Skocz do zawartości


Zdjęcie

Samobójstwo jest głupie?


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
160 odpowiedzi w tym temacie

#31

Avenarius.
  • Postów: 894
  • Tematów: 12
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Depresja to nie choroba tylko prawidłowa percepcja rzeczywistości i własnego życia. Chore to jest właśnie 99% społeczeństwa karmiące się frazesami, iluzjami i złudnymi nadziejami, a psychologia to zinstytucjonalizowana forma utrzymywania plebsu w tym stanie. Wygląda na to że tylko chory psychicznie jest w stanie znieśc prozę życia.


Ciekawa wypowiedź. Niektórzy postrzegani za normalnych bo nie mają żadnych problemów emocjonalnych tak naprawdę są szczęśliwi dzięki ignorancji, dzięki zaspokajaniu sztucznych potrzeb, dzięki temu że są zbyt głupi na pewne przemyślenia. Mówiąc wprost, są szczęśliwi w swojej prostocie. A nieraz bywa tak że człowiek ma depresje bo po prostu dostrzega więcej niż inni. Inni polecą ślepo za modą i będą zadowoleni i będą się tym wywyższać a ci którzy nie mają takich potrzeb są nierozumiani. No i właśnie ja się nie potrafię karmić iluzją, oceniam wszystko na chłodno, widzę że nie pasuje do tej całej układanki to sajonara.


To jest naukowo dowiedziony fakt że średni poziom satysfakcji z życia w grupie jest odwrotnie proporcjonalny do średniej ilorazu inteligencji jej czlonków.

Użytkownik Avenarius edytował ten post 09.01.2013 - 14:25

  • 1

#32

Kraken.
  • Postów: 26
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja Nieszczególna
Reputacja

Napisano

Niestety często idzie w to w parze z samotnością, bo w tych czasach nie szanuje się ludzi słabych, unika się ich... i nawet najlepsi przyjaciele potrafią w takiej sytuacji po prostu zniknąć. Mnie właśnie to spotkało...


A były czasy, kiedy takich ludzi szanowano i pożadano ich towarzystwa? Ja się ośmielę stwierdzić, ze w "tych czasach" to macie najłatwiej - psycholog niemal na kazdym rogu, telefony zaufania, internetowe fora wsparcia, fundacje przeciwdziałajace wykluczeniu społecznemu, "anonimowi depresanci", ale przede wszystkim zrozumienie, że istnieje taka dolegliwość jak depresja! - to tak na szybko co mi przyszło do głowy. Wiesz co by było 400 lat temu? Albo byś się zabiła, albo by Cię zagonili do roboty i szybko tę depresję z głowy wybili. Ktoś doceniał i szanował takiego Van Gogh'a? Taaa..po śmierci, za życia nikogo nie interesował jego stan. I stwierdzam że im dalej wstecz w czas, tym bardziej traktowano to schorzenie jako fanaberię a receptą na to było "weź się w garść i przestań użalać nad sobą". Teraz, to wy chorzy macie najlepsze czasy, bo zauważa się w ogóle wasze istnienie i jednostkę chorobową.




Psycholodzy na kazdym kroku ? Oni tak bardzo zmieniaja zycie ludzi ! Naprawde, gdyby nie oni to naprawde bym nie przezyl, psycholodzy to najlepsi ludzie pod sloncem i tak duzo zmienili w moim zyciu, az lezka sie w oku kreci ... ;)
Wiekszosc psychologow i ich dialogi wygladaja tak..Wiem bo b. duzo kiedys ich spotykalem.
- Witam
- Witam
- Jak się czujesz, czemu probujesz popelnic samobojstwo ? Czy to napewno samobojstwo ? Czy aby napewno te samobojstwo jest samobojstwem a nie samobojstwem tylko samobojstwem ?
- No więc..
- <Przerywa> Bierz te tabletki.
- Biore i ..
- <Przerywa> O, to bierz jeszcze te.
- T..
- <Przerywa> Stówka się należy. Do widzenia.

O tak, ale dobry ze mnie psycholog.
Niema to jak profesjonalna pomoc.
  • 0

#33

Tytus84.
  • Postów: 220
  • Tematów: 1
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Psycholodzy na kazdym kroku ? Oni tak bardzo zmieniaja zycie ludzi ! Naprawde, gdyby nie oni to naprawde bym nie przezyl, psycholodzy to najlepsi ludzie pod sloncem i tak duzo zmienili w moim zyciu, az lezka sie w oku kreci ... ;)
Wiekszosc psychologow i ich dialogi wygladaja tak..Wiem bo b. duzo kiedys ich spotykalem.
- Witam
- Witam
- Jak się czujesz, czemu probujesz popelnic samobojstwo ? Czy to napewno samobojstwo ? Czy aby napewno te samobojstwo jest samobojstwem a nie samobojstwem tylko samobojstwem ?
- No więc..
- <Przerywa> Bierz te tabletki.
- Biore i ..
- <Przerywa> O, to bierz jeszcze te.
- T..
- <Przerywa> Stówka się należy. Do widzenia.

O tak, ale dobry ze mnie psycholog.
Niema to jak profesjonalna pomoc.


Tylko czego by więcej po nich oczekiwać? Psychologiem to każdy może byc sam dla siebie, jeśli jest wystarczająco inteligentny, a i wśród otoczenia da się znaleźć zawsze kogoś kto wysłucha o problemach, pogada. Tyle że gadaniem nie da się pewnych rzeczy zmienić, gadanie nic nie pomoże. Ja właśnie wybieram się dosłownie jutro do specjalisty z nadzieją na farmakologiczną pomoc, bo ile ja się nagadałem o tym co mnie boli to nawet ciężko by było zliczyć. Psycholog, a właściwie psychiatra (bo to oni z tego co się orientuję mają możliwość przepisywania leków, psycholog zdaje się leczy właśnie samym gadaniem) ma właśnie wykształcenie i wiedzę o tym jaką chemią pomóc ludziom w różnych stanach emocjonalnych.
  • 0

#34 Gość_RekaThora

Gość_RekaThora.
  • Tematów: 0

Napisano

Wypowiem się jeszcze raz bo z racji tego, że edytowałam swój post w chwili, gdy powstała nowa strona tematu, to pewnie nikt go nie przeczyta :)
Chciałam dodać od siebie, że to, że ktoś dostrzega syf na świecie, głupote ludzi, cierpienie itp., nie oznacza od razu, że zachoruje na depresję, a tym samym nie można twierdzić, że Ci co nie mają depresji są głupim motłochem, który żyje w iluzji. Są różne sposoby radzenia sobie z tym co nas przytłacza, a osoby, które nie umieją sobie z tym poradzić po prostu wpadają w depresję. Owszem, jest spora liczba osób, która ignoruje wszelkie problemy, którzy są hipokrytami w tym co robią (np. obrońca zwierząt jedzący mięso, obrońca praw człowieka kupujący produkty z Chin itd. - to takie proste przykłady które szybko mi się nasunęły do głowy), ale na pewno nie można generalizowac, że każdy, czy większość szczęśliwych ludzi, którzy nie mają depresji to debile, żyjący w iluzji. Jest też sprawa taka, że ludzie zdają sobie sprawe z tego, jaki syf jest na świecie itp. i po prostu z czasem się z tym godzą. Tak jak np. trzeba się pogodzić ze śmiercią kogoś bliskiego, czy z tym, że rzucił nas facet, którego kochamy i analogicznie na odwrót itd.

Co do psychologów to tacy co tylko przypiszą leki (a raczej zlecą wizytę u psychiatry czy seksuologa, który może ów leki zapisać) i oleją sprawę jest wielu, ale istnieje internet i zawsze można poszukać opinii itp. i znaleźć takiego, który poza jakimiś lekami uspokajającymi, zajmie się też terapią.

Użytkownik RekaThora edytował ten post 09.01.2013 - 14:44

  • -1

#35

Alembik_Vina.
  • Postów: 1030
  • Tematów: 16
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

A o naturalnych metodach leczenia depresji to się nie słyszało? medytacja, OOBE, Monty Python, psychodyliki... Mógł bym wymieniać godzinami. Ale nie, łatwiej wziąć antydepresanty, które rozpierdalają sny i zabijają resztki broniącej się osobowości. To właśnie chcą zrobić tępe jednostki z wrazliwymi - otumanić, zeby im w systemie nie brudziły. Jeśli na to pozwalasz to tak jakbyś juz ostatecznie zatracił wolę walki. To okropne :/
  • 1

#36

Tytus84.
  • Postów: 220
  • Tematów: 1
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

to, że ktoś dostrzega syf na świecie, głupote ludzi, cierpienie itp., nie oznacza od razu, że zachoruje na depresję, a tym samym nie można twierdzić, że Ci co nie mają depresji są głupim motłochem, który żyje w iluzji.


Oczywiście, zgodzę się. To że dostrzegam syf i tępotę nie znaczy że wpadam w depresję - znaczy tylko że widzę więcej niż "motłoch"; w depresję wpędza mnie ewidentna niemożność znalezienia kogoś kto widzi rzeczy tak jak ja, samemu to wszystko dostrzegać naprawdę nie jest niczym fajnym. To nie ci co nie mają depresji są głupim motłochem, to głupi ludzie są głupim motłochem; tak samo nie każdy kto ma depresję z automatu może być nobilitowany do grupy jednostek wybitnych bo i debile pewnie też potrafią wpaść w depresję jak im się tipsy połamią (Amanda Todd przykładem).

A o naturalnych metodach leczenia depresji to się nie słyszało? medytacja, OOBE, Monty Python, psychodyliki... Mógł bym wymieniać godzinami. Ale nie, łatwiej wziąć antydepresanty, które rozpierdalają sny i zabijają resztki broniącej się osobowości. To właśnie chcą zrobić tępe jednostki z wrazliwymi - otumanić, zeby im w systemie nie brudziły. Jeśli na to pozwalasz to tak jakbyś juz ostatecznie zatracił wolę walki. To okropne :/


Żeby nie być złośliwym nie wypowiem się o medytacji czy OOBE, ale dalej - Monty Python czy jakiekolwiek inne komedie nie dają żadnej pomocy bo to żadna motywacja do życia, chyba że życiem nazwać ustawiczne włączanie kolejnego odcinka i kolejnego i kolejnego i tak do zejścia śmiertelnego z głodu czy niewyspania. Już prędzej George Carlin w swoim cyniźmie potrafi we mnie jeszcze czasme wzbudzić uśmiech ale i to juz nieczęsto, bo paradoksalnie to co miało być żartem coraz bardziej dostrzegam dookoła jako smutną faktycznie istniejącą rzeczywistość. Psychodeliki - powiem tyle, że komuś kto stracił jedyną towarzyszkę życia przez narkotyki nie w głowie próby ratowania siebie czymś co ją zabiło.

Wnioskuję po twoim poście że NIGDY nie miałeś problemu z prawdziwym zniesmaczeniem życiem i jak reszta tępo uśmiechniętych szczęśliwców po prostu nie masz pojęcia jak to jest. Chcę spróbować antydepresantów bo to chyba jedyna rzecz której jeszcze nie próbowałem i samą chęć do podjęcia jakiejkolwiek próby uznaję za mały, może nic nie warty, sukces.

Użytkownik Tytus84 edytował ten post 09.01.2013 - 15:28

  • 0

#37

Bobek.
  • Postów: 476
  • Tematów: 30
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Samobójstwo jest złym rozwiązaniem, bo pozbawia samobójcę możliwości przeżycia swojego życia w świetny sposób, do jego naturalnego końca. Pytania o to, czy to jest głupie, czy to jest mądre, czy to wymaga odwagi, czy to jest oznaką tchórzostwa i inne, podobne pytania są IMHO w obliczu tego pierwszego nieważne.


W swoim optymistycznym podejściu do świata popadłeś w bardzo wielką skrajność, ponieważ nie zdajesz sobie z tego sprawy, że są na tym świecie ludzie, którym życie zawaliło się aż do samych fundamentów i nadziei na poprawę sytuacji nie ma, albo jest bardzo znikoma. Jedyną opcją jest albo męka a nie świetna zabawa, albo samobójstwo.
Niestety życie to nie jest film, w którym głównemu bohaterowi sypie się świat, ale wstaje - otrzepuje się i wszystko jest zakończone happy endem. Żyjemy w świecie, gdzie los może nas sprowadzić do takiego padołu z którego po prostu nie da się ludzkimi siłami wygrzebać.

Użytkownik Bobek edytował ten post 09.01.2013 - 16:18

  • 0

#38

Alembik_Vina.
  • Postów: 1030
  • Tematów: 16
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Podałem Monty Pythona, ponieważ wszyscy znają, tylko jako oczywiście przykład...

Wnioskuję po twoim poście że NIGDY nie miałeś problemu z prawdziwym zniesmaczeniem życiem i jak reszta tępo uśmiechniętych szczęśliwców po prostu nie masz pojęcia jak to jest. Chcę spróbować antydepresantów bo to chyba jedyna rzecz której jeszcze nie próbowałem i samą chęć do podjęcia jakiejkolwiek próby uznaję za mały, może nic nie warty, sukces.

Tak, masz rację. A przede wszystkim nigdy nie straciłem nikogo bliskiego, gdyż nigdy nie miałem kogoś takiego, dlatego nie poczuję tego samego, mogę sobie jedynie wyobrazić, ze jest to uczucie jak ciężar, jak coś co cały czas pasożytuje na umyśle wciąż powtarzając swoje prawidła jak mantrę.

Dla mnie życie jest beznadziejne, nie mam żadnych praktycznie szans w społeczeństwie, wciąż boję się ludzi a sam widok oczu gapiących się na mnie doprowadza do białej gorączki. Ale nie doprowadza mnie to depresji, tylko po prostu coraz bardziej się odspołeczniam, odchodzę. W końcu ludzie po prostu przestali mnie zajmować, zeszli na drugi plan i nie leczę się na siłę. Jeśli ktoś mnie obrazi działa to na mnie jakiś czas, jeśli nie jest autorytetem bardzo szybko przestaje. Jeśli boję się ze ktoś mnie obrazi lub na mnie krzywo spojrzy ustępuję mu z drogi i idę inną. W końcu chodzenie np na zakupy przypomina sen. Nie mieszkam w mieście, ale cały obraz się zmienia kiedy w mieście wychodzę i po nim podróżuję. Czuję się wtedy tak, jakby to była jedna z podroży astralnych, próbując myśleć, ze ludziki które tak gorączkowo krzątają się po mieście to tylko mój własny wymysł, ze ci którzy wyglądają niebezpiecznie to potwory a ci którzy wyglądają nijako to manekiny. I w tym śnie zawsze najbardziej powalają mnie żebracy.

O ile w astralu zdarza się widzieć niektóre postacie wyraźniej od manekinów i są nimi nauczyciele o tyle w wizji miasta takimi postaciami są właśnie żebracy. Patrzę na nich w sposób, w jaki osoba która panicznie boi się pająków patrzy na osobę która z uśmiechem znosi pająki łażące po całym ciele. Oni to dopiero mają opór i to co potrafią zrobić. Sposób w jaki patrzą na świat mimo swojego położenia (oczywiście zdarza się ze wyzebrają w ciągu dnia więcej niż średnią krajową dniówkę) ale jednak takie jakby ponizenie się na zewnątrz a jednocześnie wewnętrzna pogarda. To dopiero nazywa się sztuka panowania nad własnym duchem. I ta umiejętność wywoływania wyrzutów sumienia. A jednocześnie pogarda wręcz odczuwalna pod skórą. Genialne!
Podszedł bym i zapytał, gdybym się nie bał, porozmawiał o tym i o tamtym :/ Przyjął się na termin :D
Ja rozumiem chęci samobójcze. Ale czy naprawdę nie ma innego, lepszego świata niż ten ludzki? Mnie każdego dnia to odrzuca. Każdego dnia czuję się dalej i dalej i to chyba jest doskonały powód do życia - walka. Gdybym wierzył w ten świat, w ludzi, w moje szanse społeczne, gdybym dał się wkręcić machinie to przy mojej fobii społecznej tez bym teraz pragnął samobójstwa.

Użytkownik Alembik_Vina edytował ten post 09.01.2013 - 16:39

  • 0

#39

Tytus84.
  • Postów: 220
  • Tematów: 1
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Dla mnie życie jest beznadziejne, nie mam żadnych praktycznie szans w społeczeństwie, wciąż boję się ludzi a sam widok oczu gapiących się na mnie doprowadza do białej gorączki. Ale nie doprowadza mnie to depresji, tylko po prostu coraz bardziej się odspołeczniam, odchodzę. W końcu ludzie po prostu przestali mnie zajmować, zeszli na drugi plan i nie leczę się na siłę. Jeśli ktoś mnie obrazi działa to na mnie jakiś czas, jeśli nie jest autorytetem bardzo szybko przestaje. Jeśli boję się ze ktoś mnie obrazi lub na mnie krzywo spojrzy ustępuję mu z drogi i idę inną. W końcu chodzenie np na zakupy przypomina sen. Nie mieszkam w mieście, ale cały obraz się zmienia kiedy w mieście wychodzę i po nim podróżuję. Czuję się wtedy tak, jakby to była jedna z podroży astralnych, próbując myśleć, ze ludziki które tak gorączkowo krzątają się po mieście to tylko mój własny wymysł, ze ci którzy wyglądają niebezpiecznie to potwory a ci którzy wyglądają nijako to manekiny. I w tym śnie zawsze najbardziej powalają mnie żebracy.

O ile w astralu zdarza się widzieć niektóre postacie wyraźniej od manekinów i są nimi nauczyciele o tyle w wizji miasta takimi postaciami są właśnie żebracy. Patrzę na nich w sposób, w jaki osoba która panicznie boi się pająków patrzy na osobę która z uśmiechem znosi pająki łażące po całym ciele. Oni to dopiero mają opór i to co potrafią zrobić. Sposób w jaki patrzą na świat mimo swojego położenia (oczywiście zdarza się ze wyzebrają w ciągu dnia więcej niż średnią krajową dniówkę) ale jednak takie jakby ponizenie się na zewnątrz a jednocześnie wewnętrzna pogarda. To dopiero nazywa się sztuka panowania nad własnym duchem. I ta umiejętność wywoływania wyrzutów sumienia. A jednocześnie pogarda wręcz odczuwalna pod skórą. Genialne!
Podszedł bym i zapytał, gdybym się nie bał, porozmawiał o tym i o tamtym :/ Przyjął się na termin :D
Ja rozumiem chęci samobójcze. Ale czy naprawdę nie ma innego, lepszego świata niż ten ludzki? Mnie każdego dnia to odrzuca. Każdego dnia czuję się dalej i dalej i to chyba jest doskonały powód do życia - walka. Gdybym wierzył w ten świat, w ludzi, w moje szanse społeczne, gdybym dał się wkręcić machinie to przy mojej fobii społecznej tez bym teraz pragnął samobójstwa.


Cóż, nie mnie to może oceniać, ale smutniejsze jest to dla mnie niż samobójstwo. Ucieczka w "podróże astralne" czy inne "uciekacze" jak narkotyki to jest taka samo oznajmienie "poddaję się" jak rzucenie się pod pociąg. Mnie społeczeństwo wkurza, ludzie mnie irytują, świat dobija swoją pustotą i chorymi odchyłami - ale przecież trzeba jakoś znaleźć żonę, trzeba spłodzić dzieci, przekazać im coś wartościowego. Ja dlatego właśnie chcę spróbować leczenia, żeby nie zamknąć się w czterech ścianach, nie spędzać dnia na odlotach. Zawsze trzymam się twardo rzeczywistości, jakby nie była brutalna, tylko od długiego, długiego czasu wykrzesanie z siebie siły do tego jest bardzo ciężkie. Nie mówię "nie mam siły żeby żyć" tylko właśnie że ciężko ją wykrzesać - jakbym "nie miał siły żyć" to bym już nie żył w końcu... Ale znajdywanie codziennie tej resztki siły jest zaje- trudne i rozumiem samobójców którzy po prostu pewnego dnia stwierdzają że dalsze takie postępowanie nie ma sensu.

Mogę nie lubić ludzi, ale człowiek który nic nie produkuje, który nic nie daje światu - jest nikomu niepotrzebny, jest ciężarem dla reszty. Dlatego na przykład uważam że filozofem to każdy może być - ale po godzinach, jak już ułoży chodnik, powystawia towary na półkę, zakończy opisywanie próbek w laboratorium - czy czym się tam zajmuje w pracy. Nie wiem jak ty utrzymujesz się w pracy - czy w ogóle pracujesz skoro twoje życie wygląda tak jak opisujesz? Czy chodzisz do jakiejkolwiek pracy czy tylko odbywasz te swoje podróże astralne cały czas? Kto cię utrzymuje? Dla kogo jesteś ciężarem? Przepraszam jeśli to brzmi jak atak, tu nie chodzi o osobisty przytyk, powiedziałbym to każdemu kto by mi coś takiego opisał. Ja mimo iż wiem że coś jest ze mną nie tak (czy to jest depresja - nie wiem; tyle ludzi szafuje tym pojęciem nie wiedząc czym depresja faktycznie jest że wolę wstrzymać się z terminologią do momentu fachowego rozpoznania) i jest mi ciężko to przynajmniej próbuję coś z tym zrobić. Przez lata "leczyłem" się sam różnymi substancjami typu THC czy alkohol ale to że sprawiały że było mi lepiej nie znaczy że ROBIŁY ZE MNĄ COŚ DOBREGO. Łatwo jest powiedzieć "fuck you", pójsć z wyciągniętą rączką po socjal, wrócić do domu i całymi dniami jarać jointy i oglądać Monty Pythona. Przerabiałem to (no, może oprócz socjalu - pracę, lepszą czy gorszą miałem zawsze od kiedy skończyłem liceum i na nikim nie pasożytowałem) i to nie jest rozwiązanie. Społeczeństwo może być głupie, ale trzeba je budować. Kiedy żyła moja towarzyszka to razem mogliśmy z dachu z cynicznym śmiechem patrzeć na kłębiące się w dole mrówki spieszące na kolejny "Taniec z gwiazdami" - ale nie znaczy to że rano nie szliśmy do pracy projektować tym śmiesznym mrówkom domów czy drukować plakaty reklamujące im te ich przyziemne rozrywki.

Przepraszam jeśli robię offtop, ale chciałbym tylko uzmysłowić że jest różnica między próbą pomocy sobie, a dogodzeniem sobie. Że jest też różnica w tym JAK się człowiek poddaje i jak efekty tej decyzji wpływają na otoczenie. Ty, stary, brzmisz jakbys się poddał i jeszcze gloryfikował te wywieszenie białej flagi. Ja jeszcze wolę trochę powalczyć, póki mam siłę próbować, a jak się nie uda to wolę żeby pociąg mi łeb rozjechał niż walać się po śmietnikach pokryty pająkami. "czy naprawdę nie ma innego, lepszego świata niż ten ludzki?" - ja uważam że nie ma, nie było i nie będzie, więc albo jakoś się trzeba nauczyć w nim funkcjonować albo zniknąć i dać na to szansę komuś kto ją może lepiej wykorzysta, komu się bardziej poszczęści.

EDIT: jeśli ostro pojechałem to przykro mi - autentycznie nie chodzi mi o jakiekolwiek trollowanie kogokolwiek. To może być de facto jeden z objawów moich problemów i dlatego też między innymi chcę spróbować pomocy. Nie usuwam jednak nic bo było nie było - tak myślałem pisząc te słowa; niech zostana potomności ku być może przestrodze.

Użytkownik Tytus84 edytował ten post 09.01.2013 - 17:47

  • 0

#40

Visenna.
  • Postów: 133
  • Tematów: 1
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Przeczytaj swój post a później jeszcze raz mój. Najpierw nawijasz, że dopiero ostatnio "Teraz, to wy chorzy macie najlepsze czasy, bo zauważa się w ogóle wasze istnienie i jednostkę chorobową.", a gdy to zostało obalone wyskakujesz z metodami leczenia - wiec piszesz bzdury.


Nie, to Ty go przeczytaj - ten post jest całością i tak ma być interpretowany, a nie poprzez wybieranie sobie pojedyńczych zdań :) A w interpretacji całości postu stoi jak byk, ze w obecnych czasach ta choroba jest zauważana - czyli leczy się ją, wspiera chorych, etc . Zauważenie na zasadzie opisania i próby pomocy elektrowstrząsami uważam za dość...nieefektywne, dla chorego w takiej sytuacji już chyba lepiej było by żeby nikt choroby nie zauważył. No chyba że uwazasz że nietrafione wysiłki w kierunku leczenia czegoś, można już uznać za komfort dla pacjenta. Żebyś znów sobie nie wybrał czegos czego sie mozna czepić - nie, nie uważam że to źle ze próbowano leczyć depresję rosołem. Aczkolwiek komfort życia chorego w owych czasach, począwszy od czasów Hipokratesa o ktorych wspominasz, był beznadziejny, NAWET JEZELI starano im się pomóc- i taki był wydzięk mojego postu, kiedy pisałam "Teraz, to wy chorzy macie najlepsze czasy". Czepianie się ze to bzdura, bo juz Hipokrates depresję zauważył jest...niecelowe. Powtarzam - czy chorzy mieli w zwiazku z tym porównywalny komfort życia jak dzis?? Reasumując- to ze ktoś zauwazył chorobę i ją nawet opisał, nic dla chorych nie zmieniło - złe zdiagnozowanie pociaga za sobą złe leczenie, a to można traktować podobnie jak brak zdiagnozowania.


I przede wszystkim - komus zależało zeby u 85 % społeczeństwa zyjacego biednie, coś takiego zdiagnozować i leczyc, bo zakładam że koleżanka była by raczej w szarej większości niż dajmy na to, królową hiszpańską?


Po pierwsze nie koleżanka tylko kolega.


Po drugie, ta sama uwaga co wyzej, czytaj moje posty i próbuj rozumieć - rozmawiamy o moim poście do Cler, więc w opisywanej sytuacji życia w przeszłości stawiam JĄ, nie CIEBIE.

Po drugie, jakie znowu biedne społeczeństwo ? Mam to gdzieś czy komuś zależało czy nie. Aktualnie jest dokładnie tak samo, a choroba jak była tak dalej jest opisana. Może z tą różnicą, że 15% (skąd to wyliczyłaś to nie wiem, ale opieram się na tym) mogło wtedy się przynajmniej leczyć

.

NIe wyliczyłam, walnęłam na "pałę". To wstaw sobie tam zamiast procentów "większość", bo jak wiemy z historii ludzie bogaci stanowili znikomy procent raczej. Ale chwileczkę, bo ja chyba się zgubiłam - naście % mogło się leczyc? "Wtedy"? Czym, rosołem? A teraz to co, nie mogą się leczyc? I jest "dokładnie tak samo" - czyli co, dalej się uważa że depresję wywołuje czarna żółć tudzież leczy elektrowstrząsami i egzorcyzmem (za wyjatkiem depresji spowodowanej opętaniem- jeśli ktoś wierzy że takowa występuje)?

I dalej w artykule autorka pisze, w jakis sposób "leczono" depresję przez wieki. Napisz prosze pani Joannie Poros, a dokladniej panu profesorowi Vetulaniemu na podstawie ktorego wykladu ona to pisala, ze pisze "bzdury" :)


A czy ja pisałem, że te metody były skuteczne ? Nie zauważyłem, żeby w/w Pani bądź w/w Pan negował opisanie depresji już w starożytności. Co wiecej okazuje się, że ludzie nawet wtedy starali się leczyć to schorzenie a nie "zaganiali do roboty i szybko wybijali depresję z głowy"

I znów pokutuje wybranie sobie jednego zdania z mojego postu - nie, ów pan ani pani nie negowali, ja też nie, tyle że z owego opisania nic nie wynikło, zadna skuteczna metoda leczenia, jak wyżej pisałam zła diagnoza = brak diagnozy.
Przeczytaj sobie chociazby Chłopów i jak z depresji 9-letniej wyleczył się Anzelm Bohatyrowicz - oczywiście to postać fikcyjna, ale autor powieści jak najbardziej zyjący w swoich czasach i umiejący opisać postawy jakie wtedy panowały.
Leczenie rosołkiem i elektorowstrzasami nic nie dawało, i albo pacjenta zabiła terapia w jakimś przytułku, albo sam się załatwił, albo musiał się wziać do roboty, bo rodzice wiecznie nie żyją a w dawnych wiekach zusu i renty nie znano, a "żryć panie, coś trzeba było". To tylko teraz można siedzieć na zasiłkach.

Powtarzam - opisanie depresji i leczenie jej nieskutecznymi metodami raczej pogarszało niż polepszało życie chorych i wobec takiej konkluzji nie widzę, jakim cudem twierdzenie że obecnie Ci chorzy mają najlepsze czasy miałoby być bzdurą tylko dlatego, ze w przeszłosci wiedziano o tej chorobie. A jeśli czepiasz się tylko i wyłącznie zdania, ze wczesniej tej choroby nie zauwazano, to owszem masz rację, tyle że niestety nadal nie zmienia to sensu mojej wypowiedzi, o czym napisałam wyżej - w obliczu nieskutecznego leczenia, były dwa wyjścia, albo wziać się za siebie i jakoś na swoje utrzymanie zarobić, albo się zabić, bo zdanie się na przytułek i tak równało się powolnej śmierci.


RękaThora - no byli byli...tyle że też sie dla niech za dobrze nie konczyło bo głownie samobojem własnie ;) Wolałabyś zostać z depresji wyleczoną czy chociaż zaleczoną lekami, dostać wsparcie od podobnych sobie i terapeuty i jakoś tam w miarę spokojnie funkcjonować, czy być gloryfikowaną i romantyczną..po samobojczej smierci po całym życiu cierpienia? :) (- i tak o to udało mi się powrócić do tematu, co lepiej, żyć i walczyć o siebie, czy isć się położyć pod pociag, czyli czY samobójstwo jest głupie?). Zresztą długi ten okres romantyzmu to nie był, patrząc na przestrzeni wieków.


Kraken - przykro mi ,że trafiałeś na partaczy, ale to nie upoważnia Cię do takich słow. Mój przyjaciel na zakręcie życia, kiedy stracił zródło dochodu, zonę i odcieto go od malutkiej córeczki, kiedy mu się zawaliło do tego stopnia że nie potrafił wychodzić z domu, jakoś umiał znaleźć dobrego psychologa, choć też pewnie na kilku partaczy trafił. I to na tak dobrego, ze bez leków żadnych poskładał chłopaka do kupy tak, ze potem ów chłopak potrafił sam poskładać do kupy mnie. Więc SĄ.

Jak to jest że jak się choruje na nowotwór, to się nie zraża jednym, dwoma, trzema niedouczonymi lekarzami, tylko się szuka dobrego do skutku, ale jesli chodzi o psychikę, to tak łatwo przychodzi powiedzieć że"oni wszyscy są bee i nie warto z nich korzystac"?


Alembik - ja się przyznaję, o naturalnych metodach leczenia depresji poza medytacją nie słyszałam :) Ale i medytacja, wydaje mi sie ze w przypadku osoby chorej miałaby sens pod nadzorem, z jakimś przewodnikiem, bo człowiek chory się sam nie zmusi do niczego przecież...a znalezienie takiego przewodnika, w zgrai szarlatanów...
  • 1

#41

Kraken.
  • Postów: 26
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja Nieszczególna
Reputacja

Napisano

Kraken - przykro mi ,że trafiałeś na partaczy, ale to nie upoważnia Cię do takich słow. Mój przyjaciel na zakręcie życia, kiedy stracił zródło dochodu, zonę i odcieto go od malutkiej córeczki, kiedy mu się zawaliło do tego stopnia że nie potrafił wychodzić z domu, jakoś umiał znaleźć dobrego psychologa, choć też pewnie na kilku partaczy trafił. I to na tak dobrego, ze bez leków żadnych poskładał chłopaka do kupy tak, ze potem ów chłopak potrafił sam poskładać do kupy mnie. Więc SĄ.



No nie.
Uzylem slow "większość" i "wyjątki" jak widzisz więc to co właśnie napisałaś to potwierdzenie mojego postu. :D
Mysle, ze trafianie na samych partaczy(moi znajomi nawet nieznaja znajomych znajomych od znajomego, ktorzy znaliby rozgarnietych) upowaznia mnie do pisania, ze wiekszosc to partacze.
  • 0

#42

Striker.
  • Postów: 580
  • Tematów: 11
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Samobójstwo to wykasowanie własnej świadomości. Znałem 2 osoby, które skutecznie się zabiły i powiem tak - tchórzliwe rozwiązanie.

Zostawili po sobie tylko płacz bliskich - szczególnie rodziców, którzy nigdy sobie nie wybaczą, że nie zorientowali się, że ich dzieci cierpią.. Ja rozumiem, że ktoś jest śmiertelnie chory albo nie została mu już żadna bliska osoba ale bez jaj zabić się bo nie pasuje się do innych lub ma się depresje - życie to jak obywatelstwo - nie tylko przyjemności ale też i obowiązki np. wobec bliskich..

Depresja sam miałem nieciekawą - 2 lata nie trzeźwiałem i na siłę imprezowałem ale szukałem sposobu aby się wyleczyć i któregoś dnia po prostu puściło. To było jak by ktoś nagle mnie puścił nagle poczułem wielka ulga ale przez cały czas jak to trwało nigdy nawet przez chwile nie myślałem aby się poddać.
  • 1

#43

Visenna.
  • Postów: 133
  • Tematów: 1
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

No nie.
Uzylem slow "większość" i "wyjątki" jak widzisz więc to co właśnie napisałaś to potwierdzenie mojego postu. :D
Mysle, ze trafianie na samych partaczy(moi znajomi nawet nieznaja znajomych znajomych od znajomego, ktorzy znaliby rozgarnietych) upowaznia mnie do pisania, ze wiekszosc to partacze.


Masz rację, ale Twój post był napisany w takim tonie, ze "Psycholog? A weź odpusć, bez sensu, strata czasu" Tymczasem nie jest to prawdą. Należy walczyć o siebie zawsze i nie może być przeszkodą to, ze nie trafiasz na odpowiednich ludzi, jeżeli wiadomo że ci odpowiedni istnieją :) Pomoc jest - na pewno lepsza niż leczenie rosołem ;)

ps.CHolibcia, przepraszam ale ja nie umiem na tym forum cytowac ;/

Użytkownik Visenna edytował ten post 09.01.2013 - 18:34

  • 0

#44

Robakatorianin.
  • Postów: 1732
  • Tematów: 41
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 1
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Co do lepszych sposobów to nie wiem czego się Robakatorianin obawiasz bo jak ktoś chce to od czego jest google?

Wiesz ile taka osoba musi przetestować "sprawdzonych" metod? A tu ktoś jej poda na tacy gotowe rozwiązanie. Następnie w Fakcie napiszą że na Paranormalnych dopingowano taką osobę, ba nawet podali jej śmiertelną metodę.

Depresja to nie choroba tylko prawidłowa percepcja rzeczywistości i własnego życia. Chore to jest właśnie 99% społeczeństwa karmiące się frazesami, iluzjami i złudnymi nadziejami, a psychologia to zinstytucjonalizowana forma utrzymywania plebsu w tym stanie. Wygląda na to że tylko chory psychicznie jest w stanie znieśc prozę życia.


Ciekawa wypowiedź. Niektórzy postrzegani za normalnych bo nie mają żadnych problemów emocjonalnych tak naprawdę są szczęśliwi dzięki ignorancji, dzięki zaspokajaniu sztucznych potrzeb, dzięki temu że są zbyt głupi na pewne przemyślenia. Mówiąc wprost, są szczęśliwi w swojej prostocie. A nieraz bywa tak że człowiek ma depresje bo po prostu dostrzega więcej niż inni. Inni polecą ślepo za modą i będą zadowoleni i będą się tym wywyższać a ci którzy nie mają takich potrzeb są nierozumiani. No i właśnie ja się nie potrafię karmić iluzją, oceniam wszystko na chłodno, widzę że nie pasuje do tej całej układanki to sajonara.

Każdy wariat tak mówi-on jest zdrowy i widzi to czego nie widzi 99% społeczeństwa. Mało tego, zamknęli go w tym psychiatryku aby prawda nie mąciła iluzji.

Nawet nie wiedziałem że karmię się iluzją... Mą zadowoloną rodzinką, pracą-nawet ok, kumplami do rany przyłóż i nadziejami na lepsze czasy...

To jest naukowo dowiedziony fakt że średni poziom satysfakcji z życia w grupie jest odwrotnie proporcjonalny do średniej ilorazu inteligencji jej czlonków.

To ja poproszę o naukowe dowiedzenie w/w.


Generalnie ledwo przebrnąłem przez tą fascynację samobójcami. Nawet nie zdawałem sobie sprawy że to takie modne i popularne. Gloryfikowanie osób niezaradnych życiowo. Nasza cywilizacja totalnie niewieścieje i nieciekawie będzie jeżeli ta tendencja się utrzyma.

Wyjątkami samobójców których rozumiem są decyzje wojenne (szpiedzy) osoby nieuleczalnie chore (eutanazja) W takich przypadkach to nawet sam bym się targnął na własne życie. Rozumiem nawet osoby którym świat się zawalił. Cała reszta kwalifikuje się do zamkniętego leczenia i rewizji wartości.
  • 0

#45

Tenhan.
  • Postów: 758
  • Tematów: 52
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Wyświetl postUżytkownik Tenhan dnia 09.01.2013 - 13:56 napisał

Cytat
Depresja to nie choroba tylko prawidłowa percepcja rzeczywistości i własnego życia. Chore to jest właśnie 99% społeczeństwa karmiące się frazesami, iluzjami i złudnymi nadziejami, a psychologia to zinstytucjonalizowana forma utrzymywania plebsu w tym stanie. Wygląda na to że tylko chory psychicznie jest w stanie znieśc prozę życia.


Ciekawa wypowiedź. Niektórzy postrzegani za normalnych bo nie mają żadnych problemów emocjonalnych tak naprawdę są szczęśliwi dzięki ignorancji, dzięki zaspokajaniu sztucznych potrzeb, dzięki temu że są zbyt głupi na pewne przemyślenia. Mówiąc wprost, są szczęśliwi w swojej prostocie. A nieraz bywa tak że człowiek ma depresje bo po prostu dostrzega więcej niż inni. Inni polecą ślepo za modą i będą zadowoleni i będą się tym wywyższać a ci którzy nie mają takich potrzeb są nierozumiani. No i właśnie ja się nie potrafię karmić iluzją, oceniam wszystko na chłodno, widzę że nie pasuje do tej całej układanki to sajonara.

Każdy wariat tak mówi-on jest zdrowy i widzi to czego nie widzi 99% społeczeństwa. Mało tego, zamknęli go w tym psychiatryku aby prawda nie mąciła iluzji.

Nawet nie wiedziałem że karmię się iluzją... Mą zadowoloną rodzinką, pracą-nawet ok, kumplami do rany przyłóż i nadziejami na lepsze czasy...


Oczywiste że mam poważniejsze powody a nie tylko takie przemyślenia i że jest tak jakbym robił z siebie samobójce rodem z epoki romantyzmu. No nie powiedziałbym że to że dostrzegam pewne zachowania w społeczeństwie od razu czyni ze mnie wariata, zapewne będąc szczęsliwym też bym dostrzegał to co teraz dostrzegam tylko raczej miałbym do tego o wiele luźniejsze podejście. Nie sądzę żeby wszyscy śmiejący się z blachar, dyskojebów czy hipsterów mieli depresje i myśli samobójcze. Tak jak ktoś wcześniej napisał nie chodzi o to żeby zrobić podział że szczęśliwi = głupi i nieświadomi a nieszczęśliwi = inteligentni i świadomi, sam w wypowiedzi w której zacytowałeś napisałem że niektórzy a nie wszyscy. A tak bywa że niektórzy po prostu są szczęśliwi w swojej prostocie. Ktoś może być żulem i będzie szczęśliwy bo wystarczy że uciuła na piwo i już będzie zadowolony. A nie mówię że każdy kto ma w życiu szczęście powinien się smucić a to że się raduje to sam siebie oszukuje. Jeżeli ma konkretne powody do radości chociażby takie których mi brakuje to dlaczego ma się nie radować.

Generalnie ledwo przebrnąłem przez tą fascynację samobójcami. Nawet nie zdawałem sobie sprawy że to takie modne i popularne. Gloryfikowanie osób niezaradnych życiowo. Nasza cywilizacja totalnie niewieścieje i nieciekawie będzie jeżeli ta tendencja się utrzyma.


Sorry ale nie piszemy "o jej jaka szkoda że ludzie popełniają samobójstwa bo ludzie z depresją są tacy cool" tylko bez ogródek przynajmniej ja jestem takiego zdania że jak ktoś nie ma żadnych perspektyw to po co ma żyć i rozumiem taką decyzje. Gloryfikowanie osób niezaradnych życiowo to by było jakbym chciał żeby takie osoby na siłe podtrzymywały się przy życiu a ja doskonale wiem że słabi powinni odpaść więc nie widzę w tym nic zniewieściałego.

Użytkownik Tenhan edytował ten post 09.01.2013 - 21:00

  • 0


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych