Skocz do zawarto¶ci


Zdjęcie

Tu mog± być ukryte skarby!


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedĽ
73 odpowiedzi w tym temacie

#16

daxx.
  • Postów: 558
  • Tematów: 116
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Odno¶nie Bursztynowej Komnaty dodam co¶ od siebie, jestem z Elbl±ga ale regularnie w Pasłęku się pojawiam.

Na oficjalnej stronie miasta Pasłęka - www.paslek.pl znajdziemy między innymi takie informacje:

¦ladem wskazuj±cym na obszar wokół Pasłęka jako miejsca ukrycia Bursztynowej Komnaty, jest list dr. Rhode królewieckiego opiekuna cennego zabytku do Aleksandra księcia zu Dohny wła¶ciciela Słobit, położonych kilkana¶cie kilometrów na wschód od miasta. Pro¶ba dr. Rhode dotyczyła możliwo¶ci przechowania najbardziej warto¶ciowych eksponatów z muzeum bursztynu. Ksi±żę 11 wrze¶nia 1944 roku odmówił pro¶bie stwierdzaj±c, że jego maj±tek nie nadaje się do tego zadania. Z Pasłękiem był zwi±zany Erich Koch, który posiadał w Topolnie maj±tek, miał też tutaj krewnych do których przyjeżdżał.

Koch miał powody, by wła¶nie tutaj w podziemich pasłęckiego zamku ukryć komnatę. Starzy pasłęczanie wspominaj±, jak póĽn± jesieni± i zim± 1944 roku do zamku wjeżdżały dokładnie strzeżone kolumny wojskowych ciężarówek załadowane drewnianymi skrzyniami. W 1980 roku znany teleradiesteta, Edward Trusielewicz, postawił tezę iż Bursztynowa Komnata jest ukryta pod północno-wschodni± baszt± w zamku pasłęckim. Po kilku wizytach i przeprowadzeniu badań teleradiestezyjnych Trusielewicz potwierdził, że komnata zastała ukryta w obrębie wieży zamku na głęboko¶ci 10 m.

Drugi z zaproszonych wówczas teleradiestetów , dr. Luclan Nowak, zlokalizował w tym samym miejscu i na tej samej głęboko¶ci około tony bursztynu. Miejsce ukrycia Bursztynowej Komnaty w Pasłęku jest tylko jedn± z hipotez ale dopóki dwupiętrowe lochy pod pasłęckim zamkiem ni zostan± spenetrowane nikt nie może powiedzieć, że jej tam nie ma. Tajemnica Bursztynowej Komnaty stanowi jedn± z najbardziej fascynuj±cych zagadek XX wieku i czeka wci±ż na swojego odkrywcę.


Natomiast lokalna gazeta www.glospasleka.pl pisze w 2004r.:

Zagadka zaginięcia Bursztynowej Komnaty ci±gle wraca na łamy ¶rodków masowego przekazu, ale jak się okazuje tylko i wył±cznie w celu epatowania czytelników, czy też telewidzów, danymi nastawionymi na tani± sensację. Tak było również w listopadzie 2003 r. w programie TVN „Nie do wiary”, gdzie zamieszczono relację z ruin pałacu w Słobitach z sugesti±, że w jego zasypanych piwnicach może być zmagazynowana słynna Bursztynowa Komnata. Zabrzmiało to niezwykle sensacyjnie, ale niestety, miało mało wspólnego z prawd±, co jest zreszt± typowe dla konwencji tego programu. W podobnym stylu został zredagowany artykuł Cezarego Gmyza „Testament Ericha Kocha” w ¶wi±tecznym wydaniu „Wprost” z 31 grudnia 2003 r., ale tygodnik ten w ostatnim okresie wybitnie „dołuje” i dziwne jest również to, że do tego poziomu dopasowuje się red. S. Bratkowski pisz±c mało udane artykuły o Prusach Wschodnich, o tragedii wypędzonych Niemców itp. Wspomniany tekst C. Gmyza bazuje na materiałach ¶ci±gniętych bezkrytycznie z biografii Ericha Kocha, wydanej przez niemieckiego historyka Ralfa Meindela. Mimo tak sensacyjnie brzmi±cego tytułu, nie ma tu nic zwi±zanego z meritum interesuj±cej nas sprawy. Natomiast ten niby testament ostatniego Gauleitera Prus Wschodnich jest tylko i wył±cznie listem osobistym i pożegnalnym E. Kocha do najbliższej rodziny, napisanym w obliczu czekaj±cej go ciężkiej operacji, któr± notabene przeżył. Nie wiadomo kim jest C. Gmyz, ale we wspomnianym artykule nie zadał sobie żadnego trudu, by cokolwiek wyja¶nić. Podał nazwy dwóch miejscowo¶ci, w których jakoby miała być zmagazynowana Bursztynowa Komnata, ale nawet nie okre¶lił dokładnie, gdzie się one znajduj±. Tego typu informacje s± typow± manipulacj±, a niepotwierdzone Ľródłowo s± niedopuszczalne.

Tymczasem słobickie ¶lady Bursztynowej Komnaty s± następuj±ce.

Otóż w połowie stycznia 1945 r., gdy było już słychać kanonadę zbliżaj±cego się frontu, przybył do Słobit Ernst Otto hrabia von Solms-Laubach (1890-1970), oficer ds. sztuki (Kunstoffzier) na froncie wschodnim. Był on spowinowacony z rodzin± Dohnów ze Słobit poprzez Achacego I zu Dohna (1533 –1601), wnuka Stanisława von Dohna, pierwszego z tej rodziny, który przybył do Prus w 1454 r. Hrabia Ernst Otto von Solms-Laubach wraz ze swym współpracownikiem – dr Hansem R. Weihrauchem, dokonał demontażu w 1943 r. „Bursztynowej Komnaty” w Carskim Siole. Wówczas przybyli do Słobit z zadaniem ratowania cennego wyposażenia pałacu słobickiego, ale ... dysponowali tylko jednym samochodem. Nieco wcze¶niej dyrektor muzeum „Prussia” w Królewcu – dr. Alfred Rhode sondował Dohnę w sprawie możliwo¶ci zdeponowania „Bursztynowej Komnaty” w podziemiach słobickiego pałacu. Ksi±żę Aleksander zu Dohna odmówił, tłumacz±c się brakiem odpowiednich możliwo¶ci, maj±c jednak przede wszystkim ¶wiadomo¶ć, że byłoby to miejsce tymczasowe, gdyż Prusy Wschodnie będ± utracone. Zreszt± demontaż i wywóz zbiorów z cennego wyposażenia pałacu słobickiego rozpocz±ł już w czasie rocznego urlopu po powrocie spod Stalingradu w styczniu 1943 r.
Powyższe stanowisko zawarł ksi±żę Aleksander zu Dohna jeszcze raz w li¶cie z dnia 27 wrze¶nia 1994 r. skierowanym do p. T. Balickiego z Młynar (zm. w 2003 r.). Omówił w nim propozycję zarz±du miasta Królewca i tamtejszego dyrektora prowincjonalnego muzeum – dr A. Rhode, w sprawie ewentualnego przechowania „Bursztynowej Komnaty” w piwnicach słobickiego pałacu. Dr Alfred Rhode pozostał z żon± do końca w oblężonym Królewcu, został uwięziony, a następnie zamordowany przez NKWD na Łubiance w 1945 r. Niezwykle wykwintny, barokowy pałac w Słobitach został spalony przez żołnierzy sowieckich w marcu lub sierpniu 1945 r. Nie ulega w±tpliwo¶ci, że wła¶nie E. Koch był prawdopodobnie jedn± z ostatnich osób, które doskonale znały losy „Bursztynowej Komnaty”. Skazany w 1959 r. na ¶mierć przez S±d Wojewódzki w Warszawie, zmarł w 1986 r. w więzieniu w Barczewie. Zagadka niewykonania wyroku ¶mierci na Kochu tłumaczona jest m.in. tym, że znał on tajemnicę przechowywania Bursztynowej Komnaty, jak również tym, że miał problemy z poruszaniem się, a w my¶l polskiego prawa, skazany musi wej¶ć o własnych siłach na szafot. S± pewne przypuszczenia, że E. Koch czę¶ć z cennych zbiorów obrazów, mebli i in. przechowywał w pałacu w Wysokiej k. Rychlik, który już przed wojn± został wł±czony do tzw. Fundacji E. Kocha. Ale pałac ten też został wysadzony w styczniu 1945 r. przez wycofuj±ce się oddziały Wehrmachtu, w celu „zatarcia ¶ladów”. Czy była tu przechowywana Bursztynowa Komnata – trudno powiedzieć.


My¶lę, że w Pasłęku Bursztynowej Komnaty nie znajdziemy.
  • 1



#17

Staniq.

    In principio erat Verbum.

  • Postów: 6626
  • Tematów: 764
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 28
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

C. Gmyz, to prawdopodobnie Cezary Gmyz, dziennikarz.
Pasłęk, to jedna z wielu hipotez, uważana za najbardziej prawdopodobną.





#18

Staniq.

    In principio erat Verbum.

  • Postów: 6626
  • Tematów: 764
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 28
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Wspomnieliśmy o Bursztynowej Komnacie, więc garść bardzo ogólnych wiadomości na ten temat przypomni zagadnienie, pomimo wielkiej ilości publikacji.

Bursztynowa Komnata

O Bursztynowej Komnacie słyszeli wszyscy na świecie, nawet w odległej Argentynie (a może właśnie tam właśnie są tacy, którzy wiedzą o niej więcej niż my...)
Prawie trzy wieki temu król Prus Fryderyk I zlecił wykonanie wystroju sali z bursztynowej mozaiki. Po kilku latach pracy zaprezentowano publicznie gotowy "bursztynowy gabinet". Okrzyknięto go "ósmym cudem świata". Gdy w 1715 roku car Rosji Piotr I ujrzał arcydzieło, tak się nim zachwycił, że Fryderyk I postanowił dać mu ją w prezencie jako znak pokoju między ich krajami. W ten sposób gabinet trafił do Rosji, gdzie po wielu latach, znalazł swoje stałe miejsce w pałacu Jekatieryńskim w Carskim Siole. Tam został jeszcze uzupełniony o nowe elementy i stał się prawdziwą bursztynową komnatą. Ponad dwa wieki później wojska niemieckie nacierające w kierunku Leningradu zajęły Carskie Sioło. W uszkodzonym przez bomby pałacu żołnierze znaleźli Bursztynową Komnatę, której Rosjanie nie zdążyli ewakuować. Wkrótce została zdemontowana i przewieziona do królewieckiego muzeum Pruskiego mieszczącego się w potężnym pokrzyżackim zamku. W muzeum Komnata została zmontowana i uroczyście zaprezentowana. Dla Gauleitera Prus Wschodnich Kocha komnata stała się wręcz obsesją, powodem do dumy i chwalenia się. Opiekę nad Komnatą powierzono dyrektorowi muzeum Alfredowi Rohde. W sierpniu 1944 roku alianci dokonali zmasowanych nalotów na Królewiec i to właśnie po tych nalotach komnata został rozebrana i spakowana do skrzyń. Od tego momentu losy dzieła są niepewne: może spłoneła w kolejnych komnatach a może został ukryta?Jakie są późniejsze losy arcydzieła? Tutaj zaczynają się pytania.

Bursztynowa Komnata - najsłynniejszy skarb w historii, ale też największa porażka poszukiwaczy. Jestem przekonany, że wydano na jej poszukiwania wielokrotnie więcej, niż byłaby warta, zakładając, że jeszcze istnieje. O jej poszukiwaniach napisano wielokrotnie więcej niż o jej tworzeniu. Wzbudzała i wzbudza wielkie emocje, mówi się o wielu ofiarach śmiertelnych tego skarbu. W odróżnieniu od legendarnego El Dorado komnata istniała na pewno, są jej zdjęcia, być może żyją jeszcze ludzie, którzy ją widzieli; a od kilku miesięcy jest też... jej kopia.
Czy zatem warto szukać komnaty, jeśli jest jej kopia, a oryginał zapewne już nie dorównuje jej wyglądem po tylu latach ukrycia? Oczywiście zakładając, że oryginał jeszcze istnieje...

Co wiemy o Komnacie?
1. że w ogóle była
2. tak naprawdę komnata to tworzące szkielet komnaty panele wykonane z drewna, w których ułożone były bursztynowe mozaiki i rzeźby. Ponadto "w zestawie" były m.in. lustra oraz bursztynowe żyrandole i świeczniki
3. że skrzynie, w które została zapakowana musiały być duże - ze względu na rozmiary paneli.
4. że ostatnie miejsce, gdzie na pewno była to dziedziniec zamku w Koenigsbergu czyli Królewcu czyli Kaliningradzie.
5. o losach komnaty decydował gauleiter Prus Wschodnich Erich Koch, który zmarł w polskim więzieniu w latach 80. nie wyjawiwszy tajemnicy - do końca twierdził, że nic o jej losach nie wie...
6. według jednej z relacji po zdobyciu Carskiego Sioła, wobec braku nadzoru nad komnatą, niemieccy żołnierze odrywali sobie "na pamiątkę" fragmenty paneli, wtedy też prawdopodobnie skradziono kilka paneli, które zostały w latach 90. odnalezione w Niemczech.

A co mogło się stać? (żadnej z tych wersji nie da się całkowicie wykluczyć):

1. Mogła ulec zniszczeniu w Koenigsbergu w czasie nalotu aliantów, który zrównał z ziemią większość mieszkalnego centrum miasta i spowodował poważne zniszczenia zamku.
2. Mogła też ulec zniszczeniu gdzieś indziej, choćby w transporcie (bursztyn i drewno pali się dobrze).
3. Mogła wpaść w ręce Rosjan, którzy fakt ten zachowali w tajemnicy.
4. Mogła zostać ewakuowana i ukryta na terenie dzisiejszej Rosji (obwód kaliningradzki), Litwy, Polski, Niemiec, Czech, Argentyny, a nawet na Antarktydzie (jest też taka teoria, ale jej autor już trochę się zagalopował), gdzie czeka na znalazcę.
5. Może też leżeć w zagruzowanych piwnicach koenigsbergskiego zamku, ruiny "niesłusznego" zamku zostały po wojnie splantowane.
6. Mogła wpaść w ręce Amerykanów na terenie ich strefy okupacyjnej i trafić do jakiejś prywatnej kolekcji (są takie precedensy).


Osobiście uważam, że byłoby lepiej, żeby Bursztynowa Komnata pozostała nieodnaleziona. Jest przecież symbolem, wzorem skarbu nie do znalezienia, mimo wysiłków tysięcy ludzi, działań służb wywiadowczych, poszukiwań w archiwach, ofiar i kosztów. A ilu mężów ma wciąż, po 60 latach wspaniały pretekst do wymknięcia się z domu "na poszukiwania"?! A jeśli by ją odnaleźć to jaki byłby międzynarodowy problem bo niby komu oddać ?
No to chyba lepiej, żeby tak pozostało.

autor: Jarek Antasik


No i trochę historycznego rysu, wraz z jedną z wielu teorii dotyczących Komnaty.
***
Na początku XVIII w. z inicjatywy króla Prus Fryderyka powstała tak zwana bursztynowa sala. Dwanaście dębowych płyt powlekanych pozłacaną folią mosiężną pokryte zostało kosztownymi bursztynowymi mozaikami. Także wyposażenie w postaci mebli i świeczników wykonane było z bursztynu. Król Prus podarował dzieło carowi Piotrowi jako symboliczną rękojmię sojuszu miedzy Prusami a Rosją.

Bursztynowy gabinet został rozbudowany przez córkę carycy Katarzyny I. Zachwycająca sala została wzbogacona o 24 kryształowe lustra oraz wiele nowych ozdób. W pozłacanych kinkietach umieszczono 555 świec, a powiększony w ten sposób gabinet uzyskał miano Bursztynowej Komnaty. Komnata została przewieziona do pałacu w Carskim Siole, gdzie znajdowała się przez kolejne 200 lat. Po zbombardowaniu i splądrowaniu Pałacu w czasie II wojny światowej Niemcy przewieźli komnatę do Królewca.


Jednak gdy 10 kwietnia 1945 r. Rosjanie zdobyli Królewiec, komnaty już tam nie było. Prawdopodobnie Niemcy wywieźli jej fragmenty w celu ukrycia ich w różnych miejscach. Z drugiej strony istniała też hipoteza, że komnata nigdy nie opuściła okręgu Kaliningradzkiego. Przesłanki ku temu daje wyznanie Ericha Kocha, który 1960 r. po skazaniu go na karę śmierci wyjawił dziennikarzowi Sławomirowi Orłowskiemu, że Bursztynowej Komnaty należy szukać w bunkrze w dzielnicy nazywanej Polnische Kirche. Rosjanie, którzy jako jedyni mogli prowadzić tam poszukiwania rozpoczęli wysadzanie szybów, aby dostać się do bunkra. Efekt był taki, że zagruzowano wejścia prowadzące do niego. Dopiero od niedawna okręg Kaliningradzki został otwarty dla poszukiwaczy. Jeden z nich Awenir Piotrowicz Owsianow wszedł w posiadanie archiwum Georga Steina, niemieckiego poszukiwacza Bursztynowej Komnaty, który swe odkrycie okupił śmiercią. Wskazówki zawarte w dokumentach wiodą do Polski.

Pierwszym miejscem w Polsce, gdzie wiodą tropy jest pałac zu Dohnów w Słubitach będący niegdyś najświetniejszą rezydencją w Prusach Wschodnich. Według Ziemowita Mazura z Gdańskiego Bractwa Historii Wojskowości, w czasie wojny do ostatniego właściciela pałacu, Aleksandra zu Dohna zgłosił się dr Rhode, Dyrektor Muzeum Królewieckiego chcąc wybadać możliwość zdeponowania Bursztynowej Komnaty właśnie w Słobitach. Dalsze relacje są sprzeczne. Z jednych wynika, że książę odmówił, inne zaś mówią o konwoju ciężarówek z Królewca. Pałac został zniszczony w 1945 roku, książę zu Dohna rzekomo wywiózł z niego przynajmniej część zgromadzonych tam skarbów – jednak tylko tych o mniejszych gabarytach, resztę prawdopodobnie ukrył w znajdujących się pod zamkiem podziemiach. Obecnie podziemia, zalane są wodą – niektórzy poszukiwacze uważają, że być może to właśnie tam kryje się bursztynowa komnata. Zakładając, że książe zu Dohna nie zgodził się na przechowanie dzieł sztuki w swoim pałacu można przyjąć hipotezę, że zostały one ukryte w zamku w Pasłęku.

Przemawiają za tym następujące przesłanki: zamek ten znajdował się zaledwie 12 km od pałacu w Słobitach, był dobrze znany Erichowi Kochowi, który zlecił ukrycie dzieł sztuki przed Rosjanami, poza tym w październiku 1944 roku jedna z mieszkanek Pasłęka widziała wjeżdżające na dziedziniec zamku ciężarówki. Kolejny trop prowadzi do Gdyni: „Są świadkowie… –mówi Jerzy Janczukiewicz prezes stowarzyszenia REKIN –…którzy widzieli w pierwszych dniach stycznia wyjeżdżający z zamku w Królewcu duży konwój wojskowy z ciężarówkami załadowanymi dużymi skrzyniami w asyście wojskowej. I ten konwój przez Pelplin dotarł 28 stycznia 1945 r. do Gdyni Oksywia i zatrzymał się przy nabrzeżu, przy którym stał duży okręt pasażerski Wilhelm Gustloff” Na statku znajdowało się ok. 6 tys. Niemców, którzy wraz dobytkiem uciekali przed zbliżającą się Armią Czerwoną. 31 styczna Wilhelm Gustloff wypłynął w rejs, ale nigdy nie dotarł do portu przeznaczenia.

Został zatopiony na wysokości Łeby przez radziecką łódź podwodną. Do tej pory spoczywa na dnie Bałtyku. Już w 1948 r. miały miejsce pierwsze próby dotarcia do wraku. Przez 3 lata płetwonurkowie radzieccy usiłowali przy pomocy dynamitu dostać się do wnętrza statku i wykraść drzemiące w nim tajemnice. Jerzy Janczukiewicz i członkowie stowarzyszenia REKIN podjęli próbę eksploracji wraku. Odnaleźli nienaruszone, żelazne drzwi do ładowni, duże na tyle, ze mogły tam zmieścić się skrzynie, o rozmiarach 1.40×2,40 – a więc o wymiarach odpowiadających fragmentom bursztynowej komnaty.

Niestety ze względu na konieczność użycia specjalistycznego sprzętu do sforsowania drzwi, konieczne jest zorganizowanie kolejnej wyprawy. W 1979 r. ówczesny rząd ZSRR podjął prace nad rekonstrukcją Bursztynowej Komnaty. Prace trwały 24 lata i kosztowały 11.5 mln dolarów. W tym roku po raz pierwszy można było zobaczyć ich zadziwiający efekt w Petersburgu. Wkrótce pojawiły się pytania.

Czy aby na pewno mamy do czynienia z repliką? A może jest to oryginał? Te pytania pozostaną na razie bez odpowiedzi.


Użytkownik Staniq edytował ten post 20.09.2012 - 14:11




#19

Staniq.

    In principio erat Verbum.

  • Postów: 6626
  • Tematów: 764
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 28
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Bałtyk jest pełen historycznych skarbów.

Bałtyk żywi, bogaci. Bałtyk odbiera też życie. Dno tego morza to wielkie cmentarzysko. Ludzi i statków. Tylko na obszarze administrowanym przez Urząd Morski w Gdyni do tej pory zidentyfikowano około 200 wraków. Będzie ich coraz więcej, bo techniki penetracji podwodnej są coraz doskonalsze - pisze Kazimierz Netka.

Doł±czona grafika

Rozpoznanie wraku to jak wstęp do nowej książki historycznej. Leżący na dnie Bałtyku okręt, statek handlowy, pasażerski - motorowy czy żaglowiec to nieraz "magazyn" pamiątek, a bywa, że i skarbów. Takie miejsca przyciągają miłośników odkryć.
- Na terenie podległym Urzędowi Morskiemu w Gdyni udostępnionych jest do zwiedzania kilkadziesiąt wraków - dowiadujemy się od Henryka Koszki, naczelnika Wydziału Pomiarów Morskich Urzędu Morskiego w Gdyni.

Centralne Muzeum Morskie w Gdańsku, współdziałając z Urzędem Morskim w Gdyni, planuje urządzenie skansenu na dnie Zatoki Gdańskiej.
Bezwzględny zakaz nurkowania obowiązuje w rejonie kilku wraków - największych zbiorowych grobowców - z czasów ostatniej wojny. Spoczywają tam ludzie, którzy utonęli w 1945 roku wskutek działań wojennych. Pierwszy z nich to uznany za mogiłę wojenną transportowiec "Goya". Został zatopiony przez torpedy w kwietniu 1945 roku. Na jego pokładzie znajdowało się około 6000 osób. Utonęli prawie wszyscy. "Goya" bywa miejscem śmierci także teraz; w 2003 roku w jego pobliżu zginęło dwóch nurków. Wrak spoczywa kilkanaście mil od Rozewia, na głębokości ponad 70 metrów.

Największą mogiłą jest wrak transportowca "Wilhelm Gustloff." Statek ten zatonął pod koniec stycznia 1945 roku przy ujemnej temperaturze powietrza. Znajdowało się na nim około 10 000 osób. Leży kilkanaście mil na północ od Łeby, na głębokości około 45 metrów.

Doł±czona grafika
Wilhelm Gustloff

Transportowiec - statek pasażerski "Steuben" - jest grobem około 4900 osób. Został storpedowany 10 lutego 1945 roku. Mogiła ta znajduje się na północ od Ławicy Słupskiej.

Doł±czona grafika
Stauben

Zakaz nurkowania obowiązuje też w rejonie wraku lotniskowca "Graf Zeppelin", mimo że nie jest on mogiłą. Okręt ten zatopiono w sierpniu 1947 roku, podczas holowania ze Szczecina do ówczesnego Leningradu (dziś Sankt Petersburga).
Wrak znajduje się około 30 mil od Władysławowa, w miejscu, gdzie głębokość morza przekracza 80 metrów.

Doł±czona grafika
Graf Zeppelin

Niestety, mimo zakazów naruszania zbiorowych mogił, nieraz podejmowane są nielegalne próby penetracji statków - grobowców.

- Było to 2 września o godz. 15.26 - wspomina ppor. SG Andrzej Juźwiak, rzecznik prasowy komendanta Morskiego Oddziału Straży Granicznej w Gdańsku. - Załoga śmigłowca Straży Granicznej "Anakonda" podczas lotu w ochronie morskiej granicy państwowej zwróciła uwagę na jacht bandery szwedzkiej. Jednostka znajdowała się w odległości 2-3 kabli od miejsca zalegania wraku "Steuben". Wzbudziło to podejrzenia, że załoga tego jachtu może się przygotowywać do nurkowania... Przypuszczenia okazały się trafne.

Po co naruszać spokój zmarłych? Nie brakuje obiektów, które można pod wodą oglądać. Na terenie podległym administracji Urzędu Morskiego w Gdyni jest około 40 wraków udostępnionych miłośnikom podwodnych eksploracji. Niektóre są bardzo blisko brzegu, leżą bardzo płytko. Na Zatoce Gdańskiej godny uwagi jest wrak "Abille" - holownik parowy, zatopiony pod koniec II wojny światowej, leżący niedaleko cypla Półwyspu Helskiego na głębokości 40 m.
Doł±czona grafika
Abille

W pobliżu jest ORP "Wicher" - utonął na początku II wojny światowej, niedaleko portu wojennego w Helu, głębokość 4-12 m.
Doł±czona grafika
Wicher

Wrak "Groźnego", ścigacza zbudowanego dla Polski w latach 50. w ZSRR, spoczywa niedaleko portu w Jastarni, na głębokości kilkunastu metrów.
Doł±czona grafika
ORP Groźny

Trałowiec "Delfin" czeka na nurków na środku Zatoki Puckiej, około 21 m poniżej lustra wody.
Doł±czona grafika
ORP Delfin

Warto też obejrzeć torpedownię niedaleko Gdyni Babich Dołów oraz port średniowieczny niedaleko Pucka - do oglądania z brzegu albo z łodzi, bez nurkowania.

Jednym z najcenniejszych znalezisk, z historycznego punktu widzenia, było natrafienie na Zatoce Gdańskiej na wrak szwedzkiego żaglowca o nazwie "Solen".
Nazwa: Solen
Współrzędne:54° 28′ 00" N
18° 42′ 00" E

Głębokość: 16 m

Statek ten uczestniczył w bitwie pod Oliwą w 1627 roku. Odkryto go podczas budowy toru wodnego do Portu Północnego. Po zbadaniu przez archeologów wrak został przetransportowany w inne miejsce - tam, gdzie ma powstać podwodny park archeologiczny "Zatoka Gdańska", kilka kilometrów na wschód od plaży w Gdyni-Orłowie, na głębokości kilkunastu metrów - dowiadujemy się od Iwony Pomian, kierownik Działu Badań Podwodnych Centralnego Muzeum Morskiego w Gdańsku. Objęcie tego obszaru ochroną nastąpiło na mocy zarządzenia dr. Andrzeja Królikowskiego, dyrektora Urzędu Morskiego w Gdyni. Przede wszystkim dotyczy ono zakazu zarzucania kotwic w miejscu, gdzie ma być park archeologiczny. W zeszłym roku pozostałości "Solena" zostały uszkodzone przez kotwice.

Na otwartym morzu płytko znajduje się transportowiec "West Star" - niedaleko latarni w miejscowości Stilo. Leży na głębokości 2,5 metra, a nad wodę wystają jego maszty.
Doł±czona grafika


"Arngast", holownik niemiecki z 1921 roku, spoczywa 4 km od Lubiatowa, średnio 21 m pod wodą.
Nazwa
ARNGAST
.
Pozycja
54° 52’ 40,90" N
017° 58’ 18,60" E

"Svanhild", szwedzki frachtowiec zatopiony podczas II wojny światowej, jest około 5 km od Łeby, głębokość 18 m. Żaglowiec "Łeba" z XVIII wieku można oglądać 40 km na północny wschód od Łeby, na głębokości 35 m.
Doł±czona grafika
Svanhild

- Wraki znajdujemy także na Zalewie Wiślanym i nie zawsze są to pozostałości statków - mówi naczelnik Henryk Koszka z Urzędu Morskiego w Gdyni. - W zeszłym roku znaleźliśmy tam cztery pojazdy z czasów II wojny światowej. Archeolodzy już sprawdzili te znaleziska. Współpracujemy z Marynarką Wojenną, z Morskim Oddziałem Straży Granicznej.
Więcej wiadomości na temat podwodnego nurkowania, poznawania naszego morskiego dziedzictwa kulturowego, można znaleźć na stronach internetowych Urzędu Morskiego w Gdyni: www.umgdy.gov.pl oraz Centralnego Muzeum Morskiego w Gdańsku: www.cmm.pl.

Najwięcej danych na temat wraków i ich pozycji u wybrzeża polskiego, znajdziecie pod tym adresem:

http://www.balticwrecks.com/pl/wraki/

zrodlo: dziennik baltycki
internet
wikipedia

Użytkownik Staniq edytował ten post 06.10.2012 - 20:04




#20

Staniq.

    In principio erat Verbum.

  • Postów: 6626
  • Tematów: 764
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 28
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Na tropie "Złota Bydgoszczy"

W historii tej od pocz±tku co¶ nie grało. Oto były lotnik niemiecki składa propozycję polskiemu rz±dowi. W czasie wojny brał bezpo¶redni udział w ukryciu kilkuset kg złota. Po 40 latach jest skłonny wskazać lokalizację dwóch warto¶ciowych depozytów. W odróżnieniu jednak od swoich rodaków walcz±cych z Ministerstwem Finansów PRL o każdy procent nagrody, on nie oczekiwał żadnego udziału w znalezisku. Miał za to inn± propozycję…


Po raz kolejny pod±żymy tropem historii skarbowych, których ¶ladów na próżno szukać w opowie¶ciach eksploratorów, literaturze, czy prasie sprzed lat. Rozpracowywane w okresie PRL przez Służbę Bezpieczeństwa zgłoszenia ukrytych w czasie wojny depozytów, nie należały jak się wcze¶niej wydawało do rzadko¶ci. Choć trudno obecnie okre¶lić skalę tego procederu, ¶miało można ustalić, że tylko w latach 80. było to co najmniej kilka spraw rocznie. Obecnie, dzięki dokumentom przechowywanym w IPN, możemy zapoznać się z ich czę¶ci±, choć zapewne nigdy nie miały opu¶cić archiwów Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Z dotychczasowej analizy wynika, że żadna z tych spraw najprawdopodobniej nie zakończyła się powodzeniem.

Dwóch mieszkańców Stuttgartu, występuj±c w imieniu bezpo¶rednich uczestników ukrycia nazistowskiego depozytu, negocjowało w drugiej połowie lat 80. z Ministerstwem Finansów PRL warunki ujawnienia jego lokalizacji. Po trzech latach żmudnych rozmów zakończonych podpisaniem umowy, nagle, bez wyraĽnej przyczyny, zerwali j±, znikaj±c bez ¶ladu. Tyle przynajmniej wiemy ze Ľródeł archiwalnych. Sprawa jednak miała swoje drugie dno, którego opisu na próżno szukać w teczce IPN. Zreszt± historia ta ma obecnie swój ci±g dalszy i nadal się rozwija („Odkrywca” nr 2, 9/2011, 1/2012).

Dwa kolejne przykłady podobnych spraw, lecz mniejszego kalibru, odnalezione zostały w materiałach Biura Paszportów MSW „Wywóz kosztowno¶ci przez obywateli RFN… 1982-1984”. Oba dotyczyły prób odzyskania ukrytego na Ziemiach Odzyskanych poniemieckiego mienia znacznej warto¶ci. Jego wła¶ciciele z Niemiec, za po¶rednictwem pełnomocników – kancelarii prawnej i mieszkańca Szczecina – negocjowali w zamian za jak największy udział w znaleĽnym warunki ujawnienia lokalizacji owych depozytów („Odkrywca” nr 1/2012).

Ostatnio udało się w IPN odnaleĽć kolejn± teczkę zawieraj±c± znacznie obszerniejszy zbiór dokumentów dotycz±cy powyższych dwóch spraw. Mimo istotnego uzupełnienia licznych luk, nie wnosi jednak do tematu znacznych zmian – rezultat prowadzonych rozmów nadal pozostaje nieznany. Jednak nowo pozyskane dokumenty obejmuj± także kolejne, zupełnie nieznane dotychczas sprawy. Główn± różnic± w stosunku do dotychczas prezentowanych jest to, że… no wła¶nie przekonajmy się co, na przykładzie pierwszej z nich.

Magia papieru

Zbiór liczy zaledwie kilkana¶cie kart dokumentów zawieraj±cych głównie korespondencję pomiędzy poszczególnymi departamentami Ministerstw Spraw Wewnętrznych, Finansów, Spraw Zagranicznych i Ambasad± PRL w Kolonii. Jednak najważniejsze z nich jest zgłoszenie niejakiego Hansa Tränkle, wraz zał±cznikami, które wpłynęło do polskiej placówki dyplomatycznej w Niemczech Zachodnich 30 IX 1986 roku. Urzędowe pismo, jak na lata 80. wygl±da nader współcze¶nie. Papier jest firmowy, oznaczony logiem przedsiębiorstwa Palux Gastrosystem zajmuj±cego się do dzi¶ produkcj± wyposażenia kuchennego. W nagłówku dane teleadresowe biznesmena wskazuj±, że interes prowadzi w nadreńskiej miejscowo¶ci Ruppichteroth położonej 30 km na wschód od Bonn. Dodatkowe informacje mówi±, że jest również przedstawicielem regionalnym fabryki Patznera (grille), dla której prowadzi obsługę klienta i serwis gwarancyjny. W prawym górnym rogu odnajdujemy numer konta w banku Reiffeisen.

Największ± uwagę przyci±ga jednak czcionka, sugeruj±ca posługiwanie się komputerowym edytorem tekstu, co jak na owe czasy wci±ż króluj±cych maszyn do pisania było swoistym wyj±tkiem. Szczególnie jest to widoczne w zestawieniu z dokumentami tworzonymi w tym samym czasie przez polskie instytucje. Widać, że taka forma korespondencji, zgodnie z najlepszymi wzorcami biznesowymi, ma na odbiorcach wywierać odpowiednie wrażenie. Na pewno robi± je doł±czone kserokopie. Pierwsza strona paszportu ze zdjęciem pana Tränkle, dzięki której dowiadujemy się o nim naprawdę sporo. Uzupełnia j± odbitka soldbucha (ksi±żeczki wojskowej) z czasów II wojny ¶wiatowej i żołnierskiego biletu kolejowego z piecz±tk± jednostki, w której służył. Trudno nie zwrócić również uwagi na niemieck± mapę lotnicz± okolic Borów Tucholskich. Cóż, jeżeli Karl chciał się uwiarygodnić, z pewno¶ci± zrobił wszystko co mógł, aby zaprezentować się z jak najlepszej strony. Na pocz±tku jednak zadzwonił do ambasady PRL w pobliskiej Kolonii, by wysondować, czy s± szanse na podjęcie jakichkolwiek działań w sprawie, któr± zamierzał przekazać…

Jest koniec wrze¶nia 1986 roku. Radca Wydziału Konsularnego Ambasady PRL Stanisław Kantorski odebrał po godzinie 14:00 telefon. Po drugiej stronie słuchawki odezwał się Karl Tränkle, restaurator z nadreńskiej miejscowo¶ci Ruppichteroth, z intryguj±c± propozycj±. Radca już wielokrotnie słyszał podobne. Ponadto od jakiego¶ czasu po¶redniczył w rozmowach pomiędzy dwoma mieszkańcami Stuttgartu, a Ministerstwem Finansów w sprawie „skarbu Hansa Franka”.

Rozmówca poinformował radcę placówki dyplomatycznej o ukrytym w czasie wojny depozycie, w którego zakopaniu brał osobi¶cie udział w grudniu 1944 roku. Niemiec jednak lojalnie uprzedzał, że na pocz±tku warto sprawdzić, czy złoto nie zostało po wojnie odnalezione przez stronę polsk±. Na pracowniku ambasady zrobiło to dobre wrażenie. Dotychczas bowiem, w podobnych przypadkach, słyszał jedynie butne zapewnienia wskazicieli i ich pełnomocników o całkowitej pewno¶ci, że ich skarby bez w±tpienia nadal pozostaj± w bezpiecznych schowkach. W poł±czeniu z osobistym zgłoszeniem, bez jakichkolwiek po¶redników i konspiracji, Karl Tränkle z pewno¶ci± zyskiwał przy bliższym poznaniu. Jego opowie¶ć była jednak zbyt fantastyczna, by mogła okazać się prawdziwa.

„Złoto Bydgoszczy”

Grudzień 1944 roku. Lotnisko polowe Bromberg-Schwedehöhe. 22 letni Unteroffizier Karl Tränkle i jego trzej kompani z 4. Dywizjonu Zapasowego Bliskiego Rozpoznania zostali przydzieleni do realizacji specjalnego rozkazu. Jego pierwsza czę¶ć różniła się od zadań wykonywanych do tej pory przez podległych siłom l±dowym lotników. Polegała na zakopaniu nieopodal koszar, w pobliżu bydgoskiego lotniska, depozytu 600-700 kg sztab złota. Nieco póĽniej Karl Tränkle w bliżej nieznanych okoliczno¶ciach wykonuje kolejn± misję. Jego samolot po wystartowaniu z lotniska Szwederowo skierował się na północ. Po przebyciu niecałych 100 km, gdy maszyna znalazła się nad Borami Tucholskimi, wyrzuca z pokładu ok. 80 kg sztabek złota w rejonie Czerska. Okre¶la dokładnie pozycję i czas zrzutu nietypowego ładunku – czyni to niezwykle precyzyjnie.

Pod koniec wojny trafia do niewoli, a kiedy z niej wraca, stara się przez kolejne dekady zapomnieć o prze¶laduj±cej go przeszło¶ci i skrywanej tajemnicy. Wiedzę o takim bogactwie trudno jednak wymazać z pamięci. Nie wiemy, jakie motywy nim kierowały. Wpadł w tarapaty finansowe, czy też chciał wyja¶nić nurtuj±ce go do dekad pytanie, czy skarb został już odnaleziony?

Stanisław Kantorski podczas pełnienia służby konsularnej w Niemczech wielokrotnie spotykał się z podobnymi zgłoszeniami, jednak w większo¶ci przypadków stały za nimi wygórowane ż±dania – warunkiem wskazicieli w zamian za udzielone informacje był udział procentowy od warto¶ci znaleziska. Karl Tränkle nie ż±dał w zamian niczego. Wła¶ciwie prawie niczego… „Generalnie zrzekam się prawa do procentowego udziału w znalezionym złocie” – deklarował, zarówno podczas rozmowy telefonicznej, jak i w pi¶mie przewodnim wysłanym do Ambasady 30 IX 1986 roku. Stanisław Kantorski bez chwili wahania zaproponował mu więc przyjazd do Polski, jednak dla przedsiębiorcy był to problem. Dlaczego? „Prowadzę wraz z żon± zakład gastronomiczny, przy którym niemożliwe jest wzięcie dłuższego urlopu, gdyż prowadzimy zakład sami. Nasze miesięczne wydatki: samochód, telefon, ubezpieczenie itd. wynosz± od 5000 do 6000 DM, które to musz± być poniesione pod koniec miesi±ca. Moja nieobecno¶ć zmniejszyłaby obroty i dochody”.

Zasugerował więc na pocz±tku, aby strona polska pokryła straty w formie rekompensaty za udział w poszukiwaniach. Tę opcję radca Ambasady jednak odrzucił już na etapie rozmowy telefonicznej, tłumacz±c się brakiem odpowiednich uregulowań formalno-prawnych. Odmowa nie zniechęciła przedsiębiorczego Niemca. „Ze swej strony widzę możliwo¶ć, aby obie strony były zadowolone. Propozycja pierwsza – przejmie Pan ode mnie z mojego magazynu towary na warto¶ć około 50 000 DM (towary będ± zakupione po obecnych cenach brutto + MWST).

Propozycja druga – kupuje Pan u mnie za warto¶ć 50 000 DM nakryć stołowych wg pańskiego wyboru po dotychczasowych cenach, to znaczy cena brutto + MWST”. Cóż, targi tego typu zdecydowanie pomniejszaj± warto¶ć zgłoszenia. Zapewne za proponowan± kwotę Polski rz±d mógłby wyposażyć w zastawę połowę swoich ministerstw, ewentualnie podstawić jak±¶ mniej lub bardziej fikcyjn± agendę handlu zagranicznego i rzucić na rodzimy, wyposzczony długotrwałym kryzysem rynek trochę deficytowego towaru zachodnioniemieckiej produkcji.

Czy była to oferta godna rozważenia? W gruncie rzeczy Karl Tränkle nie chciał wiele – 6000 marek niemieckich w gotówce, b±dĽ poszukiwane w kraju produkty, z których sprzedaż± w Polsce, czy gdziekolwiek indziej na pewno nie byłoby problemu. Ewentualny koszt pokrycia podróży i hoteli również nie wydawał się wygórowany w zestawieniu do kilkuset, w najlepszym, a w nieco gorszym wypadku kilkudziesięciu kilogramów złota zasilaj±cych budżet państwa. Nawet gdyby poszukiwania zakończyły się całkowitym fiaskiem, to „kot w worku” kupowany od Tränkla, wydawał się niczym w porównaniu z propozycj± i histori± innych wskazicieli z Niemiec. Zreszt± znaj±c praktykę, flirt obywateli RFN z polskim rz±dem nie był ani łatw±, ani przyjemn± przygod±, zwłaszcza, że i tak delikwent był weryfikowany przez Służbę Bezpieczeństwa, której przecież już żaden protokół dyplomatyczny nie dotyczył (przekonał się o tym na własnej skórze M.S. oferuj±c „skarb Hansa Franka”).

Tak czy inaczej machina biurokratyczna ruszyła pełnym pędem. Sprawa trafiła więc za po¶rednictwem Ambasady PRL w Kolonii do Departamentu Prawno-Traktatowego MSZ, który skierował j± bezpo¶rednio do Departamentu Zagranicznego Ministerstwa Finansów. Następnie pismo z pro¶b± o zajęcie stanowiska przesłane zostało do Departamentu Społeczno-Administracyjnego MSW. Po wstępnym zapoznaniu się z materiałami, w resorcie zadecydowano, że bezpo¶redni± weryfikacj± historii Karla Tränkle zajmie się „gospodarczy” Departament V i Biuro Paszportów MSW. Zaczęło się więc z jednej strony operacyjne prze¶wietlanie Niemca na podstawie posiadanych materiałów, z drugiej, wstępna wizja lokalna, któr± zlecono lokalnemu zespołowi Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych ds. SB w Bydgoszczy. Trop skarbowy został podjęty z cał± powag±, choć w gruncie rzeczy trudno ocenić, jaki był poziom owych poszukiwań. Służba Bezpieczeństwa, mimo licznych prób i szczerych zapewne chęci, nie posiadała odpowiedniego do¶wiadczenia w tego typu działaniach, które traktowano jak każde inne. Był rozkaz, trzeba sprawdzić, wypytać, w razie czego przycisn±ć, nastraszyć i wreszcie „wysmarować” satysfakcjonuj±cy przełożonych raport. Znaj±c jednak z drugiej strony pazerno¶ć funkcjonariuszy owych służb, pozostaje liczyć, że w tym wypadku jednak się przyłożyli.

W pi¶mie skierowanym do warszawskiej centrali MSW z 17 XII 1986 roku z-ca Szefa WUSW ds. SB w Bydgoszczy płk Stefan Stefanowski opisał wyniki niespełna miesięcznego dochodzenia: „Od zakończenia II wojny ¶wiatowej małe lotnisko w Bydgoszczy zostało całkowicie zmodernizowane, rozbudowane – dobudowano szereg nowych obiektów /burz±c stare/ potrzebnych dla nowoczesnej techniki lotniczej. W pobliżu koszar przy lotnisku pobudowano nowe osiedla mieszkaniowe /Błonie, Wzgórze Wolno¶ci, Szwederowo, Wyżyny/ z wylotowymi trasami z miasta w kierunku na Poznań i Inowrocław ł±cznie z obwodnicami. W pobliżu lotniska powstały też osiedla domków jednorodzinnych /Trzcinie, Białe Błota/. W zwi±zku z tak± zabudow± zarówno samego lotniska, jak i terenów do niego przyległych, uważam za niemożliwe dokładne okre¶lenie miejsca ukrycia złota. Odno¶nie zrzutu ładunku złota w okolicach Czerska /Bory Tucholskie/ nadmienić należy, iż identyfikacja miejsca zrzutu jest mało prawdopodobna – lasy uległy wycince, nowemu zalesieniu i naturalnemu wzrostowi. Po terenie tych lasów uczęszcza b. dużo ludzi za grzybami i taki «skarb» mógł być dawno odnaleziony”.

Wynik ustaleń w terenie był zatem negatywny i rozczarowuj±cy – kierownictwo Departamentu V, jak i Biura Paszportów MSW musiało podj±ć decyzję, co do dalszych działań. Wywiadowcy z Bydgoszczy uznali jednoznacznie za niemożliwe ustalenie lokalizacji ukrycia złota, jak i miejsca zrzutu w okolicach Czerska. Zastanawia dlaczego, mimo wszystko, nie sugerowali zaangażowania do udziału w poszukiwaniach Karla Tränkle – który wcze¶niej wyraĽnie deklarował, że nadal jest w posiadaniu dokumentacji dotycz±cej zrzutu w Borach Tucholskich. Należałoby również wzi±ć pod uwagę jego lotnicze do¶wiadczenie, które z pewno¶ci± mogłoby się okazać pomocne w identyfikacji miejsca zakopania złota przy lotnisku w Bydgoszczy, mimo upływu lat i znacznego przebudowania terenu. Czyżby koszty jego wizyty w Polsce były aż tak wielk± przeszkod±? Przyjmuj±c nawet, że akcja przy jego udziale byłaby przysłowiowym „szukaniem igły w stogu siana”, to z pewno¶ci± pozwoliłaby znacznie zacie¶nić obszar poszukiwań.

Oczywi¶cie z własnego do¶wiadczenia wiemy, że nawet bezpo¶redni ¶wiadek nie gwarantuje powodzenia akcji, lecz z cał± pewno¶ci± jest pomocny. Cóż, w tym wypadku uznano, że temat nie jest wart dalszego dr±żenia. Kierownictwo MSW było co do tego zgodne. Znalazło to odzwierciedlenie w pi¶mie do Ministerstwa Finansów, w którym resort „uprzejmie” informował, „że nie widzi celowo¶ci udzielenia zgody na podjęcie stosownych poszukiwań”. Tak± też odpowiedĽ przekazano, za po¶rednictwem Ambasady w Kolonii, głównemu zainteresowanemu 21 I 1987 roku.

Tyle możemy wyczytać z dokumentów dotycz±cych tej sprawy. Zastanawiaj±ce s± jednak motywy Karla Tränkle. Czę¶ć jego historii może być prawdziwa. Z doł±czonych przez niego dokumentów wynika, że faktycznie służył w 4. Dywizjonie Zapasowym Bliskiego Rozpoznania w Bydgoszczy. Jednostka ta, zgodnie z zapisami Ľródłowymi, rzeczywi¶cie stacjonowała na tamtejszym lotnisku w grudniu 1944 roku. Na tym jednak fakty się kończ±, a zaczynaj± same w±tpliwo¶ci i pytania bez racjonalnej odpowiedzi.

Przede wszystkim, sk±d wzięło się grubo ponad pół tony złota w sztabach w mie¶cie, które lada moment miało zostać odbite? Dlaczego tak wielki zasób kruszcu miał zostać ukryty, a nie wywieziony w gł±b Niemiec? Z pewno¶ci± była taka możliwo¶ć, co najmniej do połowy stycznia 1945 roku. Co sprawiło, że Karl Tränkle wyrzucił nad Borami Tucholskimi z samolotu 80 kg złota? Cóż, pewnie gdyby go dokładnie o to spytać, mógłby wytłumaczyć te nieracjonalne działania w miarę logicznie. Niewykluczone, że tak by się mogło stać. Czy jednak kto¶ to uczynił? Tego niestety nie wiemy. Z drugiej strony, do¶ć prężnie działaj±cy przedsiębiorca, którego miesięczne koszty i wydatki wynosiły 6000 DM, do biednych nie należał. Postawił sporo na jedn± kartę, wystawiaj±c się całkowicie polskiemu rz±dowi – ówcze¶nie w ¶wietle zachodnioniemieckiej propagandy uznawanego za represyjny reżim komunistyczny. Ryzykował więc sporo, odsłaniaj±c na wstępie niemal wszystkie karty. Nie liczył też na żaden udział w znaleĽnym, chciał jedynie stosunkowo niewielkiej kwoty, wyrównuj±cej mu straty jakie miał ponie¶ć w wyniku przyjazdu do Polski. Nie sprawiał wrażenia kogo¶, kto chce spędzić sentymentalny urlop w kraju, gdzie służył w czasie wojny…

To kolejna nierozwi±zana tajemnica. Nie możemy wykluczyć również, że realizował jaki¶ szalony pomysł wej¶cia z ofert± handlow± na polski rynek. Skoro zagłębiamy się w otchłań absurdu, staraj±c się wytłumaczyć tę historię, przedstawmy jeszcze jedn± opcję. Negatywny wynik, jaki ogłosili bydgoscy funkcjonariusze SB podczas weryfikacji zgłoszenia Karla Tränkle, może w rzeczywisto¶ci oznaczać odwrotn± sytuację. Niewykluczone bowiem, że postanowili prywatnie i na własn± rękę rozpracować sprawę poza resortem. Taki rodzaj postępowania jest znany z licznych nieoficjalnych przekazów, choć ze zrozumiałych względów w żaden sposób nieudokumentowanych. Również poza Ľródłow± praktyk± były działania, które pomijano w oficjalnych pismach, raportach i korespondencji, co także należy brać pod uwagę. Na obecnym jednak etapie, każda dodatkowa teza w tym przypadku będzie nadużyciem i konfabulacj±. Kończymy więc, by w następnym numerze zaprezentować inn± sprawę, tym razem Alfreda Rogascha, z którym udamy się do Łodzi, gdzie wg jego wiedzy miał zostać ukryty kolejny poniemiecki depozyt. Cdn.

Piotr Maszkowski

¬ródło: odkrywcy.pl



#21

Staniq.

    In principio erat Verbum.

  • Postów: 6626
  • Tematów: 764
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 28
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Trochę z ziemi szczecińskiej.





Nie s± to nowe odkrycia, ale dla miło¶ników skarbów małe co nieco.



#22

D.B. Cooper.
  • Postów: 1179
  • Tematów: 108
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Wałbrzych: odnaleziono skarb Hitlera!

 

xarrl3.jpg

 

Jeden jest Niemcem, drugi Polakiem. Tylko tyle o nich wiadomo. Działają dyskretnie, przez pełnomocników. Podobno wiedzą, gdzie hitlerowcy ukryli bezcenny skarb - pancerny pociąg wypełniony drogocennymi kruszcami. Za wskazanie miejsca żądają 10 proc. znaleźnego. - Sprawa wygląda poważnie, nadaliśmy jej klauzulę tajności - mówi Jacek Cichura, starosta Wałbrzycha (woj. dolnośląskie).

 

- To znalezisko porównywalne z namierzeniem wraku Titanica - powiedział Radiu Wrocław Jarosław Chmielewski, prawnik, który reprezentuje poszukiwaczy. Spotkał się on z urzędnikami wałbrzyskiego Ratusza. Potwierdził to prezydent miasta Roman Szełemej, jednak szczegółów zdradzić nie chciał.

 

Tymczasem władze Wałbrzycha boją się, że w regionie wybuchnie gorączka złota. - Z uwagi na bezpieczeństwo mieszkańców mieliśmy już spotkanie z policją, strażą pożarną i prokuraturą - wyznał starosta Jacek Cichura. Co ustalono? To też tajemnica. Tak samo, jak wszelkie informacje na temat skarbu. Wiadomo tylko, że w pociągu mają się znajdować drogocenne kruszce, ale też broń, m.in. działa samobieżne.

 

O hitlerowskim złotym pociągu krążą legendy od końca II wojny światowej. W jej ostatnich miesiącach naziści w pośpiechu wywozili różne zrabowane skarby i ukrywali je w sekretnych miejscach, m.in. w Sudetach. - Faktem jest, że od 1945 roku w okolicach Wałbrzycha szukano różnych skarbów, także owego pociągu z kosztownościami - mówi Marek Kowalski z urzędu konserwatora zabytków w Wałbrzychu.

 

Pociąg może być wypełniony tzw. Złotem Wrocławia. Na polecenie hitlerowskich władz mieszkańcy Wrocławia i innych miejscowości na Dolnym Śląsku musieli oddawać kosztowności do depozytu. Pociąg z bezcennym ładunkiem wyruszył w trasę i... zniknął gdzieś w okolicy Wałbrzycha. Jedni twierdzą, że został ukryty w tajnych podziemnych korytarzach nieopodal miejscowości Lubiechów, inni zaś, że tkwi w nieodkrytych jeszcze kazamatach pobliskiego zamku Książ.

 

W pociągu mogą być też przedmioty, które Niemcy zrabowali w czasie wojny Żydom i Polakom. - Ale może być też ruda uranu czy przemysłowa platyna - dywaguje Joanna Lamparska, znana badaczka tajemnic Dolnego Śląska. Tak czy inaczej, gdyby złoty pociąg został odnaleziony, byłaby to sensacja na skalę światową.

 

SE

 

W przeszłości dochodziło już do podobnych rewelacji, jednak żadna nie okazała się prawdziwa. Ciekawe jak będzie w tym przypadku.


  • 3



#23

D.B. Cooper.
  • Postów: 1179
  • Tematów: 108
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Już wiadomo, gdzie jest „złoty pociąg”.

 

14w7v34.jpg

 

W wałbrzyskim urzędzie miasta odbyła się konferencja prasowa dotycząca odkrycia legendarnego pociągu ze złotem. Wiceprezydent Wałbrzycha oświadczył w czasie spotkania z dziennikarzami, że „znalezisko jest na terenie miasta”, ale z oczywistych względów nie może powiedzieć, gdzie dokładnie znajduje się pociąg.

 

W sierpniu tego roku do władz w Wałbrzychu wpłynęło pismo, w którym dwaj poszukiwacze skarbów, Polak i Niemiec, stwierdzili, że wiedzą, gdzie znajduje się „złoty pociąg”. Zadeklarowali, że wskażą miejsce, w którym ukryty jest skarb, w zamian za 10 proc. znaleźnego.

 

W środę władze Wałbrzycha zorganizowały konferencję prasową dotyczącą „złotego pociągu”.

 

    Znalezisko jest na terenie miasta, w jego granicach administracyjnych. Nie mogę państwu oczywiście wskazać tego miejsca. Zgodnie z przepisami musimy powiadomić określone ministerstwa, które będą mogły poczynić kolejne kroki

 

 

– zaznaczył w czasie konferencji Zbigniew Nowaczyk, wiceprezydent miasta Wałbrzych.

 

Dodał również, że prawnicy reprezentujący dwójkę odkrywców przekazali władzom miasta informację, gdzie znajduje się pociąg.

 

Z kolei radca prawny Jarosław Chmielewski – który jest przedstawicielem Polaka i Niemca – mówił, że teraz pora na ruch władz centralnych.

 

    Dziękuję wszystkim za współpracę i profesjonalizm, odkrywcy dokonali zgłoszenia miejsca i opisali parametry znaleziska. Oczekujemy na dalsze kroki organów centralnych, aby doszło do wyjaśnienia sprawy

 

 

– powiedział Chmielewski.

 

Czy rzeczywiście odnaleziono „złoty pociąg” i odkrywcy poniemieckich skarbów mogą liczyć na gwarantowane w polskim prawie 10 proc. znaleźnego? W tej kwestii zdania są rozbieżne, ale niewykluczone, że jeśli rzeczywiście skarb III Rzeszy został zlokalizowany, to znalazcy otrzymają swoją działkę. O całej sprawie napisały znane światowe portale, m.in. Reuters, BBC i Haarec. Dotarcie do miejsca, gdzie ma się znajdować „złoty pociąg”, nie będzie łatwe – jest bardzo prawdopodobne, że zarówno droga dostępu, jak i sam pociąg zostały zaminowane.

 

źródło


  • 2



#24

Shiver.

    Silent Reaper

  • Postów: 657
  • Tematów: 18
  • Płeć:Nieokre¶lona
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Pociąg jest mniej więcej w tym rejonie w zawalonym tunelu na wschód od Zamku Ksiaż pod niewielkim zagłębieniem na polanie.

Niestety nic więcej i dokładnie nie mogę podać ze względu na swoje bezpieczeństwo osobiste.

 

48ed30adf5921.jpg


Użytkownik Partuszew edytował ten post 28.08.2015 - 21:37

  • 1

#25

Zaciekawiony.
  • Postów: 8137
  • Tematów: 85
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Cóż. Na terenie miasta nie wiele było tuneli, które w tamtym roku pozwalały na wjazd pełnowymiarowego pociągu, więc kwestia lokalizacji nie jest chyba tak tajemnicza. Bardziej ciekawi jak pociąg został zabezpieczony i co na prawdę zawiera. A może się okazać, że jego ładunek nie jest aż tak ekscytujący, i zamiast złota z ewakuowanego Wrocławia czy złota zagrabionego więźniom obozów koncentracyjnych (bo takie dwa "złote pociągi" wchodzą w grę), zawiera na przykład zmurszałe przez kilkadziesiąt lat obrazy i rzeźby, czy flotowaną rudę uranu z Sudetów, a nawet grożącą wybuchem broń i amunicję.

 

Co do znaleźnego - prawo przewiduje 10% znaleźnego, ale dotyczy to sytuacji gdy znaleziona zostaje cenna rzecz zgubiona, a może wnieść takie żądanie zwracając zgubę właścicielowi (i to w okresie tuż po zwróceniu, a nie przed). W przypadku rzeczy ukrytych przez Nazistów na terenie Polski, pociąg i zawartość są uznawane za własność skarbu państwa, który jednakowoż pociągu nie zgubił. W dodatku różne rzeczy mogą być różnie potraktowane, zależnie czy jest to obiekt zabytkowy, przedmiot o wartości artystycznej czy przedmiot z Krajowego Spisu Utraconych Dóbr Kultury. Jeśli zawartość pociągu będzie sklasyfikowana jako zabytek o wartości historycznej, to znalazcy zamiast znaleźnego otrzymają nagrodę Ministra Kultury. A ta może mieć wielkość różną - od 30 krotności średniego wynagrodzenia (obecnie około 110 tysięcy zł) do pamiątkowego dyplomu. Niestety najczęściej jest to dyplom, dlatego wiele zabytków znika, lub jest ponownie wykopywana w Niemczech i tam zgłaszana.

 

Ciekawe swoją drogą, że w czerwcu weszła w życie nowa ustawa o rzeczach znalezionych, która podtrzymała prawo do znaleźnego (poprzednią w 2004 roku uchylił TK) a w lipcu do urzędu miasta w Wałbrzychu wpływa takie żądanie.


Użytkownik Zaciekawiony edytował ten post 29.08.2015 - 00:10

  • 0



#26

Padael.

    Tauri

  • Postów: 1017
  • Tematów: 73
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Co może znajdować się w "złotym pociągu"? Oczywiście na tym etapie to czyste dywagacje, ciekawe jest wyciąganie łap po ewentualny ładunek przez różne hieny i hien tych będzie przybywać, już są sugestie rosyjskiego prawnika o czysto rosyjskim nazwisku Joffe i naturalnie pewnych środowisk żydowskich. A co jeśli ładunkiem okazałby się  cyklon B? Wtedy ponura ironia losu ośmieszyłaby pazerność. Tylko czekać aż roszczenia wysuną krasnale , że to zawartość ich garnców z końca tęczy albo spadkobiercy króla Midasa, wszyscy oczywiście przez złotoustych prawników.

 

"Co kryje "złoty pociąg"?

 

5 maja 1945 r. niemieckie władze zakazały mieszkańcom Wałbrzycha opuszczania własnych domów i nakazały szczelne zasłonięcie okien. To prawdopodobnie wtedy na terenie miasta ukryto artefakty, które do dziś rozpalają umysły poszukiwaczy skarbów.

 

Kopalniany Wałbrzych został przez władze III Rzeszy zamieniony w prawdziwe kłębowisko dogodnych kryjówek. KWK 'Herman' przekształcono w wielki schron przeciwlotniczy, tajemnicze tunele drążono pod Zamkiem Książ, a olbrzymi kompleks sztolni i korytarzy wydrążono pod pobliskimi Górami Sowimi. Część podziemnych kompleksów została zalana, niektóre przystosowano do ruchu turystycznego, ale znaczna część wciąż pozostaje nieodkryta, przynajmniej oficjalnie.

 

Takim jest też tunel z bocznicą kolejową, do którego dotrzeć mieli znalazcy "złotego pociągu". Według poszukiwaczy skarbów tunel taki znajduje się prawdopodobnie między 61 a 64 kilometrem linii kolejowej z Wrocławia. Zawiadomienie o znalezisku złożono w Urzędzie Miasta Wałbrzycha, a więc wiemy na pewno, że pociąg znajduje się w jego granicach.

 

Podstawowe pytanie brzmi: co może się w nim znajdować? Generalny Konserwator Zabytków, Piotr Żuchowski, cytując oficjalne zawiadomienie powiedział, że zdaniem odkrywców mają w nim być kosztowności, materiały wojskowe, archiwa. I wszyscy życzylibyśmy sobie, aby tak właśnie było. Najlepiej w jak najlepszym stanie. Wątpliwości do tej hipotezy może budzić miejsce ukrycia składu. Czy Niemcy chowaliby tak cenne przedmioty na terenie, który przypaść miał powojennej Polsce? Czy nie lepiej byłoby schować je w głębi Niemiec, jak zasoby skarbca Banku Rzeszy?

 

Zostały one odnalezione w 1945 r. w Turyngii, w dawnej kopalni sól potasowych Kaiseroda. Oprócz 8527 sztabek złota i monet, znaleziono tam skrzynie z diamentami, perłami i innymi kamieniami szlachetnymi oraz worki z banknotami. W korytarzach ukryto również obrazy, rzeźby, cenne książki ewakuowane z galerii, muzeów i bibliotek. Spakowano je do 11 750 skrzyń i wysłano do zarządzanego już przez Amerykanów skarbca oddziału Banku Rzeszy we Frankfurcie. Co ciekawe, część skarbów zaginęła podczas transportu, nie wiadomo jednak dokładnie jak duża ich część. Niektóre dzieła, a także np. cenne znaczki pocztowe skatalogowane podczas przejmowania zasobu przez Amerykanów wypływały w dziesięcioleciach powojennych na publicznych aukcjach sztuki.

 

Również w Polsce znajdowano po wojnie ukryte magazyny, jednak wciąż wiemy o nich niewiele, ponieważ najczęściej przejmowane były przez oficerów Urzędu Bezpieczeństwa. Pułkownik Zbigniew Łubiński, były zastępca szefa wojsk inżynieryjnych Śląskiego Okręgu Wojskowego, przyznał w wywiadzie dla Polski Zbrojnej, że armia kilkadziesiąt razy wykorzystywana była na tym terenie do badania podziemnych schronów mających służyć za magazyny cennych przedmiotów. Podczas jednego z nich, na terenie klasztoru w Lubiążu, znaleziono kolekcję złotych monet. Było to w połowie lat 80. i znalezisko sprzedano za granicą a dochód przeznaczono na tajne operacje polskiego wywiadu.

 

Według źródeł, które władze PRL uznały za na tyle wiarygodne, aby w ich sprawdzenie zaangażować Wojsko Polskie, w 1944 roku na dworcu w Strzegomiu zestawiono specjalny skład, w którym znaleźć się miały trzy wagony z majątkiem Hermanna Göringa, kolejne trzy z zawartością należącą do zarządcy Ukrainy Ericha Kocha oraz kolejne, w których z kolei przechowywane być miały ewakuowane zbiory śląskich muzeów oraz depozyty wrocławskich banków. Ten pociąg również zaginął.

 

Jeżeli w pociągu odnalezione zostaną dzieła sztuki, będziemy musieli zwrócić je właścicielom. To oni z kolei powinni wypłacić znaleźne odkrywcom. W przypadku skarbów, które zagrabiono instytucjom państwowym, bądź które przepadły na rzecz Skarbu Państwa, to on będzie gratyfikował znalazców. Najszczęśliwszą wiadomością dla nas byłoby odnalezienie przedmiotów zagrabionych z krajowych kolekcji.

 

Prowadzony przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego rejestr ruchomych dóbr kultury zrabowanych podczas II wojny światowej zawiera blisko 63 tysiące pozycji. Pełny katalog opublikowano na stronie www.dzielautracone.gov.pl Za polskie straty wojenne uznaje się w nim dobra kultury z terenów powojennej Polski, zaginione w czasie wojny, pochodzące ze zbiorów publicznych, prywatnych i kościelnych. Do najcenniejszych dzieł zaginionych podczas wojny należą eksponaty z Gabinetu Rycin Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego, obrazy pędzla Rafaela ("Portret młodzieńca"), Antona van Dycka ("Ecce Homo") czy Jacoba Jordaensa ("Scena mitologiczna z młodym Bachusem").

 

Zgodnie ze słowami Generalnego Konserwatora Zabytków w pierwszej kolejności nastąpi zabezpieczenie miejsca znaleziska przez odpowiednie służby. Pociąg jest prawdopodobnie zaminowany, dlatego wojsko musi oczyścić teren, a poprawne przeprowadzenie takiej operacji zależy od wielu czynników a nawet pory roku. Następnie zostanie wydobyty a jego zawartość skatalogowana. Według powtarzanych plotką informacji, znalazcy już oszacowali jego zawartość na ok 5 mld złotych, co dałoby im ok pół miliarda znaleźnego. Ciężko powiedzieć w jaki sposób tego dokonali, skoro Generalny Konserwator Zabytków mówi na razie jedynie o zdjęciach georadarowych. W tej historii jest więcej plotek niż potwierdzonych informacji, ale wszyscy wolelibyśmy znaleźć w ukrytym składzie bardziej zaginione obrazy z polskich kolekcji niż skład amunicji kapitulującej armii."

 

http://www.wykop.pl/...e-zloty-pociag/

 

 

"Światowy Kongres Żydów o złotym pociągu.

 

Kolejka do "złotego pociągu". Nikt nie zna zawartości wagonów, ukrytych gdzieś na Dolnym Śląsku, ale Światowy Kongres Żydów już zastrzega, że mogą to być rzeczy należące do Żydów.

 

W oświadczeniu wydanym w Nowym Jorku, szef organizacji Robert Singer podkreśla, że wartościowe przedmioty, które być może zostaną znalezione na terenie Polski, mogą pochodzić z grabieży żydowskiej własności. Powinny więc wrócić do swoich prawowitych właścicieli lub ich spadkobierców. - Mamy wielką nadzieję, że polskie władze podejmą właściwe kroki w tym zakresie - dodał Singer.

 

Wcześniej w rosyjskich mediach pojawiła się wypowiedź prawnika, który dowodził, że zawartość pociągu może należeć do Rosji - jako prawnego sukcesora Związku Radzieckiego, Według Michaiła Joffe, jeśli mienie znajdujące się w wagonach zostało wywiezione z terenów sowieckich, to powinno wrócić do Rosji.

 

Roszczeń do "złotego pociągu" nie zgłosiła na razie Deutsche Bahn..."

 

http://wiadomosci.wp...l?ticaid=1157d2


Użytkownik Padael edytował ten post 29.08.2015 - 15:30

  • 5



#27

Cait Sith.
  • Postów: 685
  • Tematów: 159
  • Płeć:Nieokre¶lona
  • Artykułów: 3
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Światowy Kongres Żydów w Nowym Jorku wydał oświadczenie, w którym szef organizacji Robert Singer podkreśla, że znalezione na terenie Polski cenne przedmioty mogą pochodzić z grabieży żydowskiego mienia. Z tego powodu - uzasadnia - powinny one wrócić do prawowitych właścicieli lub ich spadkobierców.

 

"W przypadku, gdyby nie odnaleźli się żadni spadkobiercy, jakiekolwiek złoto i inne znalezione rzeczy, będące własnością żydowskich rodzin lub firm, powinny trafić do polskich Żydów, którzy przetrwali, a nie otrzymali od Polski odpowiedniej rekompensaty za cierpienie i stary ekonomiczne, jakich doznali w czasie Holocaustu"
 

 

Roszczenia do pociągu zgłasza również Rosja. Tamtejsze media, powołując się na opinie rodzimych prawników ogłosiły, że prawo do zawartości pociągu przysługuje krajom członkowskim koalicji antyhitlerowskiej, a więc także ZSRR.

 

 

"Przedstawiciele Rosji niewątpliwie powinni brać udział w ustalaniu ładunku, który zostanie odkryty, jeżeli pociąg ten zostanie wyciągnięty. W tym przypadku Polska jest zobowiązana do zaangażowania międzynarodowych ekspertów, aby była jasność, o jakim ładunku, trofeum wojskowym jest mowa. I jeżeli to mienie zostało wywiezione z terytorium, w tym m.in. ZSRR, to dany ładunek zgodnie z prawem międzynarodowym musi zostać przekazany stronie rosyjskiej"

 

— stwierdził rosyjski prawnik Michaił Joffe, cytowany przez propagandową tubę Kremla - Radio Sputnik.

 

 

Komu przypadnie cenne znalezisko, wyjaśniał generalny konserwator zabytków na antenie Radiowej „Jedynki”.

 

 

"Analiza naszych prawników jednoznacznie stwierdza, że - jeśli nie pojawią się osoby, które będą mogły udowodnić swoje właścicielstwo - pociąg i jego zawartość będzie własnością skarbu państwa"

 

— wyjaśnił Piotr Żuchowski.

 

 

 

Złoty pociąg - tak po krótce o co chodzi.

 

 

O tym, że w okolicach Wałbrzycha (Dolnośląskie) zlokalizowano historyczny pociąg z okresu II wojny światowej media informują od kilku dni. Prawnicy reprezentujący dwie osoby prywatne zgłosili ten fakt miejscowemu samorządowi. Domagają się od Skarbu Państwa uznania prawa do zażądania przysługującego im - ich zdaniem - 10 proc. znaleźnego. Pojawiły się spekulacje, że może chodzić o tzw. pociąg ze złotem i innymi cennymi rzeczami, którym pod koniec wojny rzekomo wywieziono z Wrocławia kosztowności, m.in. dzieła sztuki. Nigdy nie odnaleziono jednak zawartości ani samego pociągu.
Generalny Konserwator Zabytków, sekretarz stanu w resorcie kultury Piotr Żuchowski zapewnił podczas briefingu w Warszawie, że jest przekonany w 99 procentach” iż istnieje taki pociąg i że jest on zabezpieczony.

 

Podkreślił, że jest to znalezisko wyjątkowe i „wielką tajemnicą” jest zawartość tego pociągu.
Jego zdaniem już sama informacja o tym, że znaleziony k. Wałbrzycha pociąg jest pojazdem pancernym, to wskazówka, że:
mogą znajdować się tam bardzo istotne rzeczy.

 

Mówiąc o tym, co potencjalnie może zawierać pociąg zlokalizowany k. Wałbrzycha ocenił, że mogą to być :

 

kosztowności, które są wskazane we właściwym zgłoszeniu. Równie dobrze może zawierać materiały (…) z czasów II wojny światowej, mogą to być również archiwa, o których istnieniu wiedzieliśmy, a nigdy nie zostały odnalezione

 

—zauważył Żuchowski.

 

W środę (26 sierpnia) wałbrzyski magistrat poinformował o otrzymaniu pisma dot. znalezienia na terenie miasta pociągu z czasów II wojny. Rzecznik Arkadiusz Grudzień wyjaśniał, że po przeanalizowaniu zgłoszenia urząd zdecydował o jego formalnym przyjęciu i przekazaniu go do trzech ministerstw: obrony narodowej, skarbu oraz kultury i dziedzictwa narodowego.

 

W czwartek (27 sierpnia) komunikat w sprawie tzw. złotego pociągu - z ostrzeżeniem - wydał Generalny Konserwator Zabytków Piotr Żuchowski. Zwrócił uwagę, że w związku z nagłośnieniem informacji dotyczących odnalezienia pociągu, w rejonie Wałbrzycha zaobserwowano wzmożoną aktywność poszukiwaczy skarbów.

 

Żuchowski zaapelował, aby:

zaprzestać wszelkich (…) poszukiwań, do chwili zakończenia oficjalnej urzędowej procedury, prowadzącej do zabezpieczenia znaleziska. W ukrytym pociągu - co do którego istnienia jestem przekonany - znajdować się mogą niebezpieczne materiały z czasów II wojny światowej. Istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że pociąg jest zaminowany

 

 

 

http://wpolityce.pl/...pociag-istnieje


  • 2



#28

Twoja stara.
  • Postów: 53
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Światowy Kongres Żydów w Nowym Jorku wydał oświadczenie, w którym szef organizacji Robert Singer podkreśla, że znalezione na terenie Polski cenne przedmioty mogą pochodzić z grabieży żydowskiego mienia. Z tego powodu - uzasadnia - powinny one wrócić do prawowitych właścicieli lub ich spadkobierców.

 

"W przypadku, gdyby nie odnaleźli się żadni spadkobiercy, jakiekolwiek złoto i inne znalezione rzeczy, będące własnością żydowskich rodzin lub firm, powinny trafić do polskich Żydów, którzy przetrwali, a nie otrzymali od Polski odpowiedniej rekompensaty za cierpienie i stary ekonomiczne, jakich doznali w czasie Holocaustu"

 

 

No nie wierzę co czytam. Wszystkie pretensje, zażalenia niech kierują do Niemców. My nie jesteśmy im nic winni.


Użytkownik Twoja stara edytował ten post 29.08.2015 - 14:31

  • 3

#29

Kronikarz Przedwiecznych.

    Ten znienawidzony

  • Postów: 2247
  • Tematów: 272
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 8
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

W tym http://www.paranorma...-ukryte-skarby/ temacie piszemy o pociągu. Po co kolejny temat o tym samym?


  • 0



#30

Cait Sith.
  • Postów: 685
  • Tematów: 159
  • Płeć:Nieokre¶lona
  • Artykułów: 3
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Proszę w takim razie o przeniesienie tematu, lub też zrobienie z niego postu. Nie widziałam tamtego tematu :)


  • 0




 

Użytkownicy przegl±daj±cy ten temat: 0

0 użytkowników, 0 go¶ci oraz 0 użytkowników anonimowych