Skocz do zawartości


Zdjęcie

choroba marburska


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
3 odpowiedzi w tym temacie

#1

Cote-d'Or.
  • Postów: 614
  • Tematów: 16
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Górujący nad równikami zachodniej Kenii, szczyt Elgon, jest prawdopodobnie wylęgarnią wirusa tak zaraźliwego jak
przeziębienie a przy tym niosącego śmierć w równym stopniu do dżumy. Dotychczas nie znaleziono nań lekarstwa.

Śmierć człowieka zawsze jest przykra. Zwłaszcz gdy akurat przebywasz z nim na niewielkiej przestrzeni 35-osobowego
samolotu. Nie zarejestrowano jednak uczuć tych, którzy wówczas, w styczniu 1980 roku, lecieli znad Jeziora Wiktoria
do Nairobi wraz z mężczyzną, którego dalej będziemy nazywać "Charles Papin". Uwieczniono natomaist błyskawiczną
straszliwą śmierć Papina. Wszystko zaczęło się 1 stycznia kiedy Papin, 56 letni inżynier z Francji, odwiedził położoną
na wzgórzu Elgon w dżungli kenijskiej jaskinię Kitum. Nigdy się nie dowiemy co się naprawdę stało, ale tydzień później
u Papina wystąpił narastający ból głowy. Wzrosła gorączka, zaczał wymiotować. Oczy poczerwieniały, twarz usiana
była purpurowymi wypryskami, pożółkła. Z czasem wypryski zsiniały, a twarz w dziwny sposób znieruchomiała. Papin
stał się drażliwy i podniecony, jak gdyby dostał udaru mózgu. Bezradni lekarze wysłali go do Nairobi.

Czarna śmierć

W połowie lotu Papin zaczął wymiotować czarną krwią. Z nosa także sączyła się krew. Wirus próbował znaleźć nowego
gospodarza: poprzedni już umierał. Twarz Papina zapadła się, ponieważ tkanka podskórna uległa rozpuszczeniu. Ruchy
stały się automatyczne, jako że część mózgu obumarła. Nerki przestały pracować a wątroba rozkładała się jak u trupa.
Po wylądowaniu Papin został przewieziony do szpitala. Tam zapadł w śpiączkę, krwawiąc ze wszystkich jam ciała.
Wyściółka jelitowa została wydalona przez odbyt, przy czym dało się słyszeć dzwięk dartej bawełny. Papin umierał,
żyjący w nim wirus szukał nowego żywiciela. Znalazł go w człowieku, który starał się pomóc choremu. Gdy doktor
Shem Musoke zaglądał w gardło pacjenta próbując oczyścić drogi oddechowe. Papin zwymiotował prosto w jego
twarz. Sam Papin zmarł następnego dnia, ale wirus ocalał. Dziewięć dni później u doktora Musoke wystąpił ból głowy,
potem poczerwieniały oczy...

Niezniszczalne mikroby

Musoke i Papin zostali zaatakowani przez niszczycielskiego wirusa Marburg. Do dzisiaj niewiele o nim wiadomo. Wiemy,
że zabija jedną osobą na cztery zakażone, pochodzi z Afryki, jest wysoce zaraźliwy i nie ma na niego lekarstwa.
Marburg należy do szczególnej grupy wirusów, określanych przez naukowców mianem "pojawiających się wirusów".
Zwane są tak ze względu na to, że niespodziewanie opuszczają własne środowisko i atakują ludzi. Jednym z najbardziej
znanych wirusów tej grupy jest HIV. Podobnie jak w przypadku innych wirusów tego rodzaju, do tej pory nie odkryto
źródła pochodzenia HIV. Czy pochodzi ze środowiska naturalnego ? Jeśli tak to czy przenoszą go komary, małpy, czy
też rośliny ? Skąd się w ogóle wywodzi? Niestety nie znamy odpowiedzi na te pytania. Prowadzone na szeroką skalę
badania pozwalają przypuszczać, że źródłem tym są kolonie małp w Afryce. Wiemy napewno, żę wirusy są najmniejszymi
spośród żyjących istot. ( Wirusy nie można nazwać istotami żywymi są na pograniczu życia i chemii - dop. Cote-d'Or )
Są pasożytami żyjącymi i rozmnażającymi się kosztem organizmu żywiciela. Marburg należy do rodzju Filovirus,
a rozpoznawalny jest pod mikroskopem dzięki charakterystyczej nitkowatej budowie ciała. Wirusy tej grupy
niszczą tkanki ciała, ze szczególna intensywnością atakując organy wewnętrzne. Wskutek rozkładu tkanki, organizm
stara się usunąć zainfekowany płyn, co sprawia, że wirus rozprzestrzenia się.Dążenie do reprodukcji własnego materiału
genetycznego powoduje, że wirus może nawet wywołać u gospodarza napad dragawek, podczas którego, w wyniku
krótkich, gwałtownych ruchów chorego, dochodzi do rozprzestrzenienia się zakażonej krwi na rozległym obszarze.
W systemie stopniowania szkodliwości wirusów, Marburg zajmuje najwyższy - czwarty poziom. Dla porównania
dodajmy, że HIV w tej klasyfikacji został umieszczony na drugim poziomie, podczas gdy pierwszy zajmują wirusy
wywołujące przeziębienia. Pierwsze ogniska zachorowań na tzw. chorobę marburską wywołały sensację. W 1967
roku wirus ten zdziesiątkował pracowników fabryki szczepionek w Marburgu w Niemczech. W zakładzie
wykorzystywano komórki małp pochodzących z Ugandy. Jedna z małp była zarażona. W jakiś sposób choroba
rozprzestrzenila się wśród osob zajmujących się zwierzętami. Lekarze byli przerażeni tym co widzieli. Wirus zdawał się
koncentrować w najbardziej zaskakujących miejscach, wewnątrz gałki ocznej i w jądrach. Na 31 osób zaatakowanych
przez wirusa, siedem zmarło, zanim choroba zdążyła rozprzestrzenić się na dobre.

źródło: http://cidernet.pl
  • 0

#2

Larkin.
  • Postów: 111
  • Tematów: 12
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Hmm... to cos podobnego do Eboli
  • 0

#3

Cote-d'Or.
  • Postów: 614
  • Tematów: 16
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

wirus Ebola i choroby marburskiej należą do tej samej rodziny, jak dla mnie te objawy są okropne,
  • 0

#4

koszalin123.
  • Postów: 105
  • Tematów: 3
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Boże chroń nas przed tym. Aż strach się bać masowej epitemii tego cholerstwa.
  • 0



Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych