Skocz do zawartości


Zdjęcie

Nasze historie...


  • Please log in to reply
104 replies to this topic

#31

kluska21.
  • Postów: 10
  • Tematów: 0
  • Płeć:Kobieta
Reputacja Nieszczególna
Reputacja

Napisano

Witajcie.Ja na chwile obecna mam tylko 4 opowiesci jednakze moj Dom jest tak wyjatkowy,ze na pewno wkrotce cos nowego sie wydarzy.
1.Jeszcze wtedy mieszkalam z Dziadkami w Warszawie.W tamtym czasie wyjechalam z ojcem i jego 2 zona na wakacje w gory.Dziadek zyl wtedy.Zmarl dzien przed moim powrotem.Nie wiedzialam o tym bo wtedy nie bylo mozliwosci,zeby ktokolwiek mi dal znac-komorki nie byly tak powszechne a numeru do pensjonatu ojciec nie zostawil.Wracam w kazdym razie do domu-na fotelu Dziadka siedzi Babcia i placze,nad Nia pochyla sie Przyjaciolka mojej Mamy.Nie zdziwilo mnie ani troche,ze Dziadka nie ma-jakbym czula co sie stalo.Dopiero jak weszlam do pokoju i Mama mi powiedziala dotarlo to do mnie.W tych pierwszych dniach przed pogrzebem nasze wszystkie parapety byly upstrzone golebiami w niesamowitych ilosciach-2 pietro bloku,mieszkanie na rogu-zazwyczaj siadalo nam max.do 5 golebi na 6 parapetach.Do tego samochod mojej Mamy byl nimi obsiany choc normalnie rzadko kiedy przylatywaly.Najlepsze bylo jednak jak moja Mama byla w domu z nasza Kotka Mucka.Opowiedziala mi pozniej,ze jeden z tych golebi wpadl do mieszkania a Mucka zaatakowala go z wielka furia-Mama mowila,ze miala wrazenie jakby w Nia cos wstapilo.Gdyby moja Mama nie przeszkodzila nie wiadomo jakby sie ten atak skonczyl.Z Mama do tej pory uwazamy,ze to bylo jak walka dobra ze zlem o Dusze mojego Dziadka.
2.To juz po przeprowadzce do mojego obecnego Domu mojej wspollokatorki,ktora w jakis sposob sciaga dziwne sytuacje.Bylam wtedy w pracy a juz wiedzialam od dawna,ze w tym Domu Ktos chodzi (drobne przypadki uczucia,ze Ktos jest,wlaczajace sie samo radio itp.).Wracam do Domu,Roxi opowiada mi jak to siedziala na fotelu i zagladala do swojej szafki i nagle okno sie otworzylo tak,ze prawie uderzylo ja w glowe.Chciala zamknac je to fotel wraz z nia sie przesunal tak,ze prawie 2 raz ja rabnelo okno...
3.Wlasnie od lipca-odkad Roxi sie wprowadzila-moj radiomagnetofon zaczal swirowac.Nagle sam zaczal sie wlaczac.Ok,powiecie,ze po prostu sie zepsul.Moze i tak ale ktoregos dnia jak nigdy dal sie wlaczyc.Byl wtedy u nas kumpel Roxi Sebastian ze swoim przyjacielem Adamem.Troche alkoholu bylo ale Roxi nic nie pila.Seba chcial posluchac Elvisa.Wsadzilam plyte a ta zaczela wybierac sama piosenki-zaczela od nr 2 i przeskakiwala jak popadnie ale wszystkie byly o zlamanym sercu albo o zdradzie (Sebastiana dziewczyna mu zlamala serce bo go zdradzala).Plyta doszla do ostatniej,15 piosenki i pozniej wlaczyla sie 14,po niej 13 i tak od konca do 1 az sprzet sie wylaczyl.I potem tej nocy za cholere nie dalo sie go na nowo uruchomic.
3.Ten sam radiomagnetofon,moj facet z chora trzustka i atakiem zapalenia.Jak to facet-lekarza nie chce a tym bardziej pogotowia.Ja wtedy nie wiedzialam do konca jak dzialac,atak trwa 2 dzien.Nagle radio samo sie wlacza,gada chwile (jak to radio) i wylacza.Trwalo to dopoki nie wezwalam pogotowia.Mowcie co chcecie ale ja jestem pewna,ze to Macka Babcia mi dala znac,ze z Nim jest zle i zebym wezwala pogotowie.
Na razie to tyle co pamietam.Jak sobie cos przypomne to dopisze.
  • 1

#32

Ania:).
  • Postów: 72
  • Tematów: 5
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

To ja też opiszę historię, która przydarzyła się w moim domu. Siedziałyśmy w kuchni z koleżanką i rozmawiałyśmy, godzina coś po 24, przed 1. Drzwi do pokoju były uchylone. Gadamy i gadamy i nagle drzwi z hukiem się zamknęły (same) :o . My tylko na siebie spojrzałyśmy i w trybie natychmiastowym poszłyśmy do pokoju spać :rotfl:
  • 1

#33

czorna666.
  • Postów: 72
  • Tematów: 3
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Ja opowiem historię mojej znajomej, która zdarzyła się kilka dni temu. Otóż 14 lutego,w nocy zaczęła przystrajać pokój w walentynkowe pierdółki bo jej chłopak przed 4 rano wstawał do pracy na cały dzień i po prostu chciała mu zrobić niespodziankę. Z natury jest nocnym markiem więc nocami rzadko śpi. Dmuchała balony (było ich ok. 60 z tego co mówiła) i gdy nadmuchała 20 to ok godziny 1 zaczęły pękać jeden po drugim. Wkurzyła się nieco,ale się nie poddała i resztę też nadmuchała. Potem dostała informację,że dziadek jej chłopaka z którym mieszka zmarł ok. 1 w nocy właśnie. Razem w rozmowie stwierdziłyśmy,że to był jakiś znak od dziadka. Tym bardziej,że dziadek był za nimi jak nikt, uwielbiał swojego wnuka i ją.
  • 4

#34

amadox.
  • Postów: 38
  • Tematów: 6
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

To i ja dorzucę coś zasłyszanego od mojej babci. :D Sam w to nie wierzę, ale jak słyszałem to mając, moze z 8 lat to bałem się na poważnie.:



Babcie mówiła mi że w czerwcu 1987 (i co do tej daty to jest pewna) mój nieżyjący już teraz pradziadek przechodząc lasem (chyba szedł do sąsiedniej wsi, a przez las było mu najkrócej) usłyszał jęk. Wyraźnie ludzki jęk. Było wczesne popłoudnie, słońce swieciło z nieba, ale liscie skutecznie je zatrzymywały. Ruszył w kierunku z którego dobiegał jęk, myśląc że jakiś człowiek potknął się i nie może wstać czy coś takiego. Nagle między drzewami dostrzegł kamień na którym leżał kawałek chleba. Zwykłego chleba. Nad chlebem, na gałęzi drzewa wisiała żmija. Martwa żmija z której jad kapał na owy kawałek chleba. I to właśnie z tego chleba wydobywały się te jęki. Chleb jęczał. Pradziadek przestraszył, to prawda, ale zachował też zimnął krew i kijem ściągnął żmiję z drzewa. Gdy Jad przestał skapywać na chleb jęki ucichły.

Cóż, sam w to teraz nie wierzę, raczej jakaś wiejska, miejscowa legenda, ale mimo to gdy to usłyszałem porzadnie mnie wystraszyło i wciąż jeży mi włosy na głowie. :mrgreen:
  • 0

#35

Sensi09.
  • Postów: 2
  • Tematów: 0
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Raczej nigdy nie byłam strachliwym dzieckiem, wręcz przeciwnie, moja mama będąc ze mną jeszcze w ciąży, podczas gdy tata pracował na nocki, wypożyczała tony horrorów na (jeszcze wtedy) kasetach VHS. W rodzinie wszyscy zawsze się śmiali, że jak będzie tak przesadzać to jeszcze urodzi jakiegoś małego potworka. :)
Zmierzam do tego, że w pewnym stopniu fascynacja mamy do 'grozy' przelała sie na mnie i już od dziecka miałam ciągoty do tego typu spraw. Już jako początkująca nastolatka nabrałam totalnej znieczulicy na horrory i zaczęłam sięgać po większe dozy adrenaliny - zapuszczanie się w opuszczane budowle, lasy, eksperymentowanie na wszelkiego rodzaju 'urban legends' (czyt. lusterko, połnóc i wypowiadanie "bloody marry" 13 razy) i inne tego typu sprawy tylko po to, żeby obalić strach innych dzieci i przy okazji dać sobie zastrzyk adrenaliny. Jedną z tych moich dziwnych 'pasji' jest zadręczanie wszystkich bliskich , jak i nowo poznane osoby o 'dziwne, straszne i nadprzyrodzone historie z ich zycia'. Możecie mi wierzyć, że pośród zwykłych i najzwyczajniej wymyslonych znajdują się takie perełki, że nawet takiej starej wyjadaczce jak ja sa wstanie przyprawic gęsia skórkę. Oczywiście obiecuje przedstawić Wam je wszystkie.

Na początek jednak zacznę od dwóch moich historii, które przyżyłam jako małe dziecko.

Moje mieszkanie nie rózni się niczym specjalnym od pozostałych. Trzy pokoje, kuchnia, łazienka i toaleta, do której z mojego pokoju trzeba przebyć bardzo długi korytarz, co kiedyś mnie i mojej siostrze dawało w nocy się we znaki. Łazienka natomiast znajduję się bezpośrednio przed sypialnią moich rodziców i to właśnie tutaj zaczyna się pierwsza historia.
W domu byłam tylko ja i mama. Nie pamiętam dokładnie co w owym czasie działo sie z moja siostrą... Podejrzewam, że nocowała u babci. Tata natomiast był na noc w pracy. Ja jako że wywęszyłam okazję, żeby spędzic ten czas tylko z mamą, wgramoliłam się jej do łozka i zaznaczyłam, że śpię dzisiaj z nią, a zanim pojdziemy spac "obejrzymy horrora". Mama z usmiechem na twarzy wyraziła zgode, ale zaznaczyła, że nie będzie to nic strasznego bo jestem za mała żeby oglądać prawdziwe horrory. Załączyła film, poszła przekręcić zamek w drzwiach wejściowych (u mnie do tej pory zamyka sie drzwi na noc, tak o dla bezpieczeństwa) i powiedziała, że weźmie szybki prysznic i zaraz do mnie przychodzi. Po pierwszych minutach filmu usłyszałam dziwny hałas, ale nie zwróciłam na niego zbytniej uwagi i dalej oglądałam film. Przerazilam się do granic możliwości dopiero wtedy, gdy na drzwiach od łazienki (a jak wcześniej wspominałam z sypialni widziałam wejście do łazienki) pojawił się cień. Zupełnie tak, gdyby tuż na granicy widoku, za framugą od sypialni stał bardzo wysoki i łysy mężczyna. Nie zastanawiając sie wiele, sądzac że to wytwór mojej wyobraźni schowałam się pod kołdrę, i doszłam do wniosku że nie wyściubie nawet nosa dopóki nie wyjdzie moja mama. Mama skończyła kapiel, uspokoiłam się i tutaj historia mogłaby się zakończyc gdyby nie jeden mały szczegół.... Mama wyszła do kuchni, po czym wracjąc zapytała "Dziecko był ktoś? Otwierałas komuś drzwi?" Okazało się, że zamknięte na zamek drzwi były otwarte... Na oścież... Nikogo nie było, z domu nic nie zniknęło... Do tej pory nie wiemy z mamą co to mogło byc, chociaż wydaje mi sie, że podejrzewa, że to ja je otworzyłam, co niesttey nie miało miejsca...

Druga hisotria nie jest straszna, rzekłabym że nieco zabawna, ale pokazuje jak bardzo działa dzieciaca wyobraźnia.

Noc. Oczywiście ten długi i ciemny korytarz do przebycia, ja koniecznie muszę siku. Dobrze, dobrze... Zrobie to szybko, na raz, dwa ,trzy i biegne, zapalam światło w toalecie, zamykam się na zamek i mogę spokojnie załatwiać potrzebę. W drzwiach od toalety , w ich górnej partii jest małe okienko z szybą. Siedzę i obserwuję, wszystko wydaje się OK. Podciągam spodnie i juz jestem gotowa wychodzic, gdy nagle za drzwiami ciuchutkie "SZUR, SZUR"... Myslę - ktoś tam jest, nie wychodzę! Czekam tu nawet do rana! Po jakimś czasie ciągłego szurania i delikatnego ruchu za okienkiem zaczynam na prawde się bać... Po jeszcze kilku minutach widze, że ktoś szarpie klamkę... Pieknie... Zaraz zginę! Nic nie mysląoc krzycze "AAAAaaaaaaaa!!!". Na co wszystko ustaje, a zza drzwi słysze spokojny i zmęczony głos - "Boże kochany dziecko, co Ty tam wyprawiesz?! Czekam tu chyba pół godziny! Wychodz szybko bo musze siku!"

Jak widać nie wszystko co niewytlumaczalna ma złe zakończenie :)


Wszystkie zasłyszane historie oczywiście będa się pojawiać (moich też troszke jeszcze przedstawię).

Użytkownik Sensi09 edytował ten post 25.03.2013 - 15:07

  • 4

#36

Gebol.
  • Postów: 153
  • Tematów: 5
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

No to ja też dodam coś co wydarzyło się nie tak dawno. Wiem, że wyda się to nierealne w pewnych momentach, ale wierzę dziewczynie.

Mojej dziewczynie (Paulina ma na imię) 23 lutego zmarła w ciężkim stanie prababcia. Pogrzeb odbył się parę dni po jej śmierci. I tu zaczynają się dziać dosyć dziwne rzeczy, które w osobnym temacie ludzie by wyśmiali, no ale cóż. Tak więc, po domu mojej dziewczyny rozchodziły się dźwięki kroków. Parę razy pod drzwiami jej pokoju pojawił się cień jakiejś postaci. Był dość wysoki, więc nie mógł to być jej tata, a ni wujek. Pukał parę razy do drzwi, jednak kiedy moja dziewczyna go zawołała, nie odpowiadał. W końcu Paulina otworzyła drzwi i nikogo tam nie było. Zadzwoniła do mnie i zrelacjonowała to co się stało. Powiedziałem jej żeby wyszła i poszukała tego cienia. Poszła to zrobić i rozłączyła się, a ja w tym czasie gdzieś poszedłem. Po 2 godzinach zadzwoniła do mnie mówiąc, że jest w łazience i boi się wyjść bo to coś wróciło i stoi przed łazienką, dobijając się do drzwi. W końcu ustało i Paulina otworzyła drzwi aby zobaczyć czy jest już bezpiecznie. Na przeciwko łazienki jest pokój kuzynki i drzwi od niego były uchylone, a w środku słychać było jakby ktoś otwierał nerwowo szuflady i szafki. Nie była to kuzynka, a ni nikt inny z jej rodziny. Paulina pobiegła do pokoju, a to coś z pokoju kuzynki przestało szukać i poszło za nią. Wtedy moja dziewczyna zobaczyła wysoką postać, całą czarną, jakby spowitą cieniem czy czymś podobnym. Paulina szybko temu czemuś uciekła i zamknęła się w pokoju, po czym do mnie zadzwoniła. Zapytałem się jej co widziała i kiedy usłyszałem, że było to coś podobnego do człowieka, ale całego z czarnej masy, zapytałem czy miało coś na kształt kapelusza i płaszczu. Powiedziała, że coś takie to coś miało i wtedy byłem poniekąd pewny, że był to cienisty człowiek. Moja dziewczyna nie interesuje się zjawiskami paranormalnymi, ani nie słyszała nigdy o czymś takim jak cienisty człowiek, więc uwierzyłem jej. Powiedziałem jej z czym ma do czynienia, a ona zaczęła się mnie pytać czy to coś ją zabije itp. W końcu chciała wyjść z pokoju, ale bała się sama więc zadzwoniła po ojca. Ojciec zszedł do jej pokoju i w tym momencie cienisty zniknął. Potem zdarzało się jeszcze parę razy, że cień stał pod jej pokojem.
W końcu Paulina miała dość. Poradziłem jej żeby porozmawiała jakoś z tym cieniem. Po długich namowach w końcu się udało. Cień wszedł do jej pokoju i zaczął "latać" po pokoju i sprawdzać szafki i szuflady. W końcu jakoś nawiązał kontakt z moją dziewczyną i "przekazał" jej, że chodzi mu o jej śp. prababcię. Paulina wpadła na pomysł pokazania cieniowi zdjęcia jej prababci. Po zobaczeniu tego zdjęcia, cień zaczął jakby to ująć, cieszyć się, lub coś podobnego robić. Przypadkiem "dotknął" mojej dziewczyny, co ją zabolało. Był to jak to określiła dziwny rodzaj bólu, łączący kopnięcie prądu, oparzenie się i ukłucie. Następnie próbowała się z nim jakoś skomunikować. Po długich próbach dowiedziała się, że cień ma jakieś powiązania z jej prababcią i chciał ją zobaczyć. Był on z tego co wynika z przemyślenia tych i kolejnych wydarzeń, pradziadek mojej dziewczyny. Paulina powiedziała mu, że jej prababcia już nie żyje, na co on "zasmucił się". Przed odejściem poprosiłem, żeby go dotknęła. Zgodził się na to jakoś. Z relacji mojej dziewczyny, był dziwny w dotyku, nie był a ni materialny, a ni niematerialny, ciężko było opisać to uczucie. Było po prostu dziwne. Potem jakoś trzy dni przed 3 marca, na kalendarzu w kuchni, w domu Pauliny, przy dacie 3 marca pojawił się napis uwaga. Nie było to napisane ołówkiem, a ni długopisem. Nie napisał tego też nikt z domowników. 3 marca urodziła się prababcia Pauliny. 3 marca zacząłem chodzić z Pauliną.
Po tym zdarzeniu zadałem sobie parę pytań czy to przypadek czy z nią jestem i czy ludzie po śmierci mogą stać się cienistymi ludźmi. Ogólnie całość brzmi nieprawdopodobnie i gdybym nie znał Pauliny już rok, nie uwierzyłbym jej.
  • 1

#37

Asthenia.
  • Postów: 1
  • Tematów: 1
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Witam wszystkich :)

Forum przeglądam już od dłuższego czasu, jednak dopiero dzisiaj postanowiłam założyć konto i podzielić się z Wami kilkoma moimi przeżyciami. Nie są to wszystkie z niewytłumaczalnych wydarzeń, jakich w życiu doświadczyłam, aczkolwiek pozostałe są zbyt świeże, by móc podzielić się nimi publicznie na chłodno.
No cóż, do rzeczy.

Będąc małą dziewczynką, miałam wspaniałą, kochającą babcię (matkę mojego ojca), która często zajmowała się mną i moim młodszym bratem. Nie mieszkała z nami, lubiła jednak do nas przychodzić.
Babcia była istotą schorowaną (miała poważne problemy z nogami - nie będę jednak o tym pisać, gdyż to wyjątkowo nieprzyjemna przypadłość, a nie wnosi niczego do tematu). Ponadto była otyła. Chodziła więc wolno, szurając głośno laczkami, a podłoga bardzo głośno pod nią skrzypiała - dodam jeszcze, iż mieszkaliśmy wtedy w kamienicy na poddaszu, było to więc bardzo stare budownictwo. Ulubionym jej miejscem w naszym domu były fotele - mieliśmy trzy identyczne, na takich specyficznych "płozach" (ostatni krzyk mody w latach osiemdziesiątych.. ;)). Nie umiem ich opisać, powiem jedynie, iż wydawały specyficzny dźwięk gdy ktoś na nich siadał.
Tyle o jej zwyczajach w naszym mieszkaniu, zanim jednak przejdę do sedna sprawy muszę wspomnieć o pewnym szczególe dotyczącym jej zachowań w domu. Otóż mieszkała ona w kamienicy spółdzielczej, w mieszkaniu przedzielonym ścianką działową na pół - drugą część zajmowała jej przyjaciółka. Obie połówki miały oddzielne, zamykane na klucz wejścia do pokoi oraz osobne kuchnie - łazienka jednak była wspólna i znajdowała się na korytarzu, zaraz obok schodów prowadzących na niższe piętra.
Naprzeciw wejścia do mieszkania babci stała wielka, stara szafa. Ponieważ przejście było w tym miejscu ciasne, babcia będąc w domu wieszala garsonkę na framudze drzwi wejściowych od wewnątrz, co utrudniało wchodzenie do pomieszczenia z zewnątrz (wieszak blokowal drzwi, a gdy udawało się je w końcu otworzyć garsonka spadała na odwiedzającego mieszkanie gościa. ;)). Babcia miała także drugi irytujący zwyczaj - mianowicie wyrzucanie mniejszych śmieci na schody (ilekroć tam szła, "gubiła" papierki po cukierkach, stare bilety tramwajowe, zużyte chusteczki itd.).
Wybaczcie ten wstęp, za chwilę jednak sami zobaczycie, jak bardzo był on istotny. A teraz przechodzę do sedna sprawy.
Pewnego jesiennego dnia, krótko po moich ósmych urodzinach babcia miała zjawić się u nas na kawę - niestety, nie pojawiła się. Nie uznaliśmy tego zdarzenia za niepokojące - babcia często zapominała o umówionych spotkaniach (kiedyś nawet zapomniała odebrać mnie z zerówki, gdzie przeżyłam kilka godzin grozy czekając aż wychowawczyni uda się dodzwonić do moich rodziców, ponieważ nikt nie zjawił się po mnie aż do godziny 19, czyli już grubo po zamknięciu świetlicy), dlatego szybko zapomnieliśmy o incydencie. Jednak kiedy przez trzy kolejne dni babcia nie odbierała telefonu ani nie dawała żadnego znaku życia, mój ojciec pojechał zobaczyć co się stało. Okazało się, iż babcia zmarła we śnie w swoim mieszkaniu.
Szybko wezwano lekarzy, by potwierdzić zgon, a także policję, by wykluczyć ingerencję osób trzecich. Po całej procedurze ciało zostało wyniesione i przewiezione do kostnicy, mieszkanie jednak jako spółdzielcze musiało zostać oczyszczone z rzeczy prywatnych, by można było przeprowadzić w nim remont i oddać je kolejnym lokatorom. Mój ojciec nie czuł się na siłach, by tego dnia się tym zająć, zadzwonił więc do swego rodzeństwa przekazać informacje o śmierci babci i umówić się na sprzątnięcie mieszkania. Dodam, iż ojciec oraz jego rodzeństwo (brat i siostra) było jedyną żyjącą rodzina mojej babci, przy czym tylko mój ojciec mieszkał w tym samym mieście co ona i tylko on posiadał klucze do jej mieszkania (oprócz tych jej - teraz jednak dostał także tą parę). Przed wyjściem z mieszkania schował jedynie pałętającą się po kanapie garsonkę do szafy. Chciał wyrzucić także jednorazową rękawiczkę jednego z panów, którzy wynosili zwłoki, a którą znalazł na fotelu - pomyślał jednak, iż nie będzie tego dotykał i zostawił ją tak do następnego dnia, kiedy to miała zjechać się reszta rodziny pomóc w sprzątaniu.

Następnego dnia z rana udał się do mieszkania babci, ponieważ postanowił zacząć sprzątanie jeszcze zanim przybędzie reszta. Wchodząc po schodach poczuł się jednak niepewnie, ponieważ na jednym ze stopni zauważył zmiętą w kulkę jednorazową rękawiczkę, dokładnie taką, jaką pozostawił na fotelu. Pomyślał jednak, że to jedynie zbieg okoliczności, wyciągnął więc klucze, podszedł do mieszkania i otworzył drzwi. Okazało się, iż są zablokowane. Popchnął więc mocniej, usłyszał hałas i jego oczom ukazał się spadający z nich wieszak z garsonką, którą przecież schował do szafy. Skierował wzrok na fotel - rękawiczki również na nim nie było.

Tymczasem siostra mojego ojca przyjechała do nas z mężem i synem (moim kuzynem - miał wówczas 12 lat).
Tej nocy mój kuzyn nie mógł zasnąć, ponieważ słyszał skrzypienie podłogi, szuranie laczków i odgłos siadania na fotelu. Dokładnie to samo usłyszał też mój ojciec i ja.
W nocy śniła mi się babcia, która mówiła, że mamy się tak nie martwić, bo jest jej lepiej i nie bolą jej nogi. Nie czułam strachu, raczej dziwny spokój i radość, że z nią rozmawiam. Co ciekawe, gdy przy śniadaniu zaczęłam opowiadać mój sen, w słowo wszedł mi mój kuzyn, który zaczął opowiadać dokładnie to samo (nie powtarzał po mnie, ale uzupełniał kwestie i opowiadał co wydarzyło się dalej). Jego sen w stu procentach zgadzał się z moim.
Tej nocy mój zegar zatrzymał się na godzinie 3:27 i 19 sekund. Pomyślałam, że nawala mu bateria, więc nastawiłam go poprawnie - i rzeczywiście, zaczął działać.

Pogrzeb babci odbył się tydzień później. Do dnia pogrzebu jednak mój zegar zatrzymywał się na dokładnie tej samej godzinie co noc, często ktoś z nas słyszał też szuranie laczków i kroki w okolicy fotela. Mojemu ojcu parokrotnie też przydarzyła się ponownie sytuacja z garsonką (za każdym razem, gdy przychodził kontynuować porządki w mieszkaniu babci). Po pogrzebie wszystko wróciło do normy.

Ale prawdziwy szok przeżyłam, gdy ojciec przyniósł rzeczy z tamtego mieszkania. Był wśród nich stary, nakręcany zegar, który od dawna już nie działał, a który strasznie mi się podobał. Otóż gdy wzięłam go do ręki zauważyłam, iż zatrzymany jest dokładnie na godzinie 3:27 i 19 sekund. Tak samo zatrzymany był drugi zegar ścienny z domu babci.

Mam nadzieję, że nie zamęczyłam lekturą. ;) Nie było to straszne przeżycie, byliśmy wtedy dziwnie spokojni i te wydarzenia powodowały bardziej tęsknotę za babcią niż lęk. Mimo to nie uważam ich za przypadek i cieszę się, że mogłam podzielić się nimi na forum. :)
  • 4

#38

Nanashi.
  • Postów: 5
  • Tematów: 0
  • Płeć:Nieokreślona
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Ja też coś mam. Historia może nie taka straszna, ale za to prawdziwa i nienaciągana ;)
Pewnej nocy, kiedy mój tato pojechał do pracy na nocną zmianę moja mama została sama w domu.
No, może nie taka do końca sama, miała kota. Po położeniu się spać koło 3-4 nad ranem
obudził ją dźwięk jakby pękającej struny ( gitara była w pokoju ). Widocznie jej się nie
przesłyszało, bo kot który do tej pory spał razem z nią zerwał się i podszedł do instrumentu,
zaczął go wąchać, po czym nastroszył się i uciekł. Ze strunami było wszystko w porządku.
Później, do domu wrócił ojciec z wiadomością, że ciocia zmarła tej nocy koło godziny 2
( może trochę później, nie pamiętam dokładnie ). Niby nic takiego, zwykły zbieg okoliczności,
tyle, że ciocia bardzo lubiła grać na tej gitarze.

Nie byłam świadkiem tych zdarzeń, miałam wtedy może 2 latka i ponoć siedziałam u babci :P
  • 0

#39

PolakPospolity.
  • Postów: 2
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Pewnego dnia bawiłem się z kolegą i moją siostrą.Uciekaliśmy po całym domu przed "czymś"...Doszliśmy do dużej szafy która jest bardzo głęboka.Bardzo się baliśmy więc ukucneliśmy i przykryliśmy się kocem.Po upływie 10 minut zaczął wiać dziwny wiatr z szafy.Był on tak dziwnie zimny i aż mroził krew w żyłach.Gdy weszliśmy do tej szafy by sprawdzić co to było zobaczyliśmy z 5 futer a za nimi wiatrak.Nie było koło niego jakiegoś zródła energii.Strasznie się wystraszyliśmy. Gdy opowiedzieliśmy tą historię rodzicom oni nam nie uwierzyli...




Mam nadzieję,że sie podobało...

Użytkownik PolakPospolity edytował ten post 30.03.2013 - 20:02

  • -2

#40

MyNameIsJack.
  • Postów: 2
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Łoł tak czytam i czytam i aż ciarki przechodzą:-o napisze co nie co ale nie teraz bo nie przypomne sobie szczegółów ale na pewno napisze a zwłaszcza że mieszkam w miejscowości w której to znajduje się zabytkowy pałacyk przerobiony co prawda na szkołę ale narosło wokół niego sporo legend był on posiadłośćą dziedzica ziem na których znajduje się obecnie moja wioska i kazdy zjego mieszkańców zmarł w nim właśnie a i mnie się przytrafiło w jego okolicy kilka dziwnych i nie dających wytłumaczyć się wydarzeń począwszy od migajacych w tymże pałacyku świateł po samogasnacy papieros którego zaznaczam że paliłem nie przerwanie i nagle ni z tego ni z owego sam z siebie zgasl mi w ustach a wiatru wtedy na pewno nie było bo siedziałem w odsłonięte drzewami części parku przylegajacego do pałacyku. To tyle z historii pałacykowych opisze wszystko dokładniej później jak sobie szczegóły przypomnę a dzisiejszej nocy wybiorę się do parku przeżyć jakąś ciekawą przygodę a jeśli się mi takowa przygoda zdarzy to ją pewno opisze w tym wątku

Ok więc opowiem jak to było z tymi migajacymi światłami w pałacyku. A więc tak, rzecz działa się dwa lata temu dokładnie w nocy z halloween na wszystkich świętych (tak wiem trochę to wyswiechtane ale tak było) jak to w halloween chodziliśmy z kumplami i się wyglupialism tj dzwonilismy do domów itp i poszliśmy do parku i gdzieś w okolicach północ w pałacyku w niektórych pomieszczeniach światła zaczęły migotac jak lampki na choince. Wialismy jak porabani hehe:-) dzień później zgasl mi papieros w tym samym parku a jak już nadmienilem wyżej paliłem go nieprzerwanie i nagle pyk a ja ciągne samo powietrze i nie że żar mi wypadł czy coś papieros sam zgasl i tyle wierzcie lub nie ale tak właśnie było
  • -1

#41

Docha.
  • Postów: 2
  • Tematów: 0
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Witajcie ;)
Znalazłam to forum bo ostatnio (może to troche efekt oglądania Paranormal Activity)się swojego pokoju.
Mozliwe, ze pokój ma energię? Czy cos takiego ? Bo w duchy nie wierzę :P
Pare razy w nocy gdzy sie budziłam bądź jeszcze nie spałam widywałam dziwne błyśnięcie przy regale (jakakolwiek elektronika odpada). Coś jakby wyładowanie energii... Pomyslałam ze to nie istotne, w zasadzie nic nie myślałam na ten temat. Jednak ostatnio wydarzyło się coś o wiele bardziej przerażającego -> wyszłam z pokoju na korytarz idąc na papierosa i nagle drzwi do pokoju się za mną zamknęły. Ale nie tak "przeciągowo"... Zamknęły się na klucz(!) od środka !
Nie. nie było nikogo w pokoju i nie, nie zamknęłam ich sama. Najstraszniejsze, że klucz był naprawde przekrecony... Jak to wytłumaczyć?
  • 1

#42

Vinselle.
  • Postów: 1
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Historia jest jak najbardziej prawdziwa!


Kiedy mieszkałam jeszcze z rodzina u babci, mój dziadek chorował na raka, ale czego to nie pamiętam, wiem że było to bardzo poważne. Miał psa jamnika Huga. Kiedy nadeszła noc Hugo wskakiwał do łóżka i kładł się z moim dziadkiem i babcią, a dziadkowi właził między nogi i tak go pilnował. Dzień przed śmiercią dziadka (nie był on w szpitalu, cały czas w domu) Hugo był bardzo smutny. Chodził tak jakby i on był chory. Wył niesamowicie, jakby płakał. I mój tata coś spawał na dworze i powiedział "Oj, coś się chyba wydarzy, bo Huguś tak szczeka i niesamowicie wyję.". No i stało się, na drugi dzień mój dziadek.. umarł.... :< Okropnie płakałam. Hugo także wył.
  • 0

#43

woofer.
  • Postów: 16
  • Tematów: 2
  • Płeć:Nieokreślona
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Czołem!
U mnie w rodzinnie oraz w sąsiedztwie, działy się dość dziwne rzeczy, może przytoczę wam jedno, dwie historie, więc...

Pamiętam jak jednego dnia dziadek opowiadał mi o końskich zmorach, to było z 5,6 lat temu, mówił że te zmory bały się martwych ptaków w stajni lub czerwonych chustek, wiązanych na końskiej grzywie.
Pewnego dnia, kiedy dziadek zamknął już stajnie do której konie już weszły, przyszedł do domu a za jakieś 2,3 godziny konie zaczęły szaleć i biegać po stajni, dziadek wtedy szykował się do snu, gdy to usłyszał pośpieszył tam, gdy już wszedł owej zmory tam nie było, a konie były strasznie przestraszone w tym źrebie i kucyki, dziadek uspokajał konie po czym przyszedł do domu, kilka lat po tym wydarzeniu je wspominał, mówił że drzwi oraz okna były zamknięte, a zmora weszła tam, wujek mówił że to nie jest zmora a taka mgła która unosi się nad końmi jakby demon, co do tych wystraszonych koni to konie miały warkoczyki na grzywie oraz splątany ogon, trudno było je rozwiązać.

Druga historia, która miała miejsce kilkanaście lat po II wojnie światowej, a opowiadał mi ją jeden z sąsiadów, kilka dni temu. Kiedy jego dziadek jechał samochodem, w ponury dzień, mówił też że padał wtedy deszcz i ukazał mu się normalny człowiek, autostopowicz, który chciał aby kierowca podwiózł go pod podany adres, więc jechali sobie, przy pewnym cmentarzu ta dość dziwna i mało rozgadana osoba, kazała się zatrzymać koło cmentarza, dość długo nie wracała po czym wróciła jakby jakaś blada i zadrapana ale wsiadła do samochodu. Kiedy kierowca przejeżdżał koło jednego z mostów, kobieta powiedziała coś dziwnego, nie pamiętam dokładnie jak brzmiały te słowa, ale chyba powiedziała że zostanie przy moście bo tam jej misce, po czym znikła, kierowca bardzo się zdziwił, gdy podjechał pod podany adres jeden z domowników powiedział że ta osoba nie żyje od kilkunastu lat, kierowca był przerażony iż wiózł takiego pasażera. Szukałem podobnych przypadków w internecie i wyczytałem że to autostopowicz widmo,
duch zmarłego który nie wie że umarł, a widać go dzięki energii którą w owy sposób wykorzystuje, tacy autostopowicze czasami zastawiają chustki lub inne przedmioty w samochodzie.

Użytkownik woofer edytował ten post 23.07.2013 - 16:51

  • 0

#44

Radament.
  • Postów: 7
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

to i ja dodam swoje 3 grosze.


Moja kochana miejscowość ma dość bujną historię jeśli chodzi o "straszne/Sadystyczne Historię w roli których występowali żywi ludzie ( mord na jeńcach podczas wojny/morderstwa/ wypadki/zaginięcia / samobójstwa ) prawdę mówiąc można z tego napisać kilka stron... ale skupię się na tych które interesują nas najbardziej :

niedaleko mojego domu przebiegają Tory kolejowe rozdzielające las na dwie części ( ogólnie nic szczególnego z pozoru ) jednakże odcinek między jednym a drugim miastem ma dość " mroczną " sławę.

1- Znajomy mamy pracujący na kolei opowiadał że maszyniści kilkakrotnie mieli sytuację gdy na tory nagle ktoś wtargnął nie byli pewnie czy była to kobieta czy facet działo się to za szybko a postać pokazywała wbiegała na tory na kilka m przed pociągiem więc nie było jak się przyjrzeć. Problem w tym że za każdym razem pociąg został zatrzymany teren wokół niego przeszukany ale NIC nie znaleziono tak jak by tam nikogo nie było.

-jak pisałem tory rozdzielają las na dwie części : strona od mojego domu jest dość rzadka więc wieczorami spokojnie można chodzić bez latarki bo księżyc " wspomaga" nas podczas spacerów i jedyne co można tam spotkać to radośnie biegające Sarny/lisy/Dziki nic szczególnego ( chyba że sorki zaczną szczekać wtedy można się zestresować )

Problem pojawia się w drugiej części lasu - gesty miejscami do tego stopnia że bez maczety nie ma co się pchać między drzewa. a w nocy bez Halogena nie podchodź...

2 jako że ja i mój przyjaciel jesteśmy dość ciekawscy i żadni wrażeń wpadliśmy na pomysł by zacząć spacerować wzdłuż torów a następnie robić kurs w las i do miasta do nocnego. Oczywiści nie jak cywilizowani ludzie za dnia tylko w środku nocy.

- Spacer w letni wieczór przebiegał bez problemów raz za czas coś przebiegło po krzakach coś gdzieś złamało gałązkę jak to w lesie.... do czasu aż przeszliśmy do tej " drugiej" części. Po przekroczeniu mostku kolejowego można odczuć zmianę w temperaturze ( czasami dość dużą ) jak również można odczuć czyjąś obecność lub wręcz poczuć na sobie czyjś wzrok. Pies po wejściu na ten teren wielokrotnie dziwnie się zachowywał wpatrywał się w jeden punkt by po chwili skulić ogon i zacząć piszczeć ( Owczarek niemiecki to nie pies który piszczy widząc dzika..) próba wprowadzenia go do tej części czasami graniczyła z cudem bo zapierał się łapami w piasek i za chiny nie chciał ruszyć dalej.


z tą częścią lasu wiążą się trzy historię :

1- w latach 80-tych gdy nasze osiedle jeszcze się rozbudowywało mieszkała tam rodzina mająca 4 dzieci 2 x 2. Pewnego letniego dnia dzieciaki poszły bawić się nad rzekę ( będąc pod opieką ciotki ) nic nie zwiastowało tragedii nurt jest spokojny głębokość nie przekracza 1m. Jednakże mimo to jedna z sióstr utonęła ( przynajmniej taka jest oficjalna wersja ponieważ ciała nigdy nie odnaleziono mimo przeczesania całej długości od miejsca zabawy aż do zbiornika z zaporą ) jakiś czas później ww ciotka powiesiła się w tym samym lesie widać nie mogła znieść myśli że to przez nią zginęła ta dziewczynka.

2- Podczas wojny na terenie mojego miasta był obóz przejściowy, podobno w lesie o którym piszę wymordowano wiele osób i nie wszystkie z grobów udało się odnaleźć.

3- natomiast na torach zginęły co najmniej 4 osoby śmiercią samobójczą.

stąd przekonanie że teren ten jest wręcz przeładowany złą energią i wszelkie manifestacje w postaci jęków/płaczu uczucia smutku czy bycia obserwowanym w tym pojawianie się "zarysu" postaci między drzewami są efektem właśnie tego przeładowania.

Wybaczcie sposób w jaki to piszę ale ciężko to ubrać w jedną " mocną" Historię.



I Bardziej rodzinny problem : 3 lata temu zmarł mój Tata ( nagła śmierć 3 dni w szpitalu Sepsa i nie ma człowieka) przez długi czas nie mogliśmy się z tym pogodzić... i tu zaczęło się robić ciekawie :

W dniu śmierci pękła szybka na zdjęciu ojca u babci w pokoju podobny fenomen miał miejsce po śmierci dziadka 2 lata wcześniej wtedy jednak nikt nie łączył tego z jego śmiercią a jedynie przypadkiem.

Przez kilka dni była odczuwalna czyjaś obecność w mieszkaniu, mimo bycia samemu można było odczuć że ktoś jest w pokoju obok czasami to uczucie było wręcz przytłaczające ( jak określiła to moja babcia : paraliżujące ) kilkakrotnie wydawało jej się że widzi czyjąś postać kontem oka a gdy się obracała nikogo nie było ( pomijając kota który mało nie wbiegł na sufit kilka razy...)

Przyznam się że chciałem przetestować jedną rzecz... stworzyłem kilka talizmanów oczyszczających jak uczył mnie tego mój nauczyciel Kendo jak twierdził : Pozwalają nie tylko oczyścić umysł i dodać sercu otuchy ale również oczyszczają miejsce naładowane złą energią bądź po prostu chronią przed złem i wpływem wszelkich niższych duchowych bytów. umieściłem 5 w różnych punktach domu odmówiłem modlitwę i jak się okazało "uczucie" obecności zniknęło ( robiłem to bez wiedzy rodziny więc nie ma mowy o placebo ).

i jeszcze jedna na zakończenie : kilka lat temu zmarł mój sąsiad ( bardzo miły człowiek biedak chorował na raka krtani więc pod koniec miał już rurkę w gardle i nie mógł mówić )

2 lata temu wracałem z pracy wieczorową porą jak co dzień z słuchawkami na uszach przechodziłem koło sadu sąsiadów w którym między drzewami zauważyłem ww sąsiada siedział na swoim ulubionym miejscu " powiedziałem " Cześć~!" i ruszyłem dalej dopiero po chwili zdałem sobie sprawę że mój sąsiad nie żyje od 2 lat. nie chciałem się obracać przyspieszyłem kroku by jak najszybciej znaleźć się w domu.
  • 2

#45

flammable.
  • Postów: 4
  • Tematów: 0
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Witam wszystkich ! :)
Od dawna przeglądałam to forum (w związku z tym, że zawsze interesowałam się zjawiskami paranormalnymi), chciałabym opowiedzieć kilka historii, które spotkało mnie i moją rodzinę ;).

1. Mój dziadek zawsze mi opowiadał, że jak był mały, to został w domu sam z bratem. Gdy spali usłyszeli, że kto wszedł, popatrzyli się a tam weszła "biała dama" (tak to dziadek określił) i szukała czegoś w szafkach. Po kilku minutach wyszła. Nie wiem czy to prawda, ale w sumie wujek (brat dziadka) również to opowiadał i zawsze oboje mieli przerażenie w oczach, więc coś musi w tym być.

2. W pewnej małej miejscowości utopiła się dziewczynka i zawsze jak ktoś przechodzi (przede wszystkim późnym wieczorem) słychać było płacz dziecka. Nie raz wędkarze wracali przerażeni do domu i więcej już nikt tamtędy nie chodził. Mój kuzyn oczywiście zawsze był odważny i nie raz go tam przestraszyło, słyszał przerażający płacz dziecka. Opowiadał też, że zawsze jak wracał z dyskoteki to musiał przejść przez cmentarz. Nagle słyszy, że idzie za nim kobieta (typowy stukot obcasów). Odwrócił się, ucichło i nikogo nie było, poświecił latarką, poszedł dalej. I ciągle było słychać, zaczął iść szybciej, gdy przeszedł za bramę cmentarza, stukot ustał.

3. Gdy zmarł mój dziadek (mnie jeszcze na świecie nie było) bardzo był związany z moimi rodzicami. Tej nocy co zmarł to mój tata nagle w nocy się obudził, słyszy, że drzwi się otwierają, ktoś chodzi po kuchni i doszedł do drzwi sypialni rodziców. Nagle "ktoś" wraca się i idzie spowrotem zamyka drzwi. Rano telefon, że dziadek nie żyje.

Teraz troszkę moich doświadczeń...

1. Miałam 11 lat, zmarła moja ciocia (u nas w domu). Mieszkała w USA, przyjeżdzała zawsze na miesiąc albo dwa. Nie mieliśmy za dobrych kontaktów, ale piętro miała swoje. Nie była dobrym człowiek (świeć Panie nad jej duszą), dokuczała mi i mojej mamie, do dzisiaj mam do niej wielki żal. Ale przejdźmy do sedna sprawy. No więc kilka dni po pogrzebie była msza za tą ciocię. Miałam grypę, więc zostałam sama w domu. Siedziałam przed komputerem gdy słyszę, że ktoś chodzi po schodach (schodzi na dół). Myślałam, że mi się zdaje, albo pies chodzi. Ale tu dalej ktoś idzie na górę spowrotem. Tu już nie było tak śmiesznie. I znów to sam, tym razem na dół. Otworzyłam drzwi a tam przed drzwiami popiół z papierosa (ciocia bardzo dużo paliła) poleciałam po psa, który okazało się był zamknięty w sypialni rodziców. Zamknęłam się w pokoju. Nagle znów słyszę, że coś idzie, czułam to przy drzwiach, pies zaczął szaleć. Potem się przestraszył i schował pod łóżka i w tym czasie przyjechali rodzice.
Tak było ciągle, ciocia nie mogła odejść, chodziła po całym domu, wszyscy byliśmy przestraszeni. Mama się domyśliła, że potrzebuje przebaczenia, za wszystkie złe rzeczy co zrobiła. Pamiętam jak dziś. Kąpałam się, byłam w łazience, mama w ubikacji i słyszymy znów, że idzie po schodach. Mama nie wytrzymała i powiedziała "Marta wybaczam ci, ale zostaw już nas w spokoju". Od tamtego czasu był spokój. Ale to co przeszłyśmy, tyle wizyt u księży. Ale w końcu się udało.

2. Zmarła mi babcia, nie mogłam się z tym pogodzić. Byłam bardzo z nią związana. Płakałam ciągle. Chodziłam do dziadka to czułam, że ona nie odeszła, że jest w tym domu. Dziadek nie raz mówił, że babcia do niego przychodzi. I wierzyłam mu, bo czułam, że nadal jest w tym domu. Pewnego wieczoru, jak co wieczór wspominałam babcię i płakała strasznie. Nagle czuję, że ktoś siada mi na łóżku, przestałam płakać i hmm... czułam się dobrze. Wiedziałałam, że to babcia. Jak była w szpitalu nie pożegnałam się z nią, bo wierzyłam, że jeszcze z tego wyjdzie, nie mogłam po prostu się z nią pożegnać, za mocną ją kochałam. I tamtej nocy przyszła się pożegnać. Potrzebowałam tego, w końcu pogodziłam się z jej śmiercią.

3. Dziadek zmarł 2 lata po babci. Jak dziadek odszedł, odeszła też babcia. Już nie czułam jej w ich domu, dziadka zresztą też nie. Mieliśmy problemy rodzinne, bardzo poważne, nie mogłam sobie poradzić. Jeszcze śmierć dziadka, osoby bardzo bliskiej dla mnie. Oczywiście się załamałam. I też pewnego wieczoru słyszę, że ktoś mi chodzi po pokoju, i nagle słyszę "nie bój się ja się tylko położę". Nie wiem co to było, czy sen. Ale czułam, że dziadek jest ze mną w tych ciężkich chwilach. Ale przecież duchy nie mówią, więc w tym wypadku chyba działała moja wyobraźnia.

4. Zmarła babcia (druga), mama mojej mamy. Bardzo była z nią związana. Mysłałam, że się nie pozbiera po pogrzebie. Starałam się jej jakoś pomóc, ale było coraz gorzej. Co wieczór z nią siadał i rozmawiałam, żeby tak dużo o tym nie myśłała. Tłumaczyłam, żeby dała babci odejść. W końcu widziałam, że jest z nią lepiej, brała też tabletki na uspokojenie. Siedzimy sobie pewnego wieczoru i słyszymy, że drzwi się otworzyły i za jakąś minutę zamknęły. Czułyśmy czyjąś obecność. Mama powiedziała, że babcia odeszła i przyszła się z nią pożegnać. I tak było, bo to był pierwszy dzień kiedy mama nie płakała, kiedy czuła się dobrze.

No to na razie tyle co mi się przypomniało, jakby jeszcze coś mi wpadło do głowy to napisze :)

Pozdrawiam.
  • 1


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych