Nie rozumiem jednej rzeczy, dlaczego usilnie chcesz czytać te książki skoro nie lubisz?
tak już pisałem - dlatego, że nie lubię, ale MOGŁEM lubić. Mogłem wręcz pochłaniać treści... w końcu z kimś kto uwielbia czytać tak właśnie jest, oni nie ślęczą nad książką i nie wyczekują końca. A ze mną to jest tak, że średnio co kilka stron zaczynam myśleć zupełnie o czym innym, oczywiście nie od razu orientując się, po paru kolejnych kartkach zastanawiam się o co w tym wszystkim chodzi. Wtedy najczęściej rzucam książką, po czym odkładam ją i powiedzcie, że to moja wina? jakoś wątpię, byście wy też gubili wątek, ale nie chodzi o porównywanie się do was, bo to bez sensu. Chodzi o problem kiepskiej koncentracji przy której nie potrafię spokojnie zakończyć czytania.
Z tym całkowitym nielubieniem chyba przesadziłem, bo były minimum dwie książki, których historią żyłem jeszcze przez parę dni. Całkiem ciekawe doświadczenie, tak jakby bohaterka książki żyła naprawdę, tylko prawda jest taka, że wyidealizowałem ją sobie (była to książka ,,Carrie", to nią żyłem jeszcze parę dni nie zmienia faktu jednak, że tak łatwo znowu to nie czytało się jej, może niektóre fragmenty), ale tak to nie znoszę czytać i nie ma co się oszukiwać
Użytkownik andar edytował ten post 18.09.2012 - 17:08