Skocz do zawartości


Zdjęcie

Tak się nie da żyć... buddyzm namieszał mi w głowie


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
11 odpowiedzi w tym temacie

#1

Załamany..
  • Postów: 1
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Buddyzm zniszczył mi życie, wielu powtarza, że katolicy w dzisiejszych czasach są zaszczuci, a buddyści najbardziej tolerancyjni, jednak oni nie musza w bezpośredni sposób niszczyć nikomu życia. Wystarczy im wiara w istnienie reinkarnacji, oglądałem ostatnio materiał na onecie o chirurgii plastycznej, dzieci oszpecone, z naczyniakami na twarzy, niektóre jeszcze przed rozpoczęciem edukacji zostały wyleczone, a co z pozostałymi? Pójdą do przedszkola, do szkoły, a tam będą na starcie ich gnębić, malować kredą po plecach, przesuwać krzesło :( w imie czego? W imię nieomylnego, nigdy nie zmieniającego zdania Tego u góry,nie mówię, że Boga, ale według buddystów to dziecko albo cierpi za grzechy przodków, albo w poprzednim wcieleniu kogoś oszpeciło, zemściło się na kimś i to wróciło do niej ze dwojoną siłą.
Nie ukrywam nie jestem zadowolony z życia, jest to mój 1 post, ale chcę dowiedzieć się czy mamy wolną wolę i jak uciec od beznadziejnej karmy. Już po prostu nie daję rady. Rówieśnicy dawno poszli przed siebie, poznali nowych ludzi, nakupowali tego i tego, pozdawali wszelkie egzaminy, a ja stoję w miejscu. Już nawet nie chodzi o to, że nie wierzę w siebie, ja nie wierzę w to, że mam wpływ na swoją przyszłość. To nie jest puste słowo, ja to po prostu czuję. Niektóre z moich wad są nazwijmy to popularne, np. wada wzroku (noszę soczewki), akceptuję tą wadę, że jest, bo dotyczy wielu. Nie mam pretensji o to, ale jestem też stale przygnebiony, tu już moje pretensje są słuszne, bo większość jakoś żyje, a ja się wstydzę na miasto wyjść, bo mam kompleksy. Nie mam motywacji do zadbania o siebie, swoje życie, bo wspomniane przygnębienie.
Ilu ludzi spotykacie na mieście, którzy mają powód do wstydu, do takiego wstydu nie w sensie nieśmiałość, tylko jakis defekt? Niewielu. Większość pozornie jest zupełnie normalna. Mi karma jakiej nigdy nie zaakceptuję + siła, która uniemożliwia mi prace nad sobą zniszczyła już prawie całkiem nadzieję. Oczekuję rad jak nauczyć się pracować nad sobą, tak by to była przyjemność i żeby nie było tych wahań robić coś czy czegoś nie robić.

PS. wady to mój osobisty problem i nie chodzi o to, że załamałem się przez to. Dla was to dziecinada pewnie. Problem główny jest w tych wahaniach jakie mam, decyduję się na coś, a po jakimś czasie dostaję "alternatywy" tzn. pojawia sie wybór może odłożę na później, może połowę z tego zrobię, może całość, może w ogóle nic... Szału dostanę :( chcę dowiedzieć się jak żyć pełnią życia, czy da się żyć w szczęściu bez jakichs gadżetów, nie mając telewizora itp ? No chyba nie bardzo. A buddyści tak właśnie mielą nasze mózgi. Ty i pusty pokój, białe ściany = szczęście. Co za bzdura...
Czyli w skrócie: nie czuję się sobą, w ogóle jakby dwie osoby były. Z jednej decyzji rodzi się 10 kolejnych, jak zrobić, żebym raz wyznaczał cel i go realizował, a wszelki wymówki, iluzje odrzucał? Bo tak myśle, że prawdziwa jest tylko ta pierwsza decyzja. To tego chcemy MY. na przykład decydujesz, że pouczysz się o godz. 18. To jest pierwsza myśl (decyzja). Ale zaraz pojawia sie kolejne.... wymówki, odkładanie na potem, zmiany godziny, bo coś tam, zmiana celu, uleganie negatywnym emocjom, ucieczki w ogladanie filmików na youtube czy ogólnie w coś komfortowego, bo nauka bardziej komfortowa od internetu czy telewizora nie jest, czy masa innych usprawiedliwień, zmiana priorytetów (iluzja moim zdaniem, bo co to znaczy zmiana priorytetów)... Jak sobie poradzić z tym? Jak być 100% za jakąś decyzją?

