Napisano 14.06.2011 - 16:39
Napisano 14.06.2011 - 16:46
Napisano 14.06.2011 - 16:59
Napisano 14.06.2011 - 21:18
Napisano 14.06.2011 - 22:20
Napisano 14.06.2011 - 22:24
Użytkownik Kurczak edytował ten post 14.06.2011 - 22:28
Ortografia.
Napisano 15.06.2011 - 08:37
Napisano 15.06.2011 - 11:46
Użytkownik Alembik_Vina edytował ten post 15.06.2011 - 11:48
Napisano 18.05.2016 - 23:46
Słyszałam o tym, jednak w innej wersji. Uciskać zagłębienia na środku dłoni aż do bólu przez kilkanaście sekund - to aktywuje jakieś punkty energetyczne, potem przyłożyć dłonie do drzewa i "chłonąć energię". Robiłam kiedyś wiele razy i zaprzestałam, sama nie wiem czemu, bo "kopa" i lepsze samopoczucie czułam od razu. Chyba do tego wrócę, bo ostatnio jestem ciągle zmęczona, ospała i osłabiona.
A co do drzew samych w sobie, mi zdarzyło się bardzo mocno połączyć z jabłonią. W moim sadzie, właściwie na granicy sadu (dzikiego, jak to na wsiach) i łąki rosła staaaara jabłoń. Na początku po prostu siadałam pod nią w randomowych momentach - na ognisku, podczas picia wina letnimi nocami, w ciągu dnia z gitarą. Z czasem poczułam potrzebę częstszego chodzenia tam, szczególnie w przypływie silnych emocji. Było mi smutno i źle - pierwsze co wpadało mi do głowy to usiąść pod jabłonią, oprzeć się o nią i wypłakać. Zakochałam się? Siedziałam pod jabłonią i rozmyślałam o miłości. I tak dalej. Z czasem po prostu codziennie tam chodziłam w wiosnę i lato, w celu nie innym niż siedzenia z plecami przytkniętymi do pnia i podziwiania widoków. Czasami miałam wrażenie, że to nie tylko roślina, która sobie żyje własnym życiem, ale że to jakaś świadomość, że ma coś w rodzaju duszy. Często czułam się wyciszona, czułam "ciepło" i ulgę będąc tam w trudnych momentach.
Doznałam szoku, kiedy dowiedziałam się, że mój wujek ją ściął. Realnie się popłakałam i wściekłam jak po stracie zwierzaka.
Do dzisiaj mnie tam ciągnie, w ogóle do tego sadu, ale w szczególności do jabłoni a raczej jej pozostałości - małego pieńka. Zawsze na nim siadam i jakoś czuję się tam bezpiecznie i spokojnie. Jeżeli miejsca mocy istnieją i niektóre są faktycznie naładowane po brzegi pozytywną energią - to takim miejscem mocy jest z pewnością mój sad z naciskiem na jabłoń.
Napisano 19.05.2016 - 13:20
Też zawsze lubiłam mieć kontakt z drzewami
Całe dzieciństwo właziłam i siedziałam na jednym drzewie w parku- po części ciągnęło mnie na nie bo dało się tam wejść i wygodnie usiąść 2 metry nad ziemią, a po części po prostu kocham wierzby płaczące- siedziałam na gałęzi i czytałam książki.
Albo robiłam ludziom psikusy, wrzucając im coś za kołnierze jak przechodzili pod spodem
Jakoś czasami wolałam siedzieć na tym drzewie, zamiast na huśtawce.
Do dziś kiedy chcę poczytać a jest ładna pogoda, siadam pod jakimś kwitnącym, pachnącym drzewem albo właśnie pod wierzbą płaczącą.
Mój wychowawca w liceum zawsze się dziwił jeśli zostawałam na jakiejś przerwie w szkole "ooo, a ty nie pod mirabelką?"
Miałam też fazę włażenia na dach garażu w moim ogródku, po bzie- jak siadłam potem na tym dachu miałam nad głową taką fajną kopułę z liści i kwiatów- przeczytałam tam prawie wszystkie części Harrego Pottera
Teraz, jak zakwitły bzy, chciałam sobie ożywić wspomnienia, i przy okazji ściąć bukiet bzów do pokoju... Ale zapomniałam że tato wyciął mi tam jedną strategiczną gałąź... Wejść weszłam.... a potem wisiałam dwadzieścia minut na gałęzi i prosiłam brata żeby przyniósł drabinę, a ta mała menda zamiast tego, zaczęła się śmiać i robić mi zdjęcia, nienawidzę gadziny...
Tak sobie myślę że to już był mój ostatni odchył tego typu- od teraz tylko grzeczne siedzenie na kocyku POD drzewem...
...
Kogo ja oszukuję....
0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych