Najpierw poprawa swojej rzeczywistej, miejscami kiepskiej sytuacji. Potem odszukiwanie szczęścia w sobie, już z czystszym, nie poddawanym aż takim próbom umysłem. Nigdy na odwrót. Wolę żyć w nieświadomości lub zlikwidować źródło złego samopoczucia niż obserwować je i się męczyć niepotrzebnie, jako źródło rozumiem zewnetrzna sytuacje. Robię wiele, nie moja wina, że się wyłamuję z postanowień (nie chodzi o odrobienie pracy domowej czy inne, podobnie łatwe do zrealizowania cele). Prędzej o całokształt, na dzień dzisiejszy umysł, który niewiele sie usprawnił, nie obchodzi mnie zbytnio głos ego, ma racje. Z nim już nie wygram, zbyt wiele porażek, a docenienia i sukcesów pragnę ja.
@edit
nieprawda, nie odpowiada mi taki stan, staram sie go usilnie zmienić, wystarczy poczytać moje wpisy sprzed miesięcy. Wygrywa nieludzki wysiłek, po części na pewno frustracja, że ja chcę zadbać o rozwój, a inni bawia sie w najlepsze. Bo nie wmówicie mi, że nagle każdy mój rówieśnik wykonuje to samo. Nie czuję się zadowolony z tego jaki jestem, jak myślę, jak się wypowiadam, że los nie daje każdemu minimum tej przeciętności. W przypadku bycia poniżej norm, złość chyba jest całkowicie zrozumiała. Można oczywiście pracować nad sobą, ale to tak jak 1 osoba z 30 musi zostać i posprzątać klasę. Przykład słaby, ale wolę stracić niż harować za wielu. Rozwój ma sens i staje sie przyjemnością, gdy wiesz, że inni z natury też są egoistyczni, działajacy często pod wpływem impulsu, a nie jeśli dostali to czego ja nie dostałem. Dziecinne podejście może - tak, z waszego punktu widzenia. Tzn osób u których tolerancja na ból przy rozwoju (w sensie znudzenie, niecierpliwość itp) nie jest tak niska, co mam na to poradzić... Zdecydowanie chcę zmian, ale ułatwienia sobie życia, a nie celowego utrudniania czyli pzoostawania spraw jakie są, a rozwiazania szukając w głowie. Nie dopuszczam takiej opcji. Dopiero jak uznam, że zewnetrzne problemy naprawiłem, te duchowe uznam za ważniejsze. Nie wprowadzasz rodziny z uśmiechem na twarzy do domu, który sie rozwala. Ja jednak nie umiem obserwować ego... stale wyłamuję się, teraz nie pomyślę, że praca nad sobą jest bez sensu, ale gdy poczuję, że to boli, męczy mnie to, nie chcę dłużej o czymś czytać itd. - prawdopodobnie odpuszczę to sobie, wsłuchujac sie w siebie, ale szybko wierząc myślom "to nie ma sensu". Nie wiem jak miałbym im nie wierzyć, ciekawe jak sami to robicie jak to tak silne jest przekonanie...
Użytkownik andar edytował ten post 20.11.2012 - 14:24