Użytkownik Załamany. edytował ten post 05.02.2013 - 18:07

  • -1

#2

ELdeR.
  • Postów: 119
  • Tematów: 3
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

"To, że sowa może widzieć w nocy jest karmą. To, że fretka może szybko pływać to też karma. To, że wieloryb jest wielki jest karmą. Także karmą jest to, że został zabity harpunem.
Jakkolwiek dobra czy zła może być karma, to jedynie karma, nic specjalnego. Jesteś bystry lub tępy, lubiany lub nielubiany, utalentowany lub nie, to wszystko karma. Jeśli to sprawi, że zostaniesz ministrem lub żebrakiem, jest także karmą.
Kiedy kot z tygrysem walczą i tygrys wygra, nie oznacza to, że tygrys jest czymś specjalnym, to karma. Sprytni mówiący głupim, co mają robić i mówić, jest karmą. Ale to nie oznacza, że bystrzy są lepsi, a głupi gorsi. To tylko karma. Nie ma to nic wspólnego z Dharmą Buddhy. Ludzie zawsze podążają za swoją karmą, ale nie pozwól się zwieść karmie!
Kiedy widzisz piękną dziewczynę, odwracasz głowę. Jeśli ktoś proponuje ci sporą sumkę pieniędzy, pracujesz jak szalony. Zawsze dajesz się zwieść małym rzeczom. Nie dać się oszukać karmie, to robić coś nie będąc zwiedzionym przez czas."
(Rōshi Kōdō Sawaki)
  • 0

#3

PTR.
  • Postów: 958
  • Tematów: 135
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Karma nie jest jakąś wielką sprawą. Twoja karma to Twój obecny stan a wolną wolę masz właśnie w tym momencie. Jednak wracając do Twojego głównego pytania. Jak żyć pełnią życia? Nie skupiaj się tak na sobie. Rób to co Ci sprawia przyjemność, nie spinaj się bo to nie o to w tym chodzi. Nie wiem w jakiej tradycji praktykowałeś i czy w ogóle miałeś bliższy kontakt z jakimś urzeczywistnionym nauczycielem? Samemu jest naprawdę trudno. Zauważ że każda istota ma jakieś wady i słabości, wynikające z osobistych uwarunkowań. Jednocześnie wszyscy posiadamy pewną doskonałą, wrodzoną właściwość – naturę buddy. Aby mogła się ona przejawić, musimy jedynie usunąć zasłony z naszego umysłu. Rzeczywistość, której teraz doświadczamy, nieuchronnie przynosi nam cierpienie. Musimy stać się świadomi naszej obecnej sytuacji – dopiero wtedy będziemy potrafili użyć odpowiedniego antidotum przeciwko swoim słabościom.

Przede wszystkim musimy sobie uświadomić kim i jacy naprawdę jesteśmy. Tylko wtedy osiągniemy sukces – odnajdziemy drogę do rozpoznania naszej prawdziwej natury, która nie jest ani powierzchowna ani pełna emocji. Dlatego powinniśmy podjąć następujące działania:
1. Rozpoznać własną sytuację.
2. Zmienić swoje zachowanie tak, żeby zmniejszyć cierpienie.
3. Oczyścić umysł i tym samym pogłębić świadomość jego prawdziwej natury.

Niezależnie od tego, czy znajdujemy się na drodze duchowego rozwoju, czy też nie, wciąż mamy własne życie do przeżycia. I chociaż sytuacje zewnętrzne być może pozostaną takie same, możemy zacząć zmieniać sposób reagowania na nie. Ponieważ nasze umysły znajdują się obecnie pod bardzo dużym wpływem siły nawyku, każda próba natychmiastowej zmiany wewnętrznych, ograniczających tendencji, prawdopodobnie szybko zawiedzie. Postęp może nastąpić wyłącznie stopniowo, małymi krokami. Jeżeli będziemy pracować nad przekształceniem obecnych nawyków, z czasem nasze rozumienie zjawisk rzeczywiście się pogłębi. Wielkie zmiany mają miejsce bardzo rzadko, drobne natomiast wydarzają się z dnia na dzień, co często umyka naszej uwadze. Byśmy mogli odnieść sukces, musimy się zatem zdobyć na cierpliwość i wytrwałość.
Nasze umysły pokryte są obecnie wieloma zasłonami i głupimi nawykami. Codziennie podsycamy własne stresy i frustracje. Powinniśmy się starać zmniejszyć napięcie we wszystkich aspektach naszego życia. Każdy z nas jest inny, dlatego rezultaty praktyki będą w przypadku każdego z nas odmienne. Zmierzamy do osiągnięcia oświecenia albo oświeconej postawy. Jeśli przyjrzymy się wielkim bodhisattwom, którzy dawniej osiągnęli niemal doskonałą oświeconą postawę, może się nam to wydać prawie nieosiągalne, zbyt dalekie od naszej obecnej sytuacji. Niemniej jednak mamy te same możliwości – by je w sobie przebudzić, musimy w którymś momencie zrobić pierwszy krok. Teraz.

Oświecona postawa jest całkowitą otwartością na to, co nie jest naszym ego. Powinniśmy na wewnętrznym poziomie zaakceptować wszystko, co się wydarza, niezależnie od tego, czy nam to odpowiada, czy też nie. Taka otwartość w naturalny sposób zredukuje stres i pogłębi nasze zrozumienie. To z kolei sprawi, że umysł stanie się przejrzysty, a dzięki temu pogłębi się nasz wgląd. Proces ten będzie postępował dalej. W rozwijaniu oświeconej postawy powinien nam towarzyszyć spokój umysłu. W tej chwili ciągle pielęgnujemy nadzieje i obawy, na skutek czego nasze działania są splamione. Z jednej strony boimy się niepowodzeń, natomiast z drugiej mamy określone pragnienia. Myślimy np. : „Muszę osiągnąć sukces” albo „Nie mogę zawieść”. Wszystko zabarwiamy oczekiwaniami, nadziejami. To nam przesłania prawdziwy stan rzeczy i psuje naszą wizję świata. W konsekwencji gubimy się w nieustannym usiłowaniu – chociaż próbujemy zrozumieć świat i właściwie przystosować się do życia, ciągle nam się to nie udaje. Spokój umysłu to widzenie rzeczy takimi, jakimi są naprawdę. Najpierw powinniśmy jasno zobaczyć, co się dzieje, a dopiero potem dostosować do wydarzeń własne działania, bez poddawania się emocjom. Do osiągnięcia takiej umysłowej równowagi niezbędne jest ćwiczenie umysłu w rozwijaniu dobrych nawyków. Niezależnie od tego, czy widzimy rzeczy jako dobre czy też jako złe, pomocne albo irytujące, powinniśmy poświęcić pewien czas na zbadanie każdej sytuacji i zrozumienie, jaka jest naprawdę. Oświecona postawa, trening umysłu – jego zrównoważenie i przejrzystość – są ze sobą wzajemnie powiązane. Postępy w rozwoju każdego z tych elementów będą korzystnie oddziaływać na pozostałe.

W każdym momencie powinniśmy przypominać sobie jasno, że naszym ostatecznym celem jest osiągnięcie stanu buddy. Zanim osiągniemy ten cel, musimy usunąć wszystkie splamienia umysłu. To jak żyjemy i jak doświadczamy naszego życia obecnie, jest bardzo ważne i pomoże nam w osiągnięciu celu. Przyjrzyjcie się wszystkim wydarzeniom jakiegoś dowolnie wybranego dnia. Zauważycie, że niektóre łatwo jest sobie przypomnieć, a inne bardzo trudno. Oznacza to, że w ciągu dnia nasz umysł był przytomny i obecny tylko czasami – pomiędzy tymi chwilami byliście zupełnie nieobecni. Uważna obserwacja może nam uzmysłowić, że bardzo często jesteśmy rozproszeni – błądzimy myślami w przeszłości albo w przyszłości, nie potrafimy rzeczywiście spoczywać w teraźniejszym momencie. W takich chwilach na scenę wkraczają emocje. Jeżeli pracujemy z umysłem, staje się on przytomny zarówno w medytacji, jak też w codziennym życiu.
Im bardziej jesteśmy obecni w Tu i Teraz, tym mniej cierpimy.

Ta przytomność będzie się w nas stopniowo umacniała. Proces ten oczywiście zabiera dużo czasu, ale również nasze zewnętrzne warunki będą się jednocześnie zmieniać na lepsze – postęp będzie widoczny wszędzie.

Medytować można zawsze, jednak niektóre okresy dnia uważane są za korzystniejsze dla praktyki, a inne za mniej sprzyjające. Bardzo dobry jest wczesny ranek. Zaczynamy dzień bez natłoku myśli, jest to również stan wolny od tendencji do ponownego popadnięcia w senność. Umysł jest wtedy bardziej przejrzysty i świadomy, niż w innej porze dnia. Rano powinniśmy przyjąć Schronienie i wzbudzić w sobie oświeconą postawę. Następnie podczas dnia rzeczywiście podejmujemy prawdziwe wysiłki przynoszenia pożytku każdemu, kogo spotkamy. Wówczas powoli i sukcesywnie, dzień po dniu, nasze życie będzie się stawało coraz lepsze.

