Czyli wymagasz od oskarżonego, by udowodnił swoją niewinność. W dodatku zostawiasz sobie otwartą furtkę, by odrzucić wszelkie jego tłumaczenia - w końcu skoro kłamał wcześniej, to teraz pewnie też kłamie, nie? Według mnie w takim podejściu nie ma za grosz zdrowego rozsądku, nie jest to też oznaka dążenia do prawdy. To raczej polowanie na czarownice.Panie Lynx, ja zrzucam obowiązek udowodnienia racji na kłamcę-proste.
W tym miejscu chciałbym poruszyć sprawę ignorancji, którą uważam za sprzyjającą wierze w teorie spiskowe. Nie od dziś wiadomo, że powierzchowna znajomość danego tematu nierzadko jest powodem jego radykalnej oceny. Zajmowanie określonego stanowiska na podstawie niepełnej wiedzy, często pochodzącej wyłącznie z jednego źródła i niekonfrontowanej z innymi danymi, jest domeną wielu zwolenników TS. W skrajnych przypadkach ignorancja jest przez nich traktowana niemalże jak cnota na zasadzie "nie znam się, ale swoje zdanie mam, nigdy go nie zmienię i jestem z tego dumny". W parze z ignorancją idzie zazwyczaj brak umiejętności krytycznego myślenia i duże zaufanie do ludzi myślących podobnie (niezależnie od ich wiedzy i doświadczenia). W rezultacie zwolennicy TS odcinają się od informacji pozwalających zweryfikować ich przekonania.Tak samo dobrze sprawdzona jest teoria "zielonych płuc świata". Chrońmy je bo nie będzie czym oddychać!