Skocz do zawartości


Zdjęcie

Czarnobyl - W 25-tą rocznicę wybuchu


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
Brak odpowiedzi do tego tematu

#1

m4st3r.
  • Postów: 182
  • Tematów: 23
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja Kiepska
Reputacja

Napisano

Poniżej znajdziecie kilka ciekawych artykułów nie tylko o Czarnobylu lecz ogólnie o energetyce jądrowej:

Likwidatorzy z Czarnobyla

- Byłem tego dnia w pracy, na nocnej zmianie. Pracowałem na siódmej turbinie, jakieś sto metrów od miejsca wybuchu. Doskonale pamiętam tamten dzień – mówi Mikołaj Sołowiow i popija łyk kawy. Po chwili operator turbiny w czarnobylskiej elektrowni spokojnie ciągnie swoją opowieść o tym, co zdarzyło się w nocy z 25 na 26 kwietnia 1986 roku.

- O niczym nie wiedzieliśmy. Pracujemy, a tu nagle pojawia się wybuch, widać iskry, kłęby czarnego dymu, potem ogień. Zrobiło się zamieszanie, pobiegliśmy na czwarty blok. Tam już trwała walka o ratowanie reaktora. Jeszcze więcej dymu, mnóstwo szkła na podłodze. Inne turbiny nie przerywały pracy – przypomina sobie 52-letni Mikołaj, kiedy rozmawiamy dokładnie na tydzień przed 25. rocznicą katastrofy w Czarnobylu.

Sołowiow wspomina jeszcze swoich kolegów z czwartego bloku. Znali się doskonale, wszyscy mieszkali w Prypeci, wiedli spokojne życie. Dziś ich zdjęcia widnieją na pomniku w centrum Sławutycza, miasta graniczącego z zamkniętą zoną wokół elektrowni. Kiedy Mikołaj staje przed pomnikiem, jego pogodna dotąd twarz nagle ściąga się w jakimś grymasie. Oczy zaczynają błyszczeć, choć nie płynie z nich ani jedna łza.

- Kiedy przyszliśmy na czwarty blok, usłyszeliśmy: „Uciekajcie, jeśli życie wam miłe”. Widziałem, jak kolegą wstrząsają dreszcze. Niektórzy już z nocnej zmiany nie wrócili do domu. Zmarli pierwszego dnia, inni krótko po katastrofie – mówi chłodno Mikołaj.

On miał sporo szczęścia, choć dostał tak potężną dawkę promieniowania, że lekarze najpierw dawali mu tydzień życia, później miesiąc, a później twierdzili, że przeżyje góra rok. Leczył się w specjalistycznej klinice w Moskwie, do której trafiali likwidatorzy skutków awarii w Czarnobylu. Przeżył. Wychował dwóch dorosłych już synów i nadal pracuje w czarnobylskiej elektrowni.

Przerwane urodziny

Z kolei Mikołaja Siomina tej nocy w ogóle miało nie być w pracy. - Obchodziłem akurat 30. urodziny. Zjechali się goście, przyjechał brat z Rosji. Mieliśmy świętować, a już w nocy musieliśmy jechać do elektrowni sprzątać po wybuchu, ratować co się da – wspomina Siomin.

Śmiało można powiedzieć, że Siomin miał szczęście. Prawdziwy z niego farciarz. 25 lat temu pracował w elektrowni, ale tylko w dzień, a nie jak większość jego kolegów na rotacyjne zmiany. Do tego przychodził do pracy pięć razy w tygodniu, wszystkie weekendy miał dla siebie i rodziny.

26 kwietnia 1986 roku też miał wolny dzień. Głowę zaprzątały mu przygotowania do imprezy urodzinowej. Dzień później, 27 kwietnia, Mikołaj kończył okrągłe 30 lat. Do Prypeci, gdzie wówczas mieszkał zjechała najbliższa rodzina. Nawet brat, żołnierz sowieckiej armii, dostał przepustkę w swojej jednostce i przyjechał na urodziny Mikołaja.

Ale impreza się nie udała.


Ukraina - Czarnobyl

Poniżej znajdziecie link do onetowskiego foto-artykułu z 50 zdjęciami z okolic Prypeci i elektrowni.
TUTAJ LINK DO FOTOARTYKUŁU

Polski Reaktory Istniały na prawdę!?

14 czerwca 1958 roku w Instytucie Badań Jądrowych w Świerku uruchomiono pierwszy doświadczalny reaktor jądrowy w Polsce. Reaktor Ewa działał do 1997 roku, kiedy to rozpoczęto proces jego likwidacji. Wypalone paliwo jądrowe wywieziono do Rosji, a więc do kraju pochodzenia reaktora.


Polska, jako jeden z niewielu krajów Europy (oprócz nas energetyki jądrowej nie posiadają: Austria, Cypr, Dania, Grecja, Luksemburg i Malta - część z nich energię elektryczną kupuje z sąsiednich państw), nie ma obecnie ani jednej elektrowni jądrowej. Ale jak zapowiada polski rząd, przejście na atom jest tylko kwestią czasu.

Wprowadzenie energetyki jądrowej w Polsce nie jest pomysłem zupełnie nowym. Pierwsze takie plany zaczęto kreślić już w roku1956, kiedy utworzono urząd Pełnomocnika Rządu ds. Wykorzystania Energii Jądrowej.

Budowa Reaktora Maria

Ewa i Maria


W 1958 roku w Instytucie Badań Jądrowych w Świerku uruchomiono pierwszy doświadczalny reaktor jądrowy w Polsce. Reaktor Ewa o mocy 10 MW (nazwany od słów: Eksperymentalny, Wodny, Atomowy) był urządzeniem, przy pomocy którego w Polsce rozwinięto szereg nowych dziedzin nauki i techniki: fizykę reaktorową, inżynierię reaktorową i elektronikę jądrową. Reaktor ten był jednym z najlepiej i najdłużej eksploatowanych jądrowych reaktorów badawczych w Europie. Urządzenie zakończyło swoją pracę w 1997 roku.

Hala Reaktora

Parę lat później, w 1964 roku, polscy specjaliści i technicy z Instytutu Badań Jądrowych w Świerku zaprojektowali drugi reaktor doświadczalny Maria (moc 30 MW, nazwa od imienia Marii Curie-Skłodowskiej). Jest to jedyny czynny reaktor jądrowy w Polsce. Jego budowę rozpoczęto 16 czerwca 1970 roku, a eksploatację w grudniu 1974 roku, z kilkuletnią przerwą w latach 1985-93, kiedy modernizowano reaktor. Maria dzisiaj, jak i w latach kolejnych służyć będzie do produkcji radioizotopów dla medycyny nuklearnej (diagnostyka i terapia), badań fizycznych z wykorzystaniem wiązek neutronów oraz do badań dla rozwoju energetyki jądrowej.

http://www.youtube.com/watch?v=y6wV4GtCweI&feature=player_embedded

http://www.youtube.com/watch?v=YN5B9vwVgM0&feature=related

Urządzenie jest najlepszym z ośmiu istniejących obecnie tego typu reaktorów w Europie. Podobne do niego reaktory badawcze o mocy ponad 15 MW znajdują się w Holandii (HFR), we Francji (OSIRIS) i w Belgii (BR-2). Według wstępnych technicznych analiz reaktor Maria może być eksploatowany do 2020 roku, a po modernizacji nawet do 2050-2060 roku.

Żarnowiec i Warta

W grudniu 1972 roku Komisja Planowania przy Radzie Ministrów ustaliła, że pierwsza polska elektrownia jądrowa zostanie zlokalizowana nad Jeziorem Żarnowieckim w województwie pomorskim. Ostateczną decyzję o inwestycji władze PRL podpisały dopiero dziesięć lat później, 18 stycznia 1982 roku. W latach 1973-1984 przeanalizowano dziewięć potencjalnych lokalizacji dla drugiej elektrowni jądrowej. Początkowo największe szanse z punktu widzenia kryteriów ekonomiczno-technicznych miała miejscowość Skoki nad Wisłą położona w województwie mazowieckim. Powstająca tam elektrownia miała nosić nazwę "EJ Karolewo". Niestety, szczegółowa ekspertyza wykazała nieracjonalność tej lokalizacji z punktu widzenia kryteriów ekologiczno-społecznych. Po dalszych analizach Rada Ministrów 5 czerwca 1987 roku zaakceptowała ostatecznie lokalizację drugiej elektrowni jądrowej „Warta” w miejscowości Klempicz, w województwie wielkopolskim.

Najbardziej napromieniowane miejsca na Ziemii

Są miejsca na ziemi, gdzie promieniowanie radioaktywne przekracza nawet 200 razy przyjętą normę. Ludzie, którzy tam mieszkają, nie żyją krócej i nie chorują częściej na raka.

Wszyscy boimy się radioaktywnych promieni. Po pierwsze dlatego, że nieraz oglądaliśmy zdjęcia z Hiroszimy i Nagasaki po wybuch bomby atomowej. Po drugie, znane są długofalowe następstwa napromieniowania. Grożą ona częstszym zachorowaniem na nowotwory, szczególnie białaczki, chłoniaki, glejaki, nowotwory tarczycy, kości. Skracają życie i przyspieszają starzenie. Powodują niepłodność i wady wrodzone u potomstwa.

Promieniowanie może leczyć

Zauważono jednak, że na terenach skażonych po katastrofie w Czarnobylu roślinność jest bardziej bujna, a liczba zwierząt wcale nie mniejsza niż gdzie indziej. Radiobiologów to nie dziwi. Naukowcy zaobserwowali, że wśród ok. 80 tys. Japończyków, którzy przeżyli wybuchy jądrowe w Hiroszimie i Nagasaki i pochłonęli dawki promieniowania nieprzekraczające 0,1 greja (grej jest jednostką pochłoniętej energii = 1 dżul/kg), zachorowalność na raka wcale nie jest większa, a w przypadku niektórych nowotworów nawet mniejsza niż u osób nienapromienionych. Mechanizmy takiego pozytywnego działania niskich dawek promieniowania są obecnie przedmiotem intensywnych badań. Jednym z ośrodków, w których prowadzi się te badania, jest Zakład Radiobiologii i Ochrony Radiologicznej Wojskowego Instytutu Higieny i Epidemiologii w Warszawie. - Wiadomo już, że pochłonięcie małej dawki promieniowania jonizującego pobudza naprawę uszkodzeń w DNA w naszych komórkach, zarówno tych powstających w wyniku naturalnego metabolizmu i podziałów komórki, jak i tych będących efektem promieniowania. W rzeczywistości liczba tych pierwszych wielokrotnie przekracza liczbę uszkodzeń wywołanych przez promieniowanie. W efekcie więc prawdopodobieństwo wystąpienia trwałej mutacji pronowotworowej zmniejsza się i rzadziej chorujemy na nowotwory. Małe dawki promieniowania jonizującego wyraźnie pobudzają także te reakcje naszego układu odpornościowego, które przeciwdziałają rozwojowi nowotworów – mówi prof. Marek K. Janiak, kierownik Zakładu Radiobiologii i Ochrony Radiologicznej Wojskowego Instytutu Higieny i Epidemiologii w Warszawie.

Czyżby uczeni się mylili?

Skąd zatem paniczny strach nawet przed małymi dawkami promieni? W latach 50. amerykański uczony i noblista Hermann Muller badał zmiany genetyczne wywoływane przez promieniowanie. Naświetlał muszki owocowe radioaktywnymi promieniami i sprawdzał poziom uszkodzeń ich DNA. Zwiększanie dawki promieniowania powodowało wzrost mutacji w genach. Naukowcy doszli więc do wniosku, że mniejsze dawki promieniowania uszkadzają geny mniej, a większe bardziej. Nikomu nie przyszło wówczas do głowy, że mała dawka może działać wręcz odwrotnie.

Tymczasem od początku naszego życia towarzyszą nam jonizujące promienie kosmiczne i substancje promieniotwórcze znajdują się w środowisku naturalnym ziemi. W naszym organizmie obecny jest promieniotwórczy potas K-40, który pobieramy z mlekiem oraz innymi produktami spożywczymi i jego obecność z pewnością nam nie szkodzi. - Otaczające nas materiały promieniotwórcze wraz z promieniowaniem kosmicznym prowadzą do pochłonięcia przez mieszkańca Polski średnio od 2,5 do 3,5 milisiwerta w ciągu roku (1 milisiwert jest pochodną 1 greja i uwzględnia biologiczną skuteczność działania promieniowania). Przyjmuje się, że przeciętny obywatel może bezpieczne otrzymać w ciągu roku dodatkowo 1 milisiwert. Są jednak miejsca na ziemi, gdzie promieniowanie naturalne przekracza 10, 100, a nawet 200 milisiwertów, np. w miejscowości Ramsar w Iranie, na niektórych plażach w Brazylii, w pewnych prowincjach Chin czy Indii. Ludzie, którzy tam mieszkają, nie żyją krócej i nie chorują częściej na raka niż mieszkańcy rejonów, gdzie poziom promieniowania naturalnego jest taki jak w Polsce – mówi prof. Janiak.

Nie taka elektrownia straszna


– I choćby z tego względu nie powinniśmy się bać elektrowni jądrowych. Dawki promieniowania, których są one źródłem, są dla mieszkańców sąsiadujących okolic o kilka rzędów wielkości mniejsze od tych, które pochodzą od promieniowania naturalnego - dodaje. Jego zadaniem, to wciąż najbezpieczniejsze dla środowiska i atmosfery, a także najbardziej wydajne źródło energii. - Także skutki katastrofalnego trzęsienia ziemi i fali tsunami w Japonii przemawiają za energetyką jądrową. Mimo niezwykłej siły kataklizmu, czego nie przewidzieli konstruktorzy elektrowni Fukushima I, żaden z reaktorów tej i innych elektrowni nie został uszkodzony. Wystąpiła jedynie awaria zewnętrznych systemów zasilania i chłodzenia, co doprowadziło do uwolnienia i wybuchu wodoru. Nauka i technika wyciągnie niewątpliwie wnioski z tej awarii i nowe elektrownie będą jeszcze bezpieczniejsze – mówi profesor.

Artykuł powstał specjalnie w 25 rocznicę wybuchu czarnobylskiej elektrowni atomowej im. Lenina. Po przeczytaniu artykułu uczcijmy wszystkich poległych w walce z radioaktywnością minutą ciszy...
Wszystkie informacje specjalnie zgromadzone z www.onet.pl
DZIĘKUJĘ...

  • 0



Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych