Działo się to mniej więcej w lipcu 2001 - 2002 roku. Było po 23, noc była gwiaździsta, całkowicie bezchmurna. Moja siostra razem z przyjaciółką była z wizytą, u koleżanki. Tak się składa, że ta mieszkała około 2 kilometrów od mojej miejscowości. Dom koleżanki stoi przy drodze, która to po obu stronach otoczona jest jak to lokalne drogi - co jakiś czas drzewami. Przy drodze wówczas nie było żadnych zabudowań. Po każdej ze stron były jedynie pola. Zaznaczę od razu, że siostra, wraz z przyjaciółką były trzeźwe, całkiem wykluczam jakiekolwiek inne "używki".
Dziewczyny rozgadały się, i w pewnym momencie zauważyły jak drzewa rosnące na poboczach drogi zostały oświetlone. Siostra zwróciła przyjaciółce uwagę by zeszły na bok drogi. Zeszły ze środka drogi na lewą stroną by zrobić miejsce dla jak im się wydawało nadjeżdżającego auta. Po chwili moja siostra widząc nadal oświetlone drzewa, jednak nie słysząc nawet najbardziej cichego dźwięku auta obróciła się by zobaczyć co się dzieje. Za sobą w odległości ok 2 metrów zobaczyła unoszącą się w powietrzu kule światła.
Przerażona odwróciła się i zaczęła biec. Jej przyjaciółka razem z nią, po chwili ona się też obejrzała za siebie, ale już niczego nie było. Nic też nie oświetlało już drzew. Nigdy nie widziałem nigdy nikogo tak przerażonego jak moja siostra gdy wróciła do domu i opowiadała mi to zdarzenie. Stąd zapadło mi to w pamięci i wydaje mi się tak autentyczne.
Czy ktoś z was miał podobne doświadczenia? Lub słyszał o czymś takim? Jak dla mnie to wyglądało to tak jakby to coś je obserwowało. Światło oświetlało drzewa jakieś kilka do kilkunastu sekund. Piorun kulisty nie wchodzi w grę - w końcu jak mógłby utworzyć się w bezchmurną noc? Chyba, że jest taka możliwość
To tyle. Dzięki za odpowiedzi.
Edit: Nie wiem czy temat jest do przeniesienia. Jeśli to nie ten dział - dla admina.
Użytkownik +..... edytował ten post 24.08.2010 - 22:30
Przeniesienie tematu