samouzdrawiająca moc

Jeszcze przez długi czas nie będziemy w stanie tylko na podstawie diagnozy stanu mózgu zdecydować, czy istnieją perspektywy wyzdrowienia

Przez dziewiętnaście lat Amerykanin Terry Wallis wegetował w śpiączce – potem nagle zaczął mówić. Na tym wyjątkowym przypadku naukowcy studiują siłę samoleczenia mózgu.
Terry Wallis jest szczęśliwym człowiekiem. Leży w ciepłym łóżku, wydaje mu się, że dopiero się obudził. Pobyczy się jeszcze kwadransik.


Jego rodzice twierdzą, że jest sparaliżowany. On uważa to za głupi żart. „Terry sądzi, że w każdej chwili może wstać z łóżka” – mówi jego ojciec. I gotów jest to udowodnić w każdej chwili. Ale zanim zacznie się gramolić, znów o wszystkim zapomina.

Terry nie może niczego zapamiętać. Po trzech, czterech minutach wszystko przemija, a dzień zaczyna się na nowo. Mężczyzna w łóżku właśnie się budzi i poleży sobie jeszcze chwileczkę.

Amerykanin Terry Wallis, sparaliżowany od 22 lat, krąży we własnej teraźniejszości. Nowe wspomnienia, które mogłyby mu popsuć wygodne życie, nie pojawiają się. Ma wystarczająco wiele starych

Dzieciństwo w lasach Arkansas, na skraju Big Flat, miejscowości liczącej niespełna stu mieszkańców. Siostra i obaj bracia dawno stąd wyjechali, ale należący do rodziców maleńki drewniany domeczek jeszcze stoi. Terry ciągle sądzi, że nie mają telefonu, a wodę pompują ze studni. I że prezydent USA nazywa się Ronald Reagan.

„Jego wspomnienia kończą się pół roku przed wypadkiem” – mówi ojciec.

Samochód Terry’ego przebił barierkę mostu i spadł z wysokości ośmiu metrów w koryto wyschniętego potoku. Siły, jakie zadziałały przy uderzeniu na czaszkę, były tak znaczne, że zerwały się nawet włókna między połówkami jego móżdżku. Gdy go odnaleziono, znajdował się już w stanie śpiączki.

„Wypadek? Nie miałem żadnego wypadku – woła z łóżka sparaliżowany. – Musiałbym coś o tym wiedzieć”.

Nieszczęśliwy wypadek zdarzył się w 1984 roku. Od tego czasu Terry Wallis, dziś 42-letni mężczyzna, wymaga stałej opieki. Pierwsze 19 lat po prostu przedrzemał, niemal pozbawiony świadomości. Czasami rodzice słyszeli chrząkanie syna, ale nic ponadto. Niekiedy zdarzało się, że skinął głową. Jedynie gdy ktoś powiedział „chevrolet”, Terry, z zawodu mechanik, zaczynał się denerwować. Przez całe życie nie lubił tych samochodów i trwał przy swoim poglądzie. Wystarczyło, że w telewizji pokazywano reklamę chevroleta, a Terry ze złości rzucał głową na prawo i lewo.

11 czerwca 2003 roku jego matka, Angilee Wallis pojechała, jak prawie co tydzień od 19 lat, odwiedzić Terry’ego w domu opieki. Opiekunka otwierając drzwi do jego pokoju zawołała: „Kto dziś znowu przyszedł w odwiedziny?”. „Mamusia” – powiedział Terry. Matka musiała się czegoś przytrzymać. „Terry sam był przerażony – opowiada. – Stało się to tak nagle.” Natychmiast zabrała syna do domu. Tam wypowiedział drugie słowo: „pepsi”. Nieco później nastąpił cały potok słów: dźwięki, zgłoski, wszystko wymieszane.

Dołączona grafika
Terry Wallis z matką

Co się stało? Media rozpływały się nad cudem, badacze mózgu stali przed zagadką. Dopiero dzisiaj zaczynają wyłaniać się przyczyny, które doprowadziły do nieoczekiwanego przebudzenia Terry’ego.

Trzy lata temu grupa naukowców poprosiła o zgodę na zbadanie mózgu mieszkańca Arkansas. Kierownictwo nad badaniami objął dr Nicholas Schff z Uniwersytetu Cornella w Nowym Jorku. Okazja była wyjątkowa. Nigdy wcześniej nie zdarzyło się, aby jakiś człowiek po tak długim czasie odzyskał świadomość. A te kilka przypadków, w których zwrot nastąpił znacznie wcześniej, ma niekompletną dokumentację.

Badacze prześwietlili mózg Terry’ego za pomocą nowej metody – Diffusion Tensor Imaging. Pozwala ona zaobserwować poruszanie się molekuł wody w tkankach. Główne szlaki molekuł wiodą ku włóknom nerwowym, łączącym komórki mózgu. Metoda ta dostarcza badaczom czegoś w rodzaju siatki topograficznej narządu odpowiadającego za myślenie.

Dwa razy w odstępie półtora roku przewieziono Terry’ego samolotem do Nowego Jorku. Teraz znane są już wyniki badań. „Wygląda na to, że w mózgu pacjenta utworzyły się nowe powiązania nerwowe” – wyjaśnia niemiecki fizyk Henning Voss, który wykonał zdjęcia. Ujawniają one istnienie mocnych wiązek włókien, rozciągających się w potylicy jak rozgałęzione kable. Nowe połączenia przerzucone są między innymi nad otworzonymi w czasie wypadku przepaściami między połówkami móżdżku. „W wielu miejscach wiązki nerwów są nawet bardziej gęste niż u zdrowego człowieka” – dodaje Voss.

Prawie nikt nie spodziewał się, że po tak długim czasie mózg będzie w stanie dokonać dzieła samowyleczenia. Niejedno przemawia za tym, że nerwy rosną nadal i rozgałęziają się, szukając połączeń.

Terry Wallis miał szczęście, że wystąpiła u niego łagodna forma śpiączki. Fachowcy mówią o minimalnym stanie świadomości. Typowym zjawiskiem jest wtedy reakcja pacjenta na skierowane do niego słowa albo śledzenie oczami osoby znajdującej się na wprost pacjenta. Inaczej było w kontrowersyjnym przypadku Terri Schiavo na Florydzie, która wykonywała tylko bezwolne odruchy. Kobieta spędziła piętnaście lat w stanie wegetatywnym – wyjście z tak głębokiej dezorganizacji mózgu nadal uchodzi za wykluczone.

Natomiast w przypadku Terry’ego Wallisa szkody nie były aż tak poważne. Na przykład centrum mowy uległo tylko porażeniu, ale poza tym nie zostało uszkodzone. Prawdopodobnie utraciło ono kontakt z innymi obszarami mózgu, bez których nie może funkcjonować. To najbardziej spójne wyjaśnienie przyczyn zakończenia śpiączki, podane przez badacza mózgu Vossa.

Na podstawie dotychczasowych wyników można wysnuć wniosek, że w mózgu Terry’ego nastąpił ponowny rozrost powiązań nerwowych na długich odcinkach. Odległe obszary, rozdzielone od czasu wypadku, stopniowo zaczęły się znów ze sobą komunikować. Gdy zamknęły się decydujące przełączniki, świadomość rozbłysła ponownie jak żarówka.

Wyjaśniałoby to, dlaczego pacjent tak nagle odzyskał mowę. (…) Terry nauczył się też lepiej kierować swoim ciałem. Potrafi podnieść lewe ramię i przy odrobinie szczęścia obie nogi. Wątpliwe jednak, czy powracający do domu z królestwa cieni kiedykolwiek wstanie z łóżka, ale jego mózg robi zadziwiające postępy. Terry bez wysiłku liczy do 25 i wstecz. Wymienia błyskawiczne uwagi z gośćmi. Potrafi zaśpiewać kilka piosenek. (…)

W sensie fizjologicznym mózg Terry’ego pozostaje nadal ciężko uszkodzony. Perspektywy wyzdrowienia zależą chyba od tego, w jakim stopniu zaczną się ze sobą komunikować jego nienaruszone obszary. Lekarz z Uniwersytetu w Liege, Steven Laureys sądzi, że świadomość wyrasta z wzajemnych oddziaływań wielu modułów. Ale może być i odwrotnie: ludzie pogrążają się w stałej śpiączce dokładnie wtedy, gdy nastąpi zerwanie komunikacji między różnymi obszarami mózgu. Specjalista od śpiączki widzi w przypadku Wallisa nowy dowód na potwierdzenie swoich twierdzeń.

Laureys pracuje w centrum badawczym, które zajmuje się śpiączką. Dotychczas przebadano tam 60 pacjentów z uszkodzeniami mózgu. „Dramatyczne skutki może mieć także zanik funkcjonowania choćby jednego obszaru w mózgu – uważa Laureys. – Ale wtedy pacjent nie traci świadomości”. W sieci śpiączki szczególne znaczenie wydaje się mieć pewien obszar w tylnej części mózgu, zwany precuneus (przedklinek). Jest on ożywiony, gdy człowiek znajduje się w stanie czuwania. We śnie, podczas narkozy i śpiączki jest jakby zamroczony.

U Terry’ego Wallisa obszar przedklinka okazał się szczególnie aktywny. Badania porównawcze pacjentów o minimalnym stopniu świadomości oraz tych znajdujących się w nierokującym żadnych nadziei stanie wegetatywnym wykazały, że najważniejsza różnica między nimi polega właśnie na funkcjonowaniu przedklinka.

Czy dzięki temu będzie można przewidzieć, u których pacjentów możliwa byłaby określona stymulacja? Laureys sądzi, że jest na to za wcześnie. „Jeszcze przez długi czas nie będziemy w stanie tylko na podstawie diagnozy stanu mózgu zdecydować, czy istnieją perspektywy wyzdrowienia. Nie ma dwóch takich samych przypadków”.

Jedno jest wszakże pewne: nie należy przedwcześnie spisywać pacjenta na straty. „Stale trzeba sprawdzać, czy coś się nie dzieje” – mówi nowojorski specjalista od fotografii mózgu Voss. Warto zmienić poglądy szczególnie wtedy, gdy pojawią się choćby zalążki minimalnej świadomości. Po przypadku Wallisa nic już nie jest wykluczone. (…)

Manfred Dworschak
Der Spiegel
Żródło: kiosk.onet.pl

______________________________________________________________________

Pigułka przytomności

Popularny lek na bezsenność na kilka godzin budzi pacjentów pogrążonych w śpiączce. O pierwszych próbach ich leczenia opowiada "Gazecie" dr Ralf Clauss

Sławomir Zagórski: Kilka miesięcy temu świat obiegła sensacyjna wiadomość - pigułka nasenna jest w stanie wybudzić niektórych pacjentów ze śpiączki. Jak doszło do tego odkrycia?

Dr Ralf Clauss*: Jak wiele odkryć - nie tylko zresztą w medycynie - stało się to za sprawą przypadku. W jednym z domów opieki w Republice Południowej Afryki leżał 31-letni Louis. Pacjent ten w wieku 28 lat uległ poważnemu wypadkowi samochodowemu, po którym zapadł w śpiączkę. Nie reagował na sygnały z otoczenia. Lekarze uznali, że nigdy nie będzie mówić.

Louis głośno pojękiwał, bywał nadmiernie pobudzony i dlatego jego rodzinny lekarz dr Wally Nel postanowił podać mu lek nasenny - zolpidem. Efekt był nieoczekiwany. Pacjent, zamiast się uspokoić, po raz pierwszy od trzech lat przemówił. Jego słowa brzmiały: "Cześć, mamo!".

Widział Pan to na własne oczy?

Nie. Zdarzenie, o którym opowiadam, miało miejsce prawie siedem lat temu. Wracałem właśnie do RPA, bo tam wtedy mieszkałem, i dowiedziałem się o wszystkim w samolocie, z gazety. Natychmiast skontaktowałem się z dr. Nelem i tak zaczęła się nasza trwająca do dziś współpraca. Od tego czasu udało nam się zebrać więcej danych na temat działania zolpidemu na osoby zarówno w śpiączce, jak i lżej chorych na skutek niedotlenienia, po urazie czy udarze mózgu.

Czy lek na trwałe wybudził Louisa ze śpiączki?

Zolpidem działa najdłużej przez cztery godziny. Po tym czasie mężczyzna zapadał w sen, ale po podaniu kolejnej pigułki znów przytomniał. Dr Nel uznał, że bezpiecznie będzie dawać mu lekarstwo dwa razy dziennie.

Za każdym razem powtarzał się ten sam schemat. Oczy Louisa jaśniały, twarz nabierała kolorów, zmniejszało się napięcie mięśni, wracała koordynacja ruchów do tego stopnia, że mógł sam wkładać jedzenie do ust, rozmawiał z otoczeniem, rozpoznawał ludzi po głosie, był w stanie wykonywać proste działania matematyczne.

Louis bierze lek do dziś. Nie sprawdziły się obawy, że po jakimś czasie zolpidem przestanie działać. Przeciwnie, efekt leku utrzymuje się dłużej niż na początku, a stan podstawowy chorego - tj. między dawkami - jest lepszy niż przed rozpoczęciem leczenia.

Louis to jedyny pacjent, który obudził się po zolpidemie?

Takich chorych jest więcej. Choćby 29-letni George z Houston w stanie Teksas (USA). George przeżył ciężki wypadek i był w śpiączce przez pięć lat. Nocami tak jęczał, że opiekujący się nim rodzice nie mogli spać. Któregoś dnia dostał ambien (odpowiednik zolpidemu). - Nagle zrobiła się cisza - opowiadała mi matka George'a. - Poszłam do jego pokoju i spytałam: "Hej, George, co z tobą?". A on na to: "O co chodzi?". Przez resztę nocy rodzice rejestrowali zachowanie syna na wideo. Po raz pierwszy od wypadku był przytomny, komunikatywny, rozmawiał. Od tego czasu, tj. od czterech lat, George zażywa lek trzy razy dziennie.

Zolpidem pomógł też innym chorym, np. po udarze, a także niektórym osobom dotkniętym genetyczną chorobą - ataksją rdzeniowo-móżdżkową. Próbowano nim leczyć trzyletnie dziecko z trudem odratowane z utonięcia. Tym razem postęp był mało uchwytny klinicznie, jednak matka twierdzi, że dziecko po leku ma wyraźnie żywsze oczy.

Dołączona grafika

Efekt zolpidemu w tym przypadku czy też w leczeniu chorych pogrążonych w śpiączce jest więc raczej niewielki. Tymczasem ludzie chcieliby, żeby chory ożył, wstał z łóżka, wrócił choćby do względnej formy.

No cóż, może to rzeczywiście mało, ale niech pan pomyśli o radości matek Louisa czy George'a. Na osobie zdrowej może to nie robi takiego wrażenia, ale dla nich fakt, że odzyskały kontakt słowny z synami, to prawdziwe szczęście.

Na jakiej zasadzie nasenna pigułka budzi mózg?

Nie rozumiemy tego zjawiska do końca, ale mamy hipotezę. W wyniku niedotlenienia, urazu czy udaru część tkanki mózgowej ginie. Bezpowrotnie. Tych obszarów w żaden sposób - przynajmniej za pomocą dostępnych dziś metod - ożywić się nie da. Sądzimy natomiast, że w pobliżu każdego uszkodzenia znajduje się rejon mózgu, który śpi. I właśnie ten rejon daje się obudzić.

Naszym zdaniem zolpidem oddziałuje na receptory, które w uśpionych partiach mózgu zmieniają kształt. Sprawiają, że wracają do poprzedniej formy i w efekcie mózg się budzi.

Dlaczego właśnie zolpidem daje takie efekty? Inne leki nasenne też coś takiego potrafią?

Wydaje się, że nie. Zolpidem ma nieco inną strukturę i działanie niż popularne leki z grupy tzw. benzodiazepin. Ale zolpidem też jest lekiem popularnym. W Stanach zażywają go miliony mających kłopoty ze snem ludzi. To bardzo bezpieczny lek.

Na ile ważne jest, kiedy zaczyna się terapię? Czy zolpidem powinno podać się jak najszybciej np. po udarze?

Wręcz przeciwnie. Mózg musi mieć czas, żeby się przygotować na przyjęcie leku i dlatego nie ma sensu go stosować przed upływem pół roku od wypadku czy udaru. Natomiast sądzimy, że na terapię nie jest za późno nawet po wielu latach. U jednego pacjenta zaobserwowaliśmy poprawę, choć minęło 13 lat od wypadku.

Niedawno pisaliśmy o Terrym Wallisie, który samodzielnie obudził się ze śpiączki po 19 latach. Jemu też pomógłby zolpidem?

Nie mam pojęcia. Nikt z osób opiekujących się Wallisem nie zwracał się do nas. Natomiast jego historia świadczy dobitnie o tym, jak wciąż niewiele wiemy o ludzkim mózgu.

Jak świat medyczny reaguje na doniesienia o pacjentach wybudzonych ze śpiączki?

Nieufnie. Z pewnością dlatego, że wszystkie dotychczasowe dane to kazuistyka, czyli pojedyncze przypadki. A współczesna medycyna wymaga dobrze udokumentowanych, kontrolowanych badań. I takie już rozpoczęliśmy. Toczy się właśnie druga faza badań klinicznych, do której zakwalifikowaliśmy blisko 30 pacjentów. Ostatecznych wyników spodziewamy się w przyszłym roku.

Krytycy twierdzą, że to, co opisujecie, nie jest wybudzaniem ludzi ze śpiączki, lecz ich naturalnym zdrowieniem. Oni wcale nie byli w trwałym stanie wegetatywnym i obudziliby się równie dobrze bez leku.

To dlaczego Louis z RPA po każdej dawce zolpidemu przytomnieje, a gdy działanie leku mija, ponownie "odpływa"?

Mimo pewnej niechęci medycznego establishmentu nie narzeka Pan chyba na brak zainteresowania ze strony mediów?

Od pięciu lat pracuję w Wlk. Brytanii. Na wiosnę ukazała się nasza praca w "NeuroRehabilitation" opisująca losy kolejnych pacjentów leczonych zolpidemem. Doniósł o tym brytyjski dziennik "The Guardian" [26 maja pisała też o tym "Gazeta"]. Już nazajutrz miałem na karku kilku reporterów. Dostaję dość dużo listów z całego świata z prośbą o pomoc. Jeden z nich przyszedł właśnie z Polski i dlatego tu przyjechałem.

*Dr Ralf Clauss pracuje w Royal Surrey County Hospital w Guildford w Wlk. Brytanii. W Polsce przebywał na zaproszenie Fundacji Ewy Błaszczyk "Akogo?". W piątek w warszawskim Centrum Zdrowia Dziecka dał wykład na temat zolpidemu. Podczas pobytu w Warszawie dr Clauss zbadał 12-letnią córkę Ewy Błaszczyk - Olę Janczarską - pogrążoną od ponad sześciu lat w śpiączce. Uznał, że warto w jej przypadku spróbować terapii zolpidemem. Ola jest pierwszą polską pacjentką w śpiączce, która zaczęła przyjmować lek. Kuracja zaczęła się w piątek. Na razie nie ma spektakularnych efektów, choć Ola patrzy przytomniej, a jej ciało po leku wyraźnie rozluźnia się, co umożliwia prowadzenie intensywniejszych ćwiczeń rehabilitacyjnych.

Żródło: gazeta.pl
  • 0

#2

Malkav.
  • Postów: 34
  • Tematów: 2
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Oba przypadki są fascynujące. W przypadku leczonych zolpidem'em, trochę głupio tak być zależnym od leku, który daje nam kilka godzin życia dziennie, ale widocznie tak chcą. Gorzej ma Terry, biedak za każdym razem budzi się tak, jakby budził się pierszy raz - o ile dobrze zrozumiałem.
  • 0

#3

pandemia.
  • Postów: 440
  • Tematów: 21
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Jeżeli chodzi o mózg i choroby z nim związane to medycyna jest w większości przypadków bezradna. Po prostu mózg dla lekarzy jest najmniej zbadanym i poznanym organem.
  • 0



Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych