Miesiąc temu byłem na obozie i z kolegami próbowaliśmy wymyślić sposób przestraszenia pewnej osoby. Podałem pomysł, aby podczas snu, w jego pokoju urządzić czarną mszę. Oczywiście nic takiego nie mięliśmy w planach robić, ale znajomy chciał "poćwiczyć" i wziął ode mnie telefon z otworzonym tekstem "Modlitwy do Szatana" autorstwa Charles'a Baudelaire'a. W kilka sekund po jej przeczytaniu gardłowym głosem, za oknem pokoju, razem z drugim delikwentem obecnym w pokoju, usłyszeliśmy dwukrotne bicie kościelnego dzwona. Była 2:23, więc nie ma mowy o wybijaniu godziny, a poza tym w promieniu kilku kilometrów nie było żadnej świątyni.
Posta napisałem, żeby inni mogli podywagować na ten temat. Sam nie wiem co to było, bądź być mogło. Zbytnio się tym nie przejmuję, ale może ktoś znajdzie ciekawe wytłumaczenie.