Buddyzm jest wspaniałym narzędziem do sprawiania by Twoje życie stawało się lepsze i bardziej wartościowe. Jednak tylko od Ciebie zależy czy zrobisz coś wartościowego ze swoim wolnym czasem i życiem czy też nie. Nikt za Ciebie tutaj nic nie zdziała. Powodzenia :)
  • 5



#4

lokje.
  • Postów: 2
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Oj, Zalamany, padles ofiara zachodniego pojmowania karmy- nie wychodzi cos, no taka karma, mam ze soba problem, to przez karme...Karma( we wszystkich religiach cos takiego istnieje, kwestia nazewnictwa) to po prostu potencjal, cos jak pusta kartka, ktorej zapisanie zalezy tylko od Ciebie. Madrze masz napisane wyzej, ja lece jak niemiecka autostrada- buddyzm nie namieszal Ci w glowie, to hormony:-) Sadzac po Twoim poscie przechodzisz wlasnie przez najgorsza rzecz, jaka wymyslila sila nas tworzaca- dojrzewanie. Sila za kare powinna zostac zamknieta po wsze wieki w tej paranoi, kiedy to cialo i umysl sa co najmniej niekompatybilne. Na szczescie to kiedys przechodzi i mozna znowu zyc normalnie... szukaj, szukaj siebie, czegos, do czego mozesz sie przylepic kiedy jest naprawde zle. Dla mnie kolem ratunkowym byla muzyka, to przez nia jestem kim jestem i tu, gdzie jestem. Za tydzien jade na koncert czlowieka, od ktorego grania wszystko sie zaczelo; czekalam na to dwadziescia lat i zapowiedzialam karmie ( oraz wszystkim innym), ze jesli sprobuje mi w tym przeszkodzic, to kopne w pupe tak, ze do Azji doleci.
Na maladie :-) polecam czytanie ludzi, ktorzy mieli takie same rozterki, jak Ty- pogrzeb w literaturze, filozofia tez sporo moze Ci dac. Pomoga Ci zapanowac nad wrazliwoscia, ulepic ja tak, by sluzyla Tobie a nie Ty jej ( bo naprawde szalu wtedy mozna dostac). Byron mial szpotawa stope, co nie przeszkodzilo mu rwac panny i mezatki tuzinami ( panow zreszta tez) , Keats swoj najpiekniejszy wiersz- jeden z piekniejszych w naszej kulturze- schowal do szuflady, nie pokazywal nikomu, bo zwyczajnie sie go wstydzil. Mickiewicz mial piramidalnego pecha do kobiet; Slowacki mial pecha do Mickiewicza, bo ciagle sluchal, ze ten ma lepszy warsztat (moim zdaniem bzdura, ale krytycy od poczatku swiata w wiekszosci byli idiotami) a Krasinski to juz w ogole dol na cale zycie, bo go tatus na powstanie nie puscil...strasznie wspolczesnie brzmi, prawda?
Odlep sie od youtube'a, bo to masowa produkcja emocjonalnych retardow, zacznij poznawac swiat. Poznaj go wystarczajaco dobrze a zobaczysz w nim siebie, zaczniesz siebie lepiej rozumiec. Nie zgadzasz sie na besensowne okrucienstwo rzeczonego swiata? Chwali sie, jak najbardziej. Calego nie zmienisz ( wiem, bo probowalam), ale zmien cos wokol siebie (tylko uwazaj na propozycje poniesienia zakupow staruszkom, wiekszosc z nich to najwyrazniej byle olimpijki w judo i potrgafia zasunac w splot torba z zakupami). Pamietaj tez, ze pelnia zycia, to nie tylko radosc, tecza, zapach trawy i takie tam pierdy, ale tez zal, zlosc i bol, lacznie z bolem istnienia. Biorac pod uwage ten ostatni, mozna powiedziec, ze zaczynasz zyc pelnia zycia:-)Bedzie dlugo i ciezko, ale kazdy maly krok bedzie tym bardziej zadowalajacy.
Z karmicznymi winami przodkow to bym nie przesadzala... co prawda moj pra wielki majatek przepil i na dziewki wszeteczne wydal-los jeden- przez co potomkowie zamiast wlosci konno objezdzac, popierdzielali autobusem do fabryki, ale bardziej dramatycznych skutkow rodzinnego wywijania nie zauwazylam.
Reasumujac- da sie zyc, trzeba sie tylko wysilic.
pozdrawiam,
ciocia lokje
p.s. pardon za brak polskich znakow, mobilna jestem
p.p.s. poczytaj Male Prozy Mrozka ( milosc blizniego kontra pieczywo i kotek wymiataja) a doznasz pierwszego oswiecenia:-)
  • 2

#5

Gajstek.
  • Postów: 26
  • Tematów: 2
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Częste to przypadki, gdy wdrażamy wschodnie nauki zachodnim umysłem i wychodzi dramat zwany karmą.

... chcę dowiedzieć się czy mamy wolną wolę i jak uciec od beznadziejnej karmy. Już po prostu nie daję rady. Rówieśnicy dawno poszli przed siebie, poznali nowych ludzi, nakupowali tego i tego, pozdawali wszelkie egzaminy, a ja stoję w miejscu. Już nawet nie chodzi o to, że nie wierzę w siebie, ja nie wierzę w to, że mam wpływ na swoją przyszłość. To nie jest puste słowo, ja to po prostu czuję


Wypowiedzi mistrzów, sławne cytaty jak ten który podał ELdeR sprawdzają się dla niektórych. Czasem potrzeba innych kanałów - np. przez śmiech.
Posłuchaj Mahna Mahna z Muppetów i wstaw zamiast Mahna Mahna problematyczną 'karme'. Zwróć szczególną uwagę na sam poczatek i kocówke. I tak podchodź do wszystkich spraw które Cię wkurzają i pakują w prawdziwe dołki życiowe. Oświecenia, nieba, 77 dziewic nie dostaniesz spinając się i próbując zrozumieć czym to jest. Just do it - don't think about it

Użytkownik Gajstek edytował ten post 12.02.2013 - 14:51

  • 0

#6 Gość_ayalen

Gość_ayalen.
  • Tematów: 0

Napisano

Buddyzm jest swietna metoda samopoznania, wygrzebywania siebie z kolejnych opakowan, jako sposob na zycie sprawdza sie srednio. Oczywiscie najlatwiej uznac karme za czynnik determinujacy zycie, zdarzenia losowe ktore staja nam na drodze. Tylko ze one beda tam staly jak kolek, a my bedziemy wciaz do nich wracac. Karma jest lekcja do przerobienia, nic nie zdarza sie nam przypadkiem ani bez celu. Dopokinie zrobimy z tego kolka uzytku- bedziemy walic glowa w sciane. Niekiedy zycie wali nas po glowach zebysmy sie ockneli z tego co nas okresla, z tego co czyni nas jakimis, innymis. Niekiedy daje nam kopa zebysmy ruszyli z miejsca. Autorowi mozna poradzic tylko jedno- pamietaj ze cokolwiek myslisz o sobie- to tylko mysli. Twoje- nie Ty. Cokolwiek zrobisz- to sa Twoje dzialania. Nie Ty. Cokolwiek ktos o Tobie powie- to sa jego slowa, nie Ty.Ty nie gubisz sie w sobie, bo zawsze jestes jednosci, gubia sie mysli. Ty nie wahasz sie, popatrz- gdy musisz reagowac natychmiast, gdy nie ma czasu na watpliwosci- po prostu dzialasz. Na zasadzie : akcja- reakcja. Pytanie- odpowiedz. Mysli sluza zyciu a nie mysleniu o zyciu. Wiec wszystkiemu co Ci sie zdarza
przyjrzyj sie uwaznie- kazda chwila Twojego zycia wola do Ciebie: jestem tu i czekam na to co ze mna zrobisz....albo ona z Toba. Masz wybor- przezyc ja swiadomie albo poddac sie zwalajac wine na karme, na zly los. Ty decydujesz czy bedzie zly. Nikt Cie nie wyreczy.
  • 0

#7

Mo.nika.
  • Postów: 265
  • Tematów: 5
  • Płeć:Kobieta
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Abstrahujac od buddyzmu , wez pod uwage ze moze to byc depresja. Myslales o tym?
  • 0

#8

Gmork.
  • Postów: 306
  • Tematów: 5
Reputacja Kiepska
Reputacja

Napisano

Sytuacja podobna do takiego jednego na tym forum. Nic ci nie pomoże dopóki nie zaczniesz za siebie decydować i być świadomym co robisz.
Dopóki zachowujesz się jak automat i tylko "biernie" obserwujesz co "sam" robisz żadna odpowiedz, żadne wielkie odkrycie, żaden rodzaj pomocy ci nie pomoże. Najpierw musisz mieć świadomość siebie i otoczenia, bez tego będziesz tylko pisał takie posty, i użalał się. NIKT ci nie pomoże, dopóki sam sobie nie pomożesz. Nawet nie jesteś w stanie skorzystać z pomocy innych w twoim obecnym stanie. Dlatego życzę ci szczęścia i jakiegoś drobnego oświecenia.
  • 0

#9 Gość_ayalen

Gość_ayalen.
  • Tematów: 0

Napisano

Gmork, a czym jest oswiecenie? Male albo duze?
Zapytam inaczej- czy swiatlo mozna oswiecic?
  • 0

#10

Nanashi.
  • Postów: 5
  • Tematów: 0
  • Płeć:Nieokreślona
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Jeżeli chodzi o to bycie w 100% za jakąś jedną decyzją.. To, że Ci to nie wychodzi może być spowodowane tym, że.. Za dużo myślisz. Im więcej zastanawiasz się nad podjęciem jej tym więcej rozwiązań znajdujesz, w tym doszukujesz się jakichś sprzeczności itp. Czasami po takim zagłębianiu się w temat dochodzimy do różnych wniosków niekiedy rezygnując z podjęcia się czegoś, chociaż rezygnacja nie była konieczna, może nawet nie na miejscu. Brak zdecydowania może wynikać też z niskiej samooceny, braku pewności siebie lub z tych wspomnianych kompleksów. Po prostu może chodzić o jakiś strach przed podjęciem się nowych działań.. Oczywiście, mogę się mylić. Przepraszam za to, że ten tekst jest nieco chaotyczny, ale brak snu i zmęczenie dają się we znaki :P Odpowiedź może być nawet i banalna, zwłaszcza dlatego, że nie wiem jak można się pozbyć tych niepewności, ale mam nadzięję że choć trochę pomogłam :)
  • 0

#11

seiw83.
  • Postów: 212
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

serce, przyczyna wszytkiego nie powie co co jest dobre, powie ci co jest zle, i zada przezyc to co je przeraza i nie szuka nowych wywazn, jedno i potem nastepne. Dzisuejsci ludzie uciekaja przed ta piekna prosta zasada. Jkolwiek bys nie oswiecil swojego umyslu, ciagle to tylko brama przez ktra plynie nieokreslona rzeka zdarzen. Moze ja otworzyc lub zamknąć. Oto wladza umysłu nad twoim zyciem. Karmą się nie przejmuj, naucz sie zyc tak aby nie powolywac jej do zycia w kazdym kolejnym nowym dosiwadczeniu, stare czyny sie pojawia w najmniej oczekiwanym momencie zycia, i to jest piekne.
  • 0

#12 Gość_ayalen

Gość_ayalen.
  • Tematów: 0

Napisano

serce czyli co? Jak to rozumiesz?
Ale serce na pewno nie powie/nie oceni niczego jako dobre lub zle, poniewaz jest to cecha umyslu. On analizuje, wartosciuje, ocenia zjawiska pod katem przydatnosci dla swego nosiciela.Serce zna jedno dobro, bezwarunkowe i bezcenne- zycie, i sluzy zyciu, bez podzialu na czastki/formy. Zawsze bedzie chronilo najslabsze czastki siebie- jak trafnie zauwazasz, zrodla wszystkiego. Serce kieruje sie instynktem zycia- trwania, nadrzednym wobec instynktu ego, osobniczego, instynktu przetrwania. Wiele stanow nerwicowych, psychotycznych bierze sie z odwrocenia tych proporcji. Stad zagubienie, niepewnosc siebie, rozwarstwienie na dusze i cialo. Dlatego tak wazne jest dotarcie do zrodla, do istoty siebie- zycia. Jak mozna byc pewnym tego co sie robi, jak mozna wiedziec czego sie chce, nie wiedzac kim sie jest, prawda? Przychodzi moment gdy wszystkie karteczki okreslajace nasza tozsamosc zaczynaja uwierac, istota wyodrebniona w postaci formy z morza istnienia domaga sie odkrycia siebie . I to jest albo impuls do odkopania siebie spod sterty opakowan, albo powod zagubienia sie. W tym co jest nasze.

Użytkownik ayalen edytował ten post 27.03.2013 - 22:50

  • 0



Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych