Skocz do zawartości


Zdjęcie
- - - - -

Spisek żarówkowy


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
23 odpowiedzi w tym temacie

#16

Lynx.
  • Postów: 2210
  • Tematów: 4
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Na poważnie to wszyscy ludzie nie kupili określonego towaru jednego dnia-robi ą to na bieżąco. Wątpie aby to było ściśle związane z modą czy próżnością.

Na pewno część ludzi kupuje nowy sprzęt dlatego, że stary odmówił już posłuszeństwa. Pytanie tylko, czy rzeczywiście tak dużo osób robi to tak często, by można mówić o krótkim okresie niezawodności produktów. Wśród moich znajomych, którzy zmieniają telefony komórkowe (tudzież smartfony) co kilkanaście miesięcy, nie ma nikogo, kto robiłby to z powodu faktycznej awarii sprzętu. Zwykle powodem wymiany jest zarysowany ekran, pęknięta obudowa albo widok nowszej wersji w rękach kolegi. Sam przez ostatnie 13 lat zmieniałem telefon dwa razy, ale nigdy z powodu jego zepsucia się.

Porównajmy stare samochody do nowych, przebieg, żywotność itp.

Trudno to zrobić choćby dlatego, że nowe samochody są... nowe. Wybierzmy jakiś aktualny model, poczekajmy 10 lat i sprawdźmy czy będzie się go jeszcze widywało na ulicach. Kto wie, może akurat wtedy będzie już uznawany za dowód na to, że dawniej sprzęty były lepszej jakości.


Nieraz mówi się, że sprzęty wyprodukowane 30 lat temu nadal działają. A no działają, bo za komuny nie było czegoś takiego jak konkurencja i nikt nie liczył się z tym czego oczekują konsumenci.

Komunizm nigdy nie był ustrojem ogólnoświatowym, wręcz przeciwnie, wiele zachwalanych produktów o długiej żywotności jest owocem kapitalizmu, żeby wymienić choćby japońskie czy niemieckie samochody. Dlatego pytam o początek ery nietrwałych urządzeń, bo nie chce mi się wierzyć, że 30 lat temu kapitaliści nie liczyli się z oczekiwaniami konsumentów.
  • 0



#17

Robakatorianin.
  • Postów: 1732
  • Tematów: 41
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 1
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Wśród moich znajomych, którzy zmieniają telefony komórkowe (tudzież smartfony) co kilkanaście miesięcy, nie ma nikogo, kto robiłby to z powodu faktycznej awarii sprzętu. Zwykle powodem wymiany jest zarysowany ekran, pęknięta obudowa albo widok nowszej wersji w rękach kolegi. Sam przez ostatnie 13 lat zmieniałem telefon dwa razy, ale nigdy z powodu jego zepsucia się.

Ja wymieniam telefon co dwa lata-używałem SE, ich główną wadą były joysticki które padały nawet dwa razy na okresie gwarancyjnym. Później było lepiej ale wymiana podzespołów była nieopłacalna bo trzba było wymienić płytę główną bo jakaś błahostka wysiadła. Znajomi mieli podobnie z innymi modelami telefonów. Dwa lata to maksymalny czas eksploatacji-można używać telefonu przez 15lat i bedzie działał jak nowy, zwłaszcza jak będzie leżał w regale za szybką.

Trudno to zrobić choćby dlatego, że nowe samochody są... nowe. Wybierzmy jakiś aktualny model, poczekajmy 10 lat i sprawdźmy czy będzie się go jeszcze widywało na ulicach. Kto wie, może akurat wtedy będzie już uznawany za dowód na to, że dawniej sprzęty były lepszej jakości.

To porównaj auta wyprodukowane w latach 80-tych, 90-tych, i 2000 roku. Zobacz że stare VW, Audi, Mercedesy wciąż jeżdżą i mają się dobrze. Często zdarza się że licznik się przekręcił.

Dlatego pytam o początek ery nietrwałych urządzeń, bo nie chce mi się wierzyć, że 30 lat temu kapitaliści nie liczyli się z oczekiwaniami konsumentów.

Liczyli się. Teraz się liczą znacznie mniej-przecież chodzi o to aby ciągle produkować, dawać pracę, manipulować PKB itd...
Takie konsumpcyjne czasy...
  • 0

#18

Lynx.
  • Postów: 2210
  • Tematów: 4
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Dwa lata to maksymalny czas eksploatacji-można używać telefonu przez 15lat i bedzie działał jak nowy, zwłaszcza jak będzie leżał w regale za szybką.

Mamy całkowicie inne doświadczenia. Sam używam swojego telefonu dość intensywnie od 6 lat i działa jak nowy. Obudowa co prawda jest już trochę wysłużona, a po urlopowym wypadku musiałem wymienić rozbity ekran, ale zupełnie nie widzę potrzeby, żeby kupować inny sprzęt. Ale zwróciłeś uwagę na ważną rzecz: koszt produkcji nowych podzespołów jest bardzo niski, lecz stopień skomplikowania coraz większy, przez co umiejętności potrzebne do ich wymiany są coraz wyższe. Może więc to nie żaden spisek, tylko konsekwencja rozwoju technologicznego?

Średnio rozgarnięty Kowalski może rozebrać samochód z lat 80. na pojedyncze elementy i złożyć z powrotem wymieniając po drodze dowolną część. Z współczesnym autem kontrolowanym przez procesory już mu tak łatwo nie pójdzie, będzie musiał się wpierw doszkolić z kilku dziedzin, które jeszcze 20 lat temu miały niewiele wspólnego z motoryzacją. Jeśli więc nawet podzespoły obu aut będą się psuły z taką samą częstotliwością, to można się spodziewać, że naprawa tego nowego będzie trudniejsza - a zatem mniej opłacalna. I to bez celowego działania mrocznych sił, tylko ze względu na technologię.

Liczyli się. Teraz się liczą znacznie mniej-przecież chodzi o to aby ciągle produkować, dawać pracę, manipulować PKB itd...

Toż przecież pytam od kiedy trwa to "teraz". Bo, jak wspomniałem na początku, narzekania na krótką żywotność nowych sprzętów słyszę prawie od 20 lat, ale niekoniecznie widzę, żeby się potwierdzały.
  • 0



#19

Ana Mert.
  • Postów: 2348
  • Tematów: 19
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Telefon mojej rodzicielki (dzięki Bogu mój jeszcze działa ale ja przy zakupie mojego brałam pod uwagę jakość wykonania) właśnie stracił ekran - winę za to ponosi ziarenko piasku które wpadło w zawias. Minimalne użycie siły by pokonać uparty kamyczek i zawias strzelił a taśma łącząca ekran z resztą telefonu przerwała się jakby była zrobiona z kiepskiej jakości folii - i faktycznie tak jej strzępki wyglądają i szeleszczą, jak folia.
Telefon nie miał roku, kupiony pod koniec stycznia 2012.

Spodziewałam, się, że zabaweczka długo nie pożyje. Motorola Gleam - obudowa zrobiona z marnej jakości plastiku, czuć to było już po samej wadze tego pseudo-telefonu. Tłumaczyłam to mamie ale nie słuchała. Teraz ma problem. Na szczęście zachowałam dla niej jej starego Sony Ericssona, ścierwo ma 6 lat ale nadal działa jak marzenie choć jak na Sony Ericssony przystało (każdy SE z jakim miałam do czynienia tak robi) potrafi się czasem samoczynnie wyłączyć.
  • 0



#20

katabas.
  • Postów: 306
  • Tematów: 24
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

No i to jest cały problem z kapitalizmem. Światu dość eksperymentów komunistycznych, ale takie postępowanie, jak produkowanie szajsowatych wyrobów jest skutkiem nawet nie żadnych spisków, a natury kapitalizmu. Kiedy różne produkty były niepowszechne, popyt i tak był, więc można było robić je trwałe. Teraz, kiedy wszyscy (z grubsza oczywiście) mają różne produkty, trzeba zmusić ich do kupowania, poprzez pogorszenie trwałości. O ile w przypadku sprzętu komputerowego czy telefonów jest postęp technologiczny, i kompa się i tak co jakiś czas wymienia, o tyle np. lodówki, pralki - tam się niekoniecznie cokolwiek zmienia w konstrukcji. Więc możnaby jak za komuny kupić jedną na ileś lat, a tak trzeba kupować co około 7. Tak ustalili producenci na pewnej konferencji w 199-którymś roku. Wyłamało się tylko Miele - tylko że jego produkty kosztują np. 6 tys. Ale chodzą, bo są dobrze zbudowane.

Zaplanowana zawodność zawsze mnie wkurzała, jest nieetyczna, zwłaszcza jak weźmiemy pod uwagę ograniczoność zasobów. Jest nieuczciwa, bo to co innego, niż np. chiński tani szajs. Tanie produkty są po prostu kiepskie, i nikt nas tu nie oszukuje - po prostu są gorsze materiały, złe wykonanie itd. Produkty z zaplanowaną zawodnością są dobre, natomiast mają celowo stworzone słabe punkty. Istnieje ktoś taki, jak inżynier słabych punktów, to bardzo dobrze opłacana profesja. Człowiek ten, ma za zadanie znaleźć miejsce w projekcie przysłanym z działu projektowego, w którym można umieścić "detonator" powodujący awarię. No i też buduje się sprzęty tak, by nic nie dało się wymienić. Mam hysia na tym punkcie i zawsze staram się reanimować sprzęt - kiedyś częściowo z powodów ekonomicznych, teraz raczej ideologicznych. Np. przez lata stosowano w pralkach silniki indukcyjne bezkomutatorowe. Nie zużywają się one praktycznie, poza łożyskami. Tymczasem teraz są tam silniki komutatorowe. Są dobre, mają dobrą moc, niską wagę, łatwo steruje się ich obrotami, ale posiadają zużywające się szczotki. U mnie zużyły się po 6 latach. Z trudem zdobyłem nowe, i to nie do swojego modelu - musiałem zeszlifować troszkę, żeby się mieściły. Jak tak dalej pójdzie to zakażą czegoś takiego (bo mnie boziu boziu mógł prąd porazić i co). Żeby było jeszcze śmieszniej, teraz "wprowadza się" do pralek silniki indukcyjne, jako nie wiadomo to jaką innowację. Która była w komuszej Polar PS663 BIO.

Jakość współcześnie produkowanych żelazek elektrycznych i odkurzaczy pozostawię bez komentarza. Paradoksalnie lepsze mogą okazać się tanie no-name'y. Ich producenci mają gdzieś spiski i wypuszczają jakiś tam - gorszy lub lepszy produkt. Jest prawdopodobieństwo, że trochę pochodzi. Znani producenci programują czas działania, do jego osiągnięcia jest rzeczywiście super, później lawina awarii.

I zawsze mam jedno na myśli - skoro Unia Jewropejska ma prawo wtrącać się w to, czym oświetlam moje mieszkanie, i czym mierzę sobie gorączkę, pod pretekstem dętych argumentów "ekologicznych" (prawdziwe noszą nazwę Philips & co. którzy zainwestowali w linie produkcyjne świetlówek), to dlaczego nie wprowadzi regulacji dotyczących informowania nabywców o przewidywanym czasie pracy urządzeń, obowiązku dostarczania części zamiennych po niezaporowych cenach (nożyk do golarki kosztuje tyle co nowa, a że silniczek sprawny to co tam, liczy się POSTĘP)? A przecież tutaj argumenty byłyby ciężkiego kalibru: zanieczyszczanie środowiska śmieciami, których mogłoby nie być, marnotrawstwo pracy ludzkiej, i w ogóle wielkie oszustwo. Każde słowo UE o ekologii, bez załatwienia tych spraw to hipokryzja i oszustwo.

Oni to robią, bo im na to pozwalamy. Gdyby większość ludzi zainteresowała się tym, szukała części, reperowała, wywierała nacisk, musieliby ustąpić. Ale większości to nie obchodzi, mają zastępcze pobudzacze: seks, rozrywki, no i wykańczająca (często bezproduktywna) praca. Mamy przez połowę dnia spełniać potrzeby rynku, przez drugą tworzyć te rynki, być dymani przez producentów i jeszcze się z tego cieszyć. Poczytajcie felietony Krystyny Grzybowskiej i Roberta Tekielego w "GP". Zwłaszcza ten drugi jest nawiedzony, ale ostatnio trafnie napisał: człowiek dla jakiegoś marnego zysku jest w stanie zatruć żywność którą sprzedaje drugiemu człowiekowi. I ja dopowiadam: produkować gówno, w świecącym papierku (nowe obudowy, mody - musisz to mieć!). I wmówić większości, że jest to postęp, że tak jest lepiej, tak trzeba. Na własne oczy widziałem, w gazetce reklamowej dużej sieci elektronicznej, że zaletą laptopów Apple jest wbudowana (na stałe) bateria. Oni to kierują naprawdę do idiotów.

Ja kładę na to w tym sensie lagę, że czarno widzę przyszłość Polski i świata, i nie mam poczucia krzywdy, jakieś poczucie zadowolenia i spełnienia znajduję w swoim hobby, a także m.in w powiększaniu swojej świadomości, na temat: jak jest naprawdę. Niemniej marzę, żeby kiedyś ludzie przejrzeli, chociażby po to, żeby pokazali architektom tego świata co o tym myślą. Dobitnie pokazali.

@AnaMert, dobre są Samsungi z serii Solid, ale nie każdemu pasuje ich toporne wzornictwo i jednak niewielka ilość funkcji. Natomiast obudowa jest naprawdę solidna, a bateria działa niemożebnie długo.

Bardzo ciekawą rzecz poruszyła Kocica. Otóż gramofon działa wiele lat, a mp3-ka nie. A przecież w mp3 nie ma żadnych ruchomych części! Zawsze w technice istniał pogląd, że największe ryzyko awarii jest w elementach, gdzie są części mechaniczne, np. styczniki. Stąd zastępuje się je łącznikami elektronicznymi.

I jeszcze mi się przypomniało. Wprowadzono dyrektywę RoHS, która wprowadza tzw. lutowanie bezołowiowe. Lut ołowiowy był wytrzymały i w pewnym sensie elastyczny, tj. niepodatny na rozszerzanie i kurczenie się elementów przy nagrzewaniu i stygnięciu. Tymczasem lut bezołowiowy kruszy się i jest brak styku. Ciekawe jest, czy złe skutki lutów ołowiowych, łatwe do likwidacji (zbiórka zużytych sprzętów i odzysk), rekompensują złe skutki lutów bezołowiowych, czyli generowanie wielkiej ilości śmieci, będących w istocie zupełnie sprawnymi sprzętami, tyle że z przerwanym lutem. Jedynym co mi przychodzi do głowy, to ochrona pracowników fabryk elektronicznych przed wdychaniem par ołowiu. Chociaż w Chinach to i tak się nawdychają pewnie czegoś innego.

Dla mnie kluczowy dla rozpowszechnienia się zaplanowanej zawodności jest upadek etyki. W artykule wstępnym tego tematu jest napisane, że w latach 30. wycofano się z tego, ze względów etycznych. Bo istotnie, kiedyś, ktoś, kto produkuje produkty tak, aby się psuły, byłby uznany (słusznie!) za hochsztaplera, a na pewno nie uczciwego kapitalistę (których darzę szacunkiem). Tymczasem dzisiaj to normalne, słuszne, pomaga w "rozwoju" gospodarki.

@mylo, z drukarkami to prawda. Robił tak Epson. Chip zliczał strony, a po pewnej ilości wyłączał drukarkę. Ot, popsuła się. Jakiś elektronik rozpracował to i odblokowywał drukarki. Był za to ścigany przez producenta, który próbował zablokować "zbrodniczy proceder".

Użytkownik katabas edytował ten post 23.11.2012 - 21:20

  • 3

#21

mylo.

    Altair

  • Postów: 4511
  • Tematów: 83
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Wyłamało się tylko Miele - tylko że jego produkty kosztują np. 6 tys. Ale chodzą, bo są dobrze zbudowane.


Mamy tutaj odpowiedź na wszystkie wątpliwości. Rzeczy trwałe są nieatrakcyjne przez swą wysoką cenę - nie ma na nie popytu. Popyt jest bożkiem dzisiejszego świata, niska cena przyciąga klientele.

z drukarkami to prawda. Robił tak Epson. Chip zliczał strony, a po pewnej ilości wyłączał drukarkę. Ot, popsuła się. Jakiś elektronik rozpracował to i odblokowywał drukarki. Był za to ścigany przez producenta, który próbował zablokować "zbrodniczy proceder".


Faktycznie, wyczytałem o tych licznikach Epsona. Można odblokować liczniki programami co prawda, jednak dla mnie to jest strzał w stopę. Dlatego chyba nie znam nikogo z drukarką Epsona. Wygrywają firmy które nie robią takich jaj - jak na przykład Brother.
  • 0



#22

Tesla.
  • Postów: 108
  • Tematów: 1
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Podobna sytuacja jak z drukarkami istnieje w przypadku baterii od laptopów. też są przewidziane na określona liczbę ładowań i kontroler z czasem zmienia proces ładowania ogniw. Mogą być one jeszcze całkiem dobre (można to sprawdzić) i po przeprogramowaniu pamięci wszystko wraca do normy. Normalny zjadacz chleba, pewnie kupi następny komputer bo nie wie że można reanimować baterię, a zamiast nowej woli kupić następny cały komputer.
W konsolach do gier radiatory są na styk - mija gwarancja, pasta termo-przewodząca pogarsza swoje właściwości z czasem i procesor sam się wylutowywuje - starczyło by minimalnie lepsze chłodzenie, lub lepsza pasta. Starsze telewizory produkowane jeszcze 4- 5lat temu miały obwody pozabezpieczane bezpiecznikami, teraz z nich zrezygnowano i przy awarii pali się dużo więcej podzespołów (nieopłacalne naprawy).


W momencie zakupu, przy każdym produkcie powinna być informacja na ile jest on zaprojektowany, a jeszcze lepiej licznik godzin pracy i gwarancja na określoną liczbę. - klient wiedziałby czego się spodziewać



Problemem jest to, że nie ma rzetelnej informacji technicznej przy opisie produktów. Klient sam napędza produkcję bubli, bo nie wie co kupuje, dla niego na przykład wszystkie pralki są takie same, różnią się tylko ceną i kupi on najtańszy produkt, ewentualnie ten co ma lepsze 'coś', o magicznej nazwie, za co warto dopłacić, bo to reklamowali, albo ma sąsiad. Sprzedawcy w sklepie też nie zależy na sprzedaniu porządnego sprzętu, a nawet jakby chciał to on też się na tym nie zna, tylko robi dobra minę. Ewentualnie można szukać porad, w internecie ale tam też nie ma wszystkiego, pełno 'propagandy' i trzeba wiedzieć co i jak szukać.
Wspomniana prze kogoś UE powinna wyznaczyć standardy według których bada się wytrzymałość produktów i zobowiązać producentów do przedstawiania tej informacji. W szkołach powinno się wykorzystać nie wiem czy istniejący jeszcze przedmiot technika i uczyć na nim jak czytać parametry urządzeń codziennego użytku i jak one w ogóle działa.

Użytkownik Tesla edytował ten post 24.11.2012 - 19:56

  • 1

#23

katabas.
  • Postów: 306
  • Tematów: 24
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

UE wspomniana przeze mnie. Ja mam o niej złe zdanie, ale skoro można zajmować się walką z żarówkami, to może czas na daleko bardziej nieekologiczne sprawy.

Mylo ma rację z tym popytem. Tylko powstaje pytanie, czy ludzie mają taką wiedzę, żeby kupować świadomie. Ja kilka (ze 7) lat temu, jak się jeszcze tak nie interesowałem i byłem w sumie trochę lemingiem, tylko bez tego antypolskiego sosu, patrzyłem na rynek (załóżmy pralek) tak: jest jakiś szajs za 600 zł (wtedy to było malutko) - omijać z daleka, 1000-1200 ok, porządne, ale nie "burżujskie" wyroby (brać), 1200-2000 - z bajerami dla zamożnych, 6000 - Miele dla kosmitów, rządu, itd. Uwaga pomijała czas pracy, wychodząc z założenia, że jest on najdłuższy możliwy do osiągnięcia za te pieniążki. I tak pewnie rozumuje większość. Gdyby zrobić np. akcję uświadamiającą w szkołach, w ramach WOS czy przedsiębiorczości (no przedsiębiorcy by nie byli zadowoleni), to może więcej osób by pomyślało, i np. pozbierało dłużej pieniądze i kupiło trwałe rzeczy. A jak nie - droga wolna, byle świadomie. Oni widzą tylko cenę nominalną. Bez czasu pracy ta informacja jest nie warta funta kłaków. Bo cena użytkowania Miele za np. rok może się okazać niższa niż taniej pralki tylko Kowalski tego nie zobaczy. Bo nie ma zobaczyć. W bankach muszą ci wszystko podać, czemu tutaj nie? Prosty wskaźnik: cena/lata pracy. Skoro potrafią programować czas pracy, wyliczą i taki wskaźnik, tu NASA nie potrzeba. Ciekawe, jakby się wtedy kształtował popyt.
Co ciekawe, produkt wykonany bez zasad zaplanowanej zawodności, może być tańszy, bo nie potrzeba opłacać dodatkowych inżynierów i wymóżdżać tych sposobów.

Tesla - nie uczy się jak co działa, bo taki człowiek już nie jest debilem, i nie łyknie, że bateria wbudowana na stałe to zaleta. Masz korzystać z produktów i usług i się cieszyć.

Edytuję, by nie pisać posta pod postem. Poczytałem w internecie, i znalazłem, że lutowanie bezołowiowe może być spiskiem żarówkowym XXI wieku. Po pierwsze, przy lutowaniu nie da się wchłonąć ołowiu z lutowia - dęte zagrożenie. Po drugie, poza kłopotami z rozszerzalnością termiczną, bardzo istotne jest samorzutne powstawanie tzw. wąsów cynowych (bo po dyrektywie RoHS nie używa się stopów z ołowiem). Wąsy te, czasem widoczne gołym okiem, rosną (nie znam mechanizmu tego zjawiska), i po pewnym czasie doprowadzają do zwarć elementów. Przy małych odległościach między nóżkami elementów, czas ten jest krótki.

Co ciekawe, to właśnie te wąsy były odpowiedzialne za aferę z tą samoprzyspieszającą toyotą, która jechała jak chciała. Dlatego, przejściowo, z lutowania bezołowiowego zwolnione są przyrządy pomiarowe, medyczne, lotnicze tudzież inne mające zapewniać bezpieczeństwo.

Pozdrawiam pomysłodawcę. Ludzie słyszą ołów, podniecają się, a ołów z urządzeń elektronicznych nikomu nic nie zrobił.

RoHS jest kluczową techniką zaplanowanej zawodności dla elektroniki - i w sumie nawet "czystą" - producent tylko stosuje się do prawa. Ciekawe ile eurourzędasy zainkasowały za RoHS. No, część to pewnie bez inkasowania poparła, dla idei.

Użytkownik katabas edytował ten post 26.11.2012 - 01:06

  • 0

#24

Kocica.
  • Postów: 399
  • Tematów: 8
  • Płeć:Kobieta
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Bardzo prosty przykład. Moja najstarsza mp3 ka.
W Polsce w czasach, gdy ją kupowałam (2007) rok były dostępne dwa modele - z wbudowanym radiem i bez radia. Wersja bez radia miała tylko interface w języku angielskim oraz była tańsza o 100zł.

Wystarczyło wgrać do tej wersji bez radia program odblokowujący funkcję, by mieć funkcję radia i wszystkie niemal języki europejskie, oba modele były dokładnie na tych samych układach i płytkach, różne ograniczenia wprowadzono TYLKO programowo - bo taniej.

Co więcej, dodanie takiego chipu, który blokuje możliwość drukowania po iluśtam stronach, albo psuciu się po x użyciach jest w pełni wykonalny i chyba nawet bardzo tani. Potem, przy produkcji płytki układu scalonego to są już żadne koszta, tym bardziej, że jest to programowalne.
  • 0


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych