Skocz do zawartości


Zdjęcie

Jak wprowadzono w Polsce OFE


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
7 odpowiedzi w tym temacie

#1

Bliss.
  • Postów: 213
  • Tematów: 35
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Leokadia Oręziak: Jak wprowadzono w Polsce OFE

Ta książka wywoła szok! Amerykański profesor ujawnił, czym i jak bankierzy przekonali naszych polityków, związkowców i dziennikarzy do OFE

W toczącej się w Polsce debacie w sprawie zmian w otwartych funduszach emerytalnych (OFE) warto się odwołać do niezwykle interesującej książki „Prywatyzacja emerytur. Transnarodowa kampania na rzecz reformy zabezpieczenia społecznego”, która ukazała się w 2008 r. w wydawnictwie Uniwersytetu Princeton w Stanach Zjednoczonych. Jej autorem jest prof. Mitchell A. Orenstein (Johns Hopkins University)*. W publikacji obszernie przedstawiono przyczyny, mechanizmy i sposoby wprowadzenia przymusowego kapitałowego filara systemu emerytalnego w niektórych krajach Ameryki Łacińskiej oraz w regionie Europy Środkowej i Wschodniej. Szczególna uwaga została poświęcona roli, jaką odegrał tu Bank Światowy wraz z Międzynarodowym Funduszem Walutowym oraz amerykańska USAID (US Agency for International Development), a także OECD i inne organizacje międzynarodowe. W opinii Orensteina, podmioty te stworzyły swego rodzaju koalicję, która w ramach dobrze zorganizowanej kampanii rozpowszechniała w świecie ideę prywatyzacji emerytur.
W 1994 r. BŚ opublikował raport „Averting the Old Age Crisis”, w którym zdecydowanie propagowano koncepcję sprywatyzowania przynajmniej części systemu emerytalnego. Orenstein wskazuje (s. 76), że była to radykalna zmiana w porównaniu z tezami zawartymi w dokumentach Banku Światowego, publikowanych do tego czasu, w których ostrzegał on, że taka prywatyzacja nie rozwiązuje fundamentalnych problemów dotyczących systemów emerytalnych w krajach Europy Środkowej i Wschodniej.
W całej kampanii BŚ na rzecz ustanowienia przymusu oszczędzania na emeryturę w prywatnych instytucjach finansowych eksponowano cel w postaci ograniczenia negatywnego wpływu zmian demograficznych na wysokość przyszłych emerytur i wiele innych celów dotyczących rozwoju gospodarczego. Zastanawiając się nad rzeczywistymi przyczynami ustanowienia obowiązkowego filaru emerytalnego, Orenstein wskazuje, że międzynarodowe instytucje finansowe i korporacje wielonarodowe, zajmujące się zarządzaniem prywatnymi funduszami emerytalnymi, bardzo się interesowały stworzeniem w różnych krajach dużej puli oszczędności z przymusowo pobieranych środków publicznych (s. 79). Doświadczenia reformy chilijskiej pokazały, że zarządzanie tymi pieniędzmi może stanowić

atrakcyjne źródło zysków

dla wielkich międzynarodowych firm ubezpieczeniowych i banków. Od 1994 r. BŚ bardzo się zaangażował w promowanie tego rodzaju reformy.
Ważnym instrumentem wprowadzania przymusowego filara kapitałowego była polityka pożyczkowa Międzynarodowego Funduszu Walutowego. I tak np. jednym z warunków udzielenia Argentynie w 1992 r. pożyczki w wysokości 40 mld dol. przez MFW było sfinalizowanie prywatyzacji emerytur w tym kraju. Ponadto Bank Światowy w latach 1996-1997 udzielił Argentynie pożyczek w wysokości 320 mln dol., by wesprzeć realizację reformy emerytalnej (s. 152). Orenstein stwierdza, że BŚ, MFW i regionalne banki rozwoju udzielały często pożyczek i pomocy różnym krajom, pod warunkiem że wprowadzą one prywatyzację emerytur. Z drugiej strony, instytucje te zapewniały pożyczki na sfinansowanie luki w finansach publicznych, powstałej z powodu skierowania do prywatnych instytucji części składek emerytalnych, tak by można było wypłacać bieżące emerytury (s. 89).
Orenstein wskazuje, że silnej presji ze strony tych instytucji oparły się jedynie nieliczne kraje wytypowane do wprowadzenia obowiązkowego filara kapitałowego. Te kraje to: Wenezuela, Słowenia oraz Korea Południowa (s. 154). Według opinii Orensteina, Korea jest przypadkiem, który pokazuje, że przywódcy w dużym i bogatym kraju mają siłę, by oprzeć się polityce transnarodowych podmiotów (s. 156). Z całej książki wynika ogólna refleksja, że na celowniku tych podmiotów znalazły się kraje o średnich dochodach, przeżywające różne problemy gospodarcze i uzależnione od międzynarodowej pomocy finansowej. Bank Światowy i inni transnarodowi aktorzy w zasadzie nie próbowali wprowadzić przymusowego filara kapitałowego w krajach o małych dochodach (niski poziom płac i składek), a także w krajach wysoko rozwiniętych. W odniesieniu do tych ostatnich trudno bowiem było znaleźć jakieś skuteczne instrumenty oddziaływania na rządzących (s. 162). Orenstein odwołuje się do badań pokazujących, jak wielkie straty poniosły pierwsze pokolenia emerytów otrzymujących świadczenia z przymusowych prywatnych funduszy w krajach Ameryki Łacińskiej. Istotną przyczyną tych strat okazały się wysokie opłaty pobierane przez instytucje finansowe zarządzające funduszami. Opłaty te stanowiły niesprawiedliwe obciążenie indywidualnych oszczędności emerytalnych i spowodowały utratę dużej części dochodu należnego emerytowi (s. 82).
W książce szczegółowo scharakteryzowano mechanizm i poszczególne etapy prywatyzowania emerytur. I tak najpierw Bank Światowy, a także inni tzw. transnarodowi aktorzy, starali się zidentyfikować kraje mogące być obiecującymi kandydatami do wprowadzenia obowiązkowego kapitałowego filaru emerytalnego, oraz przedstawicieli władz tych krajów, mających „polityczną wolę” przeprowadzenia reform (s. 87). Jedną z metod stosowanych do tego celu było zapraszanie tych przedstawicieli na konferencje i seminaria na temat prywatyzacji emerytur, organizowane zazwyczaj na najbardziej znanych uniwersytetach w Stanach Zjednoczonych. Orenstein wskazuje, że tym sposobem Bankowi Światowemu łatwiej było stwierdzić, które kraje myślą poważnie o reformie emerytalnej, i zrekrutować przy tej okazji sojuszników do jej realizacji. Dzięki dużej liczbie tych seminariów, zorganizowanych przez BŚ, udało się przeszkolić

tysiące oficjalnych przedstawicieli

z wielu państw w kwestii prywatyzacji emerytur (s. 87). Drugi etap następował po tym, jak zasiana uprzednio idea tej prywatyzacji zainteresowała decydentów w jakimś kraju. Następnym wyzwaniem było przeszkolenie krajowych ekspertów w kwestiach organizacji funduszy, ich regulacji i nadzoru nad ich działalnością.
Orenstein zwraca uwagę na dyskusje, które toczyły się na początku lat 90 zarówno w BŚ, jak i MFW odnośnie do źródeł finansowania przymusowego filara kapitałowego, oznaczającego w praktyce wyjęcie części składki emerytalnej z budżetu i w efekcie niedostatek środków na bieżące emerytury. Obie organizacje miały świadomość, że filar ten wymaga poważnego zadłużania się przez rządy, co może stanowić istotny problem dla krajów mających już wysoki dług. Ostatecznie zwolennicy tego filara zaczęli propagować ideę, że nie tworzy on takiego problemu, gdyż powoduje jedynie zamianę zobowiązań państwa wobec przyszłych emerytów w ramach systemu repartycyjnego, czyli tzw. długu ukrytego na dług jawny (s. 83). Zwolennicy ci pominęli więc fakt, że dług jawny wymaga zaciągania przez państwo pożyczek już teraz i płacenia od nich odsetek, podczas gdy dług ukryty stanie się wymagalny za kilkanaście czy kilkadziesiąt lat, i to nie w całości, lecz stopniowo, wraz z upływem lat bycia na emeryturze przez daną osobę. Zatem w imię korzyści osiąganych przez instytucje finansowe z prywatyzacji emerytur transnarodowi aktorzy wymyślili i rozpowszechniali argument odnośnie do długu ukrytego, nie bacząc, że lawinowo narastający dług jawny z powodu przymusowego filara kapitałowego prowadzi kolejne kraje do bankructwa.
Orenstein wykazał się dużą wnikliwością badawczą, charakteryzując proces wprowadzenie OFE w Polsce. Warto zwrócić uwagę na kilka istotnych faktów przedstawionych w książce:
l Z rozważanych w Polsce kilku koncepcji reformy emerytalnej ostatecznie do realizacji została przyjęta koncepcja, której opracowanie sponsorował Bank Światowy (s. 113). BŚ oddelegował do Polski przedstawiciela, który stanął na czele Biura Pełnomocnika Rządu ds. Reformy Systemu Zabezpieczenia Społecznego. Po wykonaniu misji w Polsce powrócił on do BŚ na znaczące stanowisko. Orenstein podkreśla, że biuro uzyskało z BŚ wszelkie niezbędne zasoby finansowe i techniczne, potrzebne, by przekonać potencjalnych sojuszników proponowanych rozwiązań i udaremnić wysiłki oponentów. Fakt, że Bank Światowy umieszczał swoich ludzi w najważniejszych biurach rządowych, wskazuje na to, jak bardzo instytucja ta była w stanie wpływać na proces reformy w różnych krajach (s. 117). W książce pokazano, jak udało się zyskać poparcie najważniejszych polskich polityków dla koncepcji przymusowego filara kapitałowego.
l Różnorodne działania zostały podjęte przez BŚ, by uzyskać poparcie dla idei prywatyzacji emerytur ze strony organizacji pracodawców i kierownictwa związków zawodowych. W odniesieniu do tych drugich istotna okazała się m.in. obietnica odnośnie do tworzenia przez związki własnych funduszy emerytalnych, co w opinii Orensteina, pokazało związkom „jasny interes biznesowy w reformach” (s. 119).
USAID przekazała 1,4 mln dol. na sfinansowanie wielkiej kampanii publicznej promującej OFE, podjętej w kwietniu 1997 r. W pierwszej fazie tej kampanii skupiono się na tworzeniu ogólnego obrazu reformy i skierowano informacje do związków zawodowych, pracodawców, liderów politycznych i mediów. Realizowane były seminaria edukacyjne, dostarczano materiały propagandowe. Ważnym elementem kampanii były wizyty studyjne w różnych krajach, zorganizowane dla dziennikarzy, parlamentarzystów i przedstawicieli rządu, wskazanych przez Biuro Pełnomocnika Rządu (s. 123). Orenstein zauważa, że granty przyznane członkom rządu, parlamentarzystom i dziennikarzom w celu sfinansowania ich wizyt studyjnych w Chile, Argentynie i innych krajach, zwiększyły efektywność tych osób w przekazywaniu informacji na temat prywatyzacji emerytur. W wielu przypadkach wizyty spowodowały, że sceptycy stali się zwolennikami tej prywatyzacji (s. 127). W przypadku Polski takie wycieczki, jak wskazuje Orenstein, stanowiły

największy koszt w kampanii

finansowanej przez USAID, ale miały duży wpływ na zmiany poglądów uczestników
(s. 91). W książce przedstawiono nazwiska osób oraz nazwy instytucji aktywnie działajacych na rzecz wprowadzenia OFE, jak i tych, które starały się nie dopuścić do ustanowienia funduszy.
l W połowie 1998 r., przy wsparciu w wysokości wielu milionów dolarów z USAID, utworzony Urząd Nadzoru nad Funduszami Emerytalnymi (UNFE) (s. 124). Orenstein wskazuje, że w czasie, gdy USAID zajmowała się UNFE, Bank Światowy koncentrował wysiłki na wprowadzaniu zmian w ZUS. Te działania USAID, jak i BŚ, według autora, trwały kilka lat i kosztowały miliony dolarów z pieniędzy transnarodowych donatorów (s. 128).
l Drugi etap kampanii finansowanej przez USAID rozpoczął się w październiku 1998 r., a jego intensywna faza była w pierwszych miesiącach 1999 r., kiedy kluczowe znaczenie miały reklamy telewizyjne i ulotki informacyjne rozesłane z rachunkami telefonicznymi (s. 127).
Podsumowując reformę emerytalną w Polsce, Orenstein wskazuje na głęboką ingerencję Banku Światowego i USAID w jej ukształtowanie i wprowadzenie w życie, w tym poprzez finansowanie zespołów reformujących oraz wszelką pomoc finansową i techniczną. Pozwoliła ona pozyskać zwolenników i zmienić preferencje decydentów (s. 129).
Książka prof. Orensteina stanowi bardzo dobrze udokumentowaną analizę procesu wprowadzania przymusowego filara kapitałowego i rolę, jaką odegrały w tym organizacje i korporacje międzynarodowe. Silne zaangażowanie tych podmiotów w ustanowienie tego filara jest też przyczyną dotychczasowych trudności krajów, które chciały ograniczyć czy zlikwidować obowiązkowe fundusze emerytalne. Kraje te, po tym, jak ogromnie zadłużyły się z powodu tych funduszy, są jeszcze bardziej uzależnione od dobrej woli transnarodowych aktorów niż kiedyś. Tłumaczyć to może np., dlaczego MFW sprzeciwił się w 2010 r. próbie likwidacji OFE podjętej w Bułgarii.
Wyjście z tej pułapki nie jest łatwe. Bez determinacji rządzących i zrozumienia problemu przez społeczeństwo nie da się wprowadzić potrzebnych zmian. Recenzowana książka, bardzo prosto i przejrzyście napisana, może stanowić interesującą lekturę dla wszystkich osób chcących poznać kulisy wielkiej operacji, jaką było wprowadzenie OFE w Polsce i innych krajach.


Autorka jest profesorem zwyczajnym w Szkole Głównej Handlowej oraz Uczelni Łazarskiego w Warszawie

* Privatizing Pensions. The Transnational Campaign for Social Security Reform, Princeton University Press, Princeton, N.J. 2008


źródło
  • 1



#2

Bliss.
  • Postów: 213
  • Tematów: 35
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Kto stoi za OFE?


Napisał(a): Andrzej Dryszel w wydaniu 10/2011.


Ludzie powiązani z towarzystwami emerytalnymi najgłośniej krzyczą: żadnych zmian! Ci obrońcy istniejącego systemu emerytalnego nie walczą w obronie przyszłych emerytur Polaków. To walka o to, by ściągać jak najwięcej pieniędzy do własnych kieszeni. Np. Forum Obywatelskiego Rozwoju Leszka Balcerowicza w 2009 r. dostało ponad milion złotych od sponsorów, m.in. od właścicieli powszechnych towarzystw emerytalnych. Warto zapamiętać, że w 2009 r. na wynagrodzenia w PTE wydano ponad 104 mln zł. Jest czego bronić. Tylko kto obroni emerytów?

Skok na OFE to pogwałcenie przyrzeczenia danego społeczeństwu i umów z ludźmi. Nie ruszać OFE – z tymi słowami prof. Leszek Balcerowicz ruszył do walki o dobro społeczeństwa, któremu obecna władza chce odebrać przywilej (obowiązkowy) odkładania prawie 40% składki emerytalnej w otwartych funduszach emerytalnych. To nie pierwsze wystąpienie
prof. Balcerowicza w interesie społecznym. „Polaków nie można traktować jak baranów. Zmiany w OFE są złe, zagrażają bezpieczeństwu i wysokości emerytur. To niszczenie funduszy, wyraz braku szacunku dla prawa i obywateli”, pisał wcześniej w artykułach, krytykując projekt zmniejszenia składki kierowanej do OFE z 7,3% do 2,3% wynagrodzenia. Z racji swej pozycji i dokonań
prof. Balcerowicz jest z pewnością najbardziej znaczącym krytykiem rządowych zamysłów, a w tych opiniach wspierają go naukowcy ze stworzonego przezeń Forum Obywatelskiego Rozwoju.
W 2009 r. (danych za rok ubiegły jeszcze nie ma) FOR w ramach wsparcia dostało ponad milion złotych od sponsorów. Tak się złożyło, że wśród instytucji wspierających znalazła się grupa Generali, do której należy powszechne towarzystwo emerytalne kierujące OFE o tej samej nazwie. A także ING BŚK (właściciel powszechnego towarzystwa emerytalnego zarządzającego otwartym funduszem emerytalnym ING) oraz Bank Zachodni WBK, obecnie już Santander, udziałowiec powszechnego towarzystwa emerytalnego AVIVA (zarządca OFE AVIVA). I ktoś o wyjątkowo złej woli mógłby na tej podstawie wysnuć wniosek (z pewnością fałszywy), że Leszek Balcerowicz być może jest nie do końca bezstronny w obronie otwartych funduszy emerytalnych przed zakusami rządu…
FOR podkreśla transparentność, więc ustalenie sponsorów nie było specjalną filozofią. Aspiracji do przejrzystości nie przejawia znacznie bardziej tajemniczy, określający się jako niezależny, Instytut Badań Strukturalnych, który nie ujawnia żadnych źródeł finansowania. Działają w nim
prof. Marek Góra, jeden ze współtwórców reformy emerytalnej z 1999 r., oraz Agnieszka Chłoń-Domińczak, była wiceminister pracy, która zajmowała się wdrażaniem tej reformy. Wraz z szefem instytutu Markiem Bukowskim stworzyli oni raport „Zmiany w systemie emerytalnym a dług i deficyt publiczny”, odnoszący się bardzo krytycznie do rządowych propozycji. Szef niezależnego IBS opublikował zaś, razem z Januszem Jankowiakiem, przewodniczącym rady nadzorczej jednego z domów maklerskich, artykuł mówiący, że przedstawiciele strony rządowej plotą zawstydzające, oparte na fałszywych przesłankach i pełne hipokryzji brednie o wyższości emerytur z ZUS, mącąc ludziom w głowach, dopuszczając się wprawiającej w konsternację manipulacji, dyskredytując II filar (czyli OFE), rzeźbiąc w liczbach bez skrupułów, insynuując. Uff... Ze względu na tę stylistykę nie brakuje przypuszczeń (zapewne niesłusznych), że niezależny Instytut Badań Strukturalnych może być sponsorowany przez Izbę Gospodarczą Towarzystw Emerytalnych, walczącą ze wszystkich sił z rządowymi propozycjami.
Prezes IGTE, Ewa Lewicka, kiedyś była członkiem prezydium Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”, potem wiceministrem pracy i pełnomocnikiem rządu Jerzego Buzka ds. reformy zabezpieczenia społecznego, wreszcie przesiadła się na fotel szefa Izby. Doskonale wie, że im mniej pieniędzy trafi do OFE, tym mniejsze będą dochody powszechnych towarzystw emerytalnych, a zatem i zarobki zatrudnionych w nich ludzi, których ona reprezentuje. Można więc zrozumieć, dlaczego twierdzi, że rządowe propozycje oznaczają dobieranie się polityków do emerytur, są ciosem w przyszłych seniorów, działaniem prowadzącym do obniżki świadczeń, manipulacją, atakami opartymi na fałszywych podstawach.
Zrozumiałe też, że obniżka składek przesyłanych do OFE nie może się podobać prof. Markowi Górze ze Szkoły Głównej Handlowej, który nie po to współtworzył tę reformę i objął stanowisko prezesa rady nadzorczej jednego z największych powszechnych towarzystw emerytalnych, ING, by teraz akceptować spadające dochody towarzystw. Dlatego podkreśla, że rządowe propozycje burzą zaufanie ludzi do systemu emerytalnego, pokazują im, że każdą dziedziną można ręcznie sterować, przerzucają koszty emerytur na przyszłe pokolenia.
Przeciwników projektu rządowego wspiera w ich misji prof. Jerzy Hausner, były wicepremier i minister pracy, obecnie członek Rady Polityki Pieniężnej. Prof. Hausner ostro się wypowiada przeciwko zmniejszaniu składki kierowanej do OFE, stwierdzając, że jest to wariacka próba ratowania budżetu państwa, próby likwidacji OFE uzależniają zaś materialnie obywateli od państwa i otwierają drogę do rządów autorytarnych. Ta troska o demokrację i niezależność materialną obywateli jest tym bardziej oczywista, gdy zważyć, że prof. Hausner do czasu powołania w skład RPP był członkiem rady nadzorczej ING Banku Śląskiego, do którego to banku należy powszechne towarzystwo emerytalne zarządzające OFE ING.

Bronić składek jak niepodległości

I taki jest właśnie urok obecnej polskiej dyskusji nad zmianami w działalności OFE. Jak widać, polega ona na tym, że ci, którzy są przeciwni jakimkolwiek zmianom w działalności funduszy emerytalnych, dlatego żądają utrzymania status quo, ponieważ korzystają z przymusowo odprowadzanych do OFE pieniędzy przyszłych emerytów. Zrozumiałe więc, że zależy im, by strumień środków pozyskiwanych od przyszłych seniorów nie zmniejszył się.
Nie jest to zatem walka towarzystw emerytalnych i ich zwolenników w obronie wysokości przyszłych emerytur Polaków. To walka o to, by od Polaków ściągać jak najwięcej pieniędzy do własnych kieszeni.
W Polsce funkcjonuje
14 otwartych funduszy emerytalnych, w których obywatele muszą odkładać część swoich składek emerytalnych. Każdym OFE zarządza powszechne towarzystwo emerytalne. PTE to prywatne firmy, które za kierowanie OFE pobierają wysokie opłaty – do 2010 r. wolno im było pobierać do 7% od środków gromadzonych w OFE, w 2009 r. Sejm obniżył tę granicę do 3,5%. Prawie wszystkie towarzystwa emerytalne zawsze pobierały maksymalną dozwoloną stawkę.
Najważniejsze, że są to pieniądze absolutnie niezagrożone, a na wielkość ściąganych opłat nie wpływają żadne zawirowania na rynkach finansowych.
Kryzys światowy w połączeniu z nieudolnością kadry zatrudnionej w towarzystwach emerytalnych doprowadził do nieodwracalnych strat – tylko w 2008 r. z otwartych funduszy emerytalnych wyparowały ponad
24 mld zł, które odłożyli tam przyszli seniorzy. Dla dochodów powszechnych towarzystw emerytalnych nie miało to jednak żadnego znaczenia. Wzrastały one również w 2008 r. A zarobki ludzi zatrudnionych w towarzystwach emerytalnych zwiększają się systematycznie, w całkiem szybkim tempie – w 2009 r. wynagrodzenia wyniosły w sumie ponad 104 mln zł (wykres – s. 10).
Pensje na konkretnych stanowiskach to wielka tajemnica, ludzie z towarzystw emerytalnych solidarnie odmawiają podawania takich informacji – choć ich dochody nie wynikają z żadnych działań biznesowych obejmujących prywatne kapitały, lecz z tytułu przymusu narzuconego obywatelom przez władzę, która każe odkładać pieniądze w OFE. Można więc tylko szacować, że miesięczne zarobki prezesów powszechnych towarzystw emerytalnych sięgają 100 tys. zł. Płace są oczywiście finansowane ze składek emerytalnych. Jeśli składek w funduszach będzie mniej, spadną prowizje dla towarzystw i zmniejszą się pensje.

Złoty interes na polskich seniorach

Jest zatem czego bronić. Gdzie na świecie istnieje drugi taki interes z kilkunastoma milionami przymusowych klientów, którym tylko w ubiegłym roku powszechne towarzystwa ściągnęły ze składek emerytalnych prawie 2,5 mld zł, osiągając czysty zysk w granicach 800 mln zł? Tych pieniędzy nie trzeba było wypracowywać w mozole. Napływają same i jest ich coraz więcej, bo kolejne roczniki podejmują pracę i obowiązkowo pobiera się od nich środki dla OFE i 14 prywatnych towarzystw emerytalnych.
Nie dziwi więc, że Alicja Kornasiewicz, prezes Pekao SA, banku należącego do włoskiej grupy Unicredito, broni obecnego systemu, twierdząc: – Reforma emerytalna była i jest jednym z największych sukcesów transformacji. Nie można niszczyć dobrze zorganizowanego systemu emerytalnego i wycofywać się z umowy społecznej w imię krótkoterminowych interesów budżetu.
Jej bank korzysta przecież na tym systemie, bo trzy powszechne towarzystwa emerytalne przechowują w nim pieniądze swoich OFE. Dla trzech towarzystw Pekao SA jest zaś agentem transferowym, świadcząc im usługi prowadzenia rejestru członków i ich dokumentacji finansowej. Oczywiste więc, że z takiej „umowy społecznej” nie należy się wycofywać.
I zrozumiałe też, że obecnego systemu emerytalnego chce bronić ekonomista Janusz Jankowiak, którego dom maklerski współpracuje z powszechnymi towarzystwami emerytalnymi. I prof. Dariusz Rosati z rady nadzorczej banku Millenium, który zdecydowanie występuje w obronie OFE.
A także naukowiec dr Piotr Ciżkowicz z SGH, na co zapewne nie ma żadnego wpływu to, że dostał on od Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych pierwszą nagrodę za pracę poświęconą działalności inwestycyjnej OFE.
I współpracujący z nim dr Andrzej Rzońca, członek Rady Polityki Pieniężnej, wcześniej będący asystentem Leszka Balcerowicza, działający także w fundacji CASE, prowadzonej przez jego żonę, który twierdzi, że rząd powinien jak najszybciej wycofać się z projektu zmian w OFE.
I dr Wiktor Wojciechowski, wiceprezes wspomnianego wcześniej balcerowiczowskiego FOR, który twierdzi, że rząd najpierw rozmontuje system emerytalny, a potem podniesie podatki.
Zrozumiałe też, że nie jest specjalnym entuzjastą zmian w funkcjonowaniu OFE członek rady gospodarczej przy premierze, Mateusz Morawiecki (prezes banku BZ WBK, będącego udziałowcem powszechnego towarzystwa emerytalnego AVIVA). Ani ekonomista prof. Witold Orłowski z rady nadzorczej powszechnego towarzystwa emerytalnego AEGON. Trudno także, by istnienia OFE nie bronił analityk Ryszard Petru, do niedawna dyrektor ds. strategii w BRE Banku, będącego również udziałowcem towarzystwa AEGON.
Oczywiste też, że w obronie OFE występują rozmaite gazety, np. bardzo aktywny na tym polu dziennik „Rzeczpospolita”, wydawany przez spółkę należącą do londyńskiego funduszu inwestycyjnego Mecom, którego akcjonariuszami są grupy finansowe będące udziałowcami powszechnych towarzystw emerytalnych.
Nikogo nie może też dziwić, że prof. Stanisław Gomułka twierdzi, iż rządowa argumentacja na rzecz zmian w systemie emerytalnym jest nieprawdziwa, a z pomysłu należy zrezygnować. I ironizuje, że skoro te zmiany są korzystne, to niech premier nie zatrzymuje się w pół drogi, bo jeśli składkę zmniejszy do zera, korzyści będą jeszcze większe. Profesor jest przecież głównym ekonomistą BCC, gdzie powszechne towarzystwa ekonomiczne i banki należą do najbogatszych członków i sponsorów. Podobnie broni OFE Jeremi Mordasewicz z Lewiatana, w której to organizacji powszechne towarzystwa emerytalne stanowią silną grupę.
Warto tu przypomnieć, zapomniane już w ferworze obecnej dyskusji, gorące protesty zgłaszane w 2009 r. przez powszechne towarzystwa emerytalne przeciwko pomysłowi obniżenia maksymalnej prowizji z 7% do 3,5%. Lewiatan złożył wtedy nawet wniosek do Trybunału Konstytucyjnego (oczywiście bezzasadny) o uznanie, że zmniejszenie prowizji jest sprzeczne z konstytucją.
Pracownicy i lobbyści towarzystw protestowali, że ta fatalna zmiana wypacza cały sens reformy emerytalnej i obraca się przeciw przyszłym emerytom, grozi słabszymi wynikami oraz tym, że składki będą gorzej zarządzane (jakby jeszcze gorsze zarządzanie było możliwe). A chodziło wyłącznie o to, by więcej, a nie mniej pieniędzy podatników można było przekładać do swoich portfeli. Czyli o to samo, co dziś.
Moralista powiedziałby, że to przejaw cynicznej hipokryzji ze strony powszechnych towarzystw emerytalnych i ich zwolenników. Realista – że to typowy przykład publicznej debaty w Polsce, gdzie oczywistą troskę o własny interes przedstawia się jako dbałość o dobro ogólne, cudze, a nie własne, jako działalność w słusznej sprawie, pro publico bono itp.

Dywidendy z emerytur
płyną za granicę

Tak więc znane powiedzenie, że gdy nie wiadomo, o co chodzi, chodzi o pieniądze, znakomicie wyjaśnia przesłanki demagogicznych, trwających od wielu tygodni ataków ze strony przeciwników zmian w funkcjonowaniu OFE.
Ci, którzy chcą, by wszystko zostało po staremu i by nadal można było się bogacić dzięki przejmowaniu składek emerytalnych Polaków, tworzą swoisty front, skupiający kadrę zarządzającą powszechnych towarzystw emerytalnych, część mediów, „niezależnych ekspertów” i publicystów, opłacanych przez powszechne towarzystwa emerytalne oraz współpracujące z nimi instytucje finansowe. Grono ludzi materialnie zainteresowanych istnieniem obecnego systemu emerytalnego jest dość liczne i zróżnicowane.
– To są grupy interesów bezpośrednio zarabiające dzięki istnieniu obecnego systemu emerytalnego, czyli reprezentanci towarzystw emerytalnych i grup kapitałowych, które je utworzyły lub współpracują z nimi. Mam też na myśli tzw. zawodowych reformatorów, przejawiających nieznośną lekkość reformowania, wyrażającą się w tym, że trzeba wprowadzać ideologiczne reformy, nie licząc się ani z kosztami społecznymi, ani z finansowymi. Oni właśnie wymyślili obecną konstrukcję. Jest również grupa, która w to uwierzyła – bo przekonanie o konieczności istnienia otwartych funduszy emerytalnych w obecnym kształcie nie jest w Polsce kwestią rozsądku, rynku czy ekonomii, lecz kwestią wiary – mówi Jolanta Fedak, minister pracy i polityki społecznej.
Te bardziej oficjalne, łatwiej zauważalne powiązania stanowią tylko wierzchołek góry lodowej. Oprócz tego powstają przecież ekspertyzy i opracowania, zamawiane są rozmaite analizy, podpisuje się zlecenia, przyznaje granty i staże, zaprasza na study-toury, wspiera różnymi sposobami małżonków, dzieci czy
innych członków rodzin „niezależnych ekspertów”. Dzięki pieniądzom odciąganym ze składek przyszłych emerytów sprawnie funkcjonuje cała lobbystyczna struktura, działająca na rzecz interesów ludzi z powszechnych towarzystw emerytalnych i instytucji, które je obsługują.
Jej sprawne funkcjonowanie, nakierowane na zablokowanie jakichkolwiek zmian mogących zagrozić interesom towarzystw emerytalnych, jest niezwykle istotne. Pieniądze ludzi z powszechnych towarzystw emerytalnych, w odróżnieniu od naszych składek emerytalnych, są zupełnie niewrażliwe na sytuację panującą na rynkach finansowych. Towarzystwa, choćby się waliło i paliło, zawsze zainkasują swoje, czego dowodem jest nieszczęsny rok 2008, gdy pieniądze emerytów włożone do OFE topniały, a zyski towarzystw emerytalnych rosły. Profity towarzystw zależą tylko od jednego czynnika – od decyzji ustawodawcy. Gdy ustawodawca postanowił obniżyć prowizję, spadły. To dlatego dywidenda wypłacona udziałowcom towarzystw z zysku za rok 2009 r. była znacznie niższa niż z zysku za 2008 r. Trzeba więc robić wszystko, by decyzje ustawodawcy nie były niekorzystne dla powszechnych towarzystw emerytalnych, a dywidendy mogły rosnąć.
Tym właśnie martwią się przedstawiciele zagranicznych instytucji finansowych, pobierający dywidendy z polskich składek emerytalnych.
Głównymi udziałowcami powszechnego towarzystwa emerytalnego Amplico są inwestorzy amerykańscy. AVIVA – brytyjscy. AEGON – holenderscy. Allianz – niemieccy. AXA – francuscy i szwajcarscy. Generali – włoscy. ING – holenderscy. Nordea – duńscy, szwedzcy, fińscy i norwescy. Pekao Pioneer – włoscy. Warta – belgijscy, Pocztylion – amerykańscy (choć największy udziałowiec jest zarejestrowany na Bermudach). W tych kierunkach płyną dywidendy od przyszłych emerytów z Polski. I łatwo zauważyć, że zagraniczni udziałowcy reprezentują niemały potencjał wywierania nacisków.

Dla zachodnich inwestorów

Reforma emerytalna, jedna z „czterech wielkich reform społecznych” rządu Jerzego Buzka, od początku była ustawiana perspektywicznie pod kątem przyszłych interesów finansowych potencjalnych inwestorów z Zachodu. Dobrze pokazuje to książka amerykańskiego ekonomisty prof. Mitchella Orensteina pt. „Prywatyzacja emerytur. Transnarodowa kampania na rzecz reformy zabezpieczenia społecznego”. Autor pisze, że Bank Światowy skierował do Polski swego przedstawiciela, który decyzją polskich władz został powołany na stanowisko szefa Biura Pełnomocnika Rządu ds. Reformy Zabezpieczenia Społecznego. Był nim Michał Rutkowski. Po zakończeniu misji w 1998 r. Michał Rutkowski wrócił do Waszyngtonu, ale również później zabierał głos na rzecz otwartych funduszy emerytalnych.
Pod auspicjami, także finansowymi, Banku Światowego oraz amerykańskiej agencji pomocowej USAID zgromadzono grupę ekonomistów i analityków, którzy przygotowali projekt reformy (dlatego m.in. pod adresem tych instytucji kierowane są podziękowania na wstępie fundamentalnego dokumentu polskiej reformy emerytalnej „Bezpieczeństwo dzięki różnorodności”). Byli wśród nich, oprócz Michała Rutkowskiego, Marek Góra, Andrzej Bratkowski, Marek Mazur, Krzysztof Pater, Ryszard Petru, Krzysztof Starzec, Irena Topińska, Aleksandra Wiktorow, Agnieszka Chłoń (jeszcze nie Domińczak), Maksymilian Kwiek, Katarzyna Piętka, Paweł Pońsko i Marek Weretka.
Specjaliści z Banku Światowego zdawali sobie sprawę, że reforma, której najważniejszym, aczkolwiek trudnym do przedwczesnego ujawnienia celem było zmniejszenie przyszłych emerytur, może wywołać protesty ze strony polskich decydentów. Dlatego kosztem 1,4 mln dol. sfinansowano kampanię promującą założenia reformy. Organizowano seminaria, konferencje, wyjazdy do Chile i Argentyny oraz innych krajów, gdzie budowano system emerytalny podobny do naszego, dla dziennikarzy, przedstawicieli rządu i parlamentarzystów, wytypowanych przez biuro pełnomocnika rządu ds. zabezpieczenia społecznego, by zbudować grupy nacisku na rzecz reformy emerytur.
Były to czasy rządów koalicji AWS-UW. Jak pisze Orenstein, „Uzyskanie poparcia ze strony Unii Wolności było mniej problematyczne, ponieważ liczni jej działacze zostali ekspertami afiliowanymi przy, finansowanym przez Bank Światowy, zespole biura pełnomocnika”. Trudniej było z AWS, ale i ich udało się przekonać dzięki poparciu minister Teresy Kamińskiej doradzającej wszechstronnie premierowi Jerzemu Buzkowi, a zwłaszcza Ewy Lewickiej, wiceszefowej NSZZ „Solidarność”, która po objęciu stanowiska pełnomocnika rządu ds. reformy emerytalnej, według słów Orensteina, „w pełni i entuzjastycznie poparła program reformy i zintensyfikowała prace na rzecz jej wdrożenia”.
Orenstein konkluduje, że historia wdrażania polskiej reformy emerytalnej z 1999 r. pokazuje, jak wielki wpływ na państwa demokratyczne potrafią wywierać takie instytucje jak Bank Światowy czy USAID.
A grupy nacisku pozostają aktywne do dziś, występując przeciw rządowym planom zmniejszenia składki dla OFE. Jak piszą Agnieszka Chłoń-Domińczak, Marek Góra, Michał Rutkowski, te zamierzenia stanowią groźny demontaż podstaw polskiego systemu emerytalnego. To manipulowanie opiniami i emocjami Polaków, prowadzące do zwiększenia przyszłej luki finansowej. To absurdalne sugestie, że w ZUS nie ma ryzyka, a w OFE jest, realizowane w myśl przeświadczenia, że „po nas choćby potop”.

Rozsądna większość

Ci, którzy obserwują cały ten festiwal demagogii i inwektyw rzucanych przez współtwórców reformy emerytalnej z 1999 r., mogą odnieść wrażenie, że są to opinie powszechne lub choćby reprezentatywne dla większości ekonomistów. Nic bardziej błędnego. Przeciw zmianom proponowanym przez rząd występuje tylko drobna część przedstawicieli tego środowiska.
Głos większości specjalistów, rzeczywiście niezależnych i występujących w obronie przyszłych emerytów, a nie zysków powszechnych towarzystw emerytalnych, jest słabiej słyszalny, nienagłaśniany przez lobbystyczne media, ale warto zauważyć także ich poglądy: „Obserwujemy ze zdziwieniem informacje prasowe, jakoby ekonomiści polscy potępiali rządowy projekt zmian w systemie emerytalnym. Nie ma takiego zbiorowego stanowiska polskich ekonomistów. (…) Przedstawianie tej zmiany jako zamachu na przyszłe emerytury nie tylko nie jest uzasadnione, ale oznacza wprowadzanie opinii publicznej w błąd. (…) Opinie wypowiadane przez niektórych ekonomistów, polityków i publicystów (»państwo kradnie pieniądze obywatelowi«) są groźne, gdyż podważają pozycję państwa i ład instytucjonalny. Państwo jest przecież ostatecznym gwarantem wszelkich zobowiązań pieniężnych, nawet tych prywatnych (np. w przypadku bankructwa banków). (…) Nowy podział składki – 2,3% do OFE – ma uzasadnienie zarówno ekonomiczne, jak i społeczne”, piszą w swym stanowisku naukowcy – ekonomiści z Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego – stwierdzając, że „nie uważają projektu rządowego za demontaż reformy, lecz widzą w nim ważne działanie nakierowane na niezbędną naprawę systemu emerytalnego”.
I coraz liczniejsi, naprawdę niezależni naukowcy wyrażają takie przeświadczenie, jak choćby wybitny znawca problematyki finansowej, prof. Andrzej Wernik z Akademii Finansów, który twierdzi, że reforma z 1999 r. została wprowadzona po to, by obniżyć emerytury, tyle że nie było odważnego, który by to powiedział, więc tę prawdę „opakowano” reformą kapitałową i reklamami pokazującymi bogatych emerytów. Profesor obliczył, że w ostatnim pięcioleciu środki w OFE wzrosły w mniejszym stopniu niż zyski z obligacji skarbowych (które to obligacje i tak kupują powszechne towarzystwa emerytalne, biorąc za to wysoką prowizję). Kapitałowa idea reformy emerytalnej okazała się więc całkowicie chybiona. Dlatego najlepiej byłoby zamknąć OFE.
Może warto zatem, by decydenci posłuchali i w dającej się przewidzieć przyszłości przecięli wreszcie ten wrzód emerytalny.



Główni udziałowcy powszechnych towarzystw emerytalnych:

Amplico
inwestorzy amerykańscy,
AVIVA
brytyjscy,
AEGON
holenderscy,
Allianz
niemieccy,
AXA
francuscy i szwajcarscy,
Generali
włoscy,
ING
holenderscy,
Nordea
duńscy, szwedzcy, fińscy i norwescy,
Pekao Pioneer
włoscy,
Warta
belgijscy,
Pocztylion
amerykańscy
(choć największy udziałowiec jest zarejestrowany na Bermudach).



Mój odnośnik

Użytkownik Bliss edytował ten post 19.04.2011 - 22:24

  • 0



#3 Gość_pokerek

Gość_pokerek.
  • Tematów: 0

Napisano

Jak znajdziesz więcej o OFE, proszę, wrzuć. Temat niezmiernie interesujący.
  • 0

#4

Bliss.
  • Postów: 213
  • Tematów: 35
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

postaram się ;). Też mnie to ciekawi i wkurza mocno zarazem więc staram się śledzić.
  • 0



#5

rolpiek.
  • Postów: 577
  • Tematów: 3
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

odnośnie OFe to chyba mamy tylko 1 Polskie czyli PZU - reszta zagraniczne chociaż PZU też było "zagraniczne" dopóki eureko nie wykupili

i to jest skandal że kase emerytów trzymają i zarabiają na niej zagraniczne firmy

można było zrobić osobny nowy "ZUS II" czy tam "ZUS OFE" który by kupował te obligacje i akcje co te wszystkie ofe teraz i koszt byłby dużo mniejszy a kasa pod kontrolą państwa a nie obcych firm

bo sam zamysł aby część składki szła na osobne konta jak w ofe jest jak najbardziej słuszny a nie do czarnej dziury ZUSu
  • 0

#6

Wszystko.
  • Postów: 10021
  • Tematów: 74
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 1
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Nowa rozmowa z Leokadią Oręziak

Newsweek.pl: Likwidacja OFE to dobry pomysł?

Prof. Leokadia Oręziak: Rząd zmierza w dobrą stronę, ale zmiany są absolutnie niewystarczające. OFE trzeba zlikwidować jednym cięciem. System ten został naszemu krajowi narzucony jako słabemu, nieodpornemu i niebędącemu w stanie walczyć z wielkim kapitałem w ekspansji na Środkowo-Wschodnią Europę. Na 200 państw świata OFE działają jedynie w około 30 i to wcale nie tych najlepiej rozwiniętych.

Zasobne kraje demokratyczne mają dobrze rozwinięty I filar – czyli upraszczając odpowiednik naszego ZUS-u, a przymusowego uczestnictwa w OFE (tak jak u nas) nie. Założenie czegoś na kształt OFE nie udało się ani w USA, ani w Kanadzie, a w Niemczech nawet nie próbowano.

Fundusze tego typu są jedynie w Szwecji, ale tam odprowadzana składka jest niska (2,5 proc.) , są one zarządzane przez instytucje państwowe. W dodatku Szwecja ma nadwyżki budżetowe. My z naszym długiem nie możemy się ze Szwedami równać. Słowem zachód nie wprowadził OFE, za to korzysta z zysków na nas. To jest jakaś forma neokolonializmu, dla przyszłych emerytów wielce krzywdząca.
W systemie zabezpieczenia społecznego musi być zapewnione minimum dochodów na starość. A to jest w stanie zapewnić system państwowy, finansowany z podatków ludzi pracujących w danej chwili. W systemie redystrybucyjnym nawet maksymalnie biedny kraj nie zostawi starych ludzi na pastwę losu.

Newsweek.pl: Ale ten system działa chyba jedynie wtedy, gdy coraz więcej ludzi wkracza na rynek pracy? Tymczasem populacja Polski się kurczy.
Prof. Leokadia Oręziak: Wydolność systemu zależy także wydajności pracy. Przecież kiedyś, żeby wyżywić tysiąc osób na roli musiało pracować kilkanaście. Dziś wystarcza jedna, jeśli ma dobrą maszynę. Mówiąc krótko: demografia jest ważna, nie kluczowa. Ten strach, że rodzi się coraz mniej ludzi został wykorzystany, żeby ludzi nastraszyć, żeby oni odwrócili się od ZUS i od państwa uznając, że dopiero prywatne firmy zapewnią emerytury

Newsweek.pl: Mimo wszystko wydaje mi się to bezpieczniejsze, że odkładam pieniądze na moim indywidualnym koncie emerytalnym, którym zarządza instytucja finansowa, a część pieniędzy i tak trafia do ZUS.
Prof. Leokadia Oręziak: Nie mamy na taką grę pieniędzy. Przecież jako ojciec, który nie ma pieniędzy nie pójdzie Pan grać na giełdzie, bo dzieci umrą Panu z głodu. Realizując obecną politykę Polska zmierza do bankructwa. Portfele OFE nie są pewne, a przez to nie mogą być pewne ani banki, ani system finansowy, ani gospodarka.

Newsweek.pl: Tylko, że dzięki OFE polska gospodarka ma kapitał na inwestycje.
Prof. Leokadia Oręziak: Nie, przez OFE ma długi. Kolejne rządy próbują pokryć dziurę w finansach zadłużając się. Długi mieliśmy także wprowadzając OFE, a przecież każdy wie, że najpierw trzeba spłacać długi, a nie zajmować się inwestycjami. Sam Pan wie, że na rynku finansowym nie ma lokat oprocentowanych niżej niż dług.. A Polska oparła OFE o taką zasadę, że będziemy utrzymywać dług, będziemy pożyczać i inwestować na rynku finansowym. I niech Pan zobaczy: dług z powodu OFE to 300 mld, a dochód to 280 mld i tak będzie zawsze, póki istnieją fundusze.
http://biznes.newswe...y,269797,1.html
  • 0



#7 Gość_osiris

Gość_osiris.
  • Tematów: 0

Napisano

Dla mnie to żadne rewelacje.
Czy będzie sam ZUS czy ZUS+OFE to i tak emerytury będą mizerne jeśli nie żebracze.
Nie ma się co podniecać, czy OFE zostanie skasowane czy nie, bo i tak nigdy nie mieliśmy żadnego dostępu do "swoich" pieniędzy i nie liczcie, że będziecie mieli na to jakiś wpływ.
Owe instytucje to nie Banki, gdzie możemy w każdej chwili zlikwidować swoje lokaty lub poczekać na dopisanie odsetek.
Obecnie mamy wojnę na górze, bo jedna strona prze do tego żeby sobie OFE zatkać dziurę budżetową a druga bije się o swoje status quo.
Każda ze stron ma na sztandarach nasze interesy ale każdy głupi wie, że dbają wyłącznie o swoje.
Kto jeszcze wierzy w dobre intencje jednej ze stron powinien wrócić do jedzenia kaszki manny. 8)

Użytkownik osiris edytował ten post 21.11.2013 - 11:58

  • 1

#8 Gość_fabiank112

Gość_fabiank112.
  • Tematów: 0

Napisano

To całe OFE to jeden wielki przekręt nie dlatego że ustawa nie ustaliła kto jest właścicielem składek OFE czy obywatel i dlatego to było największe oszustwo od 89'.
  • 0



Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych