Skocz do zawartości


Zdjęcie

Samobójstwo jest głupie?


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
160 odpowiedzi w tym temacie

#16

Lia.
  • Postów: 412
  • Tematów: 6
  • Płeć:Kobieta
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Dla mnie samobójstwo zawsze będzie swoistym wołaniem o pomoc, o uwagę. Takie osoby nie są głupie!

Zgadzam się ze stwierdzeniem, że dopóki ktoś nie sięgnie dna, w pełni tego nie zrozumie, jednak znając historie pewnych bliskich mi osób, mogę świadomie powiedzieć, że da się wyjść na prostą i co więcej - znów czerpać radość z życia i obdarzyć nią innych. :) Trzeba mieć siłę i cel dalszego życia, a tych czasami brakuje i dlatego dochodzi do tak tragicznych wydarzeń. Bywa, że ludzie nawet mając coś przed oczami, nie widzą i wiele tracą... Nie tylko własne życie.
  • 0

#17

taght.
  • Postów: 275
  • Tematów: 10
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Co do sposobu zamobójstwa to chyba najlepszym rozwiązaniem jest "złoty strzał". Odpowiednio zmiksowane różne dragi, które pozwolą ci "przeżyć" samobójstwo przepełnione ekstazą :D. Jednak samobójstwo nie jest rozwiązaniem, jeżeli żyjesz wiecznie i po śmierci rodzisz się na nowo to samobójstwo będzie miało wpływ na twoje kolejne życie i na przykład możesz się "cofnąć" do jakiejś niższej formy egzystencji.
  • -2

#18

Chessman.
  • Postów: 1031
  • Tematów: 11
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Skok z wysokości to faktycznie kiepski pomysł, ale tak jak przedmówcy napisali, często pomysł na samobójstwo jest impulsem i faktycznie osoba korzysta z tego co ma "pod ręką". Co do lepszych sposobów to nie wiem czego się Robakatorianin obawiasz bo jak ktoś chce to od czego jest google? W sumie żadna metoda nie jest stuprocentowa, ale jak ktoś ma już tak zaawansowaną depresję to się nad tym nie zastanawia...
  • 0

#19

Visenna.
  • Postów: 133
  • Tematów: 1
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Niestety często idzie w to w parze z samotnością, bo w tych czasach nie szanuje się ludzi słabych, unika się ich... i nawet najlepsi przyjaciele potrafią w takiej sytuacji po prostu zniknąć. Mnie właśnie to spotkało...


A były czasy, kiedy takich ludzi szanowano i pożadano ich towarzystwa? Ja się ośmielę stwierdzić, ze w "tych czasach" to macie najłatwiej - psycholog niemal na kazdym rogu, telefony zaufania, internetowe fora wsparcia, fundacje przeciwdziałajace wykluczeniu społecznemu, "anonimowi depresanci", ale przede wszystkim zrozumienie, że istnieje taka dolegliwość jak depresja! - to tak na szybko co mi przyszło do głowy. Wiesz co by było 400 lat temu? Albo byś się zabiła, albo by Cię zagonili do roboty i szybko tę depresję z głowy wybili. Ktoś doceniał i szanował takiego Van Gogh'a? Taaa..po śmierci, za życia nikogo nie interesował jego stan. I stwierdzam że im dalej wstecz w czas, tym bardziej traktowano to schorzenie jako fanaberię a receptą na to było "weź się w garść i przestań użalać nad sobą". Teraz, to wy chorzy macie najlepsze czasy, bo zauważa się w ogóle wasze istnienie i jednostkę chorobową.

..a że unika się osób słabych? Cóż, w tych czasach ciężko zadbać o siebie samego, nie dziwota że niektórzy ludzie unikają innych, którzy mogą się na nich, brzydko mówiąc "uwiesić" emocjonalnie. Za dużo własnych problemów. A czy mają rację - ja nie wiem, bo nie miałam nigdy do czynienia z depresjami innymi niż własne, zatem nie umiem powiedzieć jak taka osoba wpływa na innych ludzi.

Użytkownik Visenna edytował ten post 09.01.2013 - 12:48

  • 0

#20

Shi.

    關帝

  • Postów: 997
  • Tematów: 39
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 3
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Wiesz co by było 400 lat temu? Albo byś się zabiła, albo by Cię zagonili do roboty i szybko tę depresję z głowy wybili.


Bzdura. Już Hipokrates opisywał depresję jako stan chorobowy, więc można to sobie takie wywody włożyć między bajki.

Co do samobójstwa, nie ma sensu się wypowiadać - ludzie boją się szaleństwa, dlatego chcą go zrozumieć, ale to tak nie działa.

@edit

Dla mnie najlepszym przykładem takiej osoby publicznej był Tomasz Beksiński


Prawda, Tomka żal bardzo mocno. Tak samo jak śp. Pińcia.

Użytkownik Shinji77 edytował ten post 09.01.2013 - 13:17

  • -1



#21

kamilus.
  • Postów: 1231
  • Tematów: 106
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Na forum też był już temat opisujący niektóre odczucia przy umieraniu: Co poczujesz umierając?

A samobójstwo? Dla chcącego nic trudnego, jak ktoś będzie chciał znaleźć bezbolesną metodę to wynajdzie sposób w góra kilka minut. Wszak otoczenie to tysiące możliwości...
  • 0



#22

Tytus84.
  • Postów: 220
  • Tematów: 1
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Kiedy przydarzy się człowiekowi coś koszmarnego to całe życie staje się horrorem, a nieszczęścia często chodzą parami. Wtedy samobójca nie zastanawia się, nie analizuje co będzie... Po prostu reaguje na impuls... Próbuje skończyć ze sobą jak najszybciej...


To jeden "gatunek" samobójców. Ale są tez tacy którzy decyzję o zakończeniu życia podejmują po długich rozważaniach, śmierć jest w ich przypadkach wynikiem chłodnej, długotrwałej kalkulacji. Nie każdy samobójca to ktoś kogo rzuciła dziewczyna i w afekcie niejako rzuca się z mostu. Są ludzie których życie z różnych powodów przytłacza, jest to coś czego człowiek którego takie problemy nie dotykają najczęściej nie jest w stanie pojąć. Jeśli komuś nie układa się całymi latami, mimo wysiłków nie spotyka go nic dobrego, to w którymś momencie może dojść do wniosku że dalsza walka po prostu nie ma już sensu. Mówienie że takim osobom potrzebna jest profesjonalna pomoc jest pewnie tylko połowicznie prawdziwe. Najlepszym przykładem są pojawiające się co jakiś czas kontrowersyjne doniesienia o osobach przewlekle chorych, które nie mają nadziei na wyleczenie i jedyne czego pragną to zakończenie cierpień. Tak samo na przykład skazańcy z wysokimi wyrokami bądź wręcz oczekującymi na wykonanie wyroku śmierci, którzy decydują się sami ze sobą skończyć. Niektórzy ludzie po prostu nie mają takiego szczęścia, że mogą liczyć na jakąkolwiek poprawę w przyszłości; brnięcie przez egzystencję (bo nie można nazwać tego prawdziwym życiem) nie jest dla każdego czymś wymarzonym.

Dla mnie najlepszym przykładem takiej osoby publicznej był Tomasz Beksiński - człowiek przewlekle dobijany życiem. Po jego śmierci odezwały się głosy oburzenia - że "jak on mógł", "przecież nie miał złego życia"... Tymczasem dla mnie jego decyzja była zrozumiała, przed jego śmiercią czytałem jego felietoy w TR i biło z nich przez wiele miesięcy rozgoryczenie i rozczarowanie światem; ten człowiek miał za sobą całe lata nieudanej pogoni za szczęściem. Sądzę że to jest właśnie najważniejszy czynnik decydujący o odejściu u wielu samobójców - rozczarowanie światem właśnie. Nie potrafią zrozumieć tego ci, którym życie się układa, którzy sami tworzą właśnie ów świat który samobójcy nie pasuje. Naturalnym odruchem jest zaprzeczenie że przez swoje działanie mogło się wpłynąć na decyzję o śmierci - stąd właśnie zawsze przy czyimś samobójstwie podnosi się larum pod tutułem "jak tak można".
  • 1

#23

Visenna.
  • Postów: 133
  • Tematów: 1
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Wiesz co by było 400 lat temu? Albo byś się zabiła, albo by Cię zagonili do roboty i szybko tę depresję z głowy wybili.


Bzdura. Już Hipokrates opisywał depresję jako stan chorobowy, więc można to sobie takie wywody włożyć między bajki.



No opisywał i co z tego? Umieli to leczyc? Inaczej niż spuszczeniem "czarnej żółci",nawierceniem dziury w czaszce, upiciem? I przede wszystkim - komus zależało zeby u 85 % społeczeństwa zyjacego biednie, coś takiego zdiagnozować i leczyc, bo zakładam że koleżanka była by raczej w szarej większości niż dajmy na to, królową hiszpańską? Jedna jaskółka wiosny nie czyni, idąc tym tropem, za 1500 lat ktoś moze napisać, ze bzdurą było to ze w 2013-stym nie leczono raka, bo przecież już na forach opisywali działąnie b12 dajmy na to.

Bzdura mówisz? -> http://www.eduskrypt...-info-4887.html "Zbyt duża ilość czarnej żółci w organizmie - to najstarsza z teorii na temat przyczyn depresji. Chorobę tę, która potrafi przynieść więcej cierpienia niż ból fizyczny i z powodu której co 6. pozbawiony terapii chory popełnia samobójstwo, przez całe wieki lekceważono lub "leczono" dziwnymi, nieskutecznymi metodami. Egzorcyzmy, rosół z kury lub przymusowy sen - to niektóre przykłady . Dziś uczeni wskazują m.in. na lek o nazwie tianeptyna. O historii depresji opowiadał 24 lutego prof. Jerzy Vetulani z Instytutu Farmakologii PAN w Krakowie, jeden z najbardziej zasłużonych polskich popularyzatorów nauki." I dalej w artykule autorka pisze, w jakis sposób "leczono" depresję przez wieki. Napisz prosze pani Joannie Poros, a dokladniej panu profesorowi Vetulaniemu na podstawie ktorego wykladu ona to pisala, ze pisze "bzdury" :)
  • 0

#24

Tenhan.
  • Postów: 758
  • Tematów: 52
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

To jeden "gatunek" samobójców. Ale są tez tacy którzy decyzję o zakończeniu życia podejmują po długich rozważaniach, śmierć jest w ich przypadkach wynikiem chłodnej, długotrwałej kalkulacji. Nie każdy samobójca to ktoś kogo rzuciła dziewczyna i w afekcie niejako rzuca się z mostu. Są ludzie których życie z różnych powodów przytłacza, jest to coś czego człowiek którego takie problemy nie dotykają najczęściej nie jest w stanie pojąć. Jeśli komuś nie układa się całymi latami, mimo wysiłków nie spotyka go nic dobrego, to w którymś momencie może dojść do wniosku że dalsza walka po prostu nie ma już sensu. Mówienie że takim osobom potrzebna jest profesjonalna pomoc jest pewnie tylko połowicznie prawdziwe. Najlepszym przykładem są pojawiające się co jakiś czas kontrowersyjne doniesienia o osobach przewlekle chorych, które nie mają nadziei na wyleczenie i jedyne czego pragną to zakończenie cierpień.


No to ja tak mam. Jakbym chciał napisać list pożegnalny i opisać dlaczego to zapewne z tego nie zrobiłby się list pożegnalny a wypracowanie pożegnalne a pisanie czegoś takiego uważam za zbędne. Też jestem właśnie po takich kalkulacjach i jedyne co mnie jeszcze trzyma to właściwie to co zostało opisane przez autora tematu czyli sposób. Dokładniej to strach że coś pójdzie nie tak i nawet nie chodzi o to że np. skoczę i połamię sobie nogi i że mnie nogi będą boleć tylko o to że mogę się doprowadzić do takiego stanu że później nawet nie będę mógł "dokończyć dzieła autodestrukcji". Boję się bardziej przeżycia próby samobójczej niż samej śmierci i tego co może być po niej.

A na empatię ludzi nie ma co liczyć bo tym bardziej można pogorszyć sytuacje. Nikt się nie będzie litował tylko jeszcze wyczuje słabość i tym bardziej będzie gardził takim człowiekiem.

Użytkownik Tenhan edytował ten post 09.01.2013 - 13:28

  • 2

#25

Avenarius.
  • Postów: 894
  • Tematów: 12
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Depresja to nie choroba tylko prawidłowa percepcja rzeczywistości i własnego życia. Chore to jest właśnie 99% społeczeństwa karmiące się frazesami, iluzjami i złudnymi nadziejami, a psychologia to zinstytucjonalizowana forma utrzymywania plebsu w tym stanie. Wygląda na to że tylko chory psychicznie jest w stanie znieśc prozę życia.

Użytkownik Avenarius edytował ten post 09.01.2013 - 13:30

  • 7

#26

Shi.

    關帝

  • Postów: 997
  • Tematów: 39
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 3
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

No opisywał i co z tego? Umieli to leczyc?


Przeczytaj swój post a później jeszcze raz mój. Najpierw nawijasz, że dopiero ostatnio "Teraz, to wy chorzy macie najlepsze czasy, bo zauważa się w ogóle wasze istnienie i jednostkę chorobową.", a gdy to zostało obalone wyskakujesz z metodami leczenia - wiec piszesz bzdury.

I przede wszystkim - komus zależało zeby u 85 % społeczeństwa zyjacego biednie, coś takiego zdiagnozować i leczyc, bo zakładam że koleżanka była by raczej w szarej większości niż dajmy na to, królową hiszpańską?


Po pierwsze nie koleżanka tylko kolega.

Po drugie, jakie znowu biedne społeczeństwo ? Mam to gdzieś czy komuś zależało czy nie. Aktualnie jest dokładnie tak samo, a choroba jak była tak dalej jest opisana. Może z tą różnicą, że 15% (skąd to wyliczyłaś to nie wiem, ale opieram się na tym) mogło wtedy się przynajmniej leczyć.

I dalej w artykule autorka pisze, w jakis sposób "leczono" depresję przez wieki. Napisz prosze pani Joannie Poros, a dokladniej panu profesorowi Vetulaniemu na podstawie ktorego wykladu ona to pisala, ze pisze "bzdury" :)


A czy ja pisałem, że te metody były skuteczne ? Nie zauważyłem, żeby w/w Pani bądź w/w Pan negował opisanie depresji już w starożytności. Co wiecej okazuje się, że ludzie nawet wtedy starali się leczyć to schorzenie a nie "zaganiali do roboty i szybko wybijali depresję z głowy".
  • 0



#27

Draggy.
  • Postów: 47
  • Tematów: 7
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Zawsze myślałem, że gdybym chciał ze wszystkim skończyć, to bym to zrobił, ale w inny sposób - wyjechałbym po prostu jak najdalej, w ten sposób skończyłbym z dotychczasowym życiem nie pozbawiając się możliwości powrotu. Zabijanie siebie to takie zmarnowanie okazji na przeżycie świetnych momentów, życie samo w sobie jest krótkie i ulotne, więc trzeba po prostu znaleźć swoje miejsce.
  • 0

#28

Tenhan.
  • Postów: 758
  • Tematów: 52
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Depresja to nie choroba tylko prawidłowa percepcja rzeczywistości i własnego życia. Chore to jest właśnie 99% społeczeństwa karmiące się frazesami, iluzjami i złudnymi nadziejami, a psychologia to zinstytucjonalizowana forma utrzymywania plebsu w tym stanie. Wygląda na to że tylko chory psychicznie jest w stanie znieśc prozę życia.


Ciekawa wypowiedź. Niektórzy postrzegani za normalnych bo nie mają żadnych problemów emocjonalnych tak naprawdę są szczęśliwi dzięki ignorancji, dzięki zaspokajaniu sztucznych potrzeb, dzięki temu że są zbyt głupi na pewne przemyślenia. Mówiąc wprost, są szczęśliwi w swojej prostocie. A nieraz bywa tak że człowiek ma depresje bo po prostu dostrzega więcej niż inni. Inni polecą ślepo za modą i będą zadowoleni i będą się tym wywyższać a ci którzy nie mają takich potrzeb są nierozumiani. No i właśnie ja się nie potrafię karmić iluzją, oceniam wszystko na chłodno, widzę że nie pasuje do tej całej układanki to sajonara.

Użytkownik Tenhan edytował ten post 09.01.2013 - 14:01

  • 7

#29

Tytus84.
  • Postów: 220
  • Tematów: 1
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

No to ja tak mam. Jakbym chciał napisać list pożegnalny i opisać dlaczego to zapewne z tego nie zrobiłby się list pożegnalny a wypracowanie pożegnalne a pisanie czegoś takiego uważam za zbędne. Też jestem właśnie po takich kalkulacjach i jedyne co mnie jeszcze trzyma to właściwie to co zostało opisane przez autora tematu czyli sposób. Dokładniej to strach że coś pójdzie nie tak i nawet nie chodzi o to że np. skoczę i połamię sobie nogi i że mnie nogi będą boleć tylko o to że mogę się doprowadzić do takiego stanu że później nawet nie będę mógł "dokończyć dzieła autodestrukcji". Boję się bardziej przeżycia próby samobójczej niż samej śmierci i tego co może być po niej.

A na empatię ludzi nie ma co liczyć bo tym bardziej można pogorszyć sytuacje. Nikt się nie będzie litował tylko jeszcze wyczuje słabość i tym bardziej będzie gardził takim człowiekiem.


Pogarda pogardą, ale i litość wcale nie jest taka fajna. Ani to ani to nie mieści się w pojęciu "normalności" a przecież to właśnie "nienormalność" doprowadza nas do rozpaczy. Ja też coś o tym wiem i nawet największa grupa litujących się nad moim stanem przyjaciół, nawet jeśli ich działanie byłoby absolutnie szczere, nie zmieni tego że widzę w otaczającej mnie rzeczywistości dziury niemożliwe do załatania. Są pewne sprawy których nie zmieni nawet naprawdę najlepsza grupa wsparcia. Te sprawy to oczywiście kwestia indywidualna; są to rzeczy które ogółowi nie przeszkadzają bo uznawane są za normę i ogół ze zdziwieniem patrzy na moje zniesmaczenie.

Avenarius fajnie pisze - że to właśnie my jesteśmy normalni, tylko reszta jest popieprzona. Nikła to jednak pociecha kiedy wśród tych popieprzeńców codziennie trzeba się przeciskać w drodze do pracy, w kolejce w sklepie, w parku na spacerze czy w klubie na koncercie; żadna to pociecha być wisienką na wielkiej kupie - smród wszak ucieka do góry i znajdujemy się w samym centrum oparów. Ten smród jest potworny, ciężki do wytrzymania i zaprawdę zazdroszczę tym którzy mają odwagę na zawsze zamknąc nozdrza.

Mój kumpel rzucił się kilka lat temu pod pociąg. To jest bankowo skuteczna metoda, nie wiem tylko jak on nerwowo wytrzymał ostatnie chwile przed śmiercią - słyszeć stukot kół nadjeżdżającego przeznaczenia i nie uciec to trzeba mieć nerwy ze stali i dużą determinację.
  • 0

#30 Gość_RekaThora

Gość_RekaThora.
  • Tematów: 0

Napisano

Visenna - w okresie romantyzmu to ludzie chorzy psychicznie i samobójcy, z tego co sie uczylam byli wręcz wywyższani przez społeczeństwo. A tak w ogóle myślę, że wcale nie trzeba mieć depresji by dostrzegać syf świata, albo inaczej, to że się go widzi, nie oznacza od razu, że zapadnie się na depresje. Są rózne inne metody radzenia sobie z cierpieniem jakie sie widzi wokol, syfem jaki robia politycy, zanieczyszczaniem srodowiska, zabijaniem itd. Niektorzy to ignorują, olewają, inni o tym dyskutuja by wyladowac nerwy z tym zwiazane, inni cos robia z tym by bylo lepiej itp. itd. Czasem kilka sposobow naraz itp. A osoby słabsze psychicznie nie poradzą sobie z tym i wpadną w depresję.

Użytkownik RekaThora edytował ten post 09.01.2013 - 14:37

  • 0


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych