Taka mi się przypomniała historia a'propos tej ręki, jak spałam u babci na wsi na strychu. Strych nie był takim zwyczajnym strychem, były w nim normalne pokoje, umeblowane, coś w stylu drugiego piętra, ale nikt tam od lat nie mieszkał i te meble były raczej z lat '60, niektóre pokoje były rupieciarniami. W wieku lat nastu postanowiliśmy z braćmi przejąć górną część domu i na wakacje spaliśmy właśnie tam, urządziliśmy sobie elegancko pokoiki, ale mi się dostał najgorszy, od strony podwórza, gdzie totalnie nie było światła, zero, nawet księżyc był w innym miejscu i jeśli się budziłam w nocy to nie miało znaczenia czy mam oczy otwarte czy zamknięte bo i tak nic nie widziałam.
Pewnej nocy się obudziłam i zobaczyłam nad sobą dłoń. Rozświetloną, tak jakby to ta dłoń była źródłem światła, ale nie oświetlała niczego naokoło, sama była biała i biła z niej niewielka poświata. Leżałam na plecach a ta dłoń była nad moją twarzą, pamiętam, że miała długie, szczupłe palce, ale całkiem ładne, nie jakieś zdeformowane paluchy kosmity
W sumie nawet się nie wystraszyłam tylko zasnęłam dalej. I można by powiedzieć, że to był sen. Ale ja nie jestem przekonana, ponieważ nawet jak mam bardzo realistyczny sen, to po obudzeniu się wiem, że mimo wszystko, no... śniło mi się tylko. Raz nawet miałam sen we śnie we śnie we śnie, tak że 3 razy się budziłam i dopiero za 4 razem obudziłam się na prawdę, byłam lekko zakręcona i wystraszona taką incepcją (ale działo się to przed tym filmem
) ale nadal wiedziałam, że to nie było na prawdę. A z tą dłonią jednak wiedziałam, że to było w momencie, kiedy nie spałam.
No, chyba że to był najbardziej realistyczny sen jaki miałam w życiu, nie mogę tego wykluczyć, ale nie wydaje mi się.
Niemniej jednak nie było żadnych śladów.