Skocz do zawartości


Zdjęcie

Statki Widma


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
10 odpowiedzi w tym temacie

#1

Pit.

    pies Darwina

  • Postów: 1034
  • Tematów: 28
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Część I
Latający Holender

Legenda

Rejs przebiegał gładko, aż do Przylądka Dobrej Nadziei w Afryce, gdzie rozpętał się straszliwy sztorm. Na nic się zdała walka z żywiołem i wszelkie próby dalszej żeglugi, ale Van der Decken za nic miał gorące prośby marynarzy, którzy błagali go, by zatrzymał statek. Kapitan miotał obelgi, bluźnił Bogu i przysięgał, że dopłynie do Zatoki Stołowej mimo burz.

Wtem na pokładzie ukazał się niebiański przybysz, nie wiadomo - sam Bóg czy Anioł Pański? Van der Decken jednak nie oddał mu należnej czci i w zapamiętaniu wypalił do niego z pistoletu. W odpowiedzi gość oznajmił surowo, że kapitan i jego statek już nigdy nie zaznają spokoju. Będą żeglować po morzach przez całą wieczność, przynosząc nieszczęście wszystkim, których spotkają. Tak też się stało. Kiedy pomarli wszyscy marynarze, statek-widmo z załogą złożoną z ruchomych szkieletów nadal żeglował po morzach pod dowództwem nieśmiertelnego kapitana Van der Deckena.


Wydarzena i relacje świadków

Można by potraktować dzieje kapitana jako piękną i patetyczną legendę, która zainspirowała słynną operę Richarda Wagnera Der fliegende Höllander w 1843, gdyby nie to, że wiele osób, zdrowych na umyśle, twierdzi, że widziało przeklęty statek.

Najwięcej doniesień pochodzi z Przylądka Dobrej Nadziei. W marcu 1939 r. Helene Tydell oraz grupa około 60 urlopowiczów z Zatoki Błędnej w pobliżu Przylądka dostrzegła Latającego Holendra, sunącego wolno po morzu w bezwietrzny dzień!. Po chwili żaglowiec znikł nagle na oczach obserwatorów. We wrześniu 1942 r. pewna rodzina obserwowała go przez kwadrans z tarasu domu w Mouille Point w Cape Town. Płynął w kierunku Zatoki Stołowej, pozostawiając za sobą dziwną poświatę. Statek i jego kapitana widziała także, w lutym 1857 r. załoga statku Joseph Somers u brzegów wyspy Tristan da Cunha na południowym Atlantyku. Wkrótce na statku Joseph Somers wybuchł pożar, w którym straciło życie wielu członków załogi. Najsłynniejsze spotkanie z Latającym Holendrem także zakończyło się nieprzewidzianą tragedią. Doszło do niego 1 lipca 1881 r. na wodach australijskich, między Melbourne i Sydney. W grupie 13 obserwatorów żaglowca był wówczas szesnastoletni książę Jerzy, który wstąpił później na tron brytyjski jako Jerzy V. Służył jako aspirant na HMS Baccante. Statek-widmo jednak zobaczył z pokładu HMS Inconstant (na który go przeniesiono, kiedy Baccante miał problemy ze sterem) i opisał to spotkanie w dzienniku pokładowym okrętu Inconstant. Według księcia Latający Holender lśnił dziwnym czerwonym blaskiem, a jego maszty, reje i żagle były dobrze widoczne. Przyszły król nie był pierwszym członkiem załogi, który wypatrzył statek. Marynarz, który twierdził, że jemu przypadł ten ponury zaszczyt, spadł z masztu następnego dnia i poniósł śmierć na miejscu.


Naukowcy o Latającym Holendrze

Twierdzą, że zamiast Latającego Holendra widywano zapewne miraże prawdziwych statków, płynących w oddali. Świadkowie jednak konsekwentnie mówią o starym żaglowcu, który zdecydowanie różni się od współczesnych jednostek pływających i bardzo przypomina siedemnastowieczne statki holenderskie pływające do Indii Wschodnich, takie jak Latający Holender.

źródło: Wikipedia
  • 0



#2

Arturus.
  • Postów: 207
  • Tematów: 3
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

dziwne to zjawisko ale ja w nie raczej nie wierze, z tego co wiem to nie ma zadnych zdjec :)
  • 0

#3

Pit.

    pies Darwina

  • Postów: 1034
  • Tematów: 28
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Część II
Makabra z przylądka Horn

Ponure znalezisko

W 1775 roku brytyjski statek wielorybniczy “Greenland” w czasie połowów na wodach antarktycznych został zaskoczony przez nagły sztorm. Statek został zagnany w stronę niebezpiecznych gór lodowych. Gdy sztorm się skończył załoga dostrzegła inny okręt, który z dużą zręcznością lawirował wśród gór lodowych. Ów statek zatrzymał się w bliskiej odległości od “Greenlandu”, ale nie odpowiadał na żadne sygnały. Wysłano szalupę, by dowiedzieć się co się stało. Gdy wielorybnicy z “Greenlanda” weszli na pokład tej “cichej” jednostki osłupieli z wrażenia.
Na statku nie było żywej duszy! W jednym z pomieszczeń siedział martwy człowiek wciąż z piórem w ręce. Przed sobą miał zapisane w pokładowym dzienniku:

14 listopada 1762 roku
Jesteśmy uwięzieni w tych lodach już 7 tydzień. Wczoraj zgasł ogień. Kapitan bezskutecznie starał się go rozpalić. Dziś rano zmarła jego żona

W kapitańskiej kajucie znajdowały się zwłoki kobiety oraz mężczyzny trzymającego w dłoniach krzesiwo. Okazało się, że statek 13 lat żeglował z martwą załogą cudem unikając roztrzaskania o góry lodowe i podwodne skały...

źródło: "bermudzki trójkąt i inne tajemnice" wydawnictwo Bellona
  • 0



#4

Arturus.
  • Postów: 207
  • Tematów: 3
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

a to dla mnie nic niezwyklego.... zwykly fuks ;-)
  • 0

#5

Jocker.
  • Postów: 240
  • Tematów: 9
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

a to dla mnie nic niezwyklego.... zwykly fuks


Za to jaki FUKS!!! naprawde ciekawa historia!!!!!!
  • 0

#6

Cyrulik.
  • Postów: 222
  • Tematów: 4
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

To musiał być Sparrow, tylko on tak potrafi statkiem wywijać :smile:
  • 0

#7

Jocker.
  • Postów: 240
  • Tematów: 9
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Może nie jest to historia o statku widmo ale też jest ciekawe :)

Zagadka "Mary Celeste"
>Wprowadzenie

Zagadka "Mary Celeste" narodziła się, gdy odkryto opuszczoną brygantynę dryfującą po północnym Atlantyku- kapitan, jego rodzina i cała załoga zniknęli. Na statku nie było żadnych śladów pirackiej napaści czy jakiejś bójki, zaś sześciomiesięczne zapasy pożywienia były nienaruszone.

Dołączona grafika

>Przeszłość statku "Mary Celeste"

Statek znany jako "Mary Celeste" pierwotnie został ochrzczony imieniem "Amazon" i nie sposób opisać go inaczej, jak tylko jako wyjątkowo pechową jednostkę. Otóż: dwa dni po objęciu dowództwa na "Amazonie" jego pierwszy kapitan zmarł. W dziewiczym rejsie jednostka zderzyła się z zaporą rybacką i uszkodziła kadłub. Po zreperowaniu kadłuba na pokładzie statku wybuchł pożar, który poczynił większe szkody. Po naprawie statek pożeglował przez Cieśninę Kaletańską i zderzył się z inną jednostką, którą zatopił. Czwarty kapitan "Amazona" wpłynął statkiem na ląd na wyspie Cape Breton, powodując poważne uszkodzenia.

>Dalsze losy statku

Po ostatnim ocaleniu jednostka została trzykrotnie sprzedana, aż w końcu nabył ją J.H.Winchester, który przechrzcił ją na "Mary Celeste". Być może uznał, że zmiana nazwy zmyli morskie demony, które najwyraźniej uparły się, by zniszczyć ten właśnie statek.

"Mary Celeste" wyruszyła w rejs z Nowego Jorku do Genui we Włoszech 5 listopada 1872 roku. Na pokładzie znajdował się kapitan Benjamin Spooner Briggs, jego żona Sarah oraz ich dwuletnia córeczka Sophie Matilda. Obsługą jachtu zajmowała się załoga złożona z siedmiu osób (choć w niektórych relacjach podaje się liczbę ośmiu członków załogi). W brygu znajdowały się spore zapasy surowego, nieoczyszczonego alkoholu, jak również ilość prowiantu i słodkiej wody wystarczającego na kilka miesięcy podróży morskiej.

>Niewyjaśniona zagadka

Przez 20 dni podróż "Mary Celeste" przebiegała najwyraźniej bez najmniejszych przeszkód. Ale 25 listopada wydarzyło się coś, co stało się na długie dziesięciolecia przedmiotem dyskusji i sporów (jak również niezliczonych artykułów, książek i publikacji na stronach internetowych).

Wieczorem przed wyruszeniem "Mary Celeste" w rejs z Nowego Jorku kapitan Briggs jadł kolację ze swoim przyjacielem Benjaminem Morehouse'em, kapitanem "Dei Gratia", jednostki zacumowanej tuż obok "Mary Celeste" w dokach nowojorskiego portu. Następnego ranka Briggs postawił żagle i wypłynął w morze, zaś 10 dni później kapitan Morehouse wyruszył do brytyjskiej kolonii Gibraltar na wybrzeżu Hiszpanii. Piątego grudnia kapitan Morehouse natknął się na jacht "Mary Celeste" dryfując po wodach północnego Atlantyku w połowie drogi pomiędzy Azorami i wybrzeżem Portugalii. Kapitan Morehouse kilkakrotnie przesłał jednostce sygnały, ale nie uzyskał żadnej odpowiedzi, postanowił więc wysłać na jej pokład swoich ludzi, żeby zbadali sprawę.

>Co się stało ??

Ludzie kapitana Morehouse'a natrafili tam na zagadkę, która pozostaje nierozwiązana do dzisiaj. Na pokładzie nie było żywej duszy. Kapitan Briggs, jego rodzina i kilkuosobowa załoga zniknęli. Ponadto: dwa żagle zostały zerwane z masztu, skrzynia zawierająca kompas pokładowy została roztrzaskana, a kompas rozbity, pod pokładem znajdowała się woda, choć w ilości niewystarczającej, żeby zatopić jednostkę, jedna z beczułek z nieoczyszczonym alkoholem została otwarta, szafki członków załogi znajdowały się na swoim miejscu, a ich zawartość była nienaruszona, brakowało dziennika i instrumentów nawigacyjnych; pozostał tylko dziennik pokładowy kapitana, zapasy żywności i wody były nietknięte, ostatni wpis w dzienniku kapitańskim pochodził z 25 listopada i potwierdzał współrzędne statku. Wynikało z niego, że przeżeglował on ponad 1100 kilometrów w 10 dni bez ludzi na pokładzie, brakowało łodzi ratunkowej.

>Teorie dotyczące zaginięcia załogi statku

Kapitan sądził, że statek tonie, i dlatego polecił opuścić jego pokład. Ale dlaczego miałby myśleć, że statek tonie, skoro pod pokładem było tak niewiele wody ?

Załoga dobrała się do zapasów alkoholu, upiła się i zbuntowała, a kapitan uciekł wraz z rodziną , po czym załoga utonęła. Jednak nieoczyszczony alkohol sprawiłby, że mężczyźni pochorowaliby się, a nie upili, a doświadczeni żeglarze z "Mary Celeste" z pewnością wiedzieliby, że nie należy pić takiego trunku.

Trąba wodna zaatakowała jacht, sprawiając, że kapitan uznał, iż jednostka zatonie i nakazał ewakuację. Ale dlaczego miałby sądzić, że łatwiej będzie przeżyć atak trąby wodnej w małej łodzi ratunkowej, a nie na większym jachcie "Mary Celeste" ?

Kapitan i współwłaściciel jachtu zaplanowali opuszczenie "Mary Celeste", żeby uzyskać pieniądze z ubezpieczenia. Łatwiejszą procedurą byłaby chyba zwyczajna sprzedaż jednostki.

Pozostaje więc kwestia uprowadzenia przez obce istoty, przedostanie się przez jakiś portal czasowy lub popełnienie zbiorowego samobójstwa.

Dołączona grafika

Dołączona grafika

Artykuł ściągnięty z http://bartek9011.bl...,21.html?102288
  • 0

#8

Cyrulik.
  • Postów: 222
  • Tematów: 4
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Super opowieść ;] Racjonalne tłumaczenia w tym przypadku wydają mi się conajmniej śmieszne
  • 0

#9

Jocker.
  • Postów: 240
  • Tematów: 9
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

[size=18]NIEKONCZACA SIE KATASTROFA

Dwudziestu dwóch mezczyzn walczylo z szalejacym morzem o swoje zycie, lecz ilekroc osiagneli jakies drobne zwyciestwo, musieli ponownie stawac do walki. Przypadek szkunera "Mermaid" i dwudziestu dwóch ludzi, którzy byli na jego pokladzie, znajduje sie w obszernych kartotekach Lloyda w Londynie, lecz chociaz zawieraja one opisy przeróznych przypadków, to zaden nie moze sie z nim równac. Wszystko zaczelo sie bardzo przyjemnie rankiem 16 paLdziernika 1829 roku, kiedy "Mermaid" wyplynela z zatoki w Sydney, podazajac do zatoki Collier na pólnocnym wybrzezu Australii. Wial lagodny wiatr, a slonce lsnilo na wierzcholkach przecinanych przez statek fal. Na pokladzie bylo osiemnastu krzepkich marynarzy, trzech pasazerów i kapitan Samuel Nolbrow, który stal przy sterze. Nie zdajac sobie z tego sprawy, rozpoczynali podróz, która w historii wypraw morskich nie miala sobie równej. W czwartym dniu po wyplynieciu z Sydney kapitan przekazal ster pierwszemu oficerowi i zszedl pod poklad na maly lyczek alkoholu ze skrzetnie zgromadzonych zapasów. Czlonkowie zalogi porozchodzili sie po pokladzie, gdyz nie mieli nic lepszego do roboty. Barometr nie zapowiadal w zaden sposób tego, co mialo sie wydarzyc. Wydawalo sie, ze pogoda bedzie ladna, a podróz minie bez przeszkód, az na krótko przed godzina czternasta statek zostal unieruchomiony przez cisze morska.

Ciezkie, szare chmury zaslonily tarcze sloneczna, zrobilo sie ciemno.Zaniepokojony lbezruchem, kapitan Nolbrow odstawil butelke i zataczajac sie wrócil na poklad, gdzie zobaczyl, jak wskazówka barometru gwaltownie opada. Na chwile przed zapadnieciem ciemnosci skonczyla sie cisza i zerwal sie gwaltowny wiatr, który wkrótce przeszedl w szalejacy sztorm. "Mermaid" walczyla o zycie, gdyz znalazla sie w kretej Ciesninie Torresa, waskim kanale, który pochlonal wiele statków i zalóg. Wysokie fale roztrzaskaly dziób statku i wrzaly wokól sternika, który dla bezpieczenstwa przywiazal sie do masztu. Poprzez spazmatyczne blyski swiatla kapitan Nolbrow widzial dostatecznie duzo, zeby zdac sobie sprawe, ze walczy z szalejaca burza, a bitwa jest z góry przegrana. Wszyscy byli na pokladzie, kiedy olbrzymia fala cisnela "Mermaid" o wierzcholek rafy i statek zostal rozlupany na pól niczym dojrzaly melon, W kilka chwil póLniej dwudziestu dwóch mezczyzn znalazlo sie w absolutnych ciemnosciach.Trzy zimne, wilgotne dni i noce tkwili tam, wlasciwie nie majac zadnych szans. Jednak co za zrzadzenie losu, ciesnina przeplywala akurat barka "Swiftsure". Rozbitków dostrzezono i zabrano na poklad. Nastepnych piec dni minelo spokojnie, dopóki "Swiftsure" nie zblizyla sie do wybrzezy Nowej gwinei. Wtedy to i ona stala sie ofiara fatum, które ciazylo na wyratowanych przez nia pasazerach. Bez zadnego ostrzezenia potezny prad, nie zaznaczony na mapach, porwal "Swiftsure" w swoje objecia. Barka przechylila sie na burte i rozbila o skaliste wybrzeze. I tym razem wszyscy sie uratowali!Doczolgali sie ostatkiem sil do plazy i nie minelo nawet piec godzin, gdy byli ocaleni, tym razem przez szkuner "Governor Ready". Mial on na pokladzie trzydziesci dwie osoby, ale starczylo jakos miejsca zarówno dla rozbitków z "Mermaid", jak i ,"Swiftsure". Szkuner pospiesznie podniósl zagle i skierowal sie wzdluz wybrzeza na... spotkanie z katastrofa. W trzy godziny po tym, jak rozbitkowie staneli na jego pokladzie, "Governor Ready" stanal w ogniu. Ladunek stanowilo drewno budowlane, plomienie rozprzestrzenily sie wiec gwaltownie i wydano rozkaz opuszczenia statku.

Wszyscy obecni na pokladzie stloczyli sie w kruchych lodziach bez zadnego ekwipunku, Otaczaly ich setki mil otwartych wód, poza utartymi szlakami zeglugowymi, Perspektywy ratunku byly mizerne, lecz niewiarygodne szczescie nie opuscilo ich. Australijski kuter rzadowy przyplynal przypadkowo w te okolice i zabral rozbitków. Znowu nie zginal nikt. Na pokladzie "Comet" slychac bylo glosy niezadowolenia. Zaloga statku ratowniczego uwazala, ze na tlumie rozbitków ciazy zlowieszcze przeznaczenie, mimo wielkiego szczescia, które raz po raz ocalalo im zycie. Dokladnie po tygodniu kuter "Comet" wpadl w niespodziewany szkwal, który zlamal maszt, zerwal nadburcia, pozbawil go steru i wydal na laske zywiolów. Zaloga weszla do jedynej nadajacej sie do uzytku lodzi ratunkowej i czym predzej odplynela od skazanego na zaglade statku, pozostawiajac nie chcianych gosci samym sobie. Osiemnascie godzin nieszczesnicy trzymali sie kurczowo wraku i odpedzali rekiny nim dotarl do nich statek pocztowy "Jupiter" i jeszcze raz wyrwal ich z paszczy morza. Kapitanowie zrobili zbiórke i po raz czwarty okazalo sie, ze mimo czterech katastrof wszyscy pozostali przy zyciu!Tej zadziwiajacej historii towarzyszy jeszcze jeden osobliwy splot wydarzen. Pasazerka "Jupitera" byla Starsza kobieta, Sarah Richey z Yorkshire, która plynela do Australii w poszukiwaniu swojego syna Petera, zaginionego przed pietnastu laty. Odnalazla go niespodziewanie - byl jednym z czlonków zalogi "Mermaid", wyratowanej z morza przez "Jupitera".

Artykuł ściągnięty z http://niewyjasnione...eria.pl/18.html
  • 0

#10

Cyrulik.
  • Postów: 222
  • Tematów: 4
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Czyżby synek był przyczyną wszelkich nieszczęśc? ładnie musiał podpaść Darksajdowi :-D
  • 0

#11

Jarecki.
  • Postów: 4113
  • Tematów: 426
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Jest jeszcze jedna ciekawa opowieść.
Statek Queen Mary został zbudowany w 1936 roku i był najnowocześniejszym liniowcem linii Cunard. W czasie II wojny światowej stał się częścią floty brytyjskiej marynarki wojennej i dopiero po wojnie powrócił na wycieczkowe trasy. W 1967 roku przeszedł na „emeryturę” i na zawsze zacumował na Long Beach w USA.
Dołączona grafika
Statek ma niezwykłą historię, więc nic dziwnego, że jego sława obiegła cały świat. Queen Mary to miejsce, gdzie straszy wiele duchów i zachodzą przedziwne zjawiska paranormalne. Za drzwiami nr 13 w maszynowni mieszka duch mężczyzny, który został zgnieciony na śmierć podczas testu wodoszczelnych drzwi. Wielu pasażerów i członków załogi twierdziło, że widziało młodego mężczyznę w niebieskim kombinezonie przechadzającego się niedaleko tych drzwi.

Najwięcej duchów ukazuje się nad basenem na statku. Często pojawiają się tam duchy kobiet ubranych w staromodne kostiumy kąpielowe. Podobno widziano ślady mokrych stóp, nawet wtedy, kiedy w basenie nie było wody. W każdym nawiedzonym miejscu pojawia się zwykle biała dama. Statek na też swoją damę w bieli. Podobno można ją zobaczyć, jak sama tańczy w salonie na statku.

Na statku duchy straszą także przy dźwiękach muzyki. Queen Mary ma ducha pianistę, który zadziwia gości swoimi upiornymi dźwiękami.
http://www.discovery...ary/index.shtml
  • 0





Